Michał Kucharczyk nie wykorzystał świetnej okazji - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Lechią

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Remis był chyba najbardziej prawdopodobnym wynikiem. Przed spotkaniem wielu typowało, że Lechia nie będzie chciała zaryzykować utraty bezpiecznej przewagi, a Legia będzie bała się powiększenia straty. Obaj trenerzy zagrali więc asekuracyjnie, by nie powiedzieć bojaźliwie. Obaj też mogli zżymać się na jakość zaprezentowaną przez swych podopiecznych.

1. Sprawiedliwy remis. Mecz kolejki, a może i mecz jesieni, bo tak należałoby chyba określić spotkanie lidera z mistrzem Polski, a jednocześnie głównych obecnie pretendentów do tytułu, rozczarował. Ot typowa kopanina, którą można oczywiście nazwać piłkarskimi szachami (ktoś ładnie na Twitterze napisał, że raczej warcabami). Oglądaliśmy więc asekurancką grę obu ekip, zagęszczanie, przesuwanie, przerzucanie, rozgrywanie po obwodzie. A wszystko najczęściej w zwolnionym tempie. Lechia i Legia miały po jednej doskonałej okazji strzeleckiej, a poza tym oddały po kilka strzałów z dystansu. Wszystko. Zasłużone zero zero i utrzymane status quo. Trochę jednak przy tym szkoda, że legioniści nie odważyli się mocniej zaatakować. Lechia nie okazała się bowiem tak straszna, jak ją malowano.

2. Podstawa? Defensywa. Podopieczni Sa Pinto pięknie wytrącili rywalom ich atuty w ofensywie. Stolarski tylko raz dał się ograć Haraslinowi, kreowanemu na największą gwiazdę gdańszczan, świetnie spisywał się duet Jędrzejczyk – Remy, a Hlousek od dawna nie schodzi poniżej wysokiego poziomu. Do tego Vesović często asekurował prawą obronę, a na i Martins z Cafu byli bardziej zorientowani na zabezpieczenie tyłów niż kreowanie gry. To wystarczało, by zremisować. Było jednak za mało, by wygrać.

3. Trudno o zwycięstwo… jeśli właściwie wszyscy zawodnicy odpowiedzialni ofensywę i kreowanie gry wypadają poniżej oczekiwań. Nie ma sensu wyżywać się znów na Szymańskim, bo on przecież nie wystawia się sam do składu (przypuszczam, że musi grać, by można go było zimą sprzedać), ale jego występy od dawna irytują i ten na Wybrzeżu był kolejnym z wielu całkowicie nieudanych w bieżącym sezonie. Vesović ponownie zaś udowodnił, że jest tylko przeciętniakiem, któremu trudno wyróżnić się nawet w Ekstraklasie. Kucharczyk to tylko Kucharczyk, o nim napisano wszystko (ja też) – raz kopnie się w czoło, raz zmarnuje „setkę”, by za tydzień uratować nam trzy punkty. Cafu był dobrze pilnowany, z czym nie mógł sobie poradzić, zresztą to jest taki zawodnik, że nie potrafi utrzymać się dłużej na wysokim poziomie. Martins zagrał jakby rozkojarzony, notował straty, niecelne zagrania, nie potrafił ustabilizować gry, no i złapał czwartą żółtą kartkę (a powinien był dostać jeszcze jedną…) w wyniku czego nie zagra przeciwko Piastowi. Carlitos zaś to już nie wiadomo kiedy dobrze się czuje – atak pozycyjny nie wychodzi, kontry też nie. W jego obecnej formie trudno uwierzyć, że to będzie ktoś, na kim zespół będzie mógł się opierać w ataku (cztery mecze bez trafienia, ponad 2,5 miesiąca bez asysty). W Gdańsku był nawet nie tyle bezproduktywny, co całkowicie wyłączony z gry. Ten mecz udowodnił, że jeśli marzymy o efektywnych występach w europejskich pucharach, to ofensywa Legii wymaga poważnych wzmocnień. Nadal.

4. Majecki ma wiele do poprawy. Oczywiście biorę pod uwagę, że to zawodnik, który się uczy, dostał czas na popełnianie błędów, ale jako gracz I składu Legii podlega krytyce na równi z innymi. Już we wcześniejszych meczach gra Radka budziła zastrzeżenia. Miewał tzw. puste przeloty, gdy mijał się z futbolówką podczas wyjść do dośrodkowań, kiepsko radził sobie też z jej wyprowadzaniem. W Gdańsku nic się nie zmieniło. Dość powiedzieć, że po jego złym zachowaniu w doliczonym czasie gry Sobiech powinien dać Lechii zwycięstwo. Natomiast jego grę nogami najlepiej obrazuje sytuacja z początku meczu, gdy Remy wolał wybrać trudniejsze rozegranie piłki niż podać ją, w teorii, bezpiecznie do Majeckiego. W każdym razie to spotkanie wyraźnie pokazało, jak jeszcze wiele pracy przed naszym młodym bramkarzem.

5. „Setka” Kucharczyka. Powinien był strzelać? A może podawać? Kontratak Legii z 38. minuty, który Martins rozpoczął podaniem do Szymańskiego, a skończył „Kuchy” strzałem obronionym przez Kuciaka był najlepszą okazją „Wojskowych” do zdobycia bramki. Był też przedmiotem gorących dyskusji wśród kibiców. Oczywiście Kucharczyk powinien był podać do Vesovicia. Łatwo to powiedzieć z perspektywy kanapy. Po pierwsze jednak Michał chyba nie widział Czarnogórca (na powtórkach widać, że był trochę za nim), po drugie obrońca, choć spóźniony, to nieco ograniczał naszemu piłkarzowi możliwość łatwego podania słabszą nogą w pełnym biegu, po trzecie zaś Kucharczyk wybrał równie dobre rozwiązanie. Strzelił jednak źle, przede wszystkim za lekko, a przecież do bramki było blisko. I właściwie tyle. Nie ma co się nad tym rozwodzić. „Kuchy” lepszy nie będzie, swoje już strzelił i jeszcze strzeli, a trudno spodziewać się by nagle w Warszawie objawił się jakiś jego znakomity następca.

6. Co było fajne? Kolejne czyste konto, mądra gra obronna.

7. Co było słabe? Kreatywność, forma graczy ofensywnych, brak sytuacji strzeleckich, nadmierne asekuranctwo.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.