fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Rakowem

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Po trzecim z rzędu niepowodzeniu w kwalifikacjach do europejskich pucharów, przyszło skupić się na lidze. Do Warszawy przyjechał Raków, a część kibiców i ekspertów, pomnych doświadczeń z poprzednich lat, gdy po zakończeniu eliminacji zdarzało się, że z „Wojskowych” schodziło powietrze, podchodziła do tego meczu z dużą ostrożnością. Niepotrzebnie. Legioniści bowiem pewnie ograli beniaminka 3-1.

1. Zwycięstwo na koniec udanych wakacji. Oczywiście możemy mówić, że kwalifikacje do Ligi Europy znów nam się nie udały, ale IV runda to po prostu był wynik na miarę naszych możliwości sportowo-organizacyjnych. Legia cofnęła się w rozwoju mniej więcej do 2012 r. i meczów z Rosenborgiem. Biorąc na to poprawkę, należy uznać, że dwa punkty straty do lidera w lidze i jeden mecz zaległy na początku września, to wynik dobry, zwłaszcza w kontekście tego, że nasza drużyna rozegrała dwa razy więcej spotkań niż prowadzący Śląsk. Do tego mecz przeciwko Rakowowi oglądało się z przyjemnością. Było sporo ciekawych akcji, obie strony miały swoje okazje bramkowe i grano otwarty futbol. I choć Legia była wyraźnie lepsza, to Raków szukał swych szans, nie murował bramki, choć możliwe, że tę postawę zdeterminowały prędko strzelone przez Niezgodę gole.

2.Szybkie gole, co ustawiły mecz. 5. i 10. minuta i było właściwie po zawodach. Raków zaczął fatalnie, kilku piłkarzy to spotkanie przerosło. Legioniści zaś wyszli z dobrym nastawieniem, gotowi do walki od samego początku. 2-0 po 600 sekundach gry i można było się zastanawiać, co będzie dalej. Na szczęście obie strony zareagowały pozytywnie – Legia nadal grała z rozmachem do przodu, stwarzała kolejne sytuacje, choć też pozwoliła sobie na nonszalancję szczególnie w defensywie. A Raków wziął się w garść, gdy nie miał nic do stracenia i po prostu grał w piłkę, próbował konstruować akcje. Oddali parę całkiem groźnych strzałów, stworzyli kilka okazji bramkowych, jedną wykorzystali.

3. Jarosław! Debiutancki hat-trick w Legii Jarosława Niezgody był jednocześnie pierwszym od czterech lat wyczynem, w którym piłkarz „Wojskowych” strzelił wszystkie trzy gole w meczu. Poprzednio tej sztuki dokonał Nemanja Nikolić w spotkaniu, gdy na ławce Legii po raz pierwszy zasiadł Stanisław Czerczesow. „Wojskowi” wygrali wówczas z Cracovią, też 3-1, a przy wszystkich bramkach asystował Tomasz Jodłowiec. Niezgoda zaś został katem obu obecnych beniaminków – strzelił im już 5 bramek. I jest na drugim miejscu w klasyfikacji ligowych strzelców. Oby tylko mu zdrowie dopisywało!

4. Kreatywna pomoc. Dla Gwilii, Cafu, Antolicia czy Martinsa występy przeciw europejskim drugoligowcom, za jakich można uważać Rangers, to za wysokie progi, ale w obecnej ich formie można stwierdzić, że stanowią najsilniejszy środek pola w Ekstraklasie. Ich wczorajsza gra, nacechowana kreatywnością, ruchliwością, wymiennością zadań i pozycji, mogła się bardzo podobać. Czy w aktualnej dyspozycji są w stanie pociągnąć Legię do mistrzostwa Polski? Nie mam wątpliwości, że tak.

5. Nieprzekonująca obrona. „Wojskowi” w ostatnich tygodniach defensywą stali. Tracili mało bramek, nie pozwalali przeciwnikom na stwarzanie wielu dogodnych okazji, rzadko popełniali indywidualne błędy. Wczoraj też nie było pod tym względem źle, ale można było odnieść wrażenie, że 2-0 nadmiernie uspokoiło naszych obrońców. Mam tu na myśli szczególnie Wieteskę, który parokrotnie się pomylił, a już przy bramce popełni poważny błąd. W każdym razie defensywa nie była monolitem, na co wpływ miała z pewnością absencja Lewczuka. A skoro o tej formacji mowa, to wrócił tam Vesović. I znów zasłużył na pochwałę.

6. Rok Deyny. Wczoraj obchodziliśmy 30. rocznicę śmierci Kazimierza Deyny. Wydawać by się mogło, że właśnie 1 wrześnie będzie miała miejsce kulminacja obchodów roku Deyny, jak władze klubu nazwały rok 2019. Co mieliśmy w ramach tej kulminacji? Odwołany turniej im. Deyny, 12-13 tys. ludzi na trybunach (tradycyjnie przy niskiej frekwencji klub mydlił oczy na telebimach liczbą uprawnionych), wprowadzanie wszędzie eLki zamiast herbu (gdy zapytaliśmy zimą w klubie dlaczego eLki, otrzymaliśmy na mailem odpowiedź, że to z powodu roku Deyny) i czarne koszulki, zresztą zupełnie ładne, ale w Warszawie czarnych to tradycyjnie grywa Polonia. Całkowita porażka. Dobrze, że na wysokości zadania w tym zakresie stanęli jak zwykle kibice Legii i godnie uczcili pamięć legendy.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.