Mariusz Milewski - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Milewski: Organizacja klubu i kibice Legii na poziomie ekstraklasy

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Mariusz Milewski w sezonie 2019/20 pełnił rolę kapitana futsalowej Legii, która wygrała rozgrywki II ligi na Mazowszu i zapewniła sobie miejsce w barażach o pierwszą ligę. Z doświadczonym zawodnikiem, mającym na swoim koncie mnóstwo występów w futsalowej ekstraklasie (z mistrzostwem Polski włącznie), jak również reprezentacji Polski, rozmawiamy o niedokończonym sezonie, w którym miał miejsce debiut Legii. Popularny "Miles" opowiada m.in. o kontuzjach, które trapiły nasz zespół, uczeniu się futsalowych schematów i poziomie sportowym, jaki czeka legionistów w wyższych klasach rozgrywkowych. Zapraszamy do lektury.

Wygraliście drugą ligę na Mazowszu, robiąc krok do awansu do wyższej klasy rozgrywkowej. Na razie nie wiadomo jeszcze, jakie decyzje zapadną w kwestii dokończenia rozgrywek, ale rozegranie barażów na przykład we wrześniu wcale nie jest wykluczone. Myślisz, że to w obecnej sytuacji, której nikt wcześniej nie mógł przewidzieć, to najbardziej uczciwe rozwiązanie?
Mariusz Milewski (kapitan futsalowej Legii):
Ciężko powiedzieć, co się wydarzy... Sytuacja jest wyjątkowa i nikt nie spodziewał się, że w dzisiejszych czasach może nas coś takiego spotkać. Sądzę, że zarówno druga liga futsalu, podobnie jak liga pierwsza i ekstraklasa, nie zostaną już dokończone. Najlepszym rozwiązaniem w takim wypadku będzie utrzymanie aktualnego stanu tabeli, oczywiście zakładając, że nikt by nie spadał. Jeśli zaś chodzi o awanse, to można pomyśleć o rozgrywaniu barażów, ale... musimy poczekać kogo w ogóle będzie stać na granie na danym poziomie rozgrywkowym, bo z tym może być największy problem przed kolejnym sezonem.

Dla Legii był to pierwszy sezon w historii futsalu. Sam ostatnio występowałeś w wyższych klasach rozgrywkowych. Jak ocenisz obecny poziom drugiej ligi na Mazowszu?
- Poziom tej ligi jest niestety słaby, i nie ma co się oszukiwać, że większość zespołów miałaby problem utrzymać się w 1. lidze. Najlepszym przykładem jest Victoria Sulejówek, która w zeszłym sezonie awansowała na zaplecze ekstraklasy, a teraz broni(ła) się przed spadkiem do drugiej ligi.



Jak oceniasz Wasze szanse w ewentualnych barażach? Macie wiedzę na temat poziomu gry rywali, z którymi przyjdzie się Wam mierzyć, jeśli ostatecznie do barażów dojdzie?
- Oczywiście, że mamy wiedzę. Staramy się od samego początku u nas w klubie, robić wszystko jak najbardziej profesjonalnie. Staraliśmy się z trenerem Pawłem Juchniewiczem, przed każdym meczem, przekazywać zawodnikom parę słów o najbliższym przeciwniku, jego atutach, najlepszych zawodnikach i schematach. Oczywiście, jeśli ktoś takie schematy gry w ogóle posiadał. Tak samo będzie przed meczem barażowym. Mamy wiedzę nt. zespołu z Białegostoku, dlatego nasze szanse na awans są duże.

Wasze wyniki mogą robić wrażenie, szczególnie, jeśli w wielu przypadkach mówimy o futsalowych debiutach. To co było Waszym problemem, to liczne kontuzje. Dość sporo ich jak na tych kilkanaście spotkań, szczególnie wśród bramkarzy.
- To prawda. W tym sezonie mieliśmy trochę problemów z kontuzjami. Niestety ciężko powiedzieć, jaka była ich przyczyna. Część chłopaków gra regularnie na dużych boiskach, więc ich organizmy powinny być przyzwyczajone do dużych obciążeń i wysiłku, a życie pokazało, że jednak tak nie było. Moim zdaniem, niestety, w dużej mierze jest to wina samych chłopaków, ponieważ mieli drobne urazy dużo wcześniej. Nie leczyli ich odpowiednio, albo nie doleczyli do końca, i potem były tego konsekwencje. Na szczęście udało nam się dogadać z doktorem Bartkiem Wasilczykiem, który bardzo profesjonalnie zaopiekował się naszymi zawodnikami i pomógł nam doprowadzić część z nich do zdrowia.



Zdrowie Garwolin to jeden z zespołów, z którym toczyliście zacięte boje - dwukrotnie w lidze, ale także w Pucharze Polski. Wszystkie rozstrzygnęliście na swoją korzyść, ale to jeden z rywali, z którym na pewno trzeba się było mocno wysilić.
- Oczywiście Zdrowie to mocny, a przede wszystkim bardzo doświadczony zespół chłopaków, grających ze sobą już wiele lat, nie tylko na hali. Na pewno był to najcięższy nasz rywal w lidze. Myślę, że nasze doświadczenie futsalowe pozwoliło nam wygrać te mecze.



W trakcie sezonu pozyskaliście dwóch graczy właśnie z Garwolina. Można powiedzieć, że "skauting" zrobił swoje, to znaczy, wybraliście jednych z najlepszych zawodników, przeciwko którym przyszło Wam rywalizować?
- Prawda jest taka, że z każdego zespołu, z którym graliśmy, można było wybrać jakiegoś zawodnika, który w meczu z nami grał nieźle. My cały czas się rozglądaliśmy, i pewnie dalej będziemy to robić, bo chcemy budować bardzo mocny zespół. Niestety, nie każdy, kto się wyróżnia grając przeciwko nam, potwierdzał to w innych meczach w tej lidze. Dlatego na ten moment zdecydowaliśmy się, aby dwóch zawodników z Garwolina nas wzmocniło. Niestety Sebastian [Papiernik] nie miał zbyt dużo szans na pokazanie swoich umiejętności, z powodu kontuzji, zaś Michał [Zalewski] ma trochę inną rolę niż w Garwolinie, więc potrzebuje jeszcze trochę czasu, żeby się odnaleźć i nauczyć naszej gry.

Jak można tłumaczyć porażkę z młodą, ale ambitną drużyną AZS-u AWF? Nie było zbyt lekkiego podejścia do tego meczu z Waszej strony? Szczególnie jeśli chodzi o pierwszą połowę spotkania.
- Przyczyn tej porażki może być wiele, ale nie ma chyba sensu tego tłumaczyć. Wyciągnęliśmy z tego wnioski i to jest najważniejsze. Prawda jest taka, że w tym dniu AZS AWF był od nas lepszy w pierwszej połowie i ta wygrana im się należała. Nam taki zimny prysznic też się przydał.

Rywalizacja w Pucharze Polski dała Wam możliwość dodatkowego ogrywania się, w tym sprawdzenia się z zespołami z wyższych klas rozgrywkowych. I-ligową Victorię pokonaliście, natomiast ekstraklasowy zespół z Chojnic był dla Was jeszcze zbyt mocny. Chyba właśnie z takich meczów, taki zespół jak Legia, może czerpać naukę w kontekście barażów.
- Oczywiście oprócz ligi, chcieliśmy zajść jak najdalej w Pucharze Polski, ponieważ jest to dla nas najlepsza okazja, żeby zmierzyć się z zespołami z wyższej ligi. Takie mecze mogą nam pokazać, na jakim etapie jesteśmy. Niestety mecz z Chojnicami pokazał, jak daleka droga jeszcze przed nami, żeby dojść tam gdzie chcemy. W meczach z zespołami z ekstraklasy, nie można sobie pozwolić na chwile dekoncentracji, ponieważ to się kończy przeważnie utratą bramki, i tego się musimy nauczyć.

Wygrana w Podkowie Leśnej również nie przyszła Wam łatwo. Gospodarze początkowo stawiali twarde warunki i do czerwonej kartki dla lidera z Podkowy, mieliście spore problemy by sforsować ich obronę.
- Początek rzeczywiście był ciężki, ale wydaje mi się, że ta czerwona kartka nie miała żadnego wpływu na wynik meczu. Od samego początku to my prowadziliśmy grę i mieliśmy mnóstwo sytuacji bramkowych, ale świetnie bronił bramkarz gospodarzy. Z minuty na minutę, było widać, że zespół z Podkowy opada z sił, i kwestią czasu było, jak wysoko wygramy ten mecz.

Samo boisko w Podkowie to najtrudniejszy parkiet do grania w futsal? Trybuny znajdujące się pół metra za linią boczną, bardzo mało przestrzeni do wykonania rzutów rożnych...
- Chyba jeden z trudniejszych. Niestety na małych halach tak to wygląda, ciężko się atakuje w ataku pozycyjnym, a łatwo broni. Stałe fragmenty też nie zawsze da się rozegrać, dlatego nasza przewaga, brała się głównie z przewagi w wyszkoleniu czysto piłkarskim.

Łączyłeś rolę kapitana drużyny z funkcją asystenta trenera - nie miałeś z tym żadnych problemów?
- Myślę, że podołałem zadaniu, ale to raczej powinna ocenić drużyna. Wydaje mi się, że z Pawłem nieźle się dogadujemy, choć czasami nasze zdania różnią się, ale tak to musi wyglądać. Czasami ciężko jest ocenić daną sytuację z boiska, a Paweł stojąc z boku, bardzo dobrze to widzi i reaguje.



Jak ocenisz potencjał Legii z tego sezonu pod kątem rywalizacji w pierwszej lidze? Uważasz, że potrzeba byłoby wielu wzmocnień składu, by w kolejnym sezonie znów walczyć o awans, tym razem do ekstraklasy?
- Ciężko jest ocenić potencjał naszego zespołu, bo mamy bardzo dobrych zawodników. Niestety większość z nich gra dobrze na boiskach trawiastych, a futsal to trochę inna bajka, i nie każdy umie przystosować się do schematów i taktyki, której jest dużo więcej niż na trawie. Dlatego naszym największym problemem jest to, że nie możemy trenować wszyscy dwa razy w tygodniu. Przez co nauka idzie nam bardzo wolno, i będzie nam potrzeba jeszcze dużo czasu, żeby ten zespół grał w futsal przez wielkie F.

Pod względem atmosfery na trybunach na Waszych meczach można powiedzieć, że ta jest już prawie ekstraklasowa. Szczególnie podczas spotkania Pucharu Polski dało się to odczuć, czy podczas inauguracyjnego meczu z Podkową.
- Przez wiele lat grałem w ekstraklasie futsalu i mogę powiedzieć szczerze, i z pełną odpowiedzialnością, że pod względem organizacji w klubie i atmosfery kibiców na trybunach, jesteśmy już gotowi na ekstraklasę. Niestety poziomem sportowym jeszcze nie, ale będziemy nad tym pracować.



W trakcie sezonu do sztabu futsalowej Legii dołączył Twój tata. Spojrzenie z boku i uwagi kolejnej doświadczonej osoby mogą być ważne, szczególnie w meczach bardziej zaciętych, gdzie o końcowym wyniku decydować może jedna akcja.
- Mój tata dołączył do nas na moja prośbę, ponieważ mieliśmy problem z trenerem bramkarzy. Szukaliśmy kogoś z doświadczeniem, kto by mógł się nimi zająć podczas treningu, w czasie kiedy my pracujemy z zawodnikami z pola nad taktyką. Mój tata był asystentem trenera Jabłońskiego w II-ligowej Legionovii, i tam też pracował przez chwilę z bramkarzami, dlatego wykorzystaliśmy jego doświadczenie, i myślę że chłopaki są zadowoleni.

Teraz bardzo trudny czas dla sportowców, bowiem nie wiadomo kiedy będziecie mogli wrócić do treningów. Miałeś kiedyś tak długą przerwę od grania?
- Jestem pierwszy raz w takiej sytuacji... Można tę przerwę porównać chyba do przerwy spowodowanej jakąś cięższą kontuzją, bo nie zanosi się, żeby to się szybko skończyło. Na pewno jest nam wszystkim bardzo ciężko - brak piłki, treningów, spotykania się w szatni, tej atmosfery, żartów, które mocno scalają każdy zespół... No i oczywiście meczów... To jest największy problem.

Jak radzisz sobie w tym okresie z utrzymywaniem formy, może nie tyle nie piłkarskiej, co fizycznej?
- Nie będę ukrywał - jest ciężko. Staram się ćwiczyć w domu, i choć nie zawsze się chce, ale zwyczajnie muszę! Kiedy ma się wysiłek fizyczny przez 30 lat, prawie bez przerwy, to ciężko jest usiedzieć w miejscu. Na szczęście w mediach społecznościowych jest wiele osób, które pokazują treningi motoryczne, które można robić w domu. Do tego dochodzą różne aplikacje na telefon z treningami siłowymi - jakoś trzeba sobie radzić w tej ciężkiej sytuacji.

Rozmawiał Bodziach


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.