Podsumowanie okienka transferowego
Niepewna przyszłość
Najgorętszy, pełen plotek, domysłów okres w zimie oficjalnie dobiegł końca. W środę zamknięte zostało okienko transferowe, więc możemy odpocząć od transferowych telenoweli czy „odgrzewanych kotletów”, którymi żyli dziennikarze i kibice przez wiele dni. Oczywiście kluby z Ekstraklasy mogą jeszcze zakontraktować zawodników, którzy obecnie są bez klubu, jednak w Legii nic już się nie wydarzy.
Dla fanów Legii było to jedno z nudniejszych okienek transferowych w ostatnich latach. Kibice częściej dawali wyraz swojej frustracji, rozczarowaniu, bo nie mogli doczekać się nowych nazwisk, które wzmocnią zespół walczący o tytuł mistrza Polski. Legia bardzo szybko pozbyła się kilku graczy, a dopiero pod koniec okna transferowego zakontraktowała czterech zawodników, z których dwóch zostało wypożyczonych z Dynama Kijów, natomiast pozostała dwójka została wykupiona przez klub z Warszawy.
Transfery last minute
W wywiadzie przeprowadzonym tuż po zakończeniu rundy jesiennej i niefortunnym meczu ze Stalą Mielec, trener Czesław Michniewicz, tak wypowiadał się o potencjalnych wzmocnieniach drużyny Legii: „Możemy kogoś chcieć zimą, ale ktoś ma ważny kontrakt i cena może okazać się wtedy zbyt wysoka. Ten sam zawodnik w czerwcu będzie bez kwoty odstępnego, ale wtedy będzie miał trzy tygodnie i od razu trzeba grać w pucharach. Jak będzie takich sześciu czy siedmiu, to ciężko będzie o zgranie. Dlatego idealny moment na wzmocnienia jest teraz, tylko, że właśnie nie jest to proste, bo kosztuje dużo pieniędzy. Rzadko piłkarzom kończą się umowy w grudniu, zwykle następuje to po sezonie.” Działacze z Warszawy długo czekali z potencjalnymi wzmocnieniami. Oczywiście pojawiały się plotki o takich graczach, jak Osher Davida z Hapoelu Tel Awiw, Stiven Mendoza z francuskiego Amiens czy Simon Skrabb z Brescii. Na plotkach jednak się kończyło, bez żadnych konkretów, niestety bardzo pieniądze były kluczową sprawą w kontaktach z innymi graczami. Niepewność zarówno kibiców, jak i trenerów wzrastała z każdym dniem, gdyż większość osób widziała, że przy kilku pozycjach przydadzą się wzmocnienia zespołu, zwłaszcza na środku obrony i na skrzydłach.
Podczas zgrupowaniu w Dubaju oficjalna strona Legii spytała dyrektora sportowego Legii, Radosława Kucharskiego, kiedy w końcu pojawią się nowi gracze. ”Trener nie może doczekać się transferów. My też mocno pracujemy nad wzmocnieniem zespołu w tym okienku. Mam nadzieję, że wspólnie z zespołem skautów, będziemy mogli może za kilka, kilkanaście dni doprowadzić do dobrych wzmocnień - mówi Kucharski. Natomiast informacja, że na tapecie jest trzech konkretnych piłkarzy rozbudziła wyobraźnię kibiców. „Nie chciałbym mówić ilu piłkarzy do nas dołączy. Przede wszystkim chcemy mieć w zespole zawodników, którzy podniosą poziom. Patrząc na ostatnie okienko, podczas którego przyszło do nas kilku piłkarzy na różnych pozycjach, musimy doprowadzić do tego, żeby kolejny transfer był rzeczywistym wzmocnieniem i podniesieniem umiejętności. Okienko transferowe jest ciężkie do zaprojektowania jeśli chodzi o przestrzeń czasową. Nie jesteśmy jednym klubem, który porusza się wokół piłkarzy. Chcielibyśmy, aby zawodnicy dołączali do nas jak najszybciej. W Europie to dopiero początek okna transferowego i jest dużo zmiennych na rynku. Najważniejsze żeby jakość piłkarza, który dołączy była odpowiednia. Jesteśmy cierpliwi w tych ruchach - mówi Kucharski. Wszyscy czekaliśmy na nowe twarze w zespole, które będą wzmocnieniami, ale wiedzieliśmy, że musimy być bardzo cierpliwi.
Pod koniec stycznia pojawiała się informacja, że testy medyczne w zespole przejdzie Marko Janković i po ich zaliczeniu podpisze kontrakt ze stołecznym klubem. Testów Czarnogórzec nie zdał i Legia została na lodzie. To jeszcze spotęgowało narastającą irytację, a nawet szydercze komentarze z działań dyrektora. W tym niedoszłym transferze dziwne jest to, że Legia zapraszając go na testy musiała wiedzieć o tym, że skoro zawodnik zgodził się na niższe zarobki, brak pieniędzy za podpis, to musi dojść do formy – coś za coś. Tymczasem to właśnie z powodu zbyt dużych zaległości treningowych nie podpisano z nim umowy. Logicznym wnioskiem wydaje się więc to, że gdyby tych zaległości nie miał… to nie zgodziłby się na niższe zarobki. Czy wówczas Legię byłoby na niego stać? Tymczasem Janković na początku lutego, podpisał 2,5 letni kontrakt z Beitarem Jerozolima, a niedawno zadebiutował w zespole, przebywając godzinę na boisku przeciwko Hapoelowi Akko.
Legia była cierpliwa, chociaż pierwszy mecz z Podbeskidziem nie napawał optymizmem. Uaktywnienie się na rynku transferowym nastąpiło tuż po zamknięciu okna w Europie, wiadomo, dzięki temu miała więcej możliwości i kilku konkurentów poza wyścigiem. ”Dużo będzie działo się do końca okienka, czyli do końca lutego. W jaką stronę to pójdzie, ciężko mi powiedzieć. Odpowiedni ludzie to analizują i rozmawiają. Przeprowadzić transfer można bardzo szybko i niekoniecznie będzie on udany. Czasami warto poczekać i wziąć tego zawodnika, którego by się chciało. Staram się być od tego jak najdalej. Obserwuję zawodników dopiero w ostatniej fazie – mówił na konferencji prasowej trener Michniewicz przed meczem z Podbeskidziem.
Pierwszym zakontraktowanym graczem został Uzbek Jasurbek Yaxshiboyev.Skrzydłowy, który z powodzeniem może występować w formacji ataku, podpisał kontrakt z Legią do 30 czerwca 2023 roku. Sam trener mówi, że musi minąć kilka tygodni zanim zawodnik dojdzie do pełni formy, jednak widać u niego duży potencjał. - U Jasura Yaxshiboyeva widać dużą swobodę z piłką, ale też widać, że potrzebuje kilku tygodni, żeby wejść na wyższy poziom. Po akcji za długo odpoczywa, ginie na kilka minut, ale jak ma piłkę, to wie, co z nią zrobić.” – powiedział Michniewicz.
Kolejnym zawodnikiem, tym razem wypożyczonym tylko do końca obecnego sezonu z Dynama Kijów został Artem Shabanov. - Fajnie, że Artem do nas doszedł. Grał w dobrym klubie, to widać po nim. Nie boi się, gdy ma piłkę przy nodze. Często grał na dwójkę obrońców, więc niektóre rzeczy trzeba będzie pozmieniać - ocenił Michniewicz. Ukrainiec zdążył zadebiutować już w pierwszej drużynie, wchodząc w przerwie meczu z Wisłą Płock, zmieniając Pawła Wszołka. Było widać u niego duży spokój, przy wyprowadzeniu piłki z linii defensywy, co niezbyt często zdarza się naszym obecnym obrońcom.
W ostatnich dwóch dniach zimowego okna transferowego Legię wzmocniło jeszcze dwóch graczy. Z Dynama został wypożyczony do końca roku kalendarzowego z opcją pierwokupu napastnik Nazarij Rusyn. - Nazarij Rusyn dobrze czuje się w kontakcie z piłką, umie grać 1 na 1. Widać, że on może być fajnym uzupełnieniem, może grać jako drugi napastnik czy jako skrzydłowy. W sparingu z rezerwami bardzo dużo strzelał na bramkę, aż przestałem w pewnym momencie liczyć [śmiech]. - mówi szkoleniowiec.
Z FK Tirana wykupiony został, jeden z największych talentów bałkańskich Ernest Muçi. - Jeśli chodzi o Ernesta "Messiego" Muciego, to jest gotowy do gry i pewnie pojedzie z nami do Zabrza. W jego grze jest dużo swobody, ma prostopadłe podanie. To będzie fajne uzupełnienie dla Bartka Kapustki i Luquinhasa. Od razu widać, że jest w trakcie sezonu i że ma duże umiejętności - swobodę, rozumienie gry, mobilność - – tak o nowym zawodniku wypowiadał się trener Michniewicz. Do ostatniego dnia wśród mediów pojawiało się nazwisko Kamila Grosickiego w kontekście Legii, jednak naszym zdaniem rozważanie Grociskiego w w Legii od samego początku było to myśleniem mocno życzeniowym… Ostatecznie reprezentant Polski wolał wypełnić swój kontrakt z West Bromwich Albion FC, co ze względu na różnicę w zarobkach nie powinno dziwić.
fot. Hagi / Legionisci.com
Zwolnienie kontraktów
Dawno tylu piłkarzy nie opuściło w zimie zespołu Legii. Z kontraktów zeszło aż dziewięciu zawodników. Kontrakty rozwiązano z dwoma Francuzami – obrońcą Williamem Remy’m oraz napastnikiem Vamarą Sanogo. O tym pierwszym tak tuż po zakończeniu rundy wypowiedział się trener: - Mało z nami trenował. Cały czas miał jakieś problemy zdrowotne, czasem sam sobie tych kłopotów przysparzał. Jego sytuacja z kontuzjami plus zachowanie poza boiskiem powodowały, że praktycznie nie mieliśmy go w treningu. Gdy przychodził do Legii, to piłkarsko mi się bardzo podobał. Na pojedynczych treningach widziałem, że ma umiejętności. Była technika podania, zmysł do gry, nie wybijał piłki na oślep ze strefy obronnej, budował akcje. To mi się bardzo u niego podobało. Ale jego podejście nie było właściwe. Ani drużyna tego nie akceptowała, ani ja, ani też klub. Sam sobie nie pomógł, a szkoda. Niestety sympatyczny obrońca nie prowadził się zbyt dobrze, a afera z imprezą, kiedy w Polsce panuje pandemia koronawirusa mu nie pomogła. W Legii rozegrał 52 mecze w których zdobył trzy bramki. Obecnie Remy jest bez klubu. O odejściu Sanogo niewiele kto pamięta, bo w pierwszym zespole zagrał zaledwie w czterech meczach, zdobywając bramkę przeciwko Arce Gdynia. Częściej przebywał w gabinetach lekarzy niż na boisku. Obecnie podpisał kontrakt z Dinamo Batumi.
Swoje nowe kluby znaleźli także Paweł Stolarski i Domagoj Antolić. Ten pierwszy przy Łazienkowskiej spędził 2,5 roku i zdobył mistrzostwo z Legią. W pierwszym zespole rozegrał 44 mecze, w których trafiał dwa razy do siatki rywali. Przez dłuższy okres czasu miał duży problem z wywalczeniem pierwszego składu. Początkowo przegrywał rywalizację z Marko Vesoviciem, natomiast później z Josipem Juranoviciem. Postanowił, że dalszą karierę będzie kontynuował w Pogoni Szczecin. - Ja byłem z niego zadowolony, fantastycznie zachowywał się w treningu, dobrze życzył innym, rywalizował na pełnych obrotach, zawsze pozytywnie nastawiony. Ale kończył mu się kontrakt i chciałby grać. Nam jego osoba pasowała, bo można nim było załatać tak prawą, jak i lewą obronę. – tak po rundzie o „Stolarze” wypowiadał się trener. Wydawało się w pewnym momencie, że Domagoj Antolić jest bardzo blisko przedłużenia swojego kontraktu z Legią. W międzyczasie jednak zmienił się trener, „Wojskowi” odpadli z pucharów i… temat umarł. Chorwat nie pasował do szybkiej gry w środku pola, jaką preferuje obecny szkoleniowiec. - „Antola” dobrze czuje się w grze kombinacyjnej na małej przestrzeni. Ale nie jest to taki piłkarz, o jakich myślimy, którzy będą wypełniać wolne przestrzenie, będą w ciągłym ruchu. Bliżej nam do takiego typu graczy, jak Michał Karbownik czy Bartosz Kapustka albo Mateusz Bogusz u nas w kadrze – wbiega w wolne sektory, chcieliśmy go w Legii, ale nie wyszło. Chcemy grać piłkę dynamiczną, na wolne pole, a nie piłkę zgrywaną do nogi. Antolić w Legii rozegrał 98 meczów, w których zdobył cztery gole. Obecnie z powodzeniem reprezentuje barwy saudyjskiego Damac FC.
Klub z Warszawy myśli o swojej przyszłości, więc wypożyczył dwóch młodych zawodników do I-ligowych zespołów. Arkę Gdynia wzmocnił Maciej Rosołek, który niestety ostatnie pół roku może spisać na straty. Wystąpił jedynie w 11 meczach w których zdobył trzy bramki. Drugim zawodnikiem jest Nikodem Niski, który przeszedł do Chrobrego Głogów. Dla dobra tych młodzieżowców ruchy wydają się bardzo logiczne, gdyż lepiej zdobywać doświadczenie na boiskach I ligi, niż siedzieć na ławce w Ekstraklasie, bądź grać w III lidze. Niestety dwa talenty także opuściły zespół „Wojskowych”. Największą stratą wydaje się być skrócenie wypożyczenia Michała Karbownika z angielskiego Brighton&Hove Albion. Zawodnik, który w środku pola rozkwitł na dobre, był kluczowym piłkarzem w układance szkoleniowca. Wydawało się, że „Karbo” zostanie do końca sezonu, o czym też na Twitterze zapewniał jego agent, jednak klub z Premier League miał wobec niego inne plany. W pierwszym zespole Legii rozegrał 47 spotkań w których zaliczył 10 asyst. Drugim piłkarzem, którego straciła Legia jest utalentowany Łukasz Łakomy, Po zakończeniu swojego kontraktu przeszedł do Zagłębia Lubin. Młody pomocnik pokazywał się z bardzo dobrej strony w rezerwach Legii i czasami trenował z pierwszym zespołem, jednak po informacji o przejściu do Zagłębia przestał grywać nawet w III-ligowych rezerwach.
Na końcu okienka odeszło dwóch zawodników, którzy od początku okresu przygotowawczego wiedzieli, że ich dni w Legii zostały policzone. Jose Kante, 30-letni napastnik za porozumieniem stron rozwiązał swój kontrakt i najprawdopodobniej wzmocni Kajrat Ałmaty. Kante był bardzo chimerycznym zawodnikiem, bardzo dobre mecze przeplatał bardzo słabymi. Miał w Legii znakomity okres, po którym jego kontrakt został przedłużony, ale miał także słabsze momenty i trafił nawet na wypożyczenie. Wszyscy kibice pamiętają aferę związaną z kopaniem koszulki, gdy zszedł z boiska wskutek odniesionej kontuzji. - Na początku roku był bliski odejścia do Chin, ale transfer nie wypalił. Następnie trenował z rezerwami, gdzie znów doznał kontuzji…
Luis Rocha przeszedł natomiast do Cracovii. Był to zawodnik, który nie schodził z pewnego poziomu sportowego, który jednak nie był na tyle dobry, by grać w pierwszym zespole Legii. Trener Michniewicz wolał postawić na młodszego Mateusza Hołownię, który wydaje się naturalnym następcą Filipa Mladenovicia. Portugalczyk w Legii zagrał 37 meczów.
fot. Woytek / Legionisci.com
Niepewne lato
Wraz z końcem sezonu kończą się kontrakty dziewięciu zawodnikom. Żaden z nich nie może być pewny swojej przyszłości. My kibice także nie możemy być pewni jak będzie wyglądał skład Legii podczas meczów na początku nowego sezonu. Wśród bramkarzy kontrakty kończą się Arturowi Borucowi i Radosławowi Cierzniakowi. Król Artur to legenda Legii i tylko jeśli sam będzie chciał dalej pozostać w klubie w roli piłkarza, to pewnie obie strony dojdą do porozumienia. Pozycja Cierzniaka już taka pewna nie jest. Jesienią przechodził koronawirusa, a swoją szansę wykorzystał młody Cezary Miszta, który i w obecnym sezonie pod nieobecność Boruca występował w pierwszym składzie. W obwodzie jest także bardzo utalentowany Kacper Tobiasz, który pokazał się z dobrej strony podczas zgrupowania w Dubaju.
W obronie po powrocie na Łazienkowską pewniakiem do pierwszego składu wydaje się Igor Lewczuk. W ostatnich tygodniach, jednak doznał kontuzji a swoje lata już ma. Czy latem przedłuży kontrakt? Taka opcja w obecnej umowie jest zapisana, ale trudno wyrokować, czy władze klubu podejmą rozmowy. Z jednej strony Lewczuk gwarantowałby pewną ciągłość i spokój w defensywie, a z drugiej przy ustawieniu w trójce bliżej prawej strony będzie grał Artur Jędrzejczyk. Inaki Astiz jest już poza pierwszą drużyną i jeżeli pozostanie przy Łazienkowskiej, to raczej w roli trenera niż zawodnika. Ciekawym przypadkiem jest Ariel Mosór. Umowa z Legią kończy mu się w czerwcu, a ojciec Piotr chciałby, by dostał szansę gry na wyższym poziomie. Jeżeli nie będzie mu to dane w stolicy, to niewykluczone, że poszuka innych rozwiązań.
W formacji pomocy kontrakty kończą się Mateuszowi Cholewiakowi, Walerianowi Gwilii, Pawłowi Wszołkowi i Marko Vesovicowi. Ten pierwszy nie gra zbyt wiele i raczej pożegna się z zespołem Legii, choć w umowie jest opcja przedłużenia. Gwilia był ważnym graczem na początku swojej przygody przy Łazienkowskiej, obecnie dochodzi do formy i przy bardzo dobrej grze Kapustki, Martinsa i Slisza będzie mu bardzo ciężko wywalczyć podstawowy skład, a pamiętać trzeba, że na pozycji numer „10” może występować także Muci oraz Yaxshiboyev. Gruzin także ma w umowie opcję przedłużenia o rok.
Gdy Paweł Wszołek gdy trafił do Legii, od razu zaczęto się zastanawiać, jak szybko odejdzie do lepszej ligi i wróci do reprezentacji. Sezon 2019/20 miał udany - 29 meczów, 7 goli, 9 asyst. Na dziśnie jest takie pewne, że przedłuży swój kontrakt. Nie jest to komfortowa sytuacja dla samego zawodnika. Wydaje się, że fakt iż afera z szatni ujrzała światło dzienne była na rękę osobom decyzyjnym z klubu… Wszołek bowiem nie otrzymał jeszcze żadnej oferty, ale kibice w licznych komentarzach naciskają, by taka się pojawiła. Łatwiej byłoby pożegnać się z graczem skonfliktowanym z trenerem, ale na to się nie zanosi, bo obaj panowie doszli do porozumienia i zostawili ten incydent za sobą. Wszołek ma 28 lat i trudno sobie wyobrazić, by zgodził się niższe zarobki, prędzej skorzysta z jakiejś zagranicznej oferty.
Marko Vesović to kolejna wielka niewiadoma, zawodnik, który powoli wraca po poważnej kontuzji do treningów. Z pewnością nie będzie gotów, by w tym sezonie rozgrywać pełne mecze na dużym obciążeniu i w przypadku takich kontuzji istnieje duże ryzyko odnowienia się jej. Czy „Veso” musi spieszyć się z graniem? Z jednej strony ryzykuje zdrowiem, mając z tyłu głowy fakt, że za 4 miesiące może zostać bez pracy. Z drugiej strony powinien pokazać Legii, że jest gotowy i klub dużo nie ryzykuje. Vesović będący w formie da dużo jakości. Wraz z końcem sezonu zespół z Warszawy opuści także Joel Valencia, który jest jednym, jak nie największym rozczarowaniem transferowym. Gracz, który nawet w połowie nie przypomina tego z występów w Piaście Gliwice.
fot. Hagi / Legionisci.com
Legia może mieć duże problemy latem, by znów powalczyć o europejskie puchary. Wielu zawodników nie jest pewnych swojej przyszłości, a jeszcze gorzej wygląda sytuacja z młodzieżowcami. W następnym sezonie takim zawodnikiem nie będzie już ani Bartosz Slisz ani Kacper Kostorz. Jako opcję mamy Cezarego Misztę, jednak Artur Boruc, gdy przedłuży kontrakt, to nie po to by mecze oglądać z ławki rezerwowych. Zostaje jeszcze Kacper Skibicki, który potrzebuje jeszcze okrzepnąć, by stanowić o sile pierwszego zespołu – teraz bliżej mu do występów w III lidze niż w ekstraklasie. Z wypożyczenia wróci Maciej Rosołek, ale czy dostanie swoją szansę gdy w kadrze będzie tylu napastników co obecnie?. Jeszcze za wcześnie by mówić o Szymonie Włodarczyku, Nikodemie Niskim czy Jakubie Kisielu. Młodzi pewnie będą dostawać swoje minuty, ale zdecydowanie nie będą kluczowymi zawodnikami w większości sezonu. Wciąż natomiast nie jest rozwiązana sytuacja z Arielem Mosórem, który nie może być pewny swojej przyszłości przy Łazienkowskiej. Prezes klubu powtarza o wprowadzaniu młodych zawodników, na których w przyszłości można będzie zarobić. Z taką bazą treningową, jaką obecnie posiada Legia, powinniśmy bliżej przyglądać się młodym graczom, którzy mogą dostawać swoje szanse w pojedynczych meczach i powoli być wprowadzani do seniorskiej piłki, a nie oddawać ich, jak miało to miejsce w kilku przypadkach za darmo do innych klubów.
Zespół z Warszawy może w lato czekać kolejna przebudowa, natomiast sam prezes Dariusz Mioduski po zakończeniu rundy jesiennej obecnego sezonu, zapewniał, że „nie możemy jednak czekać do lata, tylko zimą szykować się do pucharów”. Czy po okienku zimowym transferowym faktycznie Legia szykuje się poważnie do walki o puchary? Trudno być optymistą w obecnej sytuacji. Zakładając, że z zespołem pożegna się Igor Lewczuk, Walerian Gwilia,Paweł Wszołek czy Marko Vesović, może być ciężko znaleźć tuż przed pucharami zastępców, zwłaszcza takich podnoszących jakość. Natomiast kolejny rok bez europejskich pucharów, może być gwoździem do trumny i oznaczać może jeszcze większe zaciskanie pasa.