Żyleta na meczu z Cracovią - fot. Mishka / Legionisci.com

Relacja z trybun: W Warszawie mamy lidera!

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

W Wielką Sobotę tym razem Legia podejmowała na własnym stadionie Cracovię, a ostatnie wyniki i styl gry mogły napawać optymizmem. Frekwencja na trybunach na pewno pozostawiała wiele do życzenia. 13,6 tys. widzów nawet na dzień przed Świętami, to wynik bardzo słaby, szczególnie biorąc pod uwagę rozpoczęcie rundy finałowej.

Ci, którzy w sobotni wieczór pojawili się przy Ł3, z pewnością nie żałowali. Emocji było mnóstwo, a stadion eksplodował pod koniec doliczonego czasu gry, kiedy padła zwycięska bramka. "W Warszawie mamy lidera" - ryknęli legioniści... po raz pierwszy w tym sezonie.



W dniu meczu doszły nas dobre wieści z Trójmiasta, gdzie Lechia przegrała z Piastem. Trzeba było jeszcze wykorzystać potknięcie rywala do mistrzowskiego tytułu. W Wielką Sobotę z domowych obowiązków wyrwało się ponad 13 tysięcy kibiców. Nie wszyscy jednak bez problemów weszli na stadion. System biletowy odbijał od bramek część fanów i ci byli kierowani do... olbrzymich kolejek do POK-u. W ostateczności klub zareagował na powtarzający się błąd systemu i tuż przed meczem postanowił wszystkich takich delikwentów wpuścić na stadion, część osób jednak wcześniej zdążyła zrezygnować z obejrzenia meczu. Gorsze jest to, że Legia spodziewała się problemów, bo dotyczyło to fanów, którzy pakiety kupili wiele dni wcześniej. Tymczasem pierwszy komunikat na ten temat został wydany dopiero dzień przed meczem.

Przy wejściu na stadion Nieznani Sprawcy prowadzili zbiórkę na oprawy. Charakterystycznych puszek nie dało się nie zauważyć także dzięki sporych rozmiarów transparentom "Zbiórka na oprawę". NS-i przed meczem zapowiedzieli akcję "Mistrz na stówę" - na trzech meczach ultrasi liczą, że dzięki Waszej pomocy uda się zebrać 100 tysięcy złotych na oprawy. Liczymy na Waszą hojność - to wyjątkowa runda w historii ruchu ultras na Legii, bowiem na większości meczów pojawiają się efektowne choreografie.



Trybuny nie wypełniły się nawet w połowie, ale osoby, które na stadion przyszły, potrafiły stworzyć niezapomnianą atmosferę. Trzeba przyznać, że kolejny raz potwierdziło się, że nie zawsze ilość idzie w parze z jakością. Kibice gości, którzy w tym sezonie na Łazienkowską przyjechali pociągiem specjalnym w ok. 900 osób, tym razem dotarli w bardzo skromnej grupie. Do stolicy "Pasy" podróżowały transportem kołowym i do celu dotarli na styk. Pierwsza, kilkunastosobowa grupa gości, stawiła się w klatce tuż przed rozpoczęciem spotkania. Ostatecznie w sektorze gości zasiadło 105 przyjezdnych z jedną flagą, "Bóg, honor, ojczyzna". Wokalnie trudno powiedzieć cokolwiek pozytywnego o przyjezdnych.

W trakcie meczu kilka razy miały miejsce "pozdrowienia" dla grupy gości. Tego dnia repertuar uprzejmości był bardziej wyszukany pod adresem sędziego spotkania. Zanim jednak do tego doszło, prowadziliśmy zupełnie normalny, doping dla Legii, który stał na niezłym poziomie. Szczególnie biorąc pod uwagę frekwencję na Żylecie, jak i całym stadionie. Kilka razy nasze pieśni były inicjowane na dwie strony, co miało na celu nakręcenie do głośnego dopingu fanów zgromadzonych w innych częściach stadionu.



Jeszcze przed rozpoczęciem drugiej części meczu, kibice krzyknęli pod adresem graczy - "Legia walcząca, Legia walcząca do końca!", a następnie przez dobrych kilka minut śpiewaliśmy "Niepokonane miasto". Seria niezrozumiałych decyzji sędziego, a także nieuznany gol dla naszej drużyny sprawiły, że grubo oberwało się arbitrowi. Najpierw można powiedzieć tradycyjnie - "Frankowski ch... ci na imię", "Polscy sędziowie to...", czy "J... sędziego" - niosło się z trybun. A że kibice są bardzo twórczy, nie trzeba było długo czekać na modyfikację kilku innych przyśpiewek. I po chwili z trybun niosło się kolejno "Lalalalalalala Frankowski ch...", "Pier... cię, Frankowski p...", czy "Sędzia ch..." na melodię "Legia gol".

Jakież było wkur...nie na trybunach, kiedy długo wyczekiwany gol dla Legii padł, ale po chwili został anulowany. Do końca meczu było jeszcze trochę czasu, "Staruch" zmobilizował odpowiednio wszystkich na Żylecie do maksymalnego wysiłku i można powiedzieć, że trybuny poniosły zespół do wygranej. "Nie poddawaj się, ukochana ma, nie poddawaj się, Legio Warszawa" - ryczały wręcz trybuny, z każdą minutą coraz głośniej. "Będzie 0-0, za mało czasu" - wyrokował zasmucony na oko siedmiolatek na Żylecie, kiedy sędzia podyktował rzut karny dla Legii w 94. minucie spotkania.

Szał radości po bramce z jedenastu metrów w wykonaniu Carlitosa pewnie słychać było w całej Warszawie. Stadion po prostu eksplodował - stało się to, na co wszyscy czekaliśmy. Takie bramki, szczególnie na wagę trzech punktów, są niesamowite i często pamięta się je latami. Ta dodatkowo sprawiła, że Legia po raz pierwszy w obecnym sezonie została liderem. "Mamy lidera, w Warszawie mamy lidera" - ryknęli niemal od razu podekscytowani kibice. Po końcowym gwizdku dłużej niż zwykle dziękowaliśmy piłkarzom za walkę na całego i dążenie do celu. "Legia walcząca, Legia walcząca do końca" - zaśpiewaliśmy wraz z zawodnikami, którzy na sześć kolejek przed końcem sezonu mają trzy punkty przewagi nad Lechią.

Przed nami tydzień, w którym dwukrotnie ruszymy na wyjazdowy szlak. Najpierw w środę czeka nas wyjazd do Poznania, a następnie w sobotę do Gdańska. Przy Łazienkowskiej zobaczymy się dopiero 4 maja przy okazji meczu z Piastem.

Frekwencja: 13 632
Kibiców gości: 105
Flagi gości: 1

Autor: Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.