fot. Piotr Galas / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu z Jagiellonią

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legia ograła 3-0 Jagiellonię i dla mnie był to najlepszy mecz Legii nie tylko w tej rundzie, ale i w całym sezonie, choć do zachwytów daleko. To przy tym dowód, jak marnie graliśmy wcześniej. Na szczęście to już za nami. Najważniejsze, że proces ratowania sezonu przez trenera Aleksandara Vukovicia rozpoczął się planowo.

1. Hurra! Tak mój syn zareagował na wiadomość, że na stanowisko trenera wraca „nasz Vuko”. Podobnie chyba zareagowali piłkarze, a mi cała sytuacja kojarzy się bardzo z albumem Kultu pod tym tytułem. Nagle w drużynę wstąpił nowy duch pełen optymizmu, swobody, uśmiechu. I ni z tego, ni z owego zaprezentowała formę godną Kazika Staszewskiego i jego kolegów ze wspomnianej płyty. Oglądaliśmy więc Legię grającą z rozmachem, ale i głową. Wyłamującą się ze schematów, ale z pomysłem na mecz. Zorganizowaną, ale też wspaniale improwizującą. W końcu futbol dawał przyjemność. Zawodnikom i kibicom.

2. Legia była źle prowadzona. Co tu dużo mówić, wygląda na to, że Ricardo Sa Pinto źle wykorzystywał potencjał zespołu. Do tego jego toksyczny sposób bycia i postępowania negatywnie wpływał na piłkarzy. Pod wodzą Vukovicia ewidentnie odżyli. Cieszyli się grą, rzeczywiście byli drużyną. Oczywiście, jeszcze przed nimi (i nami) daleka droga, ale jeśli będzie to wyglądało podobnie, bo liczę, że lepiej, jak w środę, to jestem przekonany, że znów obronimy tytuł. Warto pamiętać, że RSP nie pozostawił za sobą sportowo spalonej ziemi. Drużyna wydaje się być dobrze przygotowana fizycznie, ma siłę, a jednocześnie dynamikę. To może się okazać rozstrzygające w końcówce sezonu, jak i w eliminacjach europejskich pucharów.

3. Od ściany (niemal) do ściany. Niewiele zabrakło, by przegrywająca 0-4 w Krakowie Legia wygrała z Jagiellonią 4-0. A minęły tylko trzy dni. Skończyło się na trzybramkowej wygranej, ale nie pamiętam takiego rozrzutu wyników naszej drużyny w równie krótkim czasie. Podobna sytuacja miała za to miejsce jesienią 2010 r., gdy legioniści dostali 0-4 również od Wisły Kraków, by potem wygrać także 3-0, ale z Arką, z tą różnicą, że między spotkaniami upłynęło osiem dni.

4. Mocowanie. Choć Jagiellonia nie jest w najwyższej formie, to w pierwszej połowie i na początku drugiej nie tylko stawiała Legii skuteczny opór, ale i sama stwarzała zagrożenie pod bramką Cierzniaka. Trwało przeciąganie liny. Piłkarze zbyt wolno reagowali, za długo myśleli i stąd brały się kłopoty z kreowaniem dogodnych okazji strzeleckich. Zadecydowały zagrania na wolne pole w wykonaniu legionistów. W ten sposób zbudowana została pierwsza akcja bramkowa, choć sama finalizacja była nieco przypadkowa i wiele zawdzięczamy bierności defensorów gości (ale strzał głową Hamalainena, wyjątkowej urody; pierwszy gol Fina od roku), a także zakończona druga. To był też jeden z pomysłów Legii na zaskoczenie rywala i nasi piłkarze dość często próbowali takich ataków. Jak się okazało, skutecznie. W skrócie: mistrzowie Polski wygrali to przeciąganie liny, choć rywale wcale nie ułatwili im sprawy.

5. Gorące głowy. Legia mogła wygrać 5-0, 6-0. Legioniści stworzyli sobie bowiem jeszcze kilka idealnych okazji. Niektórych po prostu nie wykorzystali, a przy niektórych mogli zachować się lepiej. W mojej ocenie przyczyną była ta ochota do gry. Zawodnicy tak cieszyli się z gry, tak bardzo chcieli się pokazać, że nieco gotowało im się w mózgach. Trudno mieć o to oczywiście pretensje. To tylko świadczy o tym, jak mocno potrzebowali zmiany na stanowisku trenera.

6. Andrea Kucharczyk i Zlatan Carlitos. Przesadzam oczywiście, ale zarówno „Kuchy”, jak i „Karolek” zachwycili mnie swymi zagraniami. Najpierw pierwszy z nich genialnie podał do Szymańskiego przy akcji na 2-0. Jego zagranie idealnie minęło przeciwników i otworzyło „Szymiemu” drogę do bramki. Natomiast Hiszpan na początku popisał się wspaniałym dryblingiem i w jednej akcji ograł dwóch przeciwników. Najpierw na środku boiska ograł Mitrovicia, odegrał do Antolicia, otrzymał piłkę zwrotną, jednym zwodem minął Runje i znalazł się sam na sam z Kelemenem, ale ten pojedynek już niestety przegrał. Niemniej w środę na Łazienkowskiej zobaczyliśmy trochę piłkarskiej magii.

7. Doceńmy Cierzniaka. Oczywiście przede wszystkim za obroniony w znakomitym stylu strzał z rzutu karnego, ale też chciałbym zwrócić uwagę na to, jak Radek ustawiał się w polu karnym. Przy każdym uderzeniu gości był tam, gdzie najłatwiej było mu obronić. Doskonale rozczytywał ich zamiary i był po prostu gotowy do obrony.

8. Kapitan legenda. W Weszło.fm powiedziałem zimą, że nie wierzę, by Radović jeszcze w Legii zagrał. Sądziłem bowiem, że Sa Pinto pozostanie trenerem przynajmniej do lata. Widziałem, że u Portugalczyka „Rado” nie wystąpi, choćby osiągnął wysoką formę. Tymczasem od obserwujących treningi dochodziły głosy, że Miro spisuje się znakomicie. Nie tylko dobrze gra, ale i wywiązuje z roli lidera. Trudno więc dziwić się, że w środę w końcu powrócił na boisko. I dał sobie radę. Przyjemnie było przy tym patrzeć, jaką radość dał mu ten „comeback”.

9. Na Legię się chodzi! Klub wciąż zakłamuje rzeczywistość i podaje liczbę uprawnionych, ale ponad 18 tys. kibiców obecnych na trybunach po klęsce z Wisłą i do tego w środku tygodnia, to bardzo dobry wynik. Zresztą porównując z innymi klubami, zwłaszcza Lechem, czy Lechią… Aj, nie ma co porównywać. Na Legię się chodzi!

10. 102-118. To nie wynik ostatniego meczu koszykarzy. To porównanie kilometrów przebiegniętych przez legionistów w trakcie meczów w niedzielę i środę. Wszystko rozumiem – niechęć do trenera, marazm itd. Ale jednak dostać 0-4 bez walki, gdy okazało się tę siłę do walki się ma, to jednak nie przystoi. Dlatego też z niesmakiem patrzyłem na fetowanie piłkarzy przez kibiców po spotkaniu. Trener Vuković powiedział bardzo ważne i mądre słowa: „Trener może pomóc i doradzić ale wszystko zależy od postawy i podejścia piłkarzy”, które w powyższym kontekście nabierają szczególnego znaczenia. I dobrze, że nasz szkoleniowiec o tym wie. Równocześnie warto dodać, że Jagiellonia wygrała w tym roku tylko dwa mecze ligowe i to jeszcze w lutym. Cieszmy się z wygranej i stylu, ale wstrzymajmy z euforią.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.