Mateusz Gliński - fot. Jacek Prondzynski
REKLAMA

Gliński: Dla nas, warszawiaków, dumą będzie gra dla Legii

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Chociaż miał możliwość gry we Włoszech, zdecydował się w nadchodzącym sezonie grać w barwach futsalowej Legii w II lidze. Mateusz Gliński, bo o nim mowa, ma na swoim koncie srebrny medal Mistrzostw Świata w "szóstkach", a na co dzień gra także w Mszczonowiance na pełnowymiarowym boisku. Przed kilku laty, w wieku 21 lat, zaliczył debiut w piłkarskiej ekstraklasie, ale w osiągnięciu większych sukcesów, przeszkodziły mu trzy poważne kontuzje, po których musiał przechodzić operacje. Zachęcamy do lektury wywiadu z Mateuszem Glińskim.

Zdecydowałeś się na grę w futsalowej Legii w nadchodzącym sezonie, pomimo możliwości wyjazdu do Włoch. Co zdecydowało o takiej Twojej decyzji i czy propozycja gry w słonecznej Italii nie była bardzo kusząca?
Mateusz Gliński: To prawda, miałem możliwość spróbowania sił we Włoszech, razem z moim przyjacielem, Piotrkiem Branickim. Ponad trzy lata temu, miałem przyjemność być u niego parę miesięcy na Sardynii i nawet podpisałem kontrakt, ale przez biurokrację musiałem wracać do Polski. Kto wie, jakby to wszystko wyglądało. Pół roku temu przyszedł na świat mój syn i z żoną szukamy stabilizacji. Liczę, że odnajdę ją właśnie w Legii.

W przeszłości miałeś już okazję trenować Legii - opowiedz kiedy to było, jak do tego doszło, kto przyprowadził Cię na trening?
- Miałem wtedy 10, może 11 lat, kiedy na trening zawiózł mnie mój brat. Trenowałem, z tego co pamiętam, przez miesiąc. Wszyscy byli zadowoleni, ale pazerność pewnej osoby spowodowała, że 2-3 lata grałem jeszcze w osiedlowym klubie, i do Legii nigdy nie trafiłem.



Cały czas grasz w piłkę na zielonej murawie w barwach Mszczonowianki na poziomie IV ligi. Występy na tym poziomie rozgrywkowym można uznać jako piłkę dla prawdziwych pasjonatów?
- Trzeci rok jestem już w Mszczonowie. Parę telefonów z innych drużyn było, ale nie ukrywam, że jest mi tam dobrze, mam dobry kontakt z prezesem, trenerem i kolegami z zespołu. A co do samego pytania... myślę, że przyjemność i sentyment. Człowiek od małego biega za piłką po zielonych boiskach, teraz dochodzą do tego także zarobki, bo jednak w tych niższych ligach parę tysięcy można jeszcze zarobić. Więc jeśli ktoś chce płacić za to co lubisz robić, to czemu masz z tego rezygnować?

Jeszcze kilka lat temu zapewne można było spodziewać się, że uda Ci się - na zielonej murawie zajść znacznie dalej. Jako 21-latek zaliczyłeś debiut w ekstraklasie. Czego zabrakło, aby na tym, albo chociaż zbliżonym poziomie, pozostać na dłużej?
- Przede wszystkim zdrowia. Jestem po trzech operacjach. Kontuzji doznawałem zawsze w... najlepszym swoim okresie i po różnych perypetiach, nigdy nie udało mi się wrócić tam, gdzie próbowałem się dostać przez kilkanaście lat. Druga sprawa to na pewno brak bliskiej osoby, która potrafiła by mnie poprowadzić, podpowiedzieć. Liczę, że wiedzę, którą nabyłem przez te lata, będę mógł wykorzystać do tego, aby mój syn miał taką osobę, której mnie zabrakło.



Kiedy zacząłeś występować również w odmianie piłki 6-osobowej?
- Ogólnie na podwórku, grając spędziłem całe swoje dzieciństwo, ale tak na poważnie w "szóstki" zacząłem bawić się cztery lata temu.

Wicemistrzostwo Świata wywalczone w minionym roku uznać trzeba za olbrzymi sukces. Jak wy, jako zawodnicy, odbieraliście ten wynik bezpośrednio po finałowym spotkaniu, bo zapewne przed samym finałem, każdy z Was marzył o złocie?
- Lecąc do Portugalii, na pewno finał byśmy brali w ciemno. Ale po samym meczu czuliśmy duże rozczarowanie. Moim zdaniem byliśmy najlepszą drużyną na tym turnieju. Duży wpływ na finał, miał fakt, że półfinał rozgrywaliśmy tego samego dnia, w którym do ostatniej sekundy biliśmy się z Portugalią. Mimo wszystko, po czasie, wiemy że był to ogromny sukces, który ciężko będzie powtórzyć.

W ostatnim sezonie grałeś w futsalowej II lidze w barwach Win Win. Czy to był Twój debiut ligowy w tej dyscyplinie? Jak w ogóle odnajdujesz się w tej odmianie piłki, która wymaga zupełnie innych zachowań niż gra na murawie? Czy taktycznie futsal zbliżony jest bardziej do piłki 6-osobowej?
- To był mój futsalowy debiut. Myślę, że daję radę, skoro chłopaki z Legii bez żadnych wątpliwości, chcieli żebym od tego sezonu tworzył wspólnie nowy projekt. Zdecydowanie futsal przypomina bardziej piłkę 6-osobową, niż 11. Schematy, poruszanie, czy nawyki z samą piłką, to z zieloną murawą za wiele wspólnego nie mają.



Jak oceniasz atmosferę w drużynie, którą współtworzyłeś, jak oceniasz również organizację samego klubu, który otarł się o awans do I ligi?
- Atmosfera jak najbardziej na plus. Prawda jest taka, że większość z nas znała się dość długo. Szkoda, że przy okazji paru meczów, mieliśmy problem z zebraniem składu, ale teraz akurat z tym nie będzie problemów, wiec liczę, że drugą ligę weźmiemy szturmem.

Na meczu z Victorią Sulejówek dało się zauważyć spore zainteresowanie publiczności, chociaż po pierwsze dyscyplina nie jest jeszcze bardzo popularna w naszym kraju, a ponadto nie graliście jeszcze z eLką na piersi?
- Nie ma nic lepszego niż rozgrywanie spotkań na wypełnionym stadionie, bądź hali. Na pewno każdy z nas liczy, że jako zawodnicy warszawskiej Legii, wspólnie z kibicami, będziemy tworzyć fajne widowisko w hali. Dla każdego z nas, reprezentowanie Legii będzie wielką rzeczą.



Nadchodzący sezon ma być tym, w którym Legia wywalczyć ma awans na zaplecze ekstraklasy. Jak oceniasz szanse na realizację tego wyzwania?
- Jak już mówiłem wcześniej, teraz kadra jest dużo szersza, rywalizacja o miejsce w kadrze na mecz będzie bardzo duża, co tylko pomoże nam w tym, żeby ten awans zrobić. Nie wyobrażamy sobie innej opcji - w następnym sezonie futsalowa Legia musi być już na szczeblu centralnym, a nie wojewódzkim.

Jakie masz plany na najbliższy czas - pod kątem wszystkich dyscyplin, w których masz okazję występować?
- Z Mszczonowianką chcielibyśmy powalczyć o wygranie IV ligi i grę w barażach. Myślę, że jest na to szansa, ale liga szybko zweryfikuje plany. Co do szóstek, niestety z moją ekipa na Mistrzostwach Polski 'daliśmy ciała'. Na szczęście w październiku są Mistrzostwa Świata na Krecie i liczę, że trener da mi szansę i razem z chłopakami powalczymy o kolejny medal. Co do samej Legii, jak już mówiłem - cel jest jeden - wygranie ligi w dobrym stylu. Liczę, że z udziałem dużej publiczności, której dużo łatwiej będzie utożsamiać się z nami, bo w składzie są praktycznie sami warszawiacy.

Rozmawiał Bodziach


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.