Radosław Cierzniak - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Wywiad

Cierzniak: Nigdy nie przerzucam złości na zespół

Wiśnia, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

- Byłem święcie przekonany, że będę grał, bo uważałem, iż w tamtym momencie na to zasługiwałem. Trener postąpił, jak postąpił, nie będę tego komentował - mówi Radosław Cierzniak, który po zimowych obozach liczył na to, że zostanie pierwszym bramkarzem. Z 36-letnim bramkarzem porozmawialiśmy o minionym sezonie, motywacji do dalszej gry i nadchodzących rozgrywkach. Zapraszamy do lektury!

Ostatni sezon był dla ciebie z jednej strony przełomowy, a z drugiej jednak pechowy. Gdy zostałeś pierwszym bramkarzem przytrafił ci się uraz...
- Myślę, że gdybyśmy siedzieli tutaj rok temu i rozmawiali, to nikt by nie przewidział tego, co się wydarzyło w poprzednim sezonie, a już szczególnie dużo jeśli chodzi o pozycję bramkarza. Było dużo zawirowań i zmian. Raz to było spowodowane urazami, czasami słabszą dyspozycją, a czasami decyzją trenera. W takich momentach najważniejszą sprawą jest bycie sobą. Nie było to łatwe ani dla mnie, ani dla Radzia ani wcześniej dla Arka. Najsmutniejsze na koniec było to, że nie udało nam się obronić mistrzostwa Polski. Nie osiągnęliśmy głównego celu, który mieliśmy do zrealizowania.

Byłeś przybity i zły na swój los czy wręcz przeciwnie?
- Pierwsze godziny to rozgoryczenie i zadawanie sobie pytań, dlaczego takie rzeczy dzieją się właśnie w takich momentach. Jednak gdy przespałem się z tym, doszedłem do wniosku, że jestem zawodowym piłkarzem i takie rzeczy mają prawo się wydarzyć. Oczywiście nie miałem prawa sobie nic zarzucić, bo nie zaniedbałem żadnego elementu - regeneracji, odżywiania czy samego treningu. Natomiast przytrafiło się... więc łatwiej było mi to znieść.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Swoją postawą w poprzednim sezonie zasłużyłeś na nowy kontrakt. Kiedy zaczęły docierać do ciebie sygnały, że klub faktycznie jest zainteresowany dalszą współpracą?
- Sygnały dochodziły wcześniej, ale zdecydowaliśmy z klubem, że nie będziemy o tym informować do czasu oficjalnego komunikatu. Klub jest najważniejszy, choć wiem, że niektórzy szukali wcześniej tej informacji. Dla mnie to była sprawa priorytetowa, żeby zostać w Legii i być częścią tego wielkiego klubu. Nie ukrywam, że jestem bardzo zadowolony z tego, że klub wyraził chęć dalszej współpracy.

Na treningach często dużo podpowiadasz młodszym kolegom, a także graczom zagranicznym. Czujesz, że jesteś takim dobrym duchem zespołu?
- Mam coś takiego w sobie. Jestem osobą pogodną i prędzej podpowiem niż "złamię nogę". Myślę, że w ten sposób łatwiej dociera się do młodych i wytwarza pozytywną chemię między zawodnikami. Szanujemy się nawzajem, nie ma złośliwości i agresji. Oczywiście walka musi być, ale najważniejszą częścią jest to, żebyśmy się szanowali. Ja zawsze do tego dążę i jeśli zobaczę, że ktoś kogoś nie szanuje, to wtedy będę reagował. Tak tworzy się dobry zespół, który będzie szedł w dobrą stronę.

Jak zapytać o ciebie któregokolwiek z kolegów z boiska to mówią: "super gość, super atmosferę robi, wspiera, pomaga". Ty zawsze taki byłeś, czy do tego trzeba dojrzeć?
- Zawsze taki byłem, ale gdy wchodziłem w dorosłą piłkę, to mówili mi, że bramkarz musi krzyczeć i mieć charyzmę. Natomiast ja tego nie czułem i uważam, że nie tędy droga. Oczywiście, jeżeli ktoś ma takie predyspozycje, to jak najbardziej. Ja jednak jestem osobą, która nie pokazuje krzykiem, że jest kozakiem. Działam z drugiej strony. Myślę, że tacy zawodnicy też są potrzebni. Rozmowa i pozytywne relacje bardziej pomogą, niż odwrotnie.

W poprzednim sezonie miałeś dwóch trenerów. Ricardo Pereira dużo krzyczał, stawiał na grę nogami i miał propozycję pozostania w klubie. Dobrze ci się z nim współpracowało?
- Nie ukrywam, że rozwinąłem się przy nim, tak samo jak rozwinąłem się przy trenerze Dowhaniu. Od trenera Ricardo wyciągnąłem kilka pozytywnych rzeczy i wiele poprawiłem. To dla mnie bardzo istotne, bo mimo swojego wieku czuję, że się jeszcze rozwijam i czuję, że mogę być jeszcze lepszy. To wszystko powoduje, że dalej mam motywację do codziennej pracy. Każdy zawodnik potrzebuje tej motywacji i musi być głodny tego, by chcieć siebie poprawiać. Wiem, w którym kierunku powinienem iść.

fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com

Co konkretnie udało ci się poprawić w swojej grze od czasu przyjścia do Legii?
- Myślę, że każdy element został poprawiony. Od gry nogami, poprzez grę na przedpolu i ustawienie. Nad tym ostatnim elementem pracujemy pracujemy najwięcej i tutaj widzę największą poprawę. Ustawienie bramkarza jest podstawą skutecznej interwencji.

Z perspektywy lat... zmieniła się gra na pozycji bramkarza?
- Tak. Idzie to w kierunku takim, że bramkarz coraz częściej będzie używał nóg i musi robić przewagę. Mecze Ligi Mistrzów pokazują, w którą stronę to zmierza. My chcemy chociaż zbliżyć się poziomem do tych bramkarzy i zespołów. Z mojej perspektywy to jest ciekawe. Przechodziłem różne szczeble, z roku na rok to się zmienia i powoduje, że bardziej się chce, bo pojawiają się nowe rzeczy.

Do drużyny dołączył nowy bramkarz Wojciech Muzyk. Czy jesteś w stanie jakoś go pokrótce scharakteryzować?
- Nigdy nie oceniam bramkarzy jeżeli chodzi o umiejętności, choć swoje przemyślenia mam, uważam Wojtka za pozytywną jednostkę. Pokolenie młodych ludzi inaczej podchodzi do wielu rzeczy. Myślę, że jest w stanie tutaj bardzo się rozwinąć i on też to wie. Ma świadomość, że przyszedł do najlepszego klubu w Polsce i na pewno nam pomoże.

Obserwując treningi i sparingi w Portugalii wydawało nam się aż do ostatniego sparingu, że to ty byłeś szykowany na bramkarza numer jeden. Rzeczywiście tak było i później coś się zmieniło?
- Ja też tak myślałem i byłem o tym przekonany. Zresztą nie tylko ja, ale także większość chłopaków. Późniejsza decyzja trenera była taka, jaka była i co więcej mogłem zrobić... Zaczęliśmy grać mecze i nie było czasu, by się obrażać. Trzeba było dalej robić swoją robotę. Było to dla mnie wielkie zaskoczenie jeśli chodzi o tamtą sytuację. Byłem święcie przekonany, że będę grał, bo uważałem, iż w tamtym momencie na to zasługiwałem. Trener postąpił, jak postąpił, nie będę tego komentował.

Czyli pojawiła się złość...
- Tak, pojawiła się złość, ale nigdy złości nie przerzucam na zespół, bo nikt nie może być ponad nim i trzeba umieć schować swoją dumę do kieszeni.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Czy to prawda, że jesteś takim bramkarzem, który potrzebuje zaufania, czasu i gry. Jak to otrzymasz, to stajesz się coraz lepszy.
- Myślę, że każdy zawodnik ma taką cechę. Każdy potrzebuje zaufania i wsparcia. Czujesz, czy trener jest w stanie na ciebie postawić, czy nie. To tyczy się wszystkich zawodników na całym świecie. Nie będę tego ukrywał - ja też to lubię. Nieważne czy przytrafi ci się błąd czy nie, to gdy trener jest z tobą, czujesz się swobodniej na boisku.

Co się stało po przegranym meczu z Piastem, że coś siadło. Nie było wiary, że to się dobrze zakończy?
- Trudno mi ocenić, co się wydarzyło. Było czuć, że robiliśmy wszystko... tak jak poprzednim sezonie było czuć z boiska, że wszystko się układa... nie chciałbym zwalać na los... ale w spotkaniu z Piastem byliśmy zespołem lepszym - w ogóle było to jedno z naszych najlepszych spotkań za kadencji trenera Vukovicia. Trudne do przetrawienia jest to, że robisz wszystko co powinieneś robić, a przegrywasz. Nie wiem, czy wtedy tej wiary zabrakło - myślę, że każdy wierzył, ale może nie było tego widać w naszych poczynaniach. Nie jestem tak do końca w stanie odpowiedzieć na to pytanie.

Czuliście, że po tym spotkaniu mistrzostwo zaczyna wymykać się wam z rąk?
- Myślę, że nie. Wiedzieliśmy, że końcówka sezonu będzie szalona. Później nasza gra siadła. Nie graliśmy tak, jak powinniśmy grać. Zrobiło się ciasno w tabeli, a Piast szedł na euforii, jak my szliśmy rok wcześniej. Oni złapali wiatr w żagle i dlatego tak to się skończyło.

Ten sezon musi być lepszy.
- Myślę, że będzie lepszy. Najpierw skupmy się na naszej upragnionej Lidze Europy. Każdy ma świadomość po co mamy teraz zgrupowanie i o co gramy w tym sezonie. Przechodzimy duże zmiany, natomiast bardzo mocno wierzę, że będą to dobre, pozytywne zmiany, które dadzą nam najpierw Ligę Europy, a później mistrzostwo Polski i Puchar Polski.

Będziesz numerem jeden?
- Sam chciałbym to wiedzieć. To takie pytanie, które się nigdy nie zmienia. Ja bardzo wierzę, że będę bronił. Zrobię wszystko co w mojej mocy, by stanąć między słupkami. Najważniejsze są jednak nasze wspólne cele. Nieważne czy będę bronił ja, czy ktokolwiek inny, bo na koniec i tak liczą się cele, które są przed całą drużyną. Zrealizujemy je.

Rozmawiał Jan Wiśniewski

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.