fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Jagiellonią

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Mecz na szczycie rozczarował. Zabrakło w nim gry w piłkę. Było za to dużo walki, biegania, mitycznego przesuwania i gry w destrukcji. Szkoda o tyle, że Jagiellonia nie prezentuje się ostatnio za dobrze i wydawało się, że po dwóch latach możemy wreszcie wygrać w Białymstoku. Niestety, tylko się wydawało.

1. Słabo. Głównie dlatego, że gospodarze nie dali naszym pograć w piłkę. Szybko wyszli na prowadzenie i skupili się na przeszkadzaniu. Robili to bardzo skutecznie, odcinali od gry Nagya, Szymańskiego i Carlitosa, a i w środku pola nie pękli. Okazało się więc, że z Legią lepiej w piłkę nie grać, a wystarczy solidnie pracować na boisku. Mistrzowie Polski nie mogli pokazać więc tego, czym imponowali w pierwszych połowach meczów przeciwko Śląskowi i Wiśle, czyli gry z pierwszej piłki, szybkiej wymiany pozycji, ruchliwości. Zresztą chyba nawet nie za bardzo próbowali to robić, bo wyszli z nastawieniem na walkę. Nie było więc futbolu, a kopanina. Znamienne też, że obie bramki padły po stałych fragmentach gry.

2. Jak nie umiesz wygrać, to zremisuj. Stara, prosta piłkarska prawda. Legia nawet nie tyle nie mogła, co akurat w piątek nie umiała wygrać. Była wręcz bezradna. Przez cały mecz potrafiła stworzyć sobie trzy sytuacje bramkowe, z czego po jednej strzeliła gola. Ogólnie Białystok to nie jest przyjazne (w szerokim rozumieniu) miasto przyjazne „Wojskowym”. Ostatni raz wygrali tam jeszcze za czasów trenera Magiery, a było to dwa lata temu. Tym razem też się nie udało, choć nie zagrali tak defensywnie, jak pod wodzą Klafuricia, szybko przegrywali, ale walczyli i wreszcie wyrównali, choć się trudno powiedzieć by się na to zanosiło (zresztą tak jak na trzeciego gola przeciwko Wiśle…). Też dobrze, choć znów niedosyt pozostał.

3. Zaskoczony Sa Pinto? Zdecydowanie nie. Trener spodziewał dość niewyszukanego pomysłu na futbol gospodarzy, bo wstawił do środka pola trzech graczy w teorii odnajdujących się w boiskowej rąbance. Cafu i Antolić zawiedli (ten pierwszy m. in. zawalił gola, a drugi został szybko zmieniony), sprawiali wrażenie zagubionych, nie umieli uspokoić sytuacji w środku pola, przytrzymać futbolówki. Starał się to robić Martins, ale bez wsparcia było mu trudno. Pomysł więc był, a przy słabszej dyspozycji Kucharczyka wydawał się nawet racjonalny. Niemniej wynik i styl gry świadczą o tym, że nie wypalił. Sa Pinto zdecydował się na wymianę ciosów z gospodarzami i może rzeczywiście przyniosłoby to efekt, gdyby nie stracony w 1. minucie gol. Potem trzeba było grać w piłkę, a cofnięty Cafu, bezproduktywny Antolić, przesunięty na skrzydło Szymański, nie byli w stanie się odnaleźć i w efekcie Carlitos został odcięty od podań. Swoją drogą, ciekawe czemu Portugalczyk nie decyduje się dać szansy Vesoviciowi na skrzydle? Chyba niemożliwe, by grał tam gorzej niż w obronie?

4. Egoista Carlitos? Gra dużo pod siebie, wchodzi w absurdalne dryblingi, dużo traci, mało strzela (5 goli w lidze). Stara się, często jest osamotniony, odcięty od podań, szuka sobie pozycji, kiwa, otwiera kolegom przestrzenie na boisku, jest najlepszym strzelcem i asystentem. Tyle faktów o Carlitosie. W piątek, po kolejnej stracie, solidnie jednak rozjuszył trenera, który zarządził natychmiastową zamianę na Kucharczyka. Trudno oprzeć się więc wrażeniu, że Hiszpan przesadza ze swym indywidualizmem, ale już nie sposób rozstrzygnąć, czy to jego wybór, czy raczej boiskowa konieczność.

5. Malarz nie zawalił. Sądzę, że Malarz nie popełnił błędu nie wychodząc do dośrodkowania z rzutu rożnego, po którym padła bramka. „Bramkarz, który wychodzi do dośrodkowania bez pewności, że złapie piłkę, to dupa, nie bramkarz” – powiedział kiedyś Maciej Szczęsny. I nasz bramkarz tej pewności nie miał. Piłka lekko odchodziła, miał przed sobą wielu piłkarzy. Ciężko byłoby mu się przecisnąć, by choćby strącić piłkę. Nasz golkiper w międzyczasie zrobił jednak krok do przodu i jakby się zawahał, po czym cofnął się na linię i chyba za późno interweniował, co mogło wynikać z tego, że nie był dobrze ustawiony – nie stał w pełni gotowy do rzucenia się w stronę futbolówki. To tylko szczegóły, które jednak przysłoniły fakt, że Cafu całkowicie zawalił krycie i ten gol obciąża jego konto.

6. Bramka Kulenovicia. Nie jestem fanem tego zawodnika, irytują mnie jego pewne zachowania. Tyle że jest wciąż młodziutki, ma raptem niecałe 19 lat. Przyszłość więc przed nim. Ma znakomite warunki fizyczne, wreszcie ciężko pracuje, dostaje szanse, zaczyna je wykorzystywać. Wszystko w jego rękach, nogach i przede wszystkim głowie, którą, jak się wydaje, ma już w miarę poukładaną. Brawo, oby tak dalej!

7. Zniwelowana przewaga. Cieszyliśmy się ostatnio z tego, że Legia jest w stanie wykorzystać swe przygotowanie fizyczne, biega więcej od rywali i całkiem sensownie. Tego w Białymstoku nie było widać. Jagiellonia nie tylko przebiegła większy dystans, ale też właśnie dzięki swej sile nie pozwoliła naszym graczom rozwinąć skrzydeł, wytrąciła atuty.

8. Co było fajne? Remis, walka, gol Kulenovicia, pewna gra w defensywie po przerwie.

9. Co było słabe? Strata gola w 1. minucie, forma Cafu i Antolicia, bezproduktywność Carlitosa, jakość gry Legii w ataku pozycyjnym.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB


REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.