fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Felieton

Słowo na niedzielę: Rubikon

Qbas - Wiadomość archiwalna

Ostatnie wydarzenia na Legii sprawiły, że nawet najbardziej cierpliwi kibice zaczynają mieć dość. Po ponad dwóch latach rządów Dariusza Mioduskiego praktycznie na każdym polu w klubie jest źle. Oprawa z meczu przeciw Europa FC wyraża to, co czuje chyba większość fanów. Wściekłość wyraża się jednak poprzez drwiny, a to najgorszy scenariusz dla prezesa.

Możliwe, że przesadzam, gdy piszę, że źle dzieje się we wszystkich segmentach, ale przyjrzyjmy się im po kolei.

Klubowe finanse? Od czasów Daewoo nikt tak nie palił w piecu pieniędzmi jak Mioduski i jego wesoła ferajna. Marnotrawimy ogromne sumy nie tylko na nietrafione transfery lub te niewiele wnoszące, ale również na administrowanie klubem. Wystarczy spojrzeć na liczbę członków zarządu i zestawić to z jesiennymi zapowiedziami cięcia kosztów i zwalnianiu specjalistów z akademii.

Wyniki? Niedawna podłoga stała się nagle nieosiągalnym sufitem. Plan minimum, jakim był awans do Ligi Europy, która swego czasu już się kibicom przejadła, jest teraz celem numer 1. Po drodze jeszcze prezes przyklepał Who Cares League, by Legia w ogóle mogła grać w jakichś międzynarodowych rozgrywkach. Do tego straciliśmy mistrzostwo Polski, co stanowiło niejako naturalną konsekwencję podejścia zarządzających klubem, nie będących w stanie nawet wypłacić graczom premii za tytuł z 2018 r., przedkładających LE nad wygranie ligi. Pamiętacie z kim odpadaliśmy już w eliminacjach? Mistrzowie Kazachstanu, Mołdawii, Słowacji i Luksemburga, a dodatkowo zremisowaliśmy z wicemistrzem Gibraltaru. Dwuletnia lista wstydu.

Zarządzanie zespołem? Sześciu trenerów, trzech dyrektorów sportowych. Miotanie się od koncepcji do koncepcji, a właściwie od wizji do wizji. Nerwowość ruchów, niecierpliwość, nieufność. Z nielicznymi wyjątkami do Legii trafiają też coraz gorsi zawodnicy i to różnego sortu. A to tacy, co nie potrafią grać na poziomie Legii, a to tacy, co z różnych powodów nie potrafili się w Warszawie odnaleźć, a część z nich to zwykłe menadżerskie szwindle, z którymi przecież walkę zapowiadał Mioduski, gdy przejmował 100% udziałów w klubie. W efekcie mamy słabszy personalnie zespół, z którego pozbywa się niechcianych piłkarzy, czekając koniec ich umów lub oddając za darmo/grosze, bo nie potrafi się ich spieniężyć.

PR? Od początku Mioduski przywiązywał do tego dużą wagę, odgrywając rolę kogoś kim nie jest. I nikt nie wie po co udaje, że jest fajniejszy niż w rzeczywistości, a przecież prezes nie musi być fajny. Promuje się więc pryszczatych influancerów, karmiąc niechęcią do poprzednich władz, osób z nimi związanych, ale też tych krytycznych wobec DM i jego rządów. Poza tym co to za piarowcy, co w trudnych momentach chowają prezesa niczym władze partii niektórych polityków przed wyborami? Za tych doradców też płaci się ogromne pieniądze, a nie potrafią zarządzić żadnym kryzysem. Ratuje ich tylko cierpliwość kibiców.

Korporacja? Legia staje się coraz bardziej korporacyjna i można by uznać, że to nawet dobrze, ale by dojść do takich wniosków potrzeba wyników, a tych nie ma. Poza tym by robić korporację, to trzeba mieć środki finansowe i odpowiednich zarządców ogarniających całokształt działań w klubie. Tego też brakuje przy Łazienkowskiej. Efektem ubocznym dość pokracznych prób wprowadzenia korporacyjnego ładu są wojny na górze. Obecnie iskrzy na wysokim szczeblu, a członek zarządu Szymon Milczanowski podobno od ucha prezesa odsunął Artura Adamowicza, dotąd najbliższego człowieka DM. Wcześniej takich sytuacji było więcej. Co ciekawe, ekipa zarządzająca Legią postawiła bardzo na szczelność i z zimną konsekwencją tępiła wszelkie przecieki. Tymczasem te płyną obecnie szerokim strumieniem. Wśród nich informacja o quasi audycie, który w maju przeprowadził Andrzej Placzyński i podstawowym wnioskiem miał być ten o wymianę całego zarządu. Łącznie z prezesem.

Igranie z herbem? Można by rzec, że idziemy drogą Juventusu i tak można tłumaczyć zastępowanie herbu eLką. Ale Juve to bogaty z klub z ogromnymi sukcesami, próbujący zarabiać jeszcze więcej. Do tego z kraju, w którym nieszczególną uwagę przywiązuje się do tradycji klubowych herbów. Zabieramy się więc za gonienie Europy od złej strony, bo na takich ruchach to można co najwyżej próbować kończyć, gdy już będziemy obrzydliwie bogaci. Czyli nigdy. A tłumaczenie tych prób rokiem Deyny jest zwykłą obrazą dla intelektu.

Czarno-złoty trzeci komplet strojów? Co tu dużo mówić, są dziesiątki kolorów, w których mogłaby zagrać Legia w trzecim komplecie. To nie. Trzeba było wymyślić barwy jednoznacznie legionistom kojarzące się z Polonią Warszawa. Najsmutniejsze jednak w tym i poprzednim przypadku jest fakt, że na takie ruchy pozwalają pracujący w klubie ludzie z bogatą przeszłością kibicowską...

Tablica na stulecie niepodległości? Miała być, a do tej pory nie ma.

Karnety i nowy system biletowy? O tym napisaliśmy już wszystko. Przy czym dodać należy, że rządzącym Legią łatwo było zwalić winę na TicketCo, bo przecież to firma, która w ogóle nie obchodzi kibiców. Tymczasem oni od lat z sukcesami wdrażają tego typu systemy i cieszą się dobrą opinią na rynku? Dlaczego więc wyjątkowo im nie wyszło przy Łazienkowskiej? Czy to możliwe, że powodem jest niedostateczne skoncentrowanie się osób odpowiedzialnych na wdrożeniu i wspomniane wojny na górze?

Ośrodek treningowy? Niby oczko w głowie Mioduskiego, niewątpliwie konieczna inwestycja, na którą udało się uzyskać kredyt z BGK oraz pozyskać państwowe i unijne dofinansowanie. Budowa ruszyła i rośnie w oczach. Właściwie nie sposób to krytykować. Rozmawiałem jednak niedawno z jednym z członków rządu, który powiedział, że Legia mogłaby uzyskać znacznie więcej, gdyby się po prostu postarała i mocno popracowała, a DM nie ma tak naprawdę wejścia do krajowej polityki. Nie wiem czy to prawda, czy to realne, ale sprawa rodzi wątpliwości. Podobnie jak jeszcze kilka kwestii związanych z ośrodkiem oraz budową boisk treningowych przy Czerniakowskiej. Dlatego też ciągle uważam, że największy sukces prezesa to sprzedaż Szymańskiego do Moskwy za bardzo dobre pieniądze (ponoć 5,5 mln w gotówce plus bonusy), choć złośliwi oczywiście pamiętają, że Mioduski zapowiadał transfer za co najmniej 10 mln euro.

Podsumowując więc trudno się dziwić, że kibice się wściekli. Złość jest jednak zawsze do opanowania. Gorzej z wyśmiewaniem. Dariusz Mioduski i jego ludzie uczynili z Legii pośmiewisko. Drwi się z długofalowych wizji, nieudaczności zarządzających, mnożenia stanowisk, liczby "fachowców" w klubie i ich kompetencji, którym najlepiej wychodzi zrażanie do siebie kolejnych ludzi - piłkarzy, fanów, dziennikarzy.

Mioduski przekroczył Rubikon, granicę śmieszności, o czym świadczyła oprawa na meczu z Europa FC, a to największy cios dla poważnego biznesmena. Nie wiem, czy ma specjalistów od zarządzania pośmiewiskiem, ale tańczy na cienkiej linie i to wysoko nad przepaścią. Uratować go mogą tylko europejskie sukcesy. Chyba że w tym całym bałaganie chodzi o coś zupełnie innego.

Autor: Jakub Majewski „Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.