Mioduski: Obradović nas oszukał
W poniedziałek prezes Legii Dariusz Mioduski był gościem programu "Sekcja piłkarska" w sport.pl. Sternik warszawskiego klubu szeroko wypowiedział się na temat transferów, odejściu Niezgody, transparentach, Obradoviciu i Agrze, nowej umowie Karbownika oraz o tym na co zostaną przeznaczone pieniądze z transferów.
- Kluby coraz bardziej rozumieją, że jesteśmy w takim miejscu, żeby się rozwijać musimy zacząć szkolić i sprzedawać zawodników. Sądzę. że tego nie unikniemy i tak będzie, dopóki nie będziemy mieli kilku drużyn. które zagrają na wyższym europejskim poziomie i będą w stanie za podobne pieniądze kupić najlepszych z polskiej ligi. Jeżeli tak nie będzie,to najlepsi będą wyjeżdżali. To normalna kolej rzeczy na każdym rynku i musimy się z tym pogodzić. Musimy natomiast zrobić wszystko żeby wyjeżdżali bardziej przygotowani i za takie pieniądze, by kluby mogły za nie podnosić swój poziom.
Odejście Niezgody
- Kibice w Polsce nie do końca rozumieją jak rozwija się MLS. Czasami patrzę na tę ligę z ogromną zazdrością. Jeżeli kładlibyśmy taki nacisk na system jak oni, to na pewno bylibyśmy teraz dużo dalej. Jarek może mieć tam łatwiej, ponieważ dużo kładzie się tam na jakość i szybkość gry. Dzisiaj transfery z MLS do Europy są na poziomie kilkunastu milionów euro. To jest liga, która zaczyna się liczyć. Jest możliwość, żeby stamtąd przenieść się do silnego europejskiego klubu.
- Główne nieprzespane nocy były związane z decyzją czy sprzedawać Jarka czy nie sprzedawać. Mieliśmy komfort, że mogliśmy sobie pozwolić na to, żeby nie podchodzić do rozmów o ofertach, które w żadnym stopniu nas nie zadowalały. To daje nam duży handicap w takich negocjacjach. Badania Jarka przed transferem się przedłużały. Jego problem powrócił i musiał zrobić zabieg na nowo. Wiedzieliśmy jednak, jak Amerykanie do tego podchodzą. Wiedzą, że takie rzeczy się zdarzają. Nawet przez chwilę nie było mowy o tym, aby ktoś wycofał się z tego transferu. Było jednak parę momentów, które były trudne. Mogę sobie wyobrazić co stałoby się, gdybyśmy oficjalnie zakomunikowali, że Jarek ma problemy z sercem. Byłaby po nas jazda w mediach na całego. Nie odnieślibyśmy z tego żadnych pozytywów.
Ostatnie transparenty
- Stanowisko klubu do tych ostatnich wydarzeń było na początku bardziej miękkie. W tamtym momencie nie było mnie w kraju. Komunikacja ze mną była mocno utrudniona, dlatego z klubu wyszło coś, co było w miarę bezpieczne. Kiedy wróciłem do kraju, to powiedziałem jakie mam zdanie na ten temat. Oba transparenty nie powinny mieć miejsca. Jest jednak druga strona tego wszystkiego, czyli tzw. "jazda w mediach". Dziennikarze jeżdżą po Europie i na każdym stadionie zdarzają się obraźliwe okrzyki i transparenty. Nie bądźmy hipokrytami, że to się dzieje tylko na Legii. Szczerze mówiąc jak ja jeżdżę po Europie, a już szczególnie po Polsce, to akurat my jesteśmy w czołówce lepszego zachowania niż z wielu innych miejscach. Żebyśmy nie przesadzili z tą całą negatywną otoczką. Na różnych stadionach w Europie mamy do czynienia z rasizmem czy obraźliwymi transparentami. Nie widzę jednak, aby ktokolwiek na tych stadionach takie transparenty ściągał. To są problemy systemowe, a nasze narzędzia są ograniczone.
- Wydaliśmy po tych wydarzeniach kilka zakazów stadionowych. Z nimi nie jest jednak tak prosto, ponieważ aby taki zakaz wydać, trzeba mieć mocne podstawy prawne. Jeżeli ich nie ma, to nasze argumenty są obalane. Współpracujemy z każdym organem państwowym, które stosuje różne systemowe rozwiązania. U nas w Polsce jest ich mało, ale uważam, że i tak zmierzamy w dobrym kierunku. Zrobiona została z tego wszystkiego wielka afera i dzisiaj o osobach od tych transparentów mówi cały kraj. Można walczyć z tymi zjawiskami, ale nie trzeba było tego aż tak nagłaśniać.
Kisiel
- Znam genezę tego całego konfliktu. Dla nas najważniejszy jest zawodnik oraz to, jak on czuje się w Legii. Mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że zostało zrobione wszystko, żeby cała sprawa została została dobrze załatwiona. Rozmawiałem również ostatnio z ojcem tego młodego piłkarza. Nie ma możliwości na to, aby trybuny w jakikolwiek sposób wpływały na to kogo sprowadzimy do Legii. Głupota tego transparentu polega również na tym, że działa na naszą szkolę w inny sposób. Piłkarze mogą teraz dwa razy się zastanowić zanim zdecydują się na przyjście do nas. Wywieszanie takich transparentów to działanie na szkodę klubu. Takie rzeczy zdarzają się jednak wszędzie, ponieważ wszędzie znajdą się jednostki, które działają w taki sposób. My tego nie zmienimy. Mogę zapewnić, że Jakub Kisiel będzie miał u nas spokój. Nie ma z tym żadnego problemu. Mamy swoje wewnętrzne procedury i dbamy o naszych chłopaków jak mało kto.
Transfery
- Od jakiegoś czasu zaczęliśmy myśleć o tym, że okno zimowe jest dla nas bardziej istotne. Musimy mieć czas, aby zbudować drużynę na lato. Latem jest mniej czasu na to, aby piłkarze się ze sobą zgrali. Kluczowe było teraz jednak to, aby się zbytnio nie osłabić. Latem zeszłego roku mieliśmy sporo zmian i dopiero teraz zespół zaczyna się zgrywać na dobre. Ostatnie ileś meczów pokazało, że gramy coraz lepiej i drużyna coraz lepiej się rozumie. Nie zawsze wygrywamy, ale idziemy w dobrym kierunku. Teraz zrobiliśmy mniejsze wzmocnienia, ale są cały czas pewne sprawy, które staramy się dograć. Jeżeli się tego nie uda, to chcemy zagwarantować sobie, aby ci piłkarze trafili do nas latem.
- Nie chcę zdradzać naszych wszystkich planów transferowych. Mamy teraz wyrównaną kadrę, ale cały czas szukamy wzmocnień. Nie patrzymy teraz na uzupełniania, lecz na wzmocnienia. Szukamy piłkarzy do pierwszej jedenastki, nawet takich którzy mogliby dołączyć do nas jeszcze zimą. Jeżeli się to jednak nie uda, to musza być gotowi na transfer do nas latem.
- Cały czas patrzymy na środek drużyny, szczególnie że odszedł Cafu. Na pozycji nr 6 mamy tylko Andre Martinsa. Gdyby był ktoś, kto może być prawdziwą "szóstkę", która może pomóc, to na pewno byśmy to rozważali. Ponadto zawsze obserwujemy napastników. Na skrzydłach konkurencja jest, ale jeśli będzie opcja wzmocnienia, to też będziemy na to patrzeć.
- Transfery są łatwe do przeprowadzania w Football Managerze, w życiu jest dużo trudniej. Rynek agentów i transferów nie jest fajnym rynkiem. Jeżeli trafilibyśmy w trzech z pięciu sprowadzonych zawodników, to będzie naprawdę dobrze. Temat Denisa Alibeca: byliśmy dogadani z agentem piłkarza. Wydawało się, że on też był przekonany, że są w stanie przeprowadzić ten transfer, ale doszły kwestie "ego" i nie doszło nawet do kwot transferowych.
Na co pójdą zyski z transferów?
- Jest małe zrozumienie tego jak klub działa i funkcjonuje. Rozumienie kibiców jest takie, że jak sprzedamy kogoś za milion, to od razu ten milion można wydać. Tak to nie działa. Jesteśmy w pewnej rzeczywistości i musimy się w niej rozwijać. Inwestujemy w przyszłość m.in. w Akademię - nie mówię tutaj tylko o infrastrukturze, ale również o trenerach i sztabie szkoleniowym, który będzie tam pracować. Ponadto do wydatków należy doliczyć pewne inne aspekty naszej działalności. Mamy pewny poziom kosztów, który przekracza nasze przychody. Szczególnie wtedy, kiedy nie gramy w europejskich pucharach.
- Od strony sportowej nasza drużyna ma takie założenia, że musi być gotowa do walki o mistrza, zdobyć go i grać w pucharach. Dlatego właśnie mamy szeroką kadrę i w związku z tym pojawiają się dodatkowe koszta. Źródłem ich pokrycie są właśnie również transfery. Mamy jednak pieniądze na wzmocnienia i nie boimy się ich wydać. Nie mamy problemu, aby teraz wyłożyć za kogoś 1,5 mln euro. Musimy być jednak pewni takiego transferu i że ma on jakiś sens. Tomas Pekhart kosztowałby teraz na rynku w granicach miliona euro, ale jeżeli pojawiła się okazja, aby sprowadzić go taniej, to zrobiliśmy to. Nie chcieliśmy przepłacać.
Przyjście Pekharta
- Przy takich transferach zawsze jest ryzyko. Jest to związane z tym, jaką koncepcję chce obrać trener. W Las Palmas jest nowy szkoleniowiec, który miał inną koncepcję na prowadzenie drużyny. Dlatego właśnie Tomas u niego nie grał. Jeżeli zapytalibyśmy poprzedniego szkoleniowca, który ściągnął go do klubu, to był to dla niego numer jeden. Patrząc na jego grę w Hapoelu Beer Szewa stwierdził po prostu, że musi mieć go u siebie. Łukasz Bortnik, który pracował z Pekhartem w Izraelu przez dwa-trzy lata i widział jak się z nim pracuje, to po prostu potwierdził, że jest to gracz, którego warto mieć u siebie. Oczywiście Tomas nie zagwarantuje nam strzelenie 20-30 goli, ale jest to ktoś, kto pracuje w taki sposób, iż może nam pomóc. Jeżeli jaki inny zespół z Ekstraklasy zrobiłby taki transfer, to jestem pewny, że wszyscy pialiby z zachwytu. Jeżeli jednak zrobiła to Legia, to wszyscy kwestionują, że bierzemy takiego ogórka.
- W piłce nożnej zawsze jest tak, że niektórzy się sprawdzają, a niektórzy nie. To zależy od momentu i sytuacji reszty drużyny. Transfery łatwo przeprowadza się w Football Managerze, ale nie w prawdziwym życiu. W rzeczywistości jest dużo gorzej.
Obradović oszukał
- Ja, trener i dyrektor sportowy zostaliśmy oszukani przez Obradovicia. Sprawiał inne wrażenie. Był przez nas sprawdzony i wszędzie gdzie grał, nie było takich sytuacji. Deklarował o wiele większą walkę niż pokazywał później na boisku. Wielu naszych kibiców było zachwyconych i parło byśmy sfinalizowali i... niestety.
- Salvador Agra rozumie, że u nas nie wywalczy miejsca i jego agenci pracowali, by mu znaleźć miejsce, ale to nie jest takie proste gdy zarabia się pewne pieniądze. Agra to wbrew pozorom bardzo pozytywna postać, ale na Legię były zbyt wysokie progi. Trzeba brać pod uwagę, że specyfika Legii jest trochę inna.
Umowa Karbownika będzie przedłużona
- Informacje, że Karbownik nie przedłuży umowy? To są bzdury. To nasz chłopak, reprezentowany przez agenta, który jest legionistą. Agent? My rozmawiamy z Mariuszem Piekarskim, nie wnikam w to i to nie jest moja sprawa. Nie rozmawiamy jeszcze o przedłużeniu, ale wiemy, że to temat, który musimy zrobić. Z Karbownikiem zostanie przedłużony kontrakt i tyle. Z mojej perspektywy to formalność. Jak będzie gotowy, by wyjechać, to usiądziemy i porozmawiamy. Teraz musi się rozwijać, grać z nami o mistrzostwo i w pucharach, a potem zrobić kolejny krok. Jak ktoś położy 15 mln euro latem, to wtedy się zastanowimy.