568 kibiców Legii stawiło się na zakazie w Lubinie - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Przedświąteczny wyjazd do Lubina

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Ostatnie dni przed Świętami to dla większości czas zakupów oraz wytężonej pracy w domu. Kibice zaś rok w rok muszą urwać się od domowych obowiązków, w imię spraw wyższych, czyli meczu swojego ukochanego klubu. W domu oczywiście każdy przerabiał już tłumaczenie, że "to nie ja układałem terminarz" i tym podobne gadki-szmatki. Najważniejsze, że kilkaset osób, podobnie jak przed rokiem, 20 grudnia ruszyło na wyjazdowy szlak. Dokładnie jak w legijnym kawałku "Wyjazd": "W domu lament i gderanie, każdy z nas to dobrze zna... ale nie ma przebacz, kiedy Legia gra!".

Rok temu w tym terminie jechaliśmy do naszych braci z Sosnowca. Tym razem przyszło nam podróżować na Dolny Śląsk do Lubina, gdzie Legię czekał mecz z miejscowym Zagłębiem. Wyjazd nie był wcale taki pewny, bowiem Komisja Ligi nałożyła na nasz klub zakaz wyjazdowy za pokazy pirotechniczne we Wrocławiu. Dzięki uprzejmości kibiców Zagłębia mogliśmy bez problemu pojawić się na stadionie w sektorze gości.

W piątkowe popołudnie legioniści ruszyli w kierunku Dolnego Śląska sporą liczbą aut i busów. Na miejscu zameldowaliśmy się mniej więcej półtorej godziny przed rozpoczęciem spotkania i dopiero wtedy naszą wycieczką zainteresowała się policja. Wejście na sektor gości przebiegało bardzo sprawnie - oby takie podejście do przyjezdnych było na każdym stadionie. Wszyscy z odpowiednim zapasem czasowym zajęliśmy miejsca w klatce, a zebrało się nas tam 568 osób. W sektorze gości tego dnia nie zawisły żadne flagi, wszak nasza wizyta była nieoficjalna.

Frekwencja po stronie gospodarzy wyraźnie lepsza niż na poprzednich spotkaniach tej jesieni - tak na całym stadionie, jak i w młynie. Tego dnia osoby, które wzięły udział w akcji oddawania krwi, mogły otrzymać bezpłatne bilety na mecz z Legią. Na początku meczu wydawało się, że lubinianie będą chcieli przebić cracovską patologię, bowiem jeden z najebusów przy sektorze gości prężył się, chwytał za krocze, pokładał i wykonywał dziwne układy gimnastyczne z poduszką (!) i szalikiem. I tak przez kilkanaście minut, do czasu, kiedy w końcu cisnął swoimi akcesoriami w kierunku murawy, a ochrona uznała, że najwyższy czas zakończyć występ z serii "Mam pato-talent" i usunęła jegomościa z sektora.



Są wyjazdy, na których staramy się mobilizować do maksymalnego wysiłku, ale nic to nie daje, a są i takie, gdy po prostu w jakiś trudno wytłumaczalny sposób, każdy daje z siebie sto procent. Tym razem nasza postawa, była zdecydowanie na plus. Rozpoczęliśmy od okrzyku "Ch... z zakazami, hej Legio jesteśmy z Wami!". Wyjątkowo długo, ale również naprawdę na maksymalnych obrotach, odśpiewaliśmy pieśń "Szkoła, praca, dziewczyna, rodzina...". Po golu Niezgody w naszych szeregach nie mogło oczywiście zabraknąć charakterystycznego okrzyku "Ja-ro-sław, Ja-ro-sław!".

Ani przez moment nie zwalnialiśmy tempa i każda kolejna pieśń wykonywana była naprawdę głośno, przez co niosła się po niemal całym stadionie. Tego dnia, z racji charakteru naszej wizyty, nie było wzajemnych uprzejmości i fani skupili się na dopingu dla swoich drużyn.



Ultrasi Zagłębia w drugiej połowie zaprezentowali oprawę. Najpierw rozciągnęli malowany transparent "Zmiana szychty". Kilkanaście minut później rozciągnęli malowaną sektorówkę przykrywającą cały ich młyn, na której jeden z kibiców "OCB" przekazywał racę drugiemu kibicowi z grupy Orange City Boys. Jak można się było spodziewać, całość zwieńczył pokaz pirotechniczny. Na początek lubinianie odpalili 25 rac na górze rozciągniętej sektorówki. Kiedy zaś wydawało się, że prezentacja została zakończona, a sektorówka zjechała z trybuny, odpalonych zostało na całej trybunie blisko 50 rac.

Po wyrównującej bramce dla gospodarzy miejscowi uwierzyli w korzystny wynik dla swojego zespołu i do śpiewów zaczęli włączać się również kibice zasiadający na trybunie prostej. My zaś ruszyliśmy z pieśnią "Do boju Legio marsz, zwycięstwo czeka nas...". Jak na złość kilka minut później Zagłębie wyszło na prowadzenie. Wówczas krzyknęliśmy "Legia walcząca do końca", a następnie już do samego końca meczu śpiewaliśmy najgłośniej jak było to możliwe pieśń "Nie poddawaj się...". Niestety, tym razem bez efektu bramkowego, w związku z czym Legia przegrała ostatnie spotkanie w roku 2019, ale i tak pozostała liderem rozgrywek ekstraklasy.



Po meczu fani obu klubów wspólnie skandowali hasło "Piłka nożna dla kibiców". My zaś podziękowaliśmy naszym graczom za walkę do końca, ale wcześniej przez dobrych kilka minut piłkarze z eLką na piersi stali pod naszym sektorem aż... skończymy pieśń "Nie poddawaj się, ukochana ma...", którą ciągnęliśmy w sumie bez przerwy przez dobrych 15 minut. Trybuny gospodarzy dość szybko opustoszały. Po meczu trzymani byliśmy zaledwie 15-20 minut, a czas ten wykorzystaliśmy na urozmaicenie studia Canal+. Podczas gdy piłkarscy eksperci produkowali się nt. walorów sportowych widowiska, cisnęliśmy "Haniorowi" oraz policji. Jako, że Święta za pasem, nie mogło zabraknąć również kolędy o znalezionym w rowie arkowcu.

Po wyjściu z sektora, musieliśmy poczekać jeszcze kilkanaście minut na wyjazd z parkingu. W Warszawie zameldowaliśmy się po godzinie trzeciej nad ranem. Przed nami półtora miesiąca przerwy. Na trybuny wrócimy dopiero 9 lutego przy okazji meczu Legii z Łódzkim Klubem Sportowym. Tradycyjnie już zachęcamy, by przerwę zimową przeznaczyć na wspieranie naszych sekcji. Wesołych Świąt!

Frekwencja: 6063
Kibiców gości: 568
Flagi gości: 0

Autor: Bodziach


REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.