fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

+ Film z dopingiem

Relacja z trybun: Być albo nie być?

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

W ostatnich latach mecze Lecha z Legią były tymi, na których bite były rekordy frekwencji w sezonie. Nawet jeśli "Kolejorzowi" nie wiodło się najlepiej, można było mieć pewność, że na meczu z Legią zasiądzie ponad 34 tys. widzów - tak było na większości meczów w ostatniej dekadzie. Nieco słabszy wynik (27,6 tys.) miał miejsce przy okazji ostatniego meczu poprzedniego sezonu, kiedy nasz klub świętował przy Bułgarskiej mistrzostwo Polski, a lechici nie mogąc znieść widoku fetujących tytuł legionistów, przerwali spotkanie, wcześniej wywieszając transparent "Mamy k... dosyć". Frekwencja spadkowa była widoczna także w obecnym sezonie, w drugiej połowie lutego, kiedy na trybunach w Poznaniu było 24 tysiące fanów.

Poziom zainteresowania środowym meczem Lecha z Legią był więc szokiem dla wszystkich interesujących się ruchem kibicowskim w naszym kraju. Na środowym meczu w Poznaniu, w drugiej kolejce grupy mistrzowskiej (Lech dostał się do niej na farcie, pomimo porażki w ostatniej kolejce), zebrało się jedynie 11,9 tysiąca kibiców. W tym grupa fanów ze stolicy.



Wyjazd do Poznania także w Warszawie nie cieszył się takim zainteresowaniem jak zwykle. Legioniści zebrali się około godziny 15 przed własnym stadionem i w drogę do Wielkopolski ruszyli na ok. 5 godzin przed rozpoczęciem spotkania. Trasa przebiegała bardzo sprawnie i do celu dotarliśmy na mniej więcej godzinę przed rozpoczęciem meczu. Szczególnie sprawnie, jeśli brać pod uwagę czas przejazdu podstawionymi autobusami, jaki serwują Wielkopolanie, kiedy przyjeżdżamy specjalem - transport autobusami z PKP Palędzie (16 km od stadionu Lecha) zazwyczaj zajmuje 1-1,5 godziny. Parkując samochody na ulicy Wałbrzyskiej oraz Ptasiej można zobaczyć jak zmienił się krajobraz wokół stadionu Lecha w ostatnich latach. Kiedyś znajdowały się tu ogródki działkowe, dzisiaj powstają liczne osiedla, a ich mieszkańcy przy zakupie mieszkań raczej nie spodziewali się, że raz na dwa tygodnie spotykać ich będą takie niedogodności przy dojeździe do posesji :)



Wielu z nas miało w pamięci wejście na stadion w maju zeszłego roku, które dłużyło się w nieskończoność. Wtedy na stadion w Poznaniu wchodziliśmy przez kilka godzin, a ochrona zatrzymała przygotowaną przez NS-ów oprawę. Tym razem było zupełnie inaczej - nie robiono problemów nie tylko z oprawą, ale i na bramkach ochrona starała się szybko wpuszczać kibiców. Drożność uzależniona była jedynie od liczby czytników dowodów osobistych (trzy).



Cała nasza grupa na stadion wchodziła do ok. 25 minuty spotkania i wtedy rozpoczęliśmy doping. Zajęliśmy lewą (prawą patrząc od strony murawy) górną część sektora gości. Na dolnej części zasiedli jedynie kibice niepełnosprawni. W sektorze gości zawisło pięć flag - "Warriors", "Teddy Boys", "Jesteśmy waszą Stolicą", "CWKS" oraz "Wielki CWKS". Już od pierwszych minut meczu mieliśmy świadomość, że tego dnia można być stroną dominującą na trybunach. Lechici w "Kotle" (zasiedli na dwóch kondygnacjach) byli nie tylko w słabej liczbie, ale i nie najlepiej dysponowani. Co ciekawe z uprzejmościami w naszą stronę, wstrzymali się do czasu rozpoczęcia przez nas dopingu. My zaś około 25 minuty ryknęliśmy "Mistrzem Polski jest Legia", a następnie "Jesteśmy zawsze tam...".

W "Kotle" poznaniacy oprócz kilku flag wywiesili transparent z pozdrowieniami dla kilku kibiców przebywających po drugiej stronie muru. Atrakcji ultras z ich strony nie było. Z naszej strony oprawa zaprezentowana została na początku drugiej części meczu. Wtedy z górnego sektora zjechała malowana sektorówka przedstawiająca kibica Legii trzymającego w ręce koronę z napisem "Mistrz" oraz hasłem "Być albo nie być?". Po kilku minutach sektorówka została zwinięta, a na naszym sektorze gentlemani w szykownych kominiarkach odpalili kilkadziesiąt rac. Dym na tyle zadymił murawę, że sędzia przerwał spotkanie. Co następnego dnia zostało "wycenione" przez Komisję Ligi na 30 tys. grzywny oraz dwa mecze zakazu na kolejne wyjazdy do Poznania. Tym samym potwierdziło się po raz kolejny, że legioniści, w przeciwieństwie do innych ekip, nie kalkulują kiedy prezentować oprawę, czy kiedy odpalić pirotechnikę.

W pierwszej połowie nieźle z naszych sektorów niosło się "Mistrzem Polski jest, ukochana ma...". Śpiewaliśmy także "Legia mistrz, Legia mistrz, Legia mistrz", na melodię "Legia gol, Legia gol". Kiedy pod naszym sektorem rozgrzewali się rezerwowi, zaintonowana została przyśpiewka "Gwizdek sędziego rozpoczyna wielki mecz, Miro Radović i już 1:0 jest...", za którą "Rado" podziękował legionistom.

W trakcie całego meczu wzajemne uprzejmości pojawiły się, ale było ich wyjątkowo mało. "Pier... cię, pier... cię poznański psie" - skandowali legioniści, a chwilę później lechici odpowiedzieli o wychowaniu w nienawiści. Nasi piłkarze przez większość meczu przeważali i wydawało się, że tylko kwestią czasu jest, kiedy strzelą bramkę słabemu piłkarsko Lechowi. Niestety to poznaniacy na 10 minut przed końcem zdobyli bramkę. Wtedy ruszyliśmy na pełnych obrotach z pieśnią "Nie poddawaj się, ukocha ma...". Była moc, było pełne zaangażowanie... Były też sytuacje bramkowe na boisku, ale niestety tego dnia nie było nam dane radować się z bramki.

Jeszcze w pierwszej części meczu ochrona zatrzymała jednego z naszych fanów, który wybrał się na zwiedzanie trybuny przylegającej do sektora gości. "Zostaw kibica, hej k... zostaw kibica" - niosło się z naszego sektora. Lechici tymczasem wyłapali jakiegoś delikwenta, który siedząc na trybunie prostej, pochwalił się zdjęciem w koszulce Legii w mediach społecznościowych. Debilizm został ukarany, a gość który nigdy na co dzień mieszka w Poznaniu, a w przeszłości uczestniczył w ruchu kibicowskim Lecha, stracił barwy. Z nami na wyjeździe nigdy nie był. I na pewno nie będzie.



Po zakończonym meczu poznaniacy świętowali wygraną bardzo hucznie, na moment zapominając o zupełnie nieudanym kolejnym sezonie. My zaś zaśpiewaliśmy piłkarzom, którzy podeszli pod nasz sektor "Nie poddawaj się, ukochana ma, nie poddawaj się, Legio Warszawa". Wierzymy, że mimo porażki w Poznaniu w tym sezonie będziemy mogli po raz pierwszy w historii świętować czwarty tytuł mistrzowski z rzędu.

Tym razem czas oczekiwania na wyjście z trybun był wyjątkowo krótki. Już niespełna 30 minut po meczu udaliśmy się do naszych pojazdów i dość sprawnie opuściliśmy Poznań. W Warszawie zameldowaliśmy się około trzeciej nad ranem. Przed nami sobotni wyjazd do Gdańska - na mecz z Lechią pojedziemy pociągiem specjalnym.

Frekwencja: 11 935
Kibiców gości: 733
Flagi gości: 5

Autor: Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.