Andre Martins i Paweł Wszołek - fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Górnikiem Zabrze

Qbas - Wiadomość archiwalna

Legioniści wygrali 5-1 z Górnikiem Zabrze. Dzięki temu na półmetku fazy zasadniczej sezonu obronili pozycję lidera Ekstraklasy. Legia znów zwyciężyła zasłużenie, choć tym razem, mimo wysokiego wyniku, nie sposób „Wojskowych” tylko chwalić.

1. Luksus. Po raz pierwszy od dawna przed meczem Legii znaleźliśmy się w tej luksusowej sytuacji, że właściwie nie trzeba było obawiać się, czy wygra mecz u siebie. Bardziej frapowało ile goli wbije górnikom. I już początek meczu wykazał, że kwestią nie jest odpowiedź na pytanie „czy”, ale na pytanie „ile”. Legioniści szybko zepchnęli zabrzan do defensywy, całkowicie opanowali środek pola i stworzyli jedną doskonałą okazję bramkową, a do kolejnych niewiele brakowało. Pozostało więc czekać aż piłka w końcu wpadnie do siatki. Łącznie doszło do tego pięć razy.

2. Frajda. Legia ostatnio gra na tyle dobrze, że wreszcie opisywanie jej występów sprawia przyjemność. Nie trzeba na siłę doszukiwać się pozytywów, odwoływać do statystyk, rozważań dla taktycznych koneserów. Jest rozmach, polot, a w sobotę była również efektywność. „Wojskowi” atakowali większą liczbą piłkarzy, często w polu karnym rywala albo tuż przed nim było 6-7 zawodników, a to ma przełożenie na liczbę sytuacji i strzałów (aż 23, w tym 8 celnych). Oczywiście, ostatni nasi rywale to ekstraklasowi słabeusze, ale na nich też trzeba znaleźć sposób, a 15 goli w 4 ligowych meczach, to wynik najlepszy od jesieni 2016 r.

3. Szybkość i odbiór. Bardzo upraszczając charakterystykę gry Legii, można by powiedzieć, że wygrywa ona dzięki skutecznej grze w odbiorze, często na połowie rywala lub w środkowej strefie boiska, podaniu do Luqinhasa albo skrzydłowych i szybkiej organizacji ataku. Oczywiście, jest to możliwe dzięki znajdującym się w wysokiej formie piłkarzom, szczególnie mam tu na myśli piątkę: Antolić, Martins, Luqinhas, Novikovas i Wszołek (6 meczów, 4 gole, 3 asysty!), ale i też przygotowaniu taktycznemu i fizycznemu, za które należy pochwalić trenera Vukovicia. W każdym razie, ten sposób budowania ataków sprawił Górnikowi wiele problemów, goście często trafili futbolówkę w swojej strefie obronnej albo w środku, gubili się przy jej wyprowadzaniu. „Wojskowi” zaś potrafili wykorzystać większość ich błędów. W ten sposób zdobyli oni trzy z pięciu bramek.

4. Niezgoda buduje. Przede wszystkim swój dorobek bramkowy. 9 goli w 16 meczach, do tego jedna asysta. W przeliczeniu na minuty gry, Niezgoda strzela gola średnio co 88 minut, a w trzech ostatnich spotkaniach trafiał trzykrotnie, a przecież tylko przeciwko Górnikowi zagrał w wyjściowym składzie, bo Kante też ostatnio często strzelał. Rywalizacja o miejsce w ataku zapowiada się więc pasjonująco.

5. Rajd Jędrzejczyka. Bardzo plastycznym odzwierciedleniem przebiegu sobotniego spotkania była akcja, po której padła bramka na 2-0. Legioniści przejęli piłkę w środku. Atakowali czwórką piłkarzy na siedmiu zabrzan (źle ustawionych, ale to już inna sprawa). Z własnej połowy do akcji podłączył się Jędrzejczyk. Kapitan miał otwartą przestrzeń i choć do prowadzącego piłkę Novikovasa było bardzo daleko, to ruszył na obieg, gubiąc pomocnika rywali, a warto podkreślić, że na pełną prędkość zdecydował się dopiero w polu karnym. Tam popełnił błąd techniczny w przyjęciu futbolówki, ale opanował ją na tyle, że zdołał jeszcze ją zagrać w kierunku bramki i ta, po odbiciu się od obrońcy, wpadła do siatki. Legia nie odpuszcza, Legia czuje się dobrze, również ze sobą, Legia wygląda tak, jakby wierzyła, że to co robi, da wyniki.

6. Przyszłościowe zmiany Vukovicia. Trener przy bezpiecznym wyniku najpierw wpuścił pierwszego zmiennika, jakim jest ostatnio Gwilia, a potem „na naukę” młodzież – Rosołka i Kostorza. Gruzin dostał dostatecznie dużo czasu, by się wykazać, poczuć ważnym ogniwem drużyny, a dwójka pozostałych, by zyskać nowe doświadczenia. Co ważne, Rosołek mógł i nawet powinien był zdobyć bramkę. To wszystko może tylko pomóc drużynie.

7. Łyżka dziegciu. Chwalę Legię, ale prawdę mówiąc to wcale nie był jej najlepszy mecz. Posiadając kontrolę nad meczem, pozwoliła sobie na momenty dekoncentracji, które albo przyniosły Górnikowi okazje, albo przy odrobinie szczęścia mogły je przynieść. Oczywiście, do większości z nich doszło już po zmianach i przy wysokim prowadzeniu, ale również w pierwszej połowie goście mogli napędzić „Wojskowym” większego stracha. Po przerwie zaś, chcąc wyrównać, chyba za szybko się otworzyli, próbowali atakować, zostawiając dużo miejsca legionistom na własnej połowie, co dla podopiecznych Vukovicia było wodą na młyn. Bramkowe tornado, które Legia rozpętała pod bramką Chudego na początku drugiej części gry, było więc tyleż jej zasługą, co zmiany stylu gry rywali. Warto też wspomnieć o postawie dwóch zawodników. Majecki popełnił poważny błąd przy straconej bramce, gdy przy wyjściu do dośrodkowania w siatkarskim stylu odbił piłkę pod nogi rywala. To druga w ostatnich dwóch miesiącach poważna pomyłka młodego bramkarza. Tym razem jednak, w przeciwieństwie do meczu w Płocku, bez konsekwencji punktowych. Gorzej też wypadł Karbownik, który grał wyjątkowo nerwowo, a przez to niedokładnie. Pamiętajmy jednak, że to wahania formy w przypadku młodych piłkarzy są nieuniknione. Dobrze też, że lekki dołek przyszedł w wygranym spotkaniu i tuż przed reprezentacyjną przerwą, w czasie której będzie można spokojnie popracować, by znów prezentować się lepiej.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.