Jarosław Niezgoda - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Nasz wywiad

Niezgoda: Nie chcę się stąd ruszać

Maciej Frydrych, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

- Trener Czerczesow zawsze powtarzał, że on nie krzyczy dlatego aby kogoś obrazić tylko żeby go było lepiej słychać - mówi w rozmowie z Legionisci.com Jarosław Niezgoda. Snajper opowiedział nam nieco o swoich początkach w Legii, relacjach z trenerami oraz najbliższej przyszłości. Zdradził też nam jak blisko było transferu do Midtjylland oraz o sporej fascynacji Nikoliciem. Zapraszamy do lektury!

Pierwsze pytanie, jakie muszę ci zadać: jak się czujesz w tym momencie?
- Jak siedzę i leżę, to czuję się dobrze (śmiech).

Zakładam jednak, że chcesz grać, a nie siedzieć. Jak się czujesz na boisku?
- Coś bym w końcu pograł w tym sezonie, bo już sporo czasu minęło od ostatniego meczu, w którym wystąpiłem od pierwszej minuty. W tym sezonie było kilka epizodów, ale dość nieznaczących i czuję się, jakby ich właściwie nie było.

Czujesz się teraz w stu procentach gotowy do gry, czy jednak odczuwasz jeszcze jakieś dolegliwości?
- Zdarzają się jakieś mikrourazy, ale nie jest to nic poważnego. Oby wyglądało to tak jak najdłużej. Mam teraz trochę zmieniony trening, trenerzy wprowadzili bardziej indywidualne podejście, więc liczę, że będzie dobrze.

fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com

Mając 21 lat trafiłeś do Legii. Liczyłeś od razu na regularną grę?
- Na regularną grę nie liczyłem, ponieważ wtedy Legia miała wielu dobrych napastników. Bardziej chciałem mieć możliwość zaprezentowania się, być regularnie w osiemnastce meczowej i wchodzić z ławki.

Z marszu pojechałeś na obóz na Maltę, miałeś okazję, by podpatrywać grę bardziej doświadczonych napastników. Czego się nauczyłeś wtedy od Nikolicia?
- Od Nikolicia chciałbym wziąć sporo, ale czy wziąłem, to nie wiem. Na pewno imponował wykończeniem. Jak patrzyłem na niego, to zawsze mnie zaskakiwała łatwość, z jaką to wszystko robi. Momentami było mi nawet wstyd. Na meczach nie wydawał się być najszybszym zawodnikiem, a jednak wychodzenie do sytuacji sam na sam i wykańczanie ich było dla niego bardzo proste. Jak tak teraz patrzę, to podobny do niego jest Igor Angulo.

Obecnie Marek Saganowski jest asystentem trenera. Spotkałeś się z nim, gdy jeszcze reprezentował Legię jako piłkarz.
- Był kolegą z boiska, ale krótko to trwało. Marek niedługo później skończył grać. Może trochę sympatia jest większa, ale staram się do trenera Saganowskiego podchodzić profesjonalnie.

Na twoim pierwszym obozie trenerem był Stanisław Czerczesow. Miałeś jakąś taryfę ulgową związaną z faktem, że dopiero co pojawiłeś się w klubie?
- Nie za bardzo. Może raz albo dwa razy byłem z czegoś zwolniony, ale ciężko to nazwać taryfą ulgową. Było ciężko, tym bardziej, że miałem duży przeskok z drugiej ligi do najlepszego zespołu w Polsce. Nie było łatwo, jakoś przeszedłem ten okres i nawet dobrze sobie radziłem, ale odbiło się to później podczas sezonu.

Dużo słyszy się ciekawych anegdot o Czerczesowie. Jak go wspominasz?
- Pozytywnie. Trener Czerczesow zawsze powtarzał, że on nie krzyczy dlatego aby kogoś obrazić, tylko żeby go było lepiej słychać. Miałem wtedy duże problemy ze zdrowiem. Myślę, że gdyby nie uraz, to widziałby mnie w osiemnastce i miałbym sporą szansę na grę.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Zadebiutowałeś w przegranym 1-3 meczu z Zagłębiem Lubin. Jak wspominasz to spotkanie?
- Mecz bez historii. W teorii zagrałem, ale właściwie to nic wielkiego nie pokazałem. Pamiętam, że w następnym spotkaniu nie było mnie w osiemnastce i pojechałem na wypożyczenie do Chorzowa.

Tak jak o Czerczesowie słyszymy wiele pozytywnych rzeczy, tak o Besniku Hasim na odwrót. Znacznie różniło się od metod Czerczesowa?
- Z Hasim pracowałem może miesiąc, byłem na obozie, a potem przez kilka tygodni trenowałem. Dał mi zadebiutować i tyle. Myślę że zawodnicy, którzy z nim dłużej pracowali, mogą się lepiej wypowiedzieć. Z kolei podejście Czerczesowa było nie do podrobienia. Ten szkoleniowiec jest jedyny w swoim rodzaju.

Po debiucie trafiłeś na wypożyczenie do Ruchu Chorzów. To była twoja decyzja czy klubu?
- To była decyzja wspólna, wszystko trwało bardzo szybko. Nie było mnie w osiemnastce, mój menadżer zadzwonił do mnie i powiedział, że mam się pakować i jechać do Chorzowa. Następnego dnia pojechałem i podpisałem kontrakt.

W Chorzowie zdobyłeś dziesięć goli, zostałeś odkryciem roku. Twoją pierwszą myślą było, że zagrałeś Legii na nosie, czy że spełniłeś swój cel i teraz możesz wrócić do klubu?
- Może nie tyle, że zagrałem na nosie Legii, ale na pewno coś udowodniłem sobie i „Wojskowym”. Pokazałem, że jestem zawodnikiem, który będzie w stanie grać w Ekstraklasie i zdobywać bramki.

W Ruchu był też Łukasz Moneta, który razem z tobą wrócił potem do Warszawy. Czego mu brakowało, że nie został na stałe w Legii?
- Jesteśmy z Łukaszem dobrymi znajomymi. Na pewno czegoś zabrakło. Jest rywalizacja na pozycjach, zawsze ktoś jest pokrzywdzony. Trenerzy nie znaleźli miejsca w Legii dla Łukasza, teraz jeździ po różnych wypożyczeniach i szuka sobie miejsca.

Po powrocie rozegrałeś świetny sezon w barwach Legii, strzeliłeś aż 15 goli. Kilka było bardzo ważnych. Masz swoją ulubioną bramkę?
- Wiadomo, pierwszy gol dla Legii, który zdobyłem w Płocku, dał mi wiarę w siebie. Była to ważna bramka dla mojej psychiki. W pamięci został mi też gol zdobyty w półfinale Pucharu Polski z Górnikiem Zabrze w ostatnich minutach oraz dwie bramki w finale na Stadionie Narodowym.

Kolejnym trenerem Legii został Sa Pinto. Domagoj Antolić w rozmowie z nami powiedział, że miał z nim profesjonalne relacje.
- Dobre określenie (śmiech). Na pewno nie było tak, że nie miałem z nim kontaktu. Były to normalne relacje. Miał jakieś oczekiwania do mnie oraz do mojej gry, pewnie nie udało mi się ich spełnić.

Myślisz, że były one za wysokie?
- Nie wiem czy były za wysokie. Nie byłem typem napastnika, którego on chciał. Ponadto w czasie kiedy Portugalczyk był trenerem, nie byłem w najlepszej dyspozycji. Ciągle borykałem się z kontuzjami...

Brak gry przez tak długi czas może zdołować.
- Tak. W życiu sportowca są to bardzo ciężkie chwile. Chcesz robić to co lubisz, a nie możesz, bo coś zawsze ci przeszkadza. Ciężki jest też powrót po kontuzji.

Jak sobie z tym radziłeś? Miałeś odpowiednie wsparcie?
- Mam dziewczynę i ona mnie wspierała. Najważniejsze, że po prostu była. Myślę, że jej obecność jest najważniejsza, bo jeżeli miałbym być zamknięty w czterech ścianach przez długi czas, to pewnie bym zwariował.

W końcówce sezonu Aleksandar Vuković zaczął na Ciebie stawiać. Rozmawiałeś o swojej roli z "Vuko"?
- Pewnie stałoby się to wcześniej, gdyby nie mój uraz mięśnia dwugłowego w pierwszym dniu po objęciu posady trenera przez Vukovicia. Rozmawiam z trenerem o tym, że jeżeli będę zdrowy i przygotowany, to na pewno widzi dla mnie miejsce w składzie, ale wszystko zależy ode mnie.

Czyli zostajesz w Legii i walczysz o skład, czy wypożyczenie wchodzi w grę?
- W tym momencie nie ma tematu wypożyczenia. Klub i trenerzy chcą, abym został w Warszawie i się tu odbudował. Ja też nie chcę się stąd ruszać.

W kadrze drużyny jest jeszcze Carlitos, Jose Kante, Vamara Sanogo, Sandro Kulenović, a mówi się o ustawieniu z jednym napastnikiem. Trudno będzie Was wszystkich pomieścić.
- Wiadomo, ale jeżeli ja mam dużą konkurencję, to oni również. Trener będzie musiał nas jakoś pomieścić. Na pewno coś się jeszcze wydarzy - będą transfery do klubu i z klubu, kadra się jeszcze powiększy.

Widziałem, że Carlitos na treningach gra bardziej za tobą, więc może znajdzie się miejsce w składzie dla waszej dwójki.
- Zobaczymy, nie chcę wybiegać daleko w przyszłość, że to ja będę numerem jeden. Są jeszcze Sanogo, Kante i każdy walczy o pierwszy skład.

fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com

Stawiasz sobie jakieś cele na tę rundę jeśli chodzi o gole czy bardziej skupiasz się na regularnej grze?
- Na razie chcę regularnie trenować i grać. Bez sensu jest stawiać sobie cel bramkowy, jeżeli nie będzie możliwości na grę.

Na boisku wydajesz się być nieco skryty. Jaki jest Jarek Niezgoda w życiu prywatnym?
- W życiu prywatnym też jestem raczej skryty. Dla grupy osób, które znam, jestem otwarty, jednak w większej grupie raczej siedzę z boku.

W ostatnich okienkach byłeś blisko transferu do Midtjylland.
- Oferta była już prawie klepnięta, ale prezes i zarząd nie zdecydowali się mnie puścić, z myślą, że się odbuduję w stolicy. Jestem zadowolony, że tu jestem.

Reprezentacja Polski to dziś Lewandowski, Milik, Piątek, czyli trio super snajperów. Masz gdzieś z tyłu głowy, aby powalczyć o reprezentację?
- To jest gdybanie. Ciężko w tym momencie myśleć o reprezentacji. Na razie trzeba wrócić do regularnej gry i wtedy będziemy myśleć.

Rozmawiał Maciej Frydrych


REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.