Sprawozdanie Legii z roku 1964
REKLAMA

Z kart historii

Pięćdziesiąt lat minęło... Odcinek 6.

Łukasz - Wiadomość archiwalna

Czytaj Odcinek 1.

Czytaj Odcinek 2.

Czytaj Odcinek 3.

Czytaj Odcinek 4.

Czytaj Odcinek 5.



Po wyeliminowaniu AS Saint-Étienne w ćwierćfinale czekał na nich przeciwnik, z którym mieli okazję się wcześniej zmierzyć w Pucharze Zdobywców Pucharów. W tym odcinku cofnijmy się do 1964 roku i niezwykłego trójmeczu Legii z Galatasaray.

Cz. 6. „Transakcja” potyczek Legii z „Galatą”.

Na zakończenie rundy jesiennej „wojskowi” podejmowali na własnym stadionie Ruch Chorzów. Pojedynek ten decydował o tym, która z tych drużyn sięgnie po tytuł mistrza jesieni. Przed rozpoczęciem gry uroczyście pożegnano zasłużonego piłkarza Legii - Horsta Mahselego. Warszawianie odnieśli nad „niebieskimi” przekonywujące zwycięstwo 3:0. Zdaniem dziennikarza „Życia Warszawy” – Ryszarda Szarzyńskiego (fragment artykułu z numeru z 2 grudnia 1969 r.): Pierwsze miejsce Legii na półmetku jest jak najbardziej zasłużone. Mimo krótkiego załamania, którego wynikiem było kilka słabszych spotkań, w pozostałych demonstrował aktualny mistrz walory nowoczesnej piłki, grał najrówniej. (…) Ani zmęczenie wyprawą do Francji, ani fatalne, nierówne i zlodowaciałe boisko nie przeszkodziły Legii w wykazaniu swej wyższości nad rywalem, który niedawno był liderem i pragnął tę pozycję utrzymać, do czego wystarczał mu tylko remis. Legia nawet nie musiała maksymalnie wysilać się, co jest dowodem, jak duże możliwości tkwią jeszcze w tym zespole. Przed warszawską publicznością zadebiutował były napastnik Odry – Małkiewicz [chodzi o Odrę Opole i Jana Małkiewicza – przyp. aut.]. Grał krótko, ale można sądzić, że będzie pożyteczny. Ruch rozczarował a Marks nie błyszczy w nim tak, jak w Gwardii. Należy jeszcze dodać, że chorzowianie wcześniej odpadli w drugiej rundzie Pucharu Miast Targowych, a zostali wyeliminowani przez Ajax Amsterdam, ulegając w dwumeczu aż 1:9. Pierwszy mecz w Holandii zakończył się wynikiem 0:7, w rewanżu również porażka, ale już 1:2. Co ciekawe, honorowe trafienie Antoniego Piechniczka to jedyna do tej pory bramka strzelona dla jakiegokolwiek polskiego klubu w konfrontacji z Ajaxem. W ostatnich latach legioniści mieli cztery szansę, aby ten stan rzeczy zmienić, ale niestety nie udało im się ani razu pokonać bramkarzy broniących barw tego holenderskiego klubu. W 1/16 finału Pucharu Miast Targowych odpadła również Gwardia Warszawa, okazując się słabsza w starciu ze szkockim Dunfermline Athletic F.C. (1:2 na wyjeździe i 0:1 w Warszawie). „Wojskowi” na półmetku ligi mieli dwadzieścia „oczek”, o jedno wyprzedzali Polonię Bytom i Górnika, zaś o dwa „niebieskich”. Ich ligowy bilans bramkowy wyglądał następująco: 27 zdobytych (najwięcej ze wszystkich zespołów ligi) i 12 straconych. Dalsza walka o mistrzostwo ze „śląską koalicją” zapowiadała się pasjonująco.

Po zakończeniu rundy jesiennej legioniści udali się na wypoczynek do Lądka Zdroju, gdzie oprócz regeneracji po udanym dla nich roku mogli nieco sobie pofolgować. 10 grudnia 1969 r. w hotelu „St. Gotthard” w Zurychu odbyło się losowanie par ćwierćfinałowych Pucharu Mistrzów. Okazało się, że „wojskowi” zmierzą się z mistrzem Turcji, Galatasaray Stambuł, z którym rywalizowali już pięć lat wcześniej w Pucharze Zdobywców Pucharów. Pierwsze spotkanie zaplanowano na początku marca na terenie przeciwnika. Przed nadmiernym hurraoptymizmem ostrzegał trener Zientara (wypowiedź dla „Przeglądu Sportowego” z numeru 149 z 1969 r.): Losowanie nie było dla nas pomyślne, ale nie wolno o tym zapominać, że piłkarze tureccy są bardzo niewygodnym przeciwnikiem. Grałem wielokrotnie przeciwko Turkom i wiem z własnego doświadczenia, że ich nieskoordynowany styl i żywiołowość w przeprowadzaniu akcji, są w stanie zaskoczyć najlepsze drużyny. Poza tym ta turecka publiczność jest bardzo krzykliwa, doskonale zorganizowana i wie, kiedy należy dopingować swoich piłkarzy. Z dalszej części wypowiedzi można dowiedzieć się, że szkoleniowiec warszawian liczył na zorganizowanie przygotowań do kolejnej rundy za granicą, w odpowiednich warunkach klimatycznych, a także na wkomponowanie w zespół Małkiewicza i wyzdrowienie Gmocha, aby zwiększyć siłę drużyny. Do powrotu na boisku popularnego obrońcy, a później znanego trenera, ostatecznie nie doszło. Mimo wymienionych wcześniej obaw, w klubie panowała radość z takiego rozstrzygnięcia losowania. Zamiast Turków można było trafić na: Standard Liège, Leeds United, Celtic Glasgow, AC Fiorentina, Vorwärts Berlin i Feyenoord Rotterdam. Zestaw potencjalnych rywali był zatem na wysokim poziomie i wylosowanie „Galaty” można uznać za uśmiech fortuny. Turecki zespół miał na koncie wyeliminowanie irlandzkiego Waterford i czechosłowackiego Spartaka Trnava, z którym stoczył dramatyczny bój, zakończony losowaniem (w obydwu spotkaniach było po 1:0 dla gospodarzy). „Lwy” ze Stambułu były wówczas trzykrotnym mistrzem kraju, a obecnie posiadają aż dwadzieścia dwa takie tytuły, co daje im pierwsze miejsce w ligowej klasyfikacji wszechczasów. Klub ten został założony w 1905 roku, a nazwa nawiązuje bezpośrednio do szkoły Galatasaray Lisesi, do której uczęszczali jego twórcy, w tym najbardziej znany z nich – Ali Sami Yen. Jego ówczesne pucharowe doświadczenia i osiągnięcia miały zbliżony pułap do tych legijnych. Największym sukcesem do tamtego momentu był ćwierćfinał Pucharu Europy z edycji 1962/63, w której Galatasaray wyeliminował Dinamo Bukareszt i Polonię Bytom, a odpadł z AC Milan. Ponadto dwukrotnie zdołał pokonać pierwszego rywala, choć w przypadku konfrontacji z Aufbau Magdeburg o sukcesie piłkarzy ze Stambułu przesądził dopiero rzut monetą (wcześniej trzykrotnie padł remis 1:1). Po awansie w takich okolicznościach w 1/8 finału Pucharu Zdobywców Pucharów w sezonie 1964/65 po raz pierwszy mieli okazję zmierzyć się w oficjalnych spotkaniach z legionistami. Dodam jeszcze, że w grudniu 1957 r. przy okazji tournée warszawian do Izraela i Turcji doszło do pierwszej potyczki obydwu zespołów. W meczu towarzyskim skuteczniejsi okazali się piłkarze „Galaty”, wygrywając 4:3.

W edycji 1964/65 Pucharu Zdobywców Pucharów „wojskowi” w pierwszej rundzie wyeliminowali wiedeńską Admirę, wygrywając 3:1 na Praterze i 1:0 w Warszawie. Pierwsze spotkanie drugiej rundy rozegrano wieczorem (przy świetle elektrycznym, początek o godz. 17) 18 listopada 1964 r. na Stadionie Wojska Polskiego, a gospodarze wyszli w zestawieniu: Penconek, Mahseli, Grzybowski, Trzaskowski, Gmoch, Piechniczek, Żmijewski, Brychczy, Blaut, Korzeniowski, Frąckiewicz. Trenerem zespołu warszawskiego był Rumun Virgil Popescu. Turcy zagrali w składzie: Gürbüz, Berkman, Sel, Özkarsli, Erdem, Aytac, Kutver, Yürür, Oktay, Berman, Köken. Mecz sędziował Węgier Gábor Soós. W relacji w „Życiu Warszawy” z 19 listopada 1964 r. możemy przeczytać: Spotkanie rozpoczęło się od huraganowych ataków Legii. Już w pierwszej minucie obrońca Galatasaray ratuje swoją drużynę od utraty bramki wybijając piłkę z linii bramkowej. Legia ciągle przeważa, ale ataki środkiem boiska nie przynoszą bramki. W 30 min. Brychczy strzela silnie z daleka a za chwilę będąc sam na sam z bramkarzem tureckim plasuje piłkę tuż obok słupka. Po zmianie stron gra się bardziej wyrównuje. Turcy częściej atakują wypadami ale przewaga Legii jest ciągle widoczna. Gra staje się coraz ostrzejsza. Zupełnie niewidoczny jest Żmijewski. W Legii następują zmiany pozycji. Do ataku przechodzi Gmoch, Blaut cofa się do pomocy. W 68 min. obserwujemy szybkie zagranie Brychczego i Gmoch zdobywa prowadzenie dla Legii. Za chwilę wypad Turków. Legioniści faulują. Wolnego bije Candemir, piłka wpada wprost na głowę Metina, silny strzał i wyrównanie. Na 3 min. przed końcem Brychczy sprytnie zagrywa do Frąckiewicza i ten ostatni ustala wynik meczu. W niektórych opracowaniach błędnie przypisuje się to trafienie Gmochowi (jako jego drugą bramkę). Zdaniem relacjonujących spotkanie dziennikarzy „Przeglądu Sportowego” (Jerzego Lechowskiego) i „Życia Warszawy” (podpisanego Sok.) trener Popescu, źle ustawił drużynę taktycznie. Koncepcja z Bernardem Blautem w roli środkowego napastnika okazała się niewypałem, ponieważ ucierpiała przez to zarówno gra pomocy, jak i ataku. Ponadto przed wyższą porażką uratował gości zazwyczaj rezerwowy bramkarz Bülent Gürbüz. Skutecznością po raz pierwszy wykazał się Metin Oktay – największa wówczas gwiazda „Galaty”, a teraz jedna z jej największych legend. Frekwencja na tym meczu wyniosła zaledwie około pięciu tysięcy widzów, a główną tego przyczyną była aura, gdyż padał śnieg z deszczem i wiał bardzo silny wiatr. „Wojskowi” pojechali do Stambułu z jednobramkową zaliczką, co stawiało w roli faworyta Galatasaray.



Spotkanie rozegrane zostało wieczorem 3 grudnia 1964 roku (początek o godz. 20 czasu miejscowego z powodu transmisji telewizyjnej) na nieistniejącym już stadionie Besiktasu w anormalnych warunkach. Część opracowań podaje mylnie datę 2 grudnia. Legioniści wyszli w tym samym zestawieniu, co w Warszawie, zaś w drużynie tureckiej Gürbüza zastąpił Seren, a Bermana Gökdel. Mecz prowadził Austriak Franz Mayer. Z relacji z „Życia Warszawy” z 4 grudnia 1964 r. można dowiedzieć się: Boisko stadionu Mithat Pasa będące w zasadzie żwirowatym klepiskiem zostało przez gospodarzy tuż przed meczem polane wodą i zamieniło się w grzęzawisko. Turkom takie warunki odpowiadały, nie zaniedbali więc i tej szansy do zwiększenia swych możliwości zwycięstwa. Legia zastosowała taktykę aktywnej defensywy, rozbijając huraganowe ataki gospodarzy. Mecz odbywał się w niezwykle gorącej atmosferze. Żywiołowa publiczność turecka nie potrafiła pohamować swych temperamentów i wielokrotnie będąc niezadowolona z werdyktów sędziów austriackich zasypywała boisko butelkami. Decydującą o wyniku akcję przeprowadzili piłkarze Galatasaray w 22 minucie. Po rzucie wolnym Candemira Berkmana piłkę w zamieszaniu podbramkowym przejął Metin Oktay, który wykorzystał błąd Piechniczka i uderzeniem z woleja pokonał Penconka. Mimo wielu prób z obydwu stron rezultat nie uległ już zmianie. Co ciekawe, kiedy w 85 minucie sędzia Mayer słusznie nie uznał trafienia Talata Özkarsli ze spalonego, na murawę wbiegł trener gospodarzy Gündüz Kilic, który usiłował uderzyć arbitra, ale powstrzymali go przed tym działacze. Legioniści mieli sporo pecha, gdyż oprócz nieskutecznej gry w ofensywie fatalnej kontuzji pod koniec meczu doznał Grzybowski. Ich dobrą postawę docenił austriacki rozjemca, który stwierdził, że byli bardzo zdyscyplinowanym zespołem. Natomiast niektórzy krewcy miejscowi nie wytrzymali nerwowo i obrzucili kamieniami opuszczające stadion pod eskortą policji dwa mikrobusy z warszawską ekipą. Na szczęście nikt nie został ranny, gdyż szyby pojazdów wytrzymały ten chuligański atak. Wynik 1:0 dla Turków spowodował, iż bilans dwumeczu został wyrównany, a ponieważ wówczas nie funkcjonował jeszcze przepis o podwójnym liczeniu bramek strzelonych na wyjeździe, doszło do dodatkowego pojedynku na neutralnym gruncie. Początkowo planowano go rozegrać w Belgradzie lub Budapeszcie, jednak w żadnym z tych miast organizatorzy nie stanęli na wysokości zadania. Ostatecznie dzięki zaangażowaniu Rumuńskiego Związku Piłki Nożnej areną barażu został Stadion im. 23 Sierpnia w Bukareszcie (dawniej największy wielofunkcyjny stadion w tym mieście, a nazwa nawiązywała do komunistycznego święta narodowego; obecnie na jego miejscu stoi dobrze znana kibicom Legii Arena Națională). W związku z tym, iż obiekt ten nie posiadał sztucznego oświetlenia, mecz rozpoczął się w samo południe 10 grudnia 1964 r. Wcześniej legioniści zostali ugoszczeni przez przedstawicieli Steauy, która również podlegała wówczas resortowi wojskowemu. Ekipa warszawska miała okazję obejrzeć na żywo pojedynek rumuńskiego klubu z Dinamem Zagrzeb, zakończony rezultatem 1:3. Nieoczekiwanie problem z dotarciem do Bukaresztu mieli Turcy, którzy na jakiś czas utknęli na lotnisku w Salonikach z powodu trudności komunikacyjnych. W składzie Legii kontuzjowanego Grzybowskiego zastąpił Apostel, który wystąpił w napadzie, a wycofany do defensywy został Gmoch. W zespole „Galaty” do wyjściowej jedenastki wrócił Berman za Gökdela, ponadto po raz pierwszy pojawił się Dogangün zamiast Özkarsli, a spotkanie sędziował Rumun Nicolae Mihailescu. Mecz toczył się na śliskiej murawie. Rozstrzygnięcie padło w 14 minucie, gdy po akcji Brychczego piłkę otrzymał Apostel, który uderzył ją w „okienko” bramki Turgaya Serena. To trafienie zadecydowało o historycznym awansie pierwszego polskiego klubu do 1/4 finału Pucharu Zdobywców Pucharów. Pomimo kolejnych szans wynik 1:0 utrzymał się do końcowego gwizdka. Zdecydowała o tym bardzo dobra taktyka legionistów. Według rumuńskiego arbitra warszawianie wygrali zasłużenie (wypowiedzi pochodzą z „Życia Warszawy” z 11 grudnia 1964 r.), zaś turecki snajper Oktay jako główną przyczynę przegranej swojej drużyny wskazał doskonałą grę pilnującego go Piechniczka i świetnie dysponowanego w tamtym okresie Brychczego, który co prawda bramki nie zdobył, ale przy każdej zdobytej przez warszawski zespół w trójmeczu miał swój udział, zaliczając asysty.

Warto zwrócić uwagę na nazwiska piłkarzy pojawiające się w tych spotkaniach. W przypadku Legii wielu z nich zrobiło później kariery jako trenerzy klubowi i selekcjonerzy kadry narodowej. Niektórzy zawodnicy po ponad pięciu latach mieli okazję do ponownej konfrontacji w barwach swoich zespołów, tym razem w Pucharze Mistrzów. Wśród „wojskowych” byli to Trzaskowski, starszy z braci Blautów, Żmijewski i Brychczy, zaś w rezerwie jeszcze Korzeniowski, natomiast u Turków Özkarsli Köken i Dogangün. Doświadczenia zdobyte przez wymienioną warszawską piątkę zawodników okazały się bardzo cenne w kontekście przygotowań do batalii o półfinał Pucharu Europy. Pucharowy trójmecz Legii z Galatasaray to jedyny taki przypadek w historii „wojskowych” w okresie, kiedy obowiązywały inne regulacje niż obecnie. Przy współcześnie stosowanych zasadach decydujące byłoby trafienie Oktaya w Stambule i warszawianie nie zagraliby w ćwierćfinale Pucharu Zdobywców Pucharów. Warto też podkreślić, że Turcy mieli często szczęście w losowaniach. Przy remisie w dodatkowym spotkaniu ta reguła mogła zostać zastosowana. Jednak w przypadku Legii zdarzyło się to wyłącznie raz, w ćwierćfinale Pucharu Polski i co ciekawe, w edycji 1964/65 w derbowym pojedynku przeciwko Gwardii na Stadionie Dziesięciolecia. Wówczas, po bezbramkowym remisie, po 120 minutach gry „zwycięska” okazała się reszka, wybrana przez kapitana „wojskowych” - Mahselego.

Internet:
https://kassiesa.net/uefa/data/index.html
https://en.wikipedia.org/wiki/Galatasaray_S.K._(football)
https://www.galatasaray.org/en/Homepage
https://www.transfermarkt.com/spielbericht/index/spielbericht/1104830
https://www.transfermarkt.com/spielbericht/index/spielbericht/1104831
https://www.transfermarkt.com/spielbericht/index/spielbericht/1104832
Galatasaray Stambuł - Spartak TAZ Trnava 1:0 (26.11.1969 r.):
https://www.youtube.com/watch?v=tPDvdfw3h4Y

Bibliografia:
Bołba Wiktor, Dawidziuk Adam, Karpiński Grzegorz, Piątek Robert, Legia Warszawa 1916 ⸜ 2016, Warszawa 2017.
Brychczy Lucjan, Kalinowski Grzegorz, Bołba Wiktor, Kici. Lucjan Brychczy – legenda Legii Warszawa, Warszawa 2014.
Gowarzewski Andrzej, Szczepłek Stefan, Szmel Bożena Lidia i in., Legia to potęga. Prawie 90 lat prawdziwej historii, „Kolekcja klubów”, t. 9, Katowice 2004.
Gowarzewski Andrzej, Mucha Zbigniew, Szmel Bożena Lidia i in., Legia najlepsza jest…, „Kolekcja klubów”, t. 13, Katowice 2013.
„Nasza Legia” z lat 1997-2008.
„Przegląd Sportowy” i „Życie Warszawy” z przełomu lat 60-tych i 70-tych.
Sprawozdanie za rok 1964, oprac. zbiorowe, Warszawa 1965.
Szczepłek Stefan, Deyna, Legia i tamte czasy, Warszawa 2012.
Wójkowski Kamil, Legia Warszawa w europejskich pucharach. Historia klubu i jego kibiców na piłkarskich arenach, Żelechów 2013.
Plus materiały autora.

Film: O krok od pucharu. Legia Warszawa 1969/70, reż. Rafał Nahorny, Marcin Rosłoń, prod. Canal+ Polska 2010.

Czytaj Odcinek 1.
Czytaj Odcinek 2.
Czytaj Odcinek 3.
Czytaj Odcinek 4.
Czytaj Odcinek 5.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.