Mioduski: Rok przerwy w europucharach to maksimum
- Możemy pozwolić sobie na rok przerwy gry w pucharach, ale już dwuletnia przerwa oznacza, że musimy dokładać - mówi Dariusz Mioduski w rozmowie z Rzeczpospolitą. Ostatnie wyniki Legii w eliminacjach do fazy grupowej europejskich pucharów właściciel Legii określa jako wpadki. - Mieliśmy mnóstwo pecha i podjęliśmy dwie błędne decyzje - powiedział prezes klubu odnosząc się do porażek ze Spartakiem Trnava oraz Dudelange.
Mioduski w rozmowie z Rzeczpospolitą przyznaje, że błędem było pozostawienie na stanowisku Deana Klafuricia. "Postąpiłem wbrew intuicji" - mówi prezes.
- Wiadomo, że awans do Ligi Mistrzów w 2016 r. był fartowny. I dzięki Bogu, że nam się przydarzył, bo mielibyśmy bardzo poważny problem. Dziś już mamy bardziej zdywersyfikowane przychody i pracujemy nad tym, żeby być jeszcze mniej zależnymi od tego, co dzieje się na boisku. Proszę zobaczyć, jak w kilkanaście miesięcy przebudowaliśmy zespół. Ilu dziś mamy młodych zawodników, za których możemy dostać dobre pieniądze - wskazuje prezes Mioduski, który odnosi się także do współpracy klubów pod kątem transferów zawodników. Jego zdaniem zawodnik z potencjałem powinien trafić na Zachód z najlepszych krajowych klubów. - (...) Tak osiągnie się wyższą cenę, największe kluby podzielą się z mniejszymi, a piłkarz będzie miał większą szansę na udaną karierę - mówi, wskazując podobieństwa w Portugalii, Holandii oraz Belgii.
Mioduski mówi także, że do funkcjonowania Legii dołożył sporo z własnej kieszeni, a ponadto musiał ograniczyć pozostałe biznesy. - Włożyłem o wiele więcej, niż się spodziewałem. Między innymi dlatego postanowiłem sam zająć się zarządzaniem. (...) W Legii nie pobieram wynagrodzenia - od pięciu lat nie wyjąłem z klubu ani złotówki - zapewnia.
Całą rozmowę można przeczytać na stronach Rzeczpospolitej.