Analiza
Pół roku prawdy dla 13 zawodników
Za nieco ponad pół roku wygasną kontrakty trzynastu zawodnikom Legii. Postanowiliśmy nieco przyjrzeć się ich obecnej sytuacji oraz temu, jak często grywali za kadencji Ricardo Sá Pinto. Z którymi zawodnikami umowy powinny być na tę chwilę przedłużone, a dla których mogą będą to ostatnie miesiące lub dni przy Łazienkowskiej? Zapraszamy do naszej analizy.
Część gra regularnie, a część została skreślona niemal na starcie. Ricardo Sá Pinto stara się dawać okazję pokazania każdemu z zawodników, jednak jeżeli ktoś go zawiedzie, to może już nie otrzymać drugiej szansy. W Legii nadal trwa odmładzanie składu, więc z całą pewnością będzie to niosło za sobą pewne konsekwencje.
Cafú (25 l.)
Statystyki u Sá Pinto: mecze: 20/20 (1635 minut), bramki: 6, żółte kartki: 2
Chyba jeden z najjaśniejszych punktów drużyny w rundzie jesiennej. Portugalczyk pod wodzą swojego rodaka rozegrał wszystkie spotkania, zdobywając w nich sześć bramek. Wydaje się, że to właśnie od niego Sá Pinto rozpoczynał ustalanie wyjściowego składu. 25-letni pomocnik jest tylko wypożyczony do Legii z FC Metz, ale swoją postawą przekonał chyba wszystkich, że warto zdecydować się na jego wykupienie. Według ustaleń Piotra Koźmińskiego z "Super Expressu", sprowadzenie Cafú po zakończeniu jego wypożyczenia może kosztować Legię ok. 800 tys. euro. Nie jest to mała suma, ale nie jest też wygórowana jak za zawodnika, który w niektórych meczach ciągnął grę całej drużyny. Na potwierdzenie tych słów można jeszcze raz przypomnieć jest statystyki strzeleckie, przy czym nie można zapomnieć, że na swojej pozycji odpowiada również za działania defensywne, z których wywiązywał się perfekcyjnie. Można założyć, że w nadchodzących miesiącach Portugalczyk nie obniży swoich lotów. Jeżeli tak faktycznie się stanie, to przy Łazienkowskiej nie powinni nawet zastanawiać się nad ofertą kupna. Podawana, na razie tylko nieoficjalnie, kwota wykupu brzmi niemal jak okazja.
Michał Kucharczyk (27 l.)
Mecze: 20/20 (1436 minut), bramki: 5, czerwone kartki: 1
Doświadczony legionista jest drugim z zawodników, którzy pojawili się na boisku we wszystkich meczach, kiedy trenerem był Sá Pinto. Kucharczyk oczywiście najczęściej pojawiał się na skrzydle, lecz Portugalczyk także próbował przystosować go do gry jako prawego obrońcę. Przyniosło to skutek podczas ostatniego meczu z Zagłębiem Sosnowiec, kiedy zagrał tam po przerwie, a odmienieni legioniści zdobyli trzy bramki i zakończyli rok ważnym zwycięstwem. Nie ma co ukrywać, że część z tych spotkań była w wykonaniu pomocnika zła, lecz ostatecznie jego statystyki (jak zwykle) wyglądają dobrze. Szczególnie, jeśli pod uwagę weźmiemy innych ofensywnych piłkarzy Legii. Kilka dni temu pojawiły się informacje, że Kucharczyk znalazł się na celowniku tureckiego Akhisarsporu, lecz jak na razie brakuje w tej kwestii konkretów. Jak na razie zawodnik nie szykuje się do transferu, co potwierdził na swoim Instagramie, informując, że szykuje się do wylotu na zgrupowanie w Portugalii. "Kuchy" ma wielu krytyków i zwolenników. Zimowe okno transferowe to ostatni moment, aby zarobić na jego sprzedaży. Wątpliwym jest, aby zarząd czekał do wygaśnięcia kontaktu i ostatecznie zaprzepaścił na zarobienie kilkuset tysięcy euro. Jeżeli więc piłkarz nie odejdzie zimą, na co na razie się nie zanosi, można spodziewać się przedłużenia z nim wygasającego kontraktu.
André Martins (28 l.)
Mecze: 14/14 (941 minut), bramki: 1, żółte kartki: 4
Człowiek sprowadzony przez trenera, który dwa tygodnie wcześniej został zatrudniony na Łazienkowskiej. Martins zagrał we wszystkich spotkaniach Legii, do których był uprawniony. Początkowo pojawiał się na końcowe minuty, co było zupełnie zrozumiałe, lecz szybko wygryzł ze składu Domagoja Antolicia i na stałe zadomowił się w wyjściowej jedenastce. Portugalczyk, pomimo niewielkiego wzrostu, odpowiada za grę defensywą. Wywiązuje się z tego dobrze, chociaż ma na swoim koncie już cztery żółte kartki. Dużo daje także w ofensywie - dzięki perfekcyjnemu wykonywaniu stałych fragmentów gry zanotował już kilka asyst, a w tym jedną w ostatnim spotkaniu przeciwko Zagłębiu Sosnowiec. W umowie Martinsa znalazł się zapis, dzięki któremu Legia może przedłużyć ją o kolejne dwanaście miesięcy. Jeżeli Portugalczyk utrzyma formę, to nadal będzie tworzył z Cafú duet środkowych pomocników, który jest trudny do przejścia dla przeciwników. Wydaję się, że mistrzowie Polski nie powinni zastanawiać się nad tym, czy inwestować w Martinsa po zakończeniu jego kontraktu. Na razie broni się swoimi występami znakomicie.
Adam Hlousek (30 l.)
Mecze: 17/20 (1530 minut), bramki: 1, żółte kartki: 2
Czeski obrońca od dłuższego czasu jest ważnym elementem warszawskiej drużyny. Jest skuteczny w obronie, a także potrafi podłączyć się do akcji ofensywnej swojego zespołu. Paradoksalnie jego największym problemem może być fakt, że... nie ma wartościowego zmiennika na swoją pozycję. Hlousek ma na koncie wiele spotkań z racji tego, że na lewej stronie defensywy radzi sobie po prostu dobrze, ale również dlatego, że czasami nie ma kim go zastąpić. Dla piłkarza ważnym jest, aby czasami odpocząć, a na tę chwilę Ricardo Sá Pinto w jego miejsce może wystawić jedynie Mateusza Hołownię, któremu brakuje jeszcze ogrania w Ekstraklasie. Teraz zarząd musi postawić sobie pytanie, czy warto inwestować w rozwój młodego piłkarza z Białej Podlaskiej, czy może sprowadzić bardziej doświadczonego konkurenta dla Hlouska. Cokolwiek by się nie stało, trudno wyobrazić sobie linię obrony przez Czecha. Z całą pewnością jego umowa powinna zostać przedłużona. Tym bardziej, że piłkarz ma na karku już 30 lat, więc nie będzie można spodziewać się za niego wielu atrakcyjnych ofert.
Cristian Pasquato (29 l.)
Mecze: 8/20 (132 minuty), żółte kartki: 1
Okres aklimatyzacyjny z całą pewnością już za nim, więc można powiedzieć, że Pasquato nie sprawdził się w Legii. Włoch miał być liderem środka pola, lecz ostatecznie przegrał rywalizację z Sebastianem Szymańskim. W tym sezonie 29-latek ani razu nie znalazł się w wyjściowej jedenastce. U Sá Pinto rzadko kiedy zagrał nawet więcej niż kilkanaście ostatnich minut. Jego czas w Warszawie dobiega końca i nie wyobrażamy sobie sytuacji, aby po 30 czerwca zobaczyć go jeszcze w jakimkolwiek meczu Legii. Niedawno pojawiały się informacje, że Pasquato widzieliby u siebie włodarze dwóch włoskich drużyn występujących w jego rodzimej Serie B. To jest chyba kierunek, który powinien teraz obrać. Legii nie da już wiele, Legia jemu również, więc zimowe okno transferowe to chyba najlepszy moment, aby piłkarza sprzedać i jeszcze na nim zarobić lub chociaż odciążyć budżet z wysokich zarobków.
Kasper Hämäläinen (32 l.)
Mecze: 6/20 (206 minut), żółte kartki: 1
Większość kibiców z całą pewnością inaczej wyobrażała sobie grę Hamalainena w Legii. Najlepszy piłkarz Lecha oraz jeden z najlepszych w całej lidze, miał wnieść sporo do ofensywy mistrzów Polski. Niestety, przylgnęła do niego łatka super rezerwowego, z którą nie udało mu się zerwać przez długie miesiące. U obecnego trenera "Wojskowych" grał krótko albo wcale. Dopiero w pucharowym spotkaniu z Chrobrym Głogów wyszedł od pierwszej minuty i zaprezentował się przyzwoicie, ale to tyle co można o nim napisać. W tym sezonie nie zdobył jeszcze ani jednego gola, a tego się przecież od niego oczekuje. Owszem należą mu się słowa uznania za dwa gole wbite Lechowi w doliczonym czasie gry, ale to chyba tylko tyle. Poprzez rzadką grę w polskiej ekstraklasie stracił również notowania u selekcjonera fińskiej kadry narodowej. Do niedawna był jej podstawowym zawodnikiem, a od pewnego czasu nie może liczyć na powołanie. Wątpliwym jest, aby w przyszłej rundzie zaczął częściej pojawiać się na murawie. Tym bardziej, że na brak alternatyw na jego pozycji Sá Pinto narzekać nie może.
Arkadiusz Malarz (38 l.)
Mecze: 6/20 (540 minut), stracone bramki: 11
38-letni bramkarz jest postacią, która w ostatnich miesiącach straciła najwięcej. Do niedawna podstawowy zawodnik warszawskiej drużyny spadł kolejno na drugie, trzecie, aż wreszcie na czwarte miejsce w hierarchii stołecznych bramkarzy. Nie może mieć jednak o to dużych pretensji do trenera, który na bieżąco starał się szukać nowych rozwiązań, kiedy Malarz nie pokazywał najlepszej formy. Po stracie czterech goli w meczu z Wisłą Płock Sá Pinto zdecydował się postawić na Radosława Cierzniaka. Po odniesieniu przez niego kontuzji między słupki ponownie wskoczył Malarz, ale puścił trzy gole z Wisłą Kraków i swoją szansę otrzymał Radosław Majecki. Obydwie decyzje okazały się trafione - niestety dla Malarza. Jego wizerunkowi nie pomogły wpisy w social mediach, w których powiedział, że "czuje się w Legii niszczony". Niedawno pojawiły się informacje, jakoby doświadczony golkiper znalazł się na celowniku Górnika Zabrze. Na razie to tylko plotki, w których gdzieś może być jednak ziarno prawdy. Jeżeli Malarz nie odejdzie zimą z Legii, to niewykluczone, że za pół roku zdecyduje się na zakończenie kariery. Być może stałby się ważnym przewodnikiem dla stołecznych bramkarzy juniorskich roczników?
Iñaki Astiz (35 l.)
Mecze: 5/20 (245 minut), żółte kartki: 2, czerwone kartki: 1
Pięć meczów, dwie żółte i jedna czerwona kartka. Statystyki Astiza w Legii nie wyglądają zbyt obiecująco. Nic dziwnego, że po sierpniowym spotkaniu z Wisłą Płock (1-4), w którym Hiszpan zagrał katastrofalnie trener schował kartkę z jego nazwiskiem do swojej szuflady, do której nie zaglądał przez kolejne cztery miesiące. Dopiero w połowie grudnia Astiz pojawił się na boisku w meczu z Piastem. Podobnie było pięć dni później w starciu z Zagłębiem Sosnowiec. Brzmi dobrze? Niestety, były to tylko i wyłącznie występy epizodyczne, na które złożyły się w sumie trzy minuty. Portugalski trener Legii nie widzi na razie miejsca dla Astiza w składzie. Na środku obrony znakomicie radzą sobie Artur Jędrzejczyk i William Rémy, a na rezerwie nadal pozostaje jeszcze Mateusz Wieteska. Wydaje się, że Sá Pinto na tę pozycję szuka więc zawodników o innej charakterystyce niż Hiszpana. Defensorzy mają być szybcy, wybiegani i skoczni.
Radosław Cierzniak (35 l.)
Mecze: 5/20 (450 minut), stracone bramki: 2
Długo czekał na swoją szansę regularnej gry w barwach Legii. Pod wodzą Sá Pinto wreszcie ją otrzymał i skorzystał... ale jedynie na pięć meczów. Cierzniak bronił w nich bardzo dobrze. Nie można było mieć do niego większych zarzutów, co zresztą potwierdzały statystyki. Zaledwie dwie stracone bramki w pięciu meczach z całą pewnością dobrze świadczyły o formie golkipera. Na nieszczęście dla 35-latka na jednym z październikowych treningów doznał urazu, po którym nie wrócił już do podstawowego składu. Wobec tego jego dalszy pobyt w Legii stanął pod znakiem zapytania. Na razie jest drugim bramkarzem, który swoją radą może służyć rozwijającemu się Radosławowi Majeckiemu.
Michał Pazdan (31 l.)
Mecze: 4/20 (282 minut), bramki: 1, czerwone kartki: 1
Pazdan zagrał tylko w czterech meczach. Zdobył jednego gola i zobaczył czerwoną kartkę, co prawdopodobnie zaważyło na jego przyszłości w Legii. Podczas spotkania z Cracovią dosyć szybko wyleciał z boiska, kiedy w nieudolny sposób próbował naprawić swój błąd. Po tamtym zagraniu wyleciał ze składu na trzy tygodnie. Więcej na ligowych boiskach już nie zagrał, a pojawił się na murawie jedynie podczas starć pucharowych. Zdecydowanie najbardziej prawdopodobnym wydaje się, że Pazdan zimą zmieni pracodawcę. Legia nie zarobi na nim już dużych pieniędzy, a sam zawodnik nie razie nie może liczyć na atrakcyjne oferty. Co pół roku w jego temacie pojawiają się kluby z tureckiej ekstraklasy, do których samego zainteresowanego ewidentnie nie ciągnie. Zimowe okno transferowe to dla mistrzów Polski ostatni dzwonek, aby sprzedać Pazdana choćby za symboliczną kwotę, bo za pół roku będzie mógł szukać nowego klubu jako wolny zawodnik.
Miroslav Radović (34 l.)
Mecze: 3/20 (93 minuty)
Jeden z najbardziej utytułowanych zawodników Legii dosyć szybko został odstawiony przez trenera na boczny tor. Szansę gry pod wodzą portugalskiego szkoleniowca otrzymał dopiero po miesiącu jego pracy. We wrześniu zagrał kwadrans w starciu z Lechem, a kilkanaście dni później ponad godzinę biegał na boisku w Chojnicach. Wydawało się, że dla Radovicia będzie to przełom i zacznie wreszcie grać więcej, ale swoją postawą nie przekonał do siebie Sá Pinto. Zniknął na ponad dwa miesiące. 5 grudnia zagrał w kolejnej rundzie Pucharu Polski - tym razem przeciwko Chrobremu Głogów. Wybiegł na murawę w 70. minucie i przez ten krótki czas jedyne czym się wyróżnił, to zmarnowanie doskonałej okazji na zdobycie gola. Nie można zarzucić trenerowi, że nie dał swojemu podopiecznemu szansy pokazania się. Niestety, ale Radović zupełnie jej nie wykorzystał, co tylko potwierdziło, że obecnie jest daleko od swojej optymalnej dyspozycji. Od debiutu Serba z polskim obywatelstwem w barwach stołecznego klubu minęło ponad 12 lat. To kawał kariery, podczas której miał wzloty i upadki. Nie można zapominać, że swojego czasu zrobił dla klubu bardzo wiele, ale czasu się nie oszuka. "Rado" ma już 34 lata, więc wydaję się, że już na poważnie powinien myśleć o zawieszeniu butów na kołku. Za pół roku będzie miał ku temu okazję tym bardziej, że nie można raczej spodziewać się tego, że w nadchodzącej rundzie będzie dla Legii kluczową postacią na boisku.
Krzysztof Mączyński (31 l.)
Mecze: 2/20 (101 minut), żółte kartki: 1
Jest to zawodnik, który u Sá Pinto stracił zdecydowanie najwięcej. Były reprezentant Polski zagrał u Portugalczyka tylko w dwóch meczach. Dwa tygodnie po swoim zatrudnieniu trener całkowicie go skreślił, co skończyło się tym, że Mączyński rundę dokończył w trzecioligowych rezerwach. Z racjonalnego punktu widzenia trudno jest zrozumieć decyzję o odstawieniu piłkarza aż na poziom rezerw, ale z drugiej strony Mączyński swoją grą nie dawał żadnych argumentów do tego, aby zaufać mu i dać choćby kolejną szansę. Trudno powiedzieć, jak radził sobie na treningach, ale niewykluczone, że i tam brakowało mu zaangażowania, co miało miejsce chociażby podczas jego ostatniego spotkania. Przytoczmy statystyki ze starcia z Wisłą Płock: przez 24 minuty zanotował 0 podań, 0 pojedynków oraz 0 zwodów. Jedynym czym się wyróżnił to bezmyślnym faulem we własnym polu karnym. Trzeba przyznać, że dał podstawowy ku temu, aby na jakiś czas dać mu odpocząć na ławce rezerwowych. Przyjście Mączyńskiego do Legii rozpatrywane było jako duże wzmocnienie. Reprezentant Polski miał złapać formę w Legii przed mistrzostwami świata w Rosji. Niestety, trudno przypomnieć sobie jakikolwiek mecz, w którym zagrał tak jak chociażby w meczu reprezentacji narodowej. Najczęściej statystował i starał się nie przeszkadzać. W Legii statystów nie potrzeba, więc najbliższe sześć miesięcy będą prawdopodobnie jego ostatnimi w tej drużynie.
Vjaceslavs Kudrjavcevs (20 l.) - kontrakt do 31.01.2019
Łukasz Turzyniecki (24 l.)
Łotewski bramkarz nie przekonał do siebie sztabu trenerskiego. Co prawda awansował o jedną pozycję w hierarchii, kiedy po raz pierwszy rozgrzewał się na murawie przed ligowym meczem z Zagłębiem Lubin. Niestety dla niego, nie oznaczało to, że ma jakiekolwiek szanse na to, aby zagościć w najbliższej przyszłości w wyjściowej jedenastce. 20-latek spędził w Warszawie niecały rok i na pewno wywiezie z Polski bagaż cennych doświadczeń, które być może zaowocują w przyszłości. Z kolei Łukasz Turzyniecki wraca do formy po odniesionej kontuzji. W kwietniu przeszedł operację kolana i cały czas przechodził żmudną rehabilitację. Przed zerwaniem więzadła krzyżowego grał głównie w drużynie rezerw i wątpliwe, aby miało się to zmienić nawet wtedy, kiedy wróci do pełni sił. Trudno weryfikować, czy jego kontrakt zostanie przedłużony. Legia w maju wykonała w jego kierunku bardzo ważny gest, oferując mu roczne przedłużenie umowy, pomimo odniesionej miesiąc wcześniej kontuzji.