fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA

Droga Legii do mistrzostwa

Wiśnia, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Emocje po zdobyciu przez Legię Warszawa 16. w historii tytułu mistrza Polski nieco już opadły. Postanowiliśmy więc przyjrzeć się, jak wyglądała droga stołecznego zespołu do mistrzostwa i jakie były kluczowe momenty minionego sezonu.

15 meczów z rzędu bez porażki

Bez wątpienia duży wpływ na końcowy wynik w lidze miała postawa Legii w obecnym roku. Przez ostatnie miesiące legioniści dokładali kolejne mecze bez porażki do swoich świetnych statystyk, a licznik takich spotkań zatrzymał się dopiero po ostatniej kolejce. Początkowo nic nie zapowiadało tak świetnego stanu rzeczy. Na otwarcie roku - 31 stycznia - mistrzowie Polski niespodziewanie ulegli na wyjeździe Podbeskidziu Bielsko-Biała, co jak widać podziałało na nich motywująco. Przez kolejne 15 meczów ani razu nie zeszli z boiska pokonani, wygrywając w tym czasie 10 meczów i pięciokrotnie remisując, z czego cztery razy bezbramkowo. Warto jednak dodać, że dwa z tych remisów miały miejsce już po tym, jak losy ligowego tytułu zostały rozstrzygnięte.

Wracając do spotkania, od którego ta seria się rozpoczęła, czyli porażki z drużyną z Bielska-Białej.... To był niełatwy moment dla piłkarzy i trenerów, gdyż po tej przegranej Legia straciła pozycję lidera tabeli, a ponadto zanotowała drugą porażkę z beniaminkiem z rzędu. Czy można nazwać to pierwszym kryzysem? Takim poważnym na pewno nie, ponieważ te bez wątpienia jeszcze przed trenerem Michniewiczem. Niemniej jednak Legia potrafiła się podnieść i już w następnej kolejce ograć Raków Częstochowa.

Zmiana trenera

Jednym z kluczowych momentów tego sezonu była zmiana na stanowisku trenera. Kiedy misja Aleksandara Vukovicia dobiegła końca, w Warszawie trwały poszukiwania trenera, który mógłby z powodzeniem zastąpić Serba. Kluczowym było, aby nowy szkoleniowiec potrafił szybko wkomponować się do nowego otoczenia, dlatego wybór został zawężony do Polaków. Na szczycie listy życzeń właściciela stołecznego klubu był Czesław Michniewicz, który dotychczas prowadził młodzieżową reprezentację Polski. Początkowo wydawało się, że trudno będzie go wyciągnąć z ciekawej pracy w PZPN-ie, jednak ostatecznie udało się. Michniewicz został trenerem 21 września 2020 roku i od razu stanął przed arcytrudnym zadaniem awansu do fazy grupowej Ligi Europy. Ta sztuka mu się nie udała - poległ w dosyć słabym stylu z Karabachem Agdam, ale oczywiście winy za to odpadnięcie nie ponosi.

Od tego momentu zarówno on, jak i cała Legia mogli skupić się na krajowym podwórku, a tam Michniewicz radził sobie bardzo dobrze od samego początku. Pierwszą porażkę poniósł dopiero w swoim dziesiątym ligowym meczu, a przydarzyła się ona na zakończenie ubiegłego roku. Co ciekawe, przegrał wówczas z beniaminkiem Stalą Mielec, a na początek nowego roku zanotował drugą przegraną z rzędu, kiedy musiał uznać wyższość innego beniaminka, Podbeskidzia Bielsko-Biała. W tym roku w Ekstraklasie Legia pod wodzą Michniewicza spisywała się jednak znakomicie. Poza wspomnianą przegraną w Bielsku Białej, wygrała 10 spotkań, a pięć zremisowała.

Bilans Michniewicza w lidze: 17-7-2 (bramki: 43-18)

Nowy trener całkowicie zmienił oblicze gry drużyny. Chodzi tutaj przede wszystkim o zmianę ustawienia, w którym drużyna zaczęła się czuć bardzo komfortowo.

Zmiana ustawienia, czyli bardziej ofensywna gra

W tym momencie pora właśnie przejść od wspomnianej zmiany ustawienia. Od bardzo długiego czasu Legię oglądaliśmy w klasycznym ustawieniu 4-5-1. Każdy kolejny trener w mniej więcej podobny sposób ustawiał zawodników na boisku, co niekiedy mogło budzić niezrozumienie wśród kibiców. Nieważne bowiem czy Legia grała u siebie, czy na wyjeździe, czy z zespołem niżej notowanym, czy nie. Zazwyczaj od pierwszej minuty wychodziła tym samym ustawieniem. Fani domagali się bardziej ofensywnej gry, takiej, która gwarantowałaby większą liczbę bramek i brak drżenia o końcowy rezultat do ostatniego gwizdka. Pomysł ze spróbowaniem gry trójką obrońców nie jest nowy, ale dobrze wykorzystany, potrafi być zabójczy dla przeciwników. Szczególnie wtedy, kiedy rolę wahadłowych pełnią piłkarze potrafią zarówno dobrze grać w ofensywie, jak i w defensywie. A tak właśnie było w przypadku Legii.

fot. Woytek / Legionisci.comfot. Woytek / Legionisci.com

Bokami złożonymi z Filipa Mladenovicia oraz Josipa Juranovicia nie powstydziłby się niejeden dobry europejski klub, co oczywiście miało bardzo duże przełożenie na grę. Serb i Chorwat świetnie czują się pod bramką przeciwnika, co również odzwierciedlają ich statystyki. Od czasu gry w ustawieniu z trójką defensorów, na które Legia przeszła zresztą po wspomnianej wcześniej porażce z Podbeskidziem, Mladenović strzelił 5 goli i zanotował 3 asysty, natomiast "Jura" pięciokrotnie popisał się ostatnimi podaniami przy padających bramkach.

Nie samymi bocznymi obrońcami jednak zespół żyje. Chociaż nowa formacja gwarantowała dużo nowych rozwiązań w ataku, to paradoksalnie jednak sporo poprawiła jeśli chodzi o sfery obronne. Od porażki z Podbeskidziem legioniści rozegrali 17 meczów (15 w lidze i 2 w Pucharze Polski) - aż w dziesięciu ligowych meczach zachowali oni czyste konto, co jest dużą zasługą formacji obronnej. Zarówno Artur Jędrzejczyk, jak i Mateusz Wieteska spisywali się jako środkowi obrońcy dobrze, chociaż oczywiście nie ustrzegli się mniejszych lub większych błędów. Na linii bramkowej za to bardzo dobrze w końcówce sezonu grali Artur Boruc oraz Cezary Miszta. Ten pierwszy nie dał się pokonać od 405 minut, a drugi od 192.

Bramkostrzelny Pekhart

Kiedy Czech przychodził do Legii, niewielu mogło spodziewać się, że w swoim pierwszym pełnym sezonie dla Legii zostanie królem strzelców Ekstraklasy. W poprzednich rozgrywkach, kiedy trafił do klubu w lutym, zdołał zdobyć pięć goli w 12 meczach. Wtedy wydawać by się mogło, że nie będzie pełnił w Legii jakiejś szczególnej roli. Tym bardziej, że jego warunki fizyczne od razu zdradzały, co jest jego najmocniejszą stroną. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Sezon 2020/21 był dla Pekharta chyba najlepszym w całej karierze, co zaowocowało powołaniem do kadry narodowej, a także wyjazdem na mistrzostwa Europy. 33 rozegrane mecze i 24 strzelone gole... Czy ktoś mógł spodziewać się takiego wyniku po 31-latku, który raczej zbliża się do końca kariery niż znajduje się w swoim piłkarskim rozkwicie? Najbardziej pamiętne spotkania, w których Pekhart wpisywał się na listę strzelców, to mecze z Wisłą Kraków (2-1) oraz Zagłębiem Lubin (4-0). W każdym z tych starć Czech był autorem wszystkich trafień dla stołecznego klubu, w pojedynkę gwarantując mu komplet punktów.

fot. Woytek / Legionisci.comfot. Woytek / Legionisci.com

Co prawda w swoich ostatnich meczach nie był już tak skuteczny i sezon zakończył z serią pięciu kolejnych spotkań bez strzelonego gola, ale jednak tytuł najlepszego ligowego strzelca w pełni mu się należał. Czech prezentował równą formę przez całe rozgrywki. Tylko trzykrotnie zdarzyło się, aby wchodził w Ekstraklasie z ławki rezerwowych, co jest potwierdzeniem tego, jak ważnym jest aktualnie ogniwem dla Legii.

Pokonanie Pogoni

Legia podejmowała Pogoń w spotkaniu 22. kolejki Ekstraklasy. Przed tym starciem różnica pomiędzy drużynami wynosiła siedem punktów, więc jeżeli szczecinianie chcieli realnie utrzymać się w grze o mistrzostwo, powinni na Łazienkowskiej wygrać. Gospodarze nie pozostawili im jednak żadnych złudzeń, ogrywając ich 4-2. Tego dnia bramki dla Legii strzelili Filip Mladenović, Tomas Pekhart (dwie) oraz Mateusz Wieteska. Po tym zwycięstwie Legia powiększyła przewagę nad wiceliderem do dziesięciu punktów. To był moment, kiedy "Wojskowi" zdecydowanie wysunęli się na prowadzenie w wyścigu o ligową koronę. Tylko splot wielu niefortunnych zdarzeń sprawiłby, że podopieczni Czesława Michniewicz roztrwoniliby tę przewagę przed 16 maja.

Odczarowanie Gliwic

Mówi się, że "jak już idzie, to idzie". Tak właśnie mogła czuć się Legia w drugiej połowie sezonu, kiedy wychodziło jej niemal wszystko. 21 kwietnia, już po wygraniu kluczowego meczu z Pogonią, dostała szansę na przełamanie swojej złej passy meczów z Piastem Gliwice. Ten rywal wyjątkowo nie leżał Legii, która przed tym spotkaniem notowała serię sześciu niewygranych pojedynków ze śląskim zespołem. Ta passa niespodziewanie i szczęśliwie została przerwana w 26. kolejce, dzięki czemu przewaga w tabeli nad grupą pościgową została utrzymana.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.