fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Kilka pytań i wniosków

Punkty po meczu z Lechem

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Dziś właściwie będą to ogólne pytania po tym spotkaniu, bo mecz był tak fatalny, że szkoda czasu by go opisywać. Wątpliwości się zaś nazbierało, bo są i te dotyczące przyczyn słabej formy, jak i losów Legii w tym sezonie.

1. Dlaczego Legia gra tak słabo? Jeden gol w trzech meczach i to po stałym fragmencie gry oraz jeden celny strzał w Poznaniu mówią właściwie wszystko o występach "Wojskowych" w tym roku. Powodów jest kilka. Przede wszystkim dlatego, że trener uparł się przy jednym modelu gry, który, o czym już pisaliśmy parokrotnie, jest łatwy do rozszyfrowania i zneutralizowania. Legioniści mają wysoko atakować przeciwnika, fizycznie dominować w środku pola i ściśle bronić. Przy tym RSP nie ma właściwie planu na grę ofensywną. Nie widać wypracowanych schematów gry. Trener zostawia więc swym podopiecznym dużo swobody i zawodnicy często improwizują. Brakuje (jeszcze?) przy tym wykonawców do takiej gry. Pinto obstaje przy silnej 9, a jedyny piłkarz w składzie do tego predystynowany, czyli Kulenović, nie umie ustabilizować formy, choć prawdę mówiąc chyba jeszcze nie widzieliśmy go w wysokiej. Zawodzą przy tym skrzydłowi, właściwie bez względu na nazwiska, które grają, a Szymański, choć próbuje, to nie ma wsparcia i zwyczajnie nie potrafi pociągnąć drużyny za sobą (a wykonywanie przez niego stałych fragmentów przypomina najgorsze czasy Łukasika, czy Iwańskiego). Do tego dodać należy zaskakująco słabą dyspozycję Martinsa i co najwyżej tylko przyzwoitą Cafu, a także brak stabilizacji w składzie (Carlitos i Kucharczyk raz grają w wyjściowym składzie, raz znajdują się poza kadrą, Vesović po niezłym meczu na skrzydle w Płocku wraca na prawą obronę) i mamy jeden z powodów słabej postawy.
Kolejnym jest źle zbalansowana kadra. Owszem, pierwszy skład wydaje się być całkiem mocny, jak na polską ligę, ale zmiennicy już niestety niewiele wnoszą, przynajmniej na razie. Wyraźnie widoczny jest też brak liderów. Klub świadomie wybrał drogę wyjałowienia Legii z charakternych postaci w szatni. Jedynym odpowiedzialnym za drużynę stał się trener. Nie ma więc żadnego piłkarza, który charyzmą i umiejętnościami, mógłby pociągnąć za sobą zespół. I przy samodzierżawiu Pinto trudno spodziewać się, by taki się pojawił. Co ciekawe, Sa Pinto nigdy nie pracował z drużyną w przerwie zimowej, tj. w jej polskim rozumieniu - długa przerwa, dwa zgrupowania, ładowanie akumulatorów na sezon. Wiedział jednak, że tę bazę musi zrobić zimą, bo latem nie będzie miał kiedy. Być może więc popełnione zostały jakieś błędy. Może obciążenia treningowe zostały dobrane nieodpowiednio? Wprawdzie statystyki zdają się temu przeczyć, ale też wskazują, że legioniści wygrywają mało pojedynków, nie wychodzą im dryblingi i kreowanie sytuacji. Przy czym lepiej być ewentualnie przeciążonym, niż nieprzygotowanym fizycznie, bo łatwiej jest w takiej sytuacji złapać świeżość. Może wystarczy trochę zmniejszyć intensywność tygodniowego mikrocyklu? Nie jest to jednocześnie próba usprawiedliwienia RSP, a jedynie znalezienia przyczyn obecnego stanu rzeczy. Pamiętać też należy, że to nie musi być kluczowy czynnik, bo my przede wszystkim słabo gramy w piłkę, pod wodzą Portugalczyka rozegraliśmy może z pięć bardzo dobrych i dobrych meczów (z 23 w jakich w jakich dotychczas prowadził Legię), nie funkcjonujemy właściwie jako zespół i chyba nad poprawą tego aspektu powinien skupić się trener.

2. Czego zabrakło w Poznaniu? Jedyny celny strzał po godzinie gry okazał się być łabędzim śpiewam legionistów w ofensywie. Wyraźnie zabrakło im czegoś, by przycisnąć rywali w ostatniej tercji meczu. Wydawało się, że wystarczy podejść wyżej, założyć zorganizowany pressing, by dość elektryczni (choć waleczni) gospodarze się pogubili. Legia tego nie zrobiła. Nie wiedziała jak? Nie miał kto rzucić hasła: na nich? Kiedy? Czy zabrakło sił? A może wiary w powodzenie? "Wojskowi" bowiem atakowali podobnie jak w meczu przeciw Cracovii - jakby bez przekonania, że ich starania przyniosą efekt. Może tu więc leży jedno ze źródeł problemu?

3. Gdzie upatrywać nadziei? W terminarzu. Przed Legią relatywnie trzy proste mecze w lidze (Raków w pucharze Polski wydaje się najtrudniejszy). Jeśli je wygramy, to może coś w drużynie zaskoczy, nabierze rozpędu i znajdzie się na właściwych torach. Potem przyjdzie przerwa na kadrę i okazja, by poprawić błędy. Warunkiem jest jednak komplet punktów w najbliższych kolejkach. Bez tego będzie bardzo trudno o mistrzostwo Polski, a i nielubiany, by nie użyć mocniejszego określenia, w klubie szkoleniowiec może mieć kłopot z utrzymaniem posady. Musimy też patrzeć i liczyć na innych, a jest kilka zespołów (szczególnie Cracovia, Zagłębie Lubin i Piast), które mogą poradzić sobie z liderującą Lechią.

4. Co niepokoi? Bez liderów, z rozwaloną szatnią i zrujnowaną atmosferą trudno o dobre wyniki, co udowodniły ostatnie mecze i żadne stosowane przez klub zabiegi PR tego nie zmienią. Sa Pinto wydaje się za bardzo skupiać na kwestiach pobocznych, a za mało na futbolu. Wszędzie widzi winę innych. Jego zespół nie przegrywa normalnie, zawsze to efekt splotu niekorzystnych okoliczności. Już po tym, jak odpadł z Ligi Europy z luksemburskim Dudelange, zrzucał odpowiedzialność na sędziów. W Szczecinie odpowiedzialna była słaba Pogoń, która jednak odważyła się wygrać, po Cracovii murawa i sędzia, a po Lechu zbyt słaby Lech i oczywiście arbitrzy. Sa Pinto zachowuje się jakby miał problemy z nerwami, szuka spisków, plecie o braku szacunku, a jednocześnie nie szanuje w Polsce nikogo. Trudno więc uwierzyć, że za kimś takim drużyna stanie w kryzysowych momentach. Do tego Legia potrzebuje czasu, którego wprawdzie ma sporo w tygodniu, bo gra przecież tylko raz w tygodniu, ale kolejek coraz mniej. Tymczasem Lechia gra w sposób wyrafinowany i skoro prezentując się dość przeciętnie punktuje bardzo regularnie, to raz, że może w końcu zacząć grać lepiej, a po drugie, to właśnie powtarzalność jest w lidze najważniejsza w walce o mistrzostwo Polski, co zresztą udowodnili legioniści w poprzednich sezonach.

5. Czy zwalniać Sa Pinto? Oczywiście nie. Wprawdzie za śmieszne uważam zestawianie Portugalczyka z Probierzem, który w Cracovii ma pełne zaufanie i komfort pracy, bo "Pasy" mają mniejsze ambicje i rozsądniejszego prezesa. RSP doprowadził w tym roku Legię do kryzysu, z którego ją przecież w ubiegłym wyprowadził, i teraz powinien dostać czas, by swoje błędy naprawić. Po prostu. Ma pełen komfort, gra raz w tygodniu, przepracował bez przeszkód oba zgrupowania, nie stracił z kadry nikogo, na kim mu zależało. Wartość trenera można przecież poznać nie po zwycięstwach, a po umiejętnościach wyciągnięcia drużyny z zapaści. Czy Portugalczyk ma takie umiejętności? Patrząc na całokształt, to można mieć wątpliwości, ale powinniśmy pozwolić mu spróbować. Niech ktoś w końcu na tej ławce trochę popracuje. To przecież piąty trener Legii w ostatnich dwóch latach i pora wreszcie na jakąś stabilizację, tym bardziej, że marny stan finansów klubu nie sprzyja wypłatom kolejnych odszkodowań. Pora też, by prezes Dariusz Mioduski wziął odpowiedzialność za swoje działania, a nie zrzucał na kolejnych szkoleniowców. Tym bardziej, że pełnię władzy w kwestiach sportowych oddał trenerowi i ponownie pozwolił, by to ogon kręcił psem.

6. Czy Dariusz Mioduski wytrzyma presję i tym razem nic w nim nie pęknie? Oczywiście nie. Od pewnego czasu wychodzą z klubu sygnały, że prezes ma dość apodyktycznego, aroganckiego i antypatycznego szkoleniowca, a po meczu w Poznaniu zrobiło się o tym całkiem głośno. Rozstrzygające mogą być najbliższe mecze. Znając lekką rękę właściciela do trenerów, Sa Pinto, bez kompletu punktów w lidze przed przerwą na kadrę, może się nie obronić.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.