fot. Bodziach / Legionisci.com
REKLAMA

Dziurawa obrona i błędy w kryciu - przyczyny porażki z GKS-em Tychy

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legia przegrała w Wilanowie z GKS-em Tychy, przerywając tym samym wspaniałą passę meczów bez porażki przed własną publicznością. Nasz zespół zagrał bez chorego Czarka Trybańskiego i narzekającego na uraz Andrzeja Paszkiewicza. Brak tego pierwszego widoczny był przez całe spotkanie, zaś "Czarnego" zabrakło szczególnie w końcówce...

Fotoreportaż z meczu - 56 zdjęć Bodziacha

Fotoreportaż z meczu - 38 zdjęć Kasi

Mecz z innym beniaminkiem I ligi był bardzo wyrównany i miał bardzo dramatyczny przebieg. Goście świetnie radzili sobie w ataku, gdzie zwietrzyli swoją szansę przy okazji rzutów za 3 punkty. Dlatego też, wielokrotnie rozgrywali akcje tak, by na koniec odegrać piłkę na obwód do jednego z graczy, który rzucał, zazwyczaj z zerowego kąta. Skuteczność mieli niesamowitą, w drugiej połowie niemal bezbłędnie wykonując rzuty z tych właśnie pozycji. Inna sprawa, że dopuszczali do nich legioniści, którzy gubili się w kryciu.

Legia miała mimo wszystko spore szanse na wygraną. Na 46 sekund przed końcem nasz zespół wyszedł na prowadzenie 73-70 po celnej trójce Kobusa, ale już 15 sekund później Hałas doprowadził do wyrównania kolejną celną trójką. Nasi gracze mieli piłkę i kolejną akcję zakończył Łukasz Wilczek skutecznym lay-upem, po którym wyprowadził nasz zespół na prowadzenie 75-73. Goście od razu wzięli czas. Legioniści mogli jeszcze swobodnie faulować, bowiem mieli na swoim koncie tylko trzy przewinienia w ostatniej kwarcie. GKS miał tymczasem pięć sekund na rozegranie akcji i... rozegrali ją bezbłędnie. Piłka poszła do lewego narożnika, z którego Olczak nie pomylił się i trafił za 3 punkty, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie 76-75. Trenerzy Legii od razu wzięli przysługujący im czas dla drużyny. Czasu pozostawało naprawdę niewiele - zaledwie cztery dziesiąte sekundy... Legioniści przygotowali kilka wariantów ostatniej akcji, ale wiadomo, że były one nieco ograniczone poprzez obronę rywali. Ostatecznie wznawiający grę Łukasz Wilczek dograł piłkę z boku do Kobusa, Arek odegrał naszemu rozgrywającemu po koźle w stronę kosza, a Wilczek po wykonaniu dwutaktu oddał rzut na kosz z najbliższej odległości. Piłka pod obiciu od tablicy, zatańczyła na obręczy, ale niestety nie wpadła do kosza, a czasu na poprawę już nie było. Tym samym wygraną w Wilanowie świętować mogli przyjezdni.

Goście zresztą prowadzili przez większość meczu, chociaż w pewnym momencie wydawało się, że Legia ma mecz pod kontrolą i zgodnie z planem zwycięży. Nasi gracze w obronie byli spóźnieni w wielu sytuacjach. Zbyt wielu. Ponadto zdecydowanie zbyt często pozostawiali bez krycia rywali na obwodzie, co skutkowało celnymi trójkami. Parę z nich było co prawda mocno szczęśliwych, bowiem piłka wpadała do kosza po odbiciu od tablicy i obręczy (dwukrotnie). Nasi gracze zbyt wiele razy popełniali błędy 24 sekund, oddając rzuty z zupełnie nieprzygotowanych pozycji. Pod koniec pierwszej kwarty Arek Kobus trafił "trójkę" na 17-18, ale w kolejnej akcji kolejna jego próba rzutu z dystansu nie znalazła drogi do kosza. Rzut ostatniej sekundzie kwarty w wykonaniu Wilczka nie znalazł drogi do kosza i goście prowadzili 21-17.

Początek drugiej kwarty wyglądał ju lepiej. Po akcji Kobusa i Świderskiego (trójka), wyszliśmy w końcu na prowadzenie. Wynik był jednak co akcję korzystny raz dla jednych, raz dla drugich. Legioniści mieli problemy z wykończeniem akcji w regulaminowych 24 sekundach, ale wydawało się, że niesamowita trójka Wilczka na 27-27, w ostatniej sekundzie akcji, przyniesie przełamanie. Legioniści poszli za ciosem i w kolejnych dwóch akcjach dogrania Kobusa skutecznymi wejściami pod kosz kończył Bierwagen. Przewaga Legii wzrosła do czterech punktów (31-27), a w 17. minucie osiągnęliśmy najwyższe, 5-punktowe prowadzenie (choć nie jedyne) w meczu 33-27. Niestety wtedy właśnie nastąpił dłuższy moment dekoncentracji naszej drużyny i przez ostatnie trzy minuty pierwszej połowy punktowali już tylko goście, zdobywając aż 10 punktów z rzędu, bez żadnej odpowiedzi z naszej strony. Po pierwszej połowie GKS Tychy prowadził 37-33.

Wydawało się jednak, że gry Legia zacznie mądrzej grać w defensywie, będzie mogła w końcu przejąć inicjatywę. Początek trzeciej kwarty to właśnie zwiastował. Już po trzech minutach, za sprawą Wilczka, Bierwagena, Kobusa i Świderskiego odzyskaliśmy - niestety na krótko - prowadzenie (42-41). Później przez dobrych kilka minut musieliśmy gonić wynik. Po trójce "Pandy", doprowadziliśmy do kolejnego remisu 48-48, a po kolejnej trójce naszego obrońcy prowadziliśmy 54-52. W końcówce tej właśnie kwarty Aleksandrowicz trafił raz jeszcze, tym razem spod kosza, a następnie faulował Basińskiego, który wykorzystał jeden rzut wolny. Przed decydującą partą prowadziliśmy 56-53 i wszyscy na trybunach wierzyli, że Legia nie pozwoli już rywalom na powrót do gry.

Punkty Malewskiego na początku czwartej kwarty miały to potwierdzić, ale kolejne 5-punktowe prowadzenie roztrwoniliśmy dość szybko. Goście dwa razy z rzędu w identyczny sposób kończyli ataki, gdy za 3 rzucał Hałas, doprowadzając do remisu 62-62. Kolejny raz wyszliśmy jednak na prowadzenie za sprawą Aleksandrowicza, któremu dobrze dogrywał Wilczek, później nasz rozgrywający zaliczył przechwyt, ale pod koszem spudłował "Świder". Goście tymczasem dwukrotnie celnie punktowali za 3 punkty, więc dwa skuteczne wejścia pod kosz Bierwagena, jedynie doprowadziły do remisu.

Przy stanie 70-70 na niespełna 3 minuty przed końcem, goście w końcu spudłowali rzut za 3 punkty (Basiński). Niestety nie wykorzystali tego ani Bierwagen, który spudłował rzut z półdystansu, a później po zbiórce ataku Kobusa, Wilczek nie trafił za 3. Legia w końcu skutecznie broniła, wymuszając błąd 24 sekund, po czym Kobus dał nam prowadzenie 73-70. O ostatnich akcjach było już we wstępie... Niestety ten mecz nie zakończył się po naszej myśli, a brak Trybańskiego okazał się naprawdę sporym problemem dla legionistów.

Kto wie, czy nasi gracze nie podeszli do meczu z GKS-em, po dwóch pewnych wygranych, ze zbytnią pewnością siebie? Czasu już oczywiście nie da się cofnąć. Teraz naszym zawodnikom nie pozostaje nic innego jak wygrana w wyjazdowym meczu z Politechniką Poznańską.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.