fot. Hagi / Legionisci.com
REKLAMA

Komentarz

Gęsta atmosfera przed pucharami

Woytek - Wiadomość archiwalna

Zaledwie kilka tygodni temu przeczytałem wypowiedź Dariusza Mioduskiego, że obecna Legia jest najmocniejsza, odkąd przejął samodzielną kontrolę nad klubem. Nie mogłem się nadziwić, skąd u prezesa takie przekonanie, bo według moich obserwacji, z roku na rok mamy do czynienia z coraz słabszym piłkarsko zespołem. Do podobnych stwierdzeń właściciela zdążyłem już jednak przywyknąć, ale to, co wydarzyło się w ostatnich dniach, przeszło moje - i czytając komentarze - najwyraźniej nie tylko moje wyobrażenia. W tej chwili mamy do czynienia z otwartym zwarciem między sztabem szkoleniowym a zarządem klubu. A stwierdzenia obu stron, że większość spraw została wyjaśniona, śmiało można włożyć między bajki.

Czemu miał służyć środowy wywiad Mioduskiego na łamach Legia.Net? Do tej pory za bardzo nie potrafię pojąć. Do głowy przychodzi mi jedno: "ja tu rządzę i moje musi być na wierzchu!" – najwidoczniej taki przekaz chciał wysłać prezes. Niestety, to tylko kolejny raz obnaża słabość Legii za obecnych rządów. W krótkiej perspektywie efekt jest taki, że kibice przekonali się, jakie są wewnętrzne problemy i nie spotkało się to ze zrozumieniem. Te problemy nie są jednak nowe, co najwyżej są regularnie tuszowane, wyciszane czy przykrywane sukcesem ligowym. Z kolei w dłuższej perspektywie prezes po raz kolejny próbował załatwić sobie alibi na wypadek niepowodzenia w europejskich pucharach, choć to samo zarzucił Michniewiczowi. Doskonale wiem, że wszystkiemu będzie winny trener, choć od lat na naszych łamach piszemy, że problem leży gdzie indziej.

Pięścią w stół

Tym razem - w przeciwieństwie do poprzednich sezonów - szkoleniowiec postanowił nie czekać na katastrofę i pierwszy uderzył pięścią w stół. Uczynił to na tyle mocno, że szyby zadrżały w gabinetach najważniejszych osób przy Łazienkowskiej. Już na samym początku przygotowań w rozmowie z naszym serwisem mocno skrytykował stan kadrowy zespołu. Miesiąc przed startem eliminacji europejskich pucharów na treningu stawiło się dziesięciu graczy z pola, trzech młodych zawodników z akademii i trzech bramkarzy. Czy to poważne otwarcie? Nie. Czy wcześniejsze rozpoczęcie treningów by to zmieniło? Nie. Czy po tygodniu treningów coś się zmieniło? Nie. Czy zmieni się na obozie w Austrii? Prawdopodobnie tak, minimalnie na plus. Czy temu wszystkiemu winien jest trener i tylko on ma ponieść za to odpowiedzialność, jak sugeruje Mioduski? No... nie. To byłoby zbyt proste, choć pewnie tak się stanie.

Po sezonie odeszło 10 zawodników, a na początku roku 8. Ilu w tym czasie dołączyło? Sześciu (Szabanow, Rusyn, Yaxshiboyev, Muci, Emreli, Abu Hanna), z czego dwóch już zdążyło odejść (Szabanow, Rusyn), w treningach uczestniczy tylko Muci, a Yaxshiboyev ma koronawirusa i nie wiadomo czy zdąży wrócić na obóz. Sztab włączył więc do treningów trzech zawodników z rezerw (Ciepiela, Kamiński, Skwierczyński), ale przecież każdy zdaje sobie sprawę z tego, że ci zawodnicy są jedynie uzupełnieniem gierek treningowych, a nie realnym wzmocnieniem w rywalizacji o skład. Matematyka w tym wypadku jest więc bezlitosna: minus 11 zawodników. To oznacza, że codzienna rywalizacja treningowa stoi na niższym poziomie, bo odejście doświadczonych zawodników takich jak Wszołek, Gwilia, Vesović, Lewczuk czy Cholewiak automatycznie ma na to wpływ.

Jak więc w tym momencie wygląda potencjalnie najsilniejsza jedenastka, która może zagrać w 1. rundzie eliminacji, która zdaje się już teraz spędza sen z powiek sztabowi szkoleniowemu?

Boruc - Jędrzejczyk, Wieteska, Hołownia - Skibicki (?), Slisz, Andre Martins, Mladenović - Kapustka, Lopes, Luquinhas

Nie można liczyć na Juranovicia i Pekharta, którzy będą w trakcie albo tuż po Euro 2020 - o ile w ogóle wrócą jeszcze do Legii. Aktualnie z urazem walczy Mladenović, ale zakładam, że będzie gotowy. Do gry powinien być także Mahir Ermeli i być może Abu Hanna (jeżeli Legia porozumie się z Zorią), co daje minimalne pole manewru. Oprócz tych zawodników mamy listę młodych zdolnych, ale raczej nie gwarantujących w tym momencie osiągnięcia jakiegokolwiek korzystnego wyniku na europejskich boiskach. Niewykluczone, że sztab będzie zmuszony do zmiany ustawienia, bo charakterystyka dostępnych zawodników nie pozwoli na granie wahadłowymi.

Rozjazd wizji i celów?

"Trener musi jednak zrozumieć, że jego konserwatywne podejście do zarządzania kadrą musi ulec zmianie. Jego rolą jest również wprowadzanie do drużyny młodych zawodników i rozwój indywidualny każdego zawodnika z naszego zespołu. W tym roku mamy i będziemy mieć wystarczająco silną kadrę, aby awansować do pucharów" - powiedział Mioduski i nad tym zdaniem zatrzymam się nieco dłużej.

W skrócie, prezes powtarza to, co słyszymy z jego ust od lat: musimy promować graczy z akademii, bo musimy na nich zarobić. Tylko jak jednocześnie stawiać na młodzież i awansować do pucharów? Czy obecna młodzież jest na tyle dobra, by zapewnić realizację tego celu? Który trener miał w Legii wystarczająco czasu i przede wszystkim komfort, by wykonać takie zadanie? Obecny sztab ma jeszcze rok kontraktu. Zdobycie mistrzostwa Polski nie spowodowało, że w gabinetach pomyślano o tym, by w ramach budowania zaufania porozmawiać o przedłużeniu współpracy. Zamieszanie z przedłużeniem umowy Alessio De Petrillo to kolejny kamyczek do ogródka działaczy i pokaz tego, w jaki sposób traktowani są trenerzy. Całościowo to jasny sygnał dla Michniewicza i jego ekipy, że zbyt długo mogą tu nie zostać.

Czy w związku z tym ma skupić się na wprowadzaniu młodych, czy raczej na robieniu wyniku? Przecież każdy doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że tylko wynik gwarantuje mu utrzymanie posady, a nie indywidualny rozwój młodego zawodnika... Dobitnie świadczy o tym sytuacja sprzed roku. Aleksandar Vuković zdołał wprowadzić do składu Michała Karbownika, dał bronić Radosławowi Majeckiemu, pracował nad Maciejem Rosołkiem. Jednocześnie zmagał się z przerwaniem sezonu z powodu koronawirusa, więc na końcówkę wstawił młodzież, która średnio dała sobie radę. I co się stało? Został wyrzucony w obliczu możliwego niepowodzenia w europejskich pucharach. Wcześniej jednak klub zdążył przedłużyć z Serbem umowę o 2 lata, dzięki czemu jeszcze przez kolejne 12 miesięcy będzie on pobierał pensję z Ł3. Można więc śmiało założyć, że brak przedłużenia kontraltu z Michniewiczem to wotum nieufności, które pewnie szybciej niż później zostanie wykorzystane i nie będzie tak kosztowne jak w przypadku Vukovicia.

Zwycięzca będzie przegranym?

Kto wygra starcie trener kontra prezes? Prezes. Dariusz Mioduski ma wszystkie karty w ręku i to on zadecyduje o dalszym losie szkoleniowca. Jeżeli Michniewicz zostanie zwolniony, to najprawdopodobniej będzie to oznaczało, że jednocześnie przegranym będzie prezes. Oczywiście może drugi raz spróbować oszukać przeznaczenie i zwolnić szkoleniowca zanim zespół odpadnie z pucharów, ale musiałby brać pod uwagę wyniki nadchodzących sparingów. Za kilka dni poznamy rywali Legii w 1. i 2. rundzie eliminacji Ligi Mistrzów i jeżeli na starcie trafimy np. na mistrza Izraela czy mistrza Azerbejdżanu, to może być nieciekawie.

Od początku pobytu w Legii Czesław Michniewicz i jego asystent mieszkają w Legia Training Center, dzięki czemu mnóstwo czasu poświęcają na pracę, obserwują młodzież, wykonują ogromną pracę analityczną. Po sezonie mieli w końcu znaleźć mieszkania w Warszawie, ale tak sobie myślę, czy jest sens, by akurat w tej sytuacji zajmować się tym tematem...

Przedwczesna panika?

A może to wszystko, czego świadkami jesteśmy teraz, jest przedwczesną paniką. Może trener przesadza? A Może ta gęsta atmosfera spowoduje mobilizację obu stron? Sztabu, by skupił się na pracy na boisku i dyrektorów, by skupili się na odpowiednim zabezpieczeniu składu na nadchodzące miesiące. Może za kilka tygodni zupełnie inaczej spojrzę na skład i będę widział Legię walczącą w drugiej czy trzeciej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów? Byłoby pięknie, ale warto jednak twardo stąpać po ziemi. Nauczyły mnie tego cztery poprzednie lata. Legia jest w permanentnej przebudowie. Zamiast ustabilizować kadrę zimą, poczynić odpowiednie wzmocnienia zimą - co zapowiadał sam prezes - teraz będziemy brali zawodników z łapanki i liczyli na to, że w miesiąc wdrożą się do składu, zrozumieją taktykę, zaaklimatyzują i dadzą puchary. To brzmi jak mrzonka, a gdy do tego czytam słowa prezesa, instruującego doświadczonego trenera, kiedy i jak powinien przygotowywać się do pucharów, to ogarnia mnie przerażenie. Przecież to prezes Mioduski i jego doradcy dali się poznać do tej pory jako ci, którzy tego zrobić nie potrafią. Dlaczego więc miałoby się udać teraz?

Woytek

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.