fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Piastem

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legia przegrała z Piastem 1-2 i była to pierwsza porażka na własnym boisku od września, a jednocześnie druga przegrana z mistrzami Polski w tym sezonie. Kluczowym momentem spotkania było wyrzucenie z boiska Kante już na jego początku. „Wojskowi” przez ponad 80 minut grali więc w osłabieniu. Mimo tego wypadli zupełnie nieźle i zasłużenie odebrali oklaski po zakończeniu meczu.

1. Zaskakująca porażka. W futbolu niczego nie można być pewnym. Przed spotkaniem wszystkie znaki wskazywały na kolejną wygraną Legii, choć mecz w Gdańsku objawił pewne niepokojące symptomy. Nie na tyle jednak, by obawiać się grających fatalnie na wyjazdach mistrzów Polski. Niespodzianka jest tym większa, że legioniści zaczęli dobrze, nie zwolnili tempa nawet po czerwonej kartce i szybko strzelili gola. Piast zaś rozgrywał tak wolno ataki, bez żadnej presji, że „Wojskowi” bez specjalnego wysiłku przesuwali się w defensywie i zdawało się, że w takim tempie nic złego nie może im się stać. Gliwiczanie jednak byli cierpliwi i skuteczni. Doczekali się w końcu błędów gospodarzy i umiejętnie je wykorzystali. Co ciekawe, oddali tylko trzy celne strzały, ale zdobyli dwie bramki. Tyleż w tym zasługi Piasta, co defensywnej niefrasobliwości Legii.

2. Czerwona kartka Kante. Przyjrzyjmy się sekwencji zdarzeń: Kante sięga piłki czubkiem buta, ma wyprostowaną nogę. Nie walczy o piłkę z poszkodowanym rywalem, który jest spóźniony. Trąca futbolówkę, będąc skupionym na jej odbiciu, nie wiadomo, czy widzi gracza Piata. Następnie Gwinejczyk, w naturalny sposób, opuszcza nogę ku murawie, ale tam już jest noga Milewskiego i dochodzi do faulu. Wszystko dzieje się bardzo szybko. Sędzia odgwizduje przewinienie i upomina faulującego żółtą kartką. To wydaje się kończyć sprawę. Do gry wchodzą jednak sędziowie VAR, którzy musieli uznać, że doszło do oczywistego błędu arbitra i po chwili pan Przybył analizuje zajście na ekranie. Trwa to bardzo długo, co tylko umacnia w przekonaniu, że nie mamy do czynienia z oczywistym błędem, a tylko w takiej sytuacji można sięgnąć po VAR. W końcu Przybył zmienia decyzję i wyrzuca legionistę z boiska. Tym samym wpływa bardzo poważnie na losy meczu, ale też i przyszłych. Kante zostanie bowiem zawieszony najprawdopodobniej na dwa spotkania. Jest to zaś kluczowy zawodnik w taktycznej układance trenera Vukovicia, bo nie tylko strzela bramki i jest najgroźniejszym napastnikiem zespołu, ale i pierwszym obrońcą, aktywnie uczestniczącym w grze defensywnej. Oceniając decyzję zespołu sędziowskiego uważam, że popełnili oni błąd, nie przeprowadzili wykładni logicznej ciągu zdarzeń i niepoprawnie użyli VAR. Nie wynika to oczywiście z ich złej woli, a raczej z braku umiejętności racjonalnej oceny sytuacji.

3. Irytacja. Legioniści przy wyniku 1-0 grali spokojnie, dostosowali się do tempa Piasta, ustawiając się gęsto na swojej połowie i czekając na okazje do wypadów. Goście na początku dopuszczali do takich akcji, ale z czasem zaczęli się lepiej ustawiać, odcinając możliwości rozpędzenia się warszawskim graczom. W całym meczu nie było jednak nawet momentu, w którym gliwiczanie osiągnęliby wyraźną przewagę, zamknęli Legię w polu karnym lub jego okolicach. Porażka więc mimo wszystko irytuje, bo nie doszło do niej w wyniku dominacji rywala, a po powtarzających się od kilku spotkań błędach, których inni przeciwnicy nie potrafili wykorzystać. Co gorsza, popełniali je ci sami zawodnicy.

4. Kosztowne błędy. Wiadomo, że Majecki nie jest wybitnym bramkarzem. Właściwie nigdy drużynie specjalnie nie pomógł, parę razy zaszkodził. Normalna sprawa w jego wieku, zwykle uchodząca płazem dzięki dobrej grze całego zespołu. W niedzielę puścił dwa gole i przy obu powinien był zachować się lepiej. Przy pierwszym piłka poleciała na „krótki” słupek, gdzie Majecki albo powinien zostawić zawodnika do asekuracji, albo samemu się lepiej ustawić – bliżej linii i słupka. Został więc zaskoczony w prosty sposób. Warto przy tym zaznaczyć, że wcześniej piłka minęła Martinsa, a Wszołek wyskoczył spóźniony. Gol na 1-2, to oczywiście piękne uderzenie Badii, niemniej futbolówka nie poleciała w samo okienko, a Majecki popełnił błąd nie tylko błąd w ustawieniu, gdzie powinien z kolei zrobić krok do przodu, ale i za późno zareagował. W tej sytuacji jednak doszło do ciągu niefortunnych zdarzeń – bezmyślnego wybicia piłki przez Wieteskę (który już raz wiosną sprowokował zagrożenie pod naszą bramką?) prosto pod nogi rywala oraz biernej reakcji Martinsa, który pozwolił Badii wbiec w pole karne i oddać strzał.

5. Pochwały. Ale Legia w tym meczu, to nie tylko błędy, ale i też dobra, waleczna gra. Mimo gry w osłabieniu niemal przez cały mecz, stworzyła kilka bramkowych okazji, by wspomnieć tylko te Gwilii z pierwszej połowy, czy Antolicia i Wszołka już po przerwie. Nie zabrakło wiele do remisu. Na szczególne wyróżnienie zasłużył właśnie Antolić, nie tylko za gola, bo pracował ciężko przez cały mecz i biegał po całej długości boiska, bardzo dobrze zagrali też Jędrzejczyk i Vesović, a Cholewiak po wejściu na boisko pomógł rozruszać grę ofensywną.

6. Frekwencja. Klub podał liczbę ponad 23120 uprawnionych do przyjścia na mecz, co powtórzono w transmisji TV z hasztagiem „Na stadionie”. Na meczu zaś pojawiło się niecałe 19 tysięcy widzów.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.