Radość po zdobytym mistrzostwie w sezonie 2005/06 - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Kartka z kalendarza: 13 maja

Maciej Frydrych, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Co działo się 13 maja? Dwa lata temu Nieznani Sprawcy pokazali, czym jest "wszystko bez mistrzostwa". 12 lat temu legioniści po raz trzynasty sięgnęli po Puchar Polski, a dwa lata wcześniej zostali krajowym mistrzem.

Mecze

Sezon 2017/18 Ekstraklasa: Legia Warszawa 2-0 Górnik Zabrze
1-0 22’ Sebastian Szymański
2-0 75’ Paweł Bochniewicz (sam.)

Skład Legii: Arkadiusz Malarz - Łukasz Broź, Inaki Astiz, Michał Pazdan, Artur Jędrzejczyk - Marko Vesović, Cafu (73’ William Remy), Chris Philipps, Miroslav Radović (70’ Kasper Hamalainen), Sebastian Szymański (63’ Domagoj Antolić) - Michał Kucharczyk
Trener: Dean Klafurić

Niektórzy kibice liczyli, że sprawa mistrzostwa rozstrzygnie się już na kolejkę przed końcem. Aby tak się stało, legioniści musieli wygrać przy Łazienkowskiej, za to Jagiellonia Białystok przegrać z Zagłębiem Lubin. Na stadion przyszedł komplet fanów „Wojskowych”. Nieznani Sprawcy na wyjście piłkarzy zaprezentowali konkretną oprawę. Składała się na nią opuszczona z dachu postać Ueshiby Morihei, japońskiego twórcy Aikido. W tle powiewały flagi w barwach Legii oraz odpalonych zostało kilkadziesiąt rac. Częścią prezentacji był sporych rozmiarów transparent "Mistrzostwo to nie wszystko, ale wszystko bez mistrzostwa to ch...j". Przesłanie proste, a jakże trafne. Jeszcze przed końcem pierwszej części meczu mogliśmy obejrzeć pokaz pirotechniczny. Zapłonęły świece dymne, stroboskopy i ognie wrocławskie, a na Żylecie powiewały flagi na kijach.

W 14. minucie nieźle z rzutu wolnego uderzył Sebastian Szymański, jednak golkiper zabrzan nie dał się zaskoczyć i wybił piłkę poza linię końcową. Kilka minut później oko w oko z Arkiem Malarzem stanął Igor Angulo, Hiszpan wyminął bramkarza, ale trafił w słupek. W 22. minucie ”Szymi” przymierzył z rzutu wolnego z bardzo ostrego kąta. Wydawało się, że nie ma szans, aby zdobyć bramkę z takiej pozycji, a jednak Szymański zmieścił futbolówkę w siatce. W 34. minucie stuprocentową sytuację miał Michał Kucharczyk, który niestety nie dał rady pokonać Tomasza Loski głową z bliskiej odległości. Kilka minut później ponownie gorąco zrobiło się w szesnastce Górnika, jednak strzał Miroslava Radovicia wybronił bramkarz przyjezdnych. Po zmianie stron tempo gry nieco siadło. W 75. minucie po długim wykopie od Arka Malarza interweniującego poza własną szesnastką golkipera przelobował Kasper Hamalainen, a swoich kolegów pogrążył Paweł Bochniewicz, pakując piłkę do własnej siatki. Sprawa mistrzostwa miała się rozstrzygnąć w Poznaniu.













Sezon 2007/08 Finał Pucharu Polski: Wisła Kraków 0-0 (k. 3-4) Legia Warszawa

Skład Legii: Jan Mucha - Jakub Wawrzyniak, Inaki Astiz, Dickson Choto, Wojciech Szala - Roger Guerreiro, Maciej Rybus (87’ Kamil Majkowski), Miroslav Radović, Aleksandar Vuković - Bartłomiej Grzelak (90’ Ariel Borysiuk), Takesure Chinyama (111’ Marcin Smoliński)
Trener: Jan Urban

Kibiców Legii do Bełchatowa pojechało prawie 3 razy więcej niż wiślaków. Warszawskich fanów było około 3 tysiące. Na wyjście piłkarzy w sektorze zajmowanym przez legionistów pojawił się długi transparent "To nasza pasja, która nie ma końca. Siła miłości niszczy siłę pieniądza", a pod nim rozwinięta została malowana sektorówka. Przedstawiała ona dwie osoby rozwiercające logo ITI. Po chwili, gdy słychać było wybuchy achtungów, sektorówka rozwinęła się jeszcze bardziej, ukazując na środku niewidoczny wcześniej motyw - ręce trzymające serce z herbem Legii. Puste miejsca po bokach wypełniały uniesione nad głowami jednodolarówki z wpisaną w nie twarzą Mariusza Waltera.

Z początku mecz był wyrównany, żadna z ekip nie mogła uzyskać przewagi. W 24. minucie bliski zdobycia bramki był Takesure Chinyama, jednak piłkę z linii bramkowej wybił defensor Wisły. Po zmianie stron to „Wojskowi” byli drużyną lepszą. W 51. minucie snajper z Zimbabwe obił poprzeczkę bramki wiślaków. Krakowianie zostali zepchnięci do defensywy i czekali na kontry. Niestety w 75. minucie mecz został przerwany. Po klasycznym odliczaniu od 10 do 1 kilka osób rzuciło race w stronę wiślaków i na rozwój wydarzeń nie trzeba było długo czekać. Fani obu drużyn znaleźli się na płycie boiska, na które również wtargnęła policja i zagoniła wszystkich na miejsca. Mecz udało się wznowić po 10 minutach. Bezbramkowy remis utrzymał się do 90. minuty, a więc doszło do dogrywki, jednak i ona nie przyniosła rozstrzygnięcia. Przyszedł czas na jedenastki. Pierwszy błąd obejrzeliśmy w czwartej serii, gdy Jan Mucha wybronił strzał Jeana Paulisty. Niestety pomylił się również Aleksandar Vuković, który trafił w poprzeczkę. W piątej serii ponownie górą był Jan Mucha, broniąc strzał, tym razem Marcina Baszczyńskiego. Zwycięstwo Legii, a zarazem puchar mógł zapewnić Jakub Wawrzyniak. „Wawrzyn” ustawił piłkę i uderzeniem po ziemi pokonał Mariusza Pawełka! Wielka radość na płycie boska oraz w sektorze zajmowanym przez fanów Legii. Puchar po raz 13. powędrował do stolicy.











Sezon 2005/06 Ekstraklasa: Legia Warszawa 1-2 Wisła Kraków
0-1 33’ Paweł Brożek
1-1 48’Aleksandar Vuković
1-2 83’ Marek Penksa

Skład Legii: Łukasz Fabiański - Wojciech Szala (62 Dawid Janczyk), Dickson Choto, Jakub Rzeźniczak, Luiz da Silva Edson - Aleksandar Vuković, Sebastian Szałachowski, Łukasz Surma, Roger Guerreiro - Cezary Kucharski (62’ Veselin Djoković), Piotr Włodarczyk (75’ Tomasz Kiełbowicz)
Trener: Dariusz Wdowczyk

Na mecz przybył komplet publiczności. Na wyjście piłkarzy została zaprezentowana pierwsza tego dnia oprawa. Na płocie zostało wywieszone hasło zaczerpnięte z Legendy o Św. Jerzym „Zabił legionista smoka, w płaszcz z atłasu wytarł miecz. Czarna zdobi go posoka. Smocza śmierć - rycerska rzecz". Na środku pojawiła się malowana sektorówka, przedstawiająca wspomnianego legionistę pędzącego na koniu, który zabija krakowskiego smoka. Całość uzupełniała setka dmuchanych mieczy. Były także flagi na kijach na skrajnych sektorach, a na górze 10 rac. Przez cały mecz na trybunach działo się bardzo wiele. Wszystko opisane jest we fragmencie relacji z trybun, który prezentujemy poniżej.

Kolejna prezentacja dotyczyła zdobycia przez Legię mistrzostwa. Na sektorówce zaprezentowany był król w koronie, a na płocie hasło "Teraz wracamy po to co nasze". Uzupełnieniem tej choreografii były flagi na kijach i transparenty.
Na kolejne prezentacje nie musieliśmy czekać zbyt długo. Tym razem pokazane zostały różne elementy ultras w barwach Legii. Były więc cienkie pasy materiału co kilka metrów, małe flagi, baloniki, 30 rac w barwach i taka sama liczba świec dymnych. Był też czerwono-biało-zielony transparent na płocie. Można się było poczuć jak w Argentynie, bowiem ów chaos był przez nas zaplanowany! Gdy oprawa nr 3 szła do góry, bramkę zdobył Aleksandar Vuković i już po chwili na trybunie odkrytej paliły się race!
Efekty pracy NS zobaczyliśmy jeszcze pod koniec meczu. Nad płotem pojawił się napis "To jest zapał, który nigdy w nas nie zgaśnie", a na trybunach odpalonych zostało 100 ogni bengalskich, 150 stroboskopów i 60 rac.Super oprawa na koniec sezonu!


Kilka dni wcześniej zwycięstwem w Zabrzu legioniści zapewnili sobie mistrzostwo Polski. Mecz z Wisłą był jedynie formalnością. Początek należał do przyjezdnych, a w szeregach warszawiaków widać było już lekkie rozprężenie, jednak ciężko się temu dziwić. W 27. minucie Sebastian Szałachowski strzałem zza pola karnego obił słupek bramki strzeżonej przez Mariusza Pawełka. Kilka minut później Paweł Brożek dał swojej drużynie prowadzenie. „Wojskowi” po zmianie stron szybko doprowadzili do wyrównania. Po sporym zamieszaniu pod bramką wiślaków futbolówkę do siatki skierował Aleksandar Vuković. Po tej bramce spotkanie nabrało tempa, jednak to przyjezdni częściej zmuszali do wysiłku Łukasza Fabiańskiego. W końcówce gola strzelił Marek Penksa, ale kto by to pamiętał. "Wisła! Co? Za późno!" – tak kibice podsumowali ostatni mecz sezonu. Legia wróciła na swoje miejsce! Po spotkaniu piłkarze i sztab zostali nagrodzeni medalami, a potem wszyscy ruszyli na starówkę.









Urodziny

13 maja 1976 roku w Gdańsku urodził się były bramkarz Legii Grzegorz Szamotulski. Swoją przygodę z piłką zaczynał w Gdańsku, po czym w 1994 roku przyjechał do stolicy. Najpierw grał w Hutniku, potem Polonii i w 1995 roku trafił do „Wojskowych”. W barwach Legii grał przez cztery lata, po czym wyjechał do greckiego PAOK-u Saloniki. Z „eLką” na piersi rozegrał 139 meczów, wraz z „Wojskowymi” zdobył Puchar Polski w 1997 roku. „Szamo” zanotował 13 meczów w reprezentacji Polski. Po przygodzie z piłką był m.in. trenerem bramkarzy w Legii, a aktualnie pełni tę rolę w Zagłębiu Lubin. Wszystkiego najlepszego! Życzymy dużo zdrowia i szczęścia.


REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.