Czesław Michniewicz i Przemysław Małecki - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Michniewicz: Większe nerwy są, kiedy na wszystko patrzy się z boku

źródło: Legia.com - Wiadomość archiwalna

- Trzeci raz znalazłem się w sytuacji, w której nie mogłem poprowadzić zespołu. Pierwszy raz miał miejsce w Widzewie, gdy na wyjeździe ze Śląskiem prowadziliśmy 2-0 od 87. minuty i straciliśmy bramkę w doliczonym czasie gry po rzucie karnym. Cisnąłem wtedy butelką z wodą o trawę, sędzia techniczny przekazał tę informację do sędziego Marciniaka, który odesłał mnie na trybuny. Drugi raz zdarzyło się to, gdy prowadziłem Pogoń Szczecin – nota bene także przed meczem z Piastem i także pod wodzą asystenta wygraliśmy 1-0. W sumie więc musiałem się z tym mierzyć trzykrotnie. W niedzielę czeka mnie czwarta taka przerwa - mówi Czesław Michniewicz, który środowy mecz obserwował z przeszklonej loży na stadionie w Gliwicach.

- Od pewnego czasu pracujemy w określony sposób, więc nawet moja nieobecność na ławce wiele nie zmieniła. Patrzyłem na wszystko z góry, ale graliśmy według naszego planu, nad którym pracowaliśmy w tygodniu. Wszystkie zmiany były zaplanowane wcześniej, na zasadzie: przy takim wyniku i takim czasie robimy to, przy innym wyniku coś innego. Z mojej perspektywy trudniejsze jest to, że nie mogłem wejść do szatni w przerwie czy przed meczem. Na pewno jest to trudne i nie ułatwia pracy. Wczoraj wygraliśmy jednak w bardzo dobrym stylu – zawodnicy byli fantastycznie zmotywowani, wiedzieli, że muszą wziąć odpowiedzialność na siebie i tak też się stało, dzięki czemu zagraliśmy dobry mecz. Wczoraj przekonałem się, że większe nerwy są w momencie, kiedy na wszystko patrzy się z boku. Siedziałem zamknięty w loży sam, nie miałem żadnego kontaktu ze współpracownikami i mogłem tylko patrzeć z góry na to co się dzieje.

- Przemek Małecki nie znalazł się tutaj przypadkowo. Bardzo zabiegałem o ten transfer, już wcześniej chciałem mieć go w swoim sztabie, gdy prowadziłem Termalikę. Znam go doskonale, wiem, że to bardzo zdolny młody trener i fantastycznie się wczoraj sprawdził. Gratulowałem mu tego, bo fajnie dowodził z ławki i widać było, że ma na niej posłuch. W tracie meczu zawodnicy z dużym szacunkiem przyjmowali jego uwagi. Odbył taki przyspieszony kurs trenerski, ale cieszę się, że w tej trudnej sytuacji spisał się bardzo dobrze.

- Do meczu w Gdańsku nic się nie zmienia. Treningi w dalszym ciągu prowadzimy wspólnie. Dziś były zajęcia regeneracyjne dla grupy, która wczoraj rozegrała mecz, pozostali mieli trening wyrównawczy. Cieszy to, że wrócił Paweł Wszołek, który może być już brany pod uwagę do kadry na najbliższy mecz. Na boisku nie było dziś Alessio de Petrillo, który analizował wczorajsze spotkanie i wspólnie z Kamilem Potrykusem przygotuje odprawę taktyczną na jutro. Ja analizuję najbliższego przeciwnika, patrzę na to co robią, jak robią i dlaczego. W naszej pracy nic się nie zmienia – Przemek poprowadzi drużynę w Gdańsku, mam nadzieję, że z takim samym skutkiem.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.