Kopała Ekstraklasa - podsumowanie 15. kolejki
Właśnie dobiegła końca runda jesienna, mimo że jesień jeszcze wcale się nie skończyła, a już za dwa tygodnie (jeszcze późniejszej jesieni) zacznie się runda wiosenna. Ma to mniej więcej tyle samo sensu ile całe nasze umiłowane rozgrywki. Zapraszamy na podsumowanie 15. kolejki ligi, do której dostosować muszą się nawet pory roku.
Wisła Płock 0-0 Arka Gdynia
Mecze takie jak ten od 1. do 90. minuty są rozgrywane na stałym poziomie – poziomie kloaki. Jeśli ktoś obejrzał „Kac Wawa” i nie podejrzewał nawet, że dane mu będzie obejrzeć gorszy syf, to Ekstraklasa znów pokazała, że każde dno jest do przebicia, bo w Płocku piłkarze zrobili milowy krok, by wygrać plebiscyt na najbardziej żałosne widowisko roku. Mecz ten można opisać jednym słowem, a że nie należy ono do najpiękniejszej polszczyzny, warto posilić się pewną dozą dyplomacji. Do okazałych dwóch jajek na tablicy wyników należy dodać jeden element, a następnie końcówkę „-owy”, by odpowiedzieć sobie na pytanie, jaki dokładnie był pierwszy mecz 15. kolejki.
VIDEO: Komentarz do meczu w pięciu słowach
Ruch Chorzów 0-5 Lech Poznań
Już nazwa zespołu z Chorzowa nasuwa nam skojarzenia z tym, co też z Ruchem zrobili piłkarze Lecha. „Niebiescy” przypominali tę najbardziej pijaną dziewczynę na imprezie, której jest już wszystko jedno jak wygląda jej absztyfikant – byle by miał dwie ręce i dwie nogi. Patrząc na grę gospodarzy można jednak zaryzykować stwierdzenie, że i brak nóg nie pokrzyżowałby ich rywalom planów zwycięstwa nad nimi. Defensywa chorzowian broniła dostępu do własnej bramki z zapałem, z jakim każdy z nas wstaje w poniedziałek rano do pracy, a gospodarze nawet niezbyt musieli się wysilać, bo gole po prostu strzelały im się same. Kwintesencją dyspozycji miejscowych był faul Grodzickiego w polu karnym przed bramką na 0-4. Sami przyznacie, że determinacja Rafała jest tutaj naprawdę urocza.
VIDEO: Grodzicki pokazuje determinację pantofelka
Bruk-Bet Termalica Nieciecza 1-3 Korona Kielce
Zawsze uważałem, że Nieciecza jest idealnym miejscem do rozgrywania naszych elitarnych krajowych rozgrywek. Swojskość i folklor „wsi spokojnej, wsi wesołej” idealnie komponują się z folklorem Ekstraklasy. Jako pierwszy do ludowego tańca ruszył Radek Dejmek i Korona prowadziła 1-0. Goście mieli jeszcze swoje okazje, ale pomni ostatniego meczu z Legią uznali, że wygrywanie 2-0 znów może doprowadzić ich do porażki, przez co pozwolili Termalice na zdobycie gola wyrównującego. Pewnie mecz zakończyłby się takim rezultatem, ale tutaj do akcji wszedł obrońca gospodarzy, Dalibor Pleva. Nie mam pojęcia jakich specyfików nawciągał się przed meczem Słowak, ale piłkarz zdecydowanie przecenił możliwości detoksykacyjne swojego organizmu. Od 52. minuty defensor bardzo dosłownie zinterpretował fakt, że gra w zespole „Słoni”, bo iloraz inteligencji jakim popisał się, trenując chwyt MMA na zupełnie nie biorącym udziału w akcji Pyłypczuku, z pewnością nie mieścił się w przedziale dla ludzi. Rzut karny nie został wykorzystany, ale Pleva nadal miał jakiś uraz do Pyłypczuka, bo 3 minuty później postanowił poczęstować go soczystym kopnięciem od tyłu. Arbiter wyrzucił Słowaka z boiska, a zdenerwowany Ukrainiec postanowił zemścić się na Termalice i załadował jej bramkę na 1-2. Gra w dziesiątkę zdemotywowała futbolistów z krainy kukurydzy, dzięki czemu mający 1,70 w kapeluszu Aankour, ustalił wynik meczu strzałem głową. Marokańczyk mógłby udzielić Plevie krótkiej lekcji, że ten narząd na samej górze ciała nie służy tylko do tego, żeby woda nie nalewała się do szyi.
VIDEO: Prawie taktyczny faul Dalibora Plevy
VIDEO: Pleva razy dwa, czyli genialny wślizg Słowaka
Jagiellonia Białystok 2-0 Piast Gliwice
Wygranie z tak grającym Piastem jest jak zabieranie pierwszakom kieszonkowego przez szkolnych łobuzów – wygrana jest wiadoma, a i z satysfakcją za to tak nie do końca (co prawda Legii udało się z nim nawet zremisować, ale nie takie rzeczy serwował nam przecież król Albanii). Piłkarze z Białegostoku raz po raz robili podchody pod bramkę Szmatuły, nieśmiało sygnalizując chęć zdobycia gola, aż w końcu Romańczuk uznał, że nie ma co czaić się z kwiatami i załadował na 1-0. Ukraiński pomocnik nieczęsto udowadnia, że potrafi prosto kopać piłkę, więc ten popisał się jeszcze dobrym prostopadłym podaniem, notując asystę przy golu Frankowskiego, czym chciał przekonać do siebie wszystkich niedowiarków. Można było się martwić, że przez cały mecz nie przydarzyło się piłkarzom zagranie godne największych tartaków, ale nasze krajowe drewienka nie mogły nas przecież zawieść. Zdobywca drugiej bramki w ostatniej minucie meczu wykazał się pięknym gestem i zrezygnował z bramki na 3-0, na rzecz podarowania futbolówki jednemu z kibiców. Chłopaki z Podlasia to mają jednak gest i serce.
VIDEO: Franek (już nie) łowca bramek
Lechia Gdańsk 1-1 Pogoń Szczecin
Gospodarze szybko wyszli na prowadzenie, po tym jak w 9. minucie broniący bramki Pogoni Dawid Kudła zapomniał trafić ręką w lecącą piłkę i zrobiło się 1-0. Goście próbowali odpowiedzieć, choć za wiele do powiedzenia nie mieli. Zirytowało to Adama Frączczaka, który doszedł do wniosku, że jak tak, to on ma to w głębokim poważaniu i położył się na murawie. Ku jego zdziwieniu zaraz potem rozległ się gwizdek arbitra, który na odpoczynek piłkarza Pogoni w polu karnym miejscowych, zareagował podyktowaniem jedenastki. Kibice z Gdańska znani są z rzucania do zawodników rozmaitych przedmiotów. Mając w pamięci Bartłomieja Drągowskiego, który przestraszył się lecącej ze złowrogim grzechotem paczki tic-taców, fani gospodarzy postanowili podarować Frączczakowi coś bardziej przyjemnego i rzucili mu knoppersa, którego uprzejmie wcześniej wyciągnęli z opakowania. Napastnik skonsumował batonika ze smakiem, a potem schrupał Milinkovicia-Savicia, gdy pewnie wykorzystał rzut karny. Całe szczęście, że gdańscy fanatycy nie zapragnęli poczęstować Frączczaka halloweenową dynią.
VIDEO: Frączczak korzysta z akcji „Podziel się posiłkiem”
Śląsk Wrocław 2-1 Zagłębie Lubin
Bardzo lubię, kiedy piłkarze od początku do końca nie pozostawiają nam złudzeń, jaką ligę mamy nieprzyjemność oglądać. Piłkarze Śląska zaczęli z rozmachem, bo udało im się popełnić dwa błędy w jednej akcji – najpierw wychodzący z bramki Kamenar, zamiast trafić w futbolówkę, wolał odprowadzić ją wzrokiem, dzięki czemu Kamil Dankowski mógł zdobyć okazałego samobója. Gospodarze wyrównali po bramce Laszy Dwalego, który był kryty tak marnie, że zawodników Zagłębia można było posądzić o niezdolność do rozrodu. Wisienką na torcie było zwycięskie trafienie Śląska, przy którym Martin Polacek wyfrunął z bramki i nabrał wszystkich – łącznie z sobą – że wypiąstkuje piłkę. Zamiast tego trafił jedynie w powietrze, a że futbolówka trafiła głowę Mariusza Idzika, to poleciała w kierunku pustej bramki, gdzie dobił ją Alvarinho. Nic nie robić, raz kiwnąć nogą i wszyscy są zadowoleni – nie ma co, prawdziwy Latynos.
VIDEO: Polacek wychodzi z bramki i daje Śląskowi 3 punkty
Wisła Kraków 3-2 Górnik Łęczna
Kiedy Rafał Boguski w 8. minucie trafił do siatki gości, piłkarze Łęcznej byli bardzo zdziwieni. Po golu Boguskiego na 2-0 zdziwili się nawet jego koledzy. Krakowiacy byli zaskoczeni do tego stopnia, że w 20 minut pozwolili przyjezdnym wyrównać. Podjudziło to zespół „Białej Gwiazdy”, która za wszelką cenę postanowiła wygrać to spotkanie. Potrzeba matką wynalazków i gospodarzy przypiliło do tego stopnia, że Rafał Boguski skompletował hat-tricka. Można było oczywiście załatwić sprawę wcześniej, ale od czego jest Paweł Brożek? To, w jaki sposób 33-latek potrafi podpalić się jak dwudziestka, już zawsze pozostanie tajemnicą Ekstraklasy.
VIDEO: Brożek zagotował się jak zupa pomidorowa
Legia Warszawa 2-0 Cracovia Kraków
Po remisie z Realem każdy głupi mógłby wygrać wysoko z przeciwnikiem w lidze. Piłkarze Legii są jednak bardzo inteligentni, wobec czego postanowili dawkować emocje swoim kibicom. Kiedy Bartek Bereszyński zobaczył siedzącego na trybunach Adama Nawałkę, dostał małpiego rozumu i zaczął grać znakomite spotkanie. Koledzy jednak uspokoili go i grzecznie wytłumaczyli, że to nie żadna Liga Mistrzów i kilka szybkich pudeł Nikolicia i Kucharczyka przypomniało „Beresiowi” z jakich wywodzi się rozgrywek. W końcówce zaczęło być niebezpiecznie, wobec czego Miro Radović postanowił się trochę rozerwać i zabrał Tomka Brzyskiego do wesołego miasteczka. Tak biednego wsadził na karuzelę przy bramce na 2-0, że „Brzytwa” do tej pory łyka jeszcze aviomarin.
VIDEO: Tomek Brzyski tańczy, tańczy, tańczy, tańczy
Mem kolejki:
Wpis kolejki:
Autor: Jeleń
Twitter: JelenLL