fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Felieton

Słowo przed niedzielą: Histeria

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Tydzień temu Legia zasłużenie wygrała w Gdańsku 3-1. Mimo że do przerwy "Wojskowi" przegrywali, to w drugiej połowie zagrali bardzo dobrze, a momentami wręcz porywająco i strzelili trzy gole. Lechia przegrała na własne życzenie, bo pozwoliła sobie odebrać kontrolę nad spotkaniem. A jednak poczuła się skrzywdzona.

Chodziło o sytuację z 2. minuty, gdy Sobiech nie wykorzystał dogodnej szansy. Napastnik gdańszczan znalazł się sam na sam z Cierzniakiem, minął go i pozostało mu posłać piłkę do siatki. Wszystko jednak zrobił na tyle wolno, że znajdujący się w znakomitej formie Jędrzejczyk zdążył wrócić i wślizgiem zablokować jego strzał. Nasz kapitan, sunąc po ziemi, odbił futbolówkę najpierw ciałem (bodajże biodrem), a następnie dotknęła ona jego ręki, naturalnie ułożonej, przy murawie, którą podpierał się wykonując wślizg. Sędzia Stefański zarządził rzut karny.

Po chwili jednak otrzymał informację od sędziów z wozu VAR, że należy tę sytuację sprawdzić: po pierwsze ze względu na potencjalną pozycję spaloną atakującego Lechii, a po drugie z uwagi na samo zdarzenie w polu karnym. Arbiter konsultował z VAR za pomocą systemu komunikacyjnego, a potem udał się do monitora, by samodzielnie obejrzeć i ocenić obie sytuacje. W wyniku tego podjął dwie słuszne decyzje: uznał, że nie było zarówno spalonego, jak i rzutu karnego, bo Jędrzejczyk interweniował zgodnie z przepisami (vide: art. 12 przepisów gry IFAB). Cofnął więc decyzję o rzucie karnym. Lechiści protestowali, ale wrócili do gry i swą przewagę w tej części meczu potwierdzili golem Haraslina.

W drugiej połowie dominowali już legioniości i zasłużenie strzelili trzy gole. W Gdańsku zaczęło się więc szukanie winnego porażki. Najpierw piłkarze (Kuciak), a potem trener Lechii próbowali odwrócić uwagę opinii publicznej od siebie i przekierować ją na arbitra i jego decyzji z początku spotkania. Szybko temat podchwycili dziennikarze na Twitterze, gdzie podważano rozstrzygnięcie Stefańskiego i wyciągnięto, że sędzia jedynie pochodzi z Bydgoszczy, a na co dzień mieszka w Warszawie. Swoje dołożył prezes PZPN Boniek, który przeprosił Lechię za błąd (!?) sędziego.

Następnie do akcji ruszyły portale internetowe, a całą sytuacją tak niezdrowo ekscytował się p. Kołtoń, że cytował na antenie fałszywe doniesienia o powtórzeniu meczu, zmyślone dla żartu przez jednego z użytkowników Twittera. Dyskredytowano nie tylko umiejętności sędziowskie Stefańskiego, jego profesjonalizm i uczciwość, ale też, w ramach ruchawki o władzę w PZPN, wywlekano jego koneksje z szefem polskich sędziów Przesmyckim, który zresztą publicznie stwierdził, że sędzia po analizie VAR podjął słuszną decyzję. Staszewski ze sport.pl dzwonił zaś rzekomo do polskich sędziów międzynarodowych, którzy mieli anonimowo krytykować werdykt Stefańskiego. W podobnym tonie wypowiadał się pan Sławomir Stempniewski, uchodzący za eksperta w Lidze+ Extra.

Zapanowała więc ogólnokrajowa histeria, którą umiejętnie nakręciły "Wiadomości" TVP, wałkujące przez trzy dni w głównym wydaniu programu temat, opierając się wyłącznie na opinii jednego fachowca - Rafała Rostkowskiego, będącego wielkim oponentem Przesmyckiego. Szkalowano przy tym Stefańskiego. Brakowało tylko wyciągnięcia mu dziadka w Wehrmachcie i obarczenia odpowiedzialnością za mord w Jedwabnem. Jednak chyba jeszcze dalej poszedł "Przegląd Sportowy", który opublikował felieton p. Bugajskiego, niedwuznacznie sugerujący korupcyjny podtekst działań arbitra w Gdańsku.

W międzyczasie pojawiały się też w internecie głosy sędziów, w których popierali decyzję Stefańskiego, jako zgodną nie tylko z wytycznymi sędziowskimi, ale przede wszystkim przepisami i sensownie argumentujący jego rozstrzygnięcie. Analizę zachowania arbitra przeprowadził także portal "Łączy nas piłka" i wyszło, że DS prawidłowo anulował karnego dla Lechii. Tak samo wypowiedział się były znakomity sędzia międzynarodowy Markus Merk.

Skąd więc wziął się ten dziki atak na sędziego? Atak nie mający żadnego racjonalnego wytłumaczenia. Owszem, ze względu na nieznajomość przepisów, czy można było ten wątek poruszyć, ale co najwyżej w formie kontrowersji, a nie publicznego linczu na Stefańskim. Arbiter ten został zmieszany z błotem i odsunięty od sędziowania po tym, jak swą błędną decyzję o karnym naprawił prawidłową po analizie wideo i konsultacji z zespołem sędziowskim. W mojej ocenie nie byłoby tego wszystkiego, gdyby utrzymał pierwotne, nieprawidłowe rozstrzygnięcie, czyli w tym przypadku skrzywdzenie Legii rzutem karnym. Co więcej, nie byłoby takiej dyskusji, gdyby Lechia wygrała nawet dzięki błędnie odgwizdanemu karnemu.

Sądzę, że to nie decyzja Stefańskiego jest tu kluczowa. Najważniejsze jest to, że wygrała Legia, co wywołało furię u wielu osób, w tym podobno nawet u szefa TVP, znanego ze swej sympatii do Lechii. Pewnie stąd te materiały w "Wiadomościach". Tu trzeba oddać, że niesprzyjający klimat polityczny dobrze wyczuł Boniek i prawdopodobnie dlatego wolał przeprosić. Dochodzą do tego pezetpeenowskie porachunki, za które uchodzić mogą wynurzenia wyrażone piórem Rostkowskiego, a całości obrazu dopełnia zwykła niechęć do Legii i chciejstwo, by mistrzem został ktoś inny, czego wyrazicielem jest Bugajski (swoją drogą, za taki tekst autor powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej/cywilnej, dziwi mnie przy tym postawa red. nacz. "PS", który dopuścił tekst do publikacji).

Natomiast działania p. Wilkowicza i Staszewskiego można by uznać za zwykłą pracę dziennikarską i próbę przedstawienia stanowisk różnych stron, dążenia do prawdy, gdyby nie nadmierna aktywność i szczególna uwaga, jaką poświęcili meczowi Lechia - Legia. Tymczasem sport.pl pozostało bierne po niedawnych wydarzeniach w Szczecinie i Poznaniu i błędów sędziowskich (a co najmniej kontrowersji), w wyniku których można by uznać, że Lechia zyskała, a Legia straciła punkty. Red. Wilkowicz tłumaczył to na TT ciężarem gatunkowym meczu w Gdańsku. Ja zaś tłumaczę to walką o klikalność tekstów na ww. portalu, bo potencjalne skrzywdzenie rywala Legii, to zawsze nośny temat.

Minął tydzień, Lechia zdobyła puchar Polski, a prawidłowa decyzja sędziego nadal pozostaje tematem przewodnim w sportowym dyskursie w Polsce. W mojej ocenie świadczy to o mentalnym skarleniu niektórych ludzi zajmujących się futbolem. To oni bowiem, nawet nieświadomie, zatruwają piłkę swoimi prymitywnymi osądami, insynuacjami, czy wprost oskarżeniami bez pokrycia, antagonizując kibiców. Odpowiedzmy sobie bowiem na pytanie: czy ci w założeniu inteligentni ludzie, doświadczeni życiowo, naprawdę sądzą, że profesjonalny sędzia piłkarski specjalnie forowałby zespół z miasta, w którym akurat mieszka? Serio ktoś wierzy, że ryzykowałby karierę zawodową, bo, przypuszczalnie, może kogoś lubić?

A cała histeria wyniknęła z tego, że Legia znów zawiodła oczekiwania nienawistników i okazała się dużo lepsza. I sędzia jej nie pomógł. Sędzia, podejmując po VAR prawidłową decyzję, jej po prostu nie przeszkodził.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.