Aleksandar Vuković - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Trener w Cafe Futbol

Vuković: Swoją pracą muszę zapracować na zaufanie

Woytek i Wiśnia, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Interesująca i długa rozmowa z Aleksandarem Vukoviciem odbyła się na antenie Polsatu Sport w Cafe Futbol. Trener Legii mówił o aktualnej sytuacji w drużynie, o ocenie swojej pracy, o Carlitosie i nadciągającej młodzieży. Poniżej spisaliśmy najciekawsze fragmenty programu.

O aktualnej sytuacji Legii
- Z drużyną trochę wyprzedzamy fakty. Przed tym meczem rozmawiałem z nimi i mówiłem, że czeka nas w tej chwili zupełnie inna sytuacja, w której po serii zwycięstw zacznie się przesadzać w drugą stronę, a cały czas będę powtarzał, że w Legii nigdy nie jest tak źle jak się mówi i nigdy nie jest tak dobrze. To trochę filozofii, ale to sama prawda. Jesteśmy drużyną, która jest po kilku wygranych w nie najgorszym stylu, ale uzyskaliśmy to dzięki ciężkiej pracy zaangażowaniu i maksymalnej koncentracji. Tylko utrzymując to mamy szansę iść dalej w tym kierunku. Jesteśmy takim liderem, który po jednym stracie punktów może tę pozycję stracić.

- Szanuję Niemców za mentalność i podejście do życia. W meczu z Wisłą powiedziałem w szatni, że powinniśmy dążyć do tego, by pokazać tę niemiecką mentalność. Wiosną przegraliśmy w Krakowie 0-4, więc to była dodatkowa motywacja. To jest sztuka i największa satysfakcja, kiedy człowiek ma świadomość, że przez 90 minut zachowywał się tak samo.

- W tej chwili drużyna, która jest chwalona za ostatnie mecze, złożona jest takich ludzi jak: Karbownik, Majecki, Wieteska, Antolić, Kante, Niezgoda, Gwilia. Czy są to ludzie, o których każdy przed sezonem mówił, że będzie to samograj i będzie wygrywała wszystko? Raczej mówiło się tak o innych ludziach, których już w klubie nie ma. Moim zdaniem ci ludzie - a jestem do tego święcie przekonany - jechali na opinii medialnej. Po prostu blokowali tę drużynę. Drużyna teraz zaczyna wyglądać tak, jak powinna wyglądać Legia Warszawa i to jest dla mnie istotne.

- Można naprawdę mądrze zadziałać w okienku transferowym i nie osłabić drużyny. Nie trzeba szastać pieniędzmi. Uważam, że to okienko, które teraz mamy w Legii jet najlepsze pod katem finansowym i sportowym od wielu lat. Tylko Obradović na razie jest niewypałem. Piję tutaj trochę do poprzednich działaczy. To jednak zawodnik z kartą na ręku, który nie kosztował nas wiele.

Ocena pracy

- Ja nie oczekuję wielkiego wsparcia ze strony klubu albo deklaracji, że dostaję 2 lata na pracę. Po prostu moja praca musi być obserwowana i oceniana przez odpowiednich ludzi w klubie. Są porażki i "porażki". Przez niektóre porażki można dojść do czegoś lepszego, a niektóre wynikają z wielkich pomyłek. W kryzysowym momencie dostałem odpowiedź od drużyny, że ona dalej chce konsekwentnie grać i dążyć do wygranej. Nie słuchali opinii z zewnątrz. Cieszę się, że zapracowali na to, by w trudnej sytuacji odpowiedzieć charakternie i odważnie. W Legii najważniejsze jest niezałamywanie się.

- Ja przeżyłem i przeżywam syndrom wychowanka, który wchodzi do drużyny i ma zawsze trudniej, by udowodnić, że zasługuje na miejsce. Dla mnie jest normalne, że ludzie myślą iż ktokolwiek przyjdzie do Legii, to będzie miał większy wpływ i większą wiedzę - takie jest nasze myślenie. Ja nie mam z tym problemu. Problem tylko wtedy, gdy ludzie deprecjonują pewne rzeczy. Na przykład jak ktoś sprowadza odpadnięcie z "przeciętnym" Glasgow do tego, że winien jest trener, któremu zabrakło dowagi. To jest zwykły brak analizy i realnej oceny sytuacji. Dziś mamy Rangers, które ogrywa Porto i jest bliżej topu niż my w tej chwili możemy marzyć, a my zagraliśmy mecz z nimi, w którym zadecydowała jedna piłka. Takie rzeczy mi przeszkadzają. A to, że ludzie nie ufają trenerowi Vukoviciovi jest dla mnie normalne. Swoją pracą muszę zapracować na zaufanie.

- Nie czuję, żebyśmy zrobili teraz coś wielkiego, żeby być wychwalanym - mówię o całokształcie. Przeanalizować możemy początek sezonu: drużyna była budowana, za dużo mniejsze pieniądze i to jak zaczyna ona funkcjonować w porównaniu z innymi droższymi z drużynami, które były w tym klubie. To jest kluczem. Dobry chirurg wyciągnie z każdej sytuacji ile się da - nawet jak pacjent umrze. Tak samo jest z trenerem: słaby będzie słaby niezależnie od tego czy wygra kilka meczów z rzędu, a dobry będzie dobrym trenerem nawet jak kilka przegra. Najważniejsza rzecz, którą można się nauczyć w szkole trenerów jest taka, że o tym kim jest trener decyduje... osobowość. A tego nie da się nauczyć. Nikt cię nie nauczy jak znieść kryzysową sytuację i tego jak będziesz zarządzał ludźmi. Działasz według własnej intuicji. Nie chcę postępować wbrew sobie. Uważam, że takie postępowanie jakie mam do zawodników jest fair i tą drogą chcę iść.

- Od początku sezonu miałem dwa momenty, w których widziałem, że drużyna ma prawo się zablokować, przestać grać i powiedzieć "ok, może niech przyjdzie ktoś następny". Tak było po golu Lecha z Legią. Dla mnie największym małym zwycięstwem w tym wszystkim jest to, że zespół nadal dążył do wygranej. Wierzę, że pomogłem swoją postawą, bo mówiłem, że się tego nie boję.

- Legia ma tysiące trenerów dostępnych i zawsze może sobie kogoś znaleźć. Ja pracuję według własnego uznania, by jak najbardziej pomóc drużynie. Dla mnie ważne drużyna dała na to odpowiedź i dlatego teraz wierzę, że będziemy szli tylko do przodu.


Asystent Vuković

- Zgodziłem się na to by być w sztabie Ricardo Sa Pinto, ponieważ rola obserwatora podczas kończenia kursu UEFA Pro mi odpowiadała. Wystarczyło mi obserwować jego warsztat, który bardzo cenię. Od każdego z trenerów będących w Legii dużo się nauczyłem. To, że byli zwalniani nie do końca było ich winą. Jeżeli nie miałbym się czego uczyć od Hasiego, Czerczesowa czy Sa Pinto, to źle by o mnie świadczyło. To, że prezes postanowił ich zwolnić, nie oznacza, że to byli źli trenerzy.

- Czerczesow ma coś takiego i wie kto jest jakim człowiekiem i komu może ufać. Bardzo żałowałem jego odejścia. Najwięcej nauczyłem się w sferze podejścia do zawodników i ich traktowania w sposób sprawiedliwy. Nie można sobie wymarzyć większego mentora. Stanisław wychodził z jednego prawidłowego założenia - musisz po prostu pokochać to, co masz. Pokochać tę drużynę, skupić się na nich, trenować i zrobić lepszymi. Jeśli myślisz tylko o wymianie pięciu zawodników na kolejnych pięciu, to wtedy jesteś menedżerem piłkarskim, a nie trenerem. Trenerem jest człowiek, który przede wszystkim chce pracować z ludźmi, chce ich rozwijać i wykorzystywać ich potencjał. Na tym najbardziej polega praca trenera. I on to świetnie robił. W klubie z tęsknotą o nim mówimy. Ja sam rozpowiadam jego anegdoty młodszym trenerom, bo są bardzo przydatne.

- W mojej ocenie - a obserwowałem to z bliska - Czerczesow był po prostu tak bardzo mocną osobowością, że było to wielkim atutem, ale mogło być też drobnym problemem. Miałem wrażenie, że on jest tak mocny, że każdy czuje tę moc - nawet sami właściciele klubu. W moim odczuciu to miało największy wpływ - był trener, który jest ponad wszystkich i tylko Putin jest nad nim. To sprawiło, że trzeba było szukać innych rozwiązań. On tak bardzo czuł projekt Legia, że pieniędzy nie stawiał na pierwszym miejscu.


Zarządzanie składem

- Kwestia trzech środkowych obrońców na boisku to jest typowe zarządzanie, a nie szukanie miejsca dla Jędrzejczyka. Mieliśmy sytuację, w której nie mieliśmy żadnego prawego obrońcy zdrowego, to wystawiłem "Jędzę" na prawej obronie. Wrócili do zdrowia Vesović i Stolarski, ale dlaczego miałbym usunąć któregoś z trójki zawodników, którzy wygrali 7-0 i zagrali dwa kolejne dobre mecze? Dlaczego miałbym jednego z nich posadzić na ławkę, żeby grał ten co wrócił po kontuzji? To nie jest szukanie miejsca.

- Może być taka sytuacja, że zawodnik po kontuzji wróci od razu do składu, bo czasami sposób grania przeciwnika może to spowodować. Wcześniej była taka sytuacja z Wieteską, który zaczął sezon bardzo dobrze, a potem usiadł na ławce z powodu urazu, choć on chciał grać. My jednak nie chcieliśmy ryzykować pogłębienia urazu. Wskoczył Lewczuk i "Wietes" wypadł na kilka meczów ze składu.

Carlitos, Kulenović i Rangers

- Na początku sezonu Carlitos był naszym numerem jeden na swojej pozycji. Zagrał w meczach pucharowych z Europa FC, gdzie dał nam dużo, bo w rewanżu strzelił dwa gole z Gibraltarczykami. Potem graliśmy z Kuopionem Palloseura z Finlandii. W rewanżu wypadł bardzo słabo. Grał z Sandro jako cofnięty napastnik, ponieważ po analizie jego gry uznaliśmy, że dla niego najlepsza jest ofensywna pomoc takiej "dziesiątki", która ma przed sobą jeszcze jednego napastnika. Wielu ekspertów się z tym zgadzało. Po tym meczu postawiliśmy na Waleriana Gwilię jako dziesiątkę i w moim odczuciu to zatrybiło. Drużyna zaczęła lepiej grać i funkcjonować. Pojawiły się lepsze mecze. Nastąpiła naturalna rywalizacja. Sandro wygrywał rywalizacja ze słabo wyglądającym wtedy Niezgodą, a Gwilia z Carlitosem.

- Jestem człowiekiem bardzo rozsądnym i na pewno nie pozwoliłbym sobie na grę emocjami podczas tych meczów z Rangers FC. Nie pozwoliłbym na to, żeby szkodzić klubowi, bo mam jakieś swoje odczucia. Podczas pierwszego meczu z Rangers pod koniec regulaminowego czasu gry, około 88. minuty powiedziałem asystentowi, żeby zawołał wszystkich zawodników, którzy się rozgrzewają, ponieważ nie będzie już żadnych zmian. Odwracam się, a Carlitos jest gotowy do wejścia. Mówię mu, że nie planuję już żadnych zmian, a wyszedł z tego temat nie wiadomo, jaki temat...

- Co do rewanżu z Rangers… Zaczęliśmy mecz z Kulenoviciem, a potem wprowadziłem Niezgodę, który na ŁKS-ie strzelił wcześniej dwa gole. Pokazał, że może być przydatny i wrócił do gry. Z kolei Carlitos wcześniej poprosił mnie, żeby nie grał z ŁKS-em, ponieważ jest bardzo bliski podpisania umowy z innym klubem. To była dla mnie informacja, gdzie jest teraz ten zawodnik. W 60. minucie meczu w Glasgow, kiedy nie potrzebowaliśmy zdobycia sześciu bramek, a mecz zmierzał do dogrywki, wprowadziłem Jarka, który miał dobrą okazję na strzelenie gola. On takie sytuacje zazwyczaj wykorzystuje, ale tym razem było inaczej. Pech chciał, że w 93. minucie nie obroniliśmy się. Nie wykluczam, że w dogrywce Carlitos pojawiłby się na boisku. W 60. minucie wprowadziłem napastnika za napastnika, mieliśmy wynik, który trzymał nas w grze, więc nie było potrzeby wprowadzania kolejnego. Cała ta historia z tymi zmianami została nieco wyjęta z kontekstu.

- Po meczu z ŁKS-em wrócił temat pozostania Carlitosa w klubie, bo rzekomo ten transfer upadł. Carlitos był w Glasgow, bo deklarował, że z nami zostaje. Wziąłem go, więc na mecz do kadry, ale musiał czekać na swoją szansę. Po spotkaniu w Łodzi pojawiła się informacja z klubu, że Carlitos zostaje. Dzisiaj postąpiłbym dokładnie tak samo. Wtedy nie działałem bez analizy i bez podstaw. W końcówce poprzedniego sezonu musiałem zarządzać tym, co jest - nie wnikając już w problemy, jakie pojawiały się wewnątrz. Carlitos u mnie w rundzie finałowej grał wszystkie mecze. Sześć spotkań od pierwszej minuty i w Białymstoku wszedł przy wyniku 0-1. Carlitos grał jako nasz najważniejszy napastnik i strzelił gola w 90. minucie pierwszego meczu z Cracovią z karnego. Potem strzelił w ostatnim spotkaniu z Zagłębiem Lubin, kiedy było jasne, że Piast będzie mistrzem. Carlitos na Lechu nie strzelił nic, na Lechii nic, z Piastem nic, z Jagiellonią z ławki nic, z Pogonią także nic. Przeanalizowałem to i podjąłem decyzję taką, jaką podjąłem.

- Carlitos jest teraz najbogatszym Hiszpanem, który kiedykolwiek grał w Ekstraklasie. Dla niego wszystko skończyło się bardzo dobrze. Natomiast dla mnie najważniejsza jest Legia i to czy zdobywa trofea. Pierwszy sezon od lat kiedy Legia nie zdobyła żadnego trofeum - ani mistrzostwa ani Pucharu Polski - to sezon, kiedy stawiała w każdym meczu całego sezonu na Carlitosa. Carlitos był wiodącą postacią w sezonie, wokół którego się kręciła gra. Każdy trener miał wątpliwości, ale na niego stawiał i jak Legia zakończyła tamten sezon? Odpadliśmy z europejskich pucharów, nie było mistrzostwa, ani Pucharu Polski. Carlitos to piłkarz, który musi udowodnić na boisku a nie na Instagramie, że zasługuje na pierwszą jedenastkę. Jeżeli zostałby w Legii, to musiałby udowodnić, że zasługuje na grę w wyjściowym składzie. Trzeba dać drużynie coś więcej. Carlitos nie zapracował sobie na to, że w następnym sezonie będzie królem, wokół którego wszystko będzie się kręciło.

- Jedyny zawodnik, z którym miałem problem wychowawczy od momentu kiedy objąłem pierwszą drużynę to Sandro Kulenović. Poprzedni sezon skończył mając u mnie niskie notowania ze względu na swoje zachowanie i postawę na boisku. Bliżej było mu do wypożyczenia niż regularnej gry. Zaczął się jednak sezon i sytuacja z napastnikami była jaka była. Sandro strzeli 4 gole w sparingu i zasłużył na grę. Z Pogonią również strzelił i tym wywalczył sobie pierwszy skład wbrew mojemu dystansowi do niego.


To idzie młodzież

- Teraz łatwiej mi jest spojrzeć na to, co jest na naszym zapleczu. Jestem bardziej z tym zapoznany. Sam lepiej wiem jaki w tych piłkarzach jest potencjał. Tam jest sporo młodych chłopaków, na których trzeba odważniej stawiać. Nie może być jednak tak, że sam fakt iż są wychowankami znajdą się w kadrze pierwszej drużyny. Muszą na to zapracować. Drugi zespół jest doskonałym miejscem, aby pokazać się z dobrej strony i dostać szansę jak Karbownik czy Rosołek.

- Michał Karbownik to jest chłopak, którego znam z treningów pierwszej drużyny z poprzedniego sezonu. Wówczas na treningach też czasami grał na boku obrony i zauważyłem, że radzi sobie tam dobrze. Ma pewne umiejętności, które dają mu dam fajne warunki. Wiem, że całe życie grał na środku pomocy i to też biorę pod uwagę. Daje sobie rękę uciąć, że na obronie nie będzie grał gorzej w przyszłości. Teraz trzeba poczynić kolejne kroki, żeby ustabilizować formę i jeszcze bardziej się poprawić. Mecz z Górnikiem nie był w jego wykonaniu najlepszy. Wydaje mi się, że to jest naturalne w przypadku rocznika 2001, który gra dziesiąte spotkanie - na tym poziomie to czasami możne nastąpić jedno trochę słabsze. Dla mnie ten mecz wczorajszy pokazał jak bardzo Karbownik może pójść jeszcze do przodu. Szczególnie jeśli chodzi o obronę, a później o ofensywę. To przykład chłopaka który pokazuje, że nikt nie ma wymówek - trzeba zapracować i wtedy dostanie się szansę.

- Maciej Rosołek już wcześniej dawał sygnały, że liczy na debiut. Z Lechem graliśmy po 2 tygodniach przerwy na reprezentację, a w tym czasie zagraliśmy sparing z Dinmaem. Tam pokazał dobrą dyspozycję. Kante również zaprezentował się dobrze, co później udowodnił z poznaniakami. Rosołek był również brany pod uwagę pod kątem wyjściowego składu. Decyzja jego wejściu była przemyślana - byłem pewny jego dyspozycji. Dobrze się stało, że postanawiamy iż wejdzie po przerwie, a nie od początku, to się opłaciło.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.