fot. Piotr Kucza / FotoPyK
REKLAMA

Relacja z wyjazdu na koło podbiegunowe

Muranowscy Fani Legii - Wiadomość archiwalna

Sporo czasu minęło, odkąd mogliśmy po raz ostatni wspierać nasz ukochany klub w wyjazdowym meczu europejskich pucharów. W ubiegłym sezonie wszystkie mecze eliminacyjne Legia rozgrywała przy Łazienkowskiej 3, a na dodatek odbyły się one bez udziału publiczności ze względu na decyzję UEFA. Nie inaczej miało być w tym roku. Tym razem europejska federacja uznała, że kibice gości nie są godni tego, by oglądać wyjazdowe mecze swoich drużyn w fazie eliminacjach. Pokazaliśmy jednak, że zakazy UEFA to jedno, a wyjazdy kibiców Legii to drugie.



Tym razem los rzucił nas bardzo daleko, bo w linii prostej z Warszawy do Bodo jest ponad 1700km. Od połowy czerwca trwało kombinowanie, jak dojechać na koło podbiegunowe. Sposoby docierania na miejsce były różne, często łączone i nie należały do najtańszych. Na dodatek niepewność związana z obostrzeniami covidowymi cały czas siedziała w głowach. Po kilku przesiadkach udało się jednak wszystkim dotrzeć do celu.

Bodo, które znajduje ok. 200 km na północ od granicy koła podbiegunowego, wszystkich zaskoczyło pogodą. Termometry wskazywały około 30 stopni, więc bluzy i kurtki poszły w odstawkę, a cały przedmeczowy czas minął nam na zwiedzaniu tego małego miasteczka i portu. Jako że białe noce powodują utratę poczucia czasu, to do hotelu wróciliśmy dość późno ;)

W dniu meczu na stadion ruszyliśmy całą grupą. Bilety udało się kupić wcześniej bez większych problemów. Ponadto żeby wejść na obiekt musieliśmy wykonać test na covid, który był darmowy. Cała ekipa bez wirusa, więc wszystko obyło się bez problemów.

Gdy rozbrzmiał pierwszy gwizdek, zaczęła się… ulewa i zimny arktyczny wiatr. Jedynym zdaniem: idealna pogoda na krótkie spodenki i koszulkę ;) Na trybunie było około 40 osób z flagą „Ultras Legia”. Swoją obecność zaznaczyliśmy głośnym jak na tyle osób i warunki „Jesteśmy zawsze tam…”. Szybko objęte prowadzenie dodało nam energii i robiliśmy swoje na trybunie. Doping był lekko rwany, ale jak zawsze na maksa. Pozdrowiliśmy zgody oraz w swoim stylu UEFA. Choć każdy był zmarznięty, to w dobrym humorze. Miejscowi wystawili ponad 100-osobowy młyn, wywiesili jedną flagę i machali flagami na kijach. W sumie mecz obejrzało ok. 2,5 tysiąca kibiców. Największa radość i szał były po bramce na 3-1, gdy strzelec gola świętował pod naszym sektorem. W tamtym momencie deszcz i mroźny wiatr nie miały już znaczenia.

fot. Piotr Kucza / FotoPyK
fot. Piotr Kucza / FotoPyK

Tradycyjnie na meczu poza granicami kraju zaśpiewaliśmy hymn narodowy. Spotkanie zakończyło się wygraną Legii. Podziękowaliśmy piłkarzom za walkę, odśpiewaliśmy krótkie „Warszawa, Warszawa”… na dwa głosy i wróciliśmy do hoteli.

Czwartek stał pod znakiem powrotów do kraju, choć mimo niezbyt sprzyjającej pogody udało się jeszcze co nieco zwiedzić. Norwegia zaskoczyła pogodą pod każdym względem, ale także ciekawymi widokami. Naszej nielicznej grupie wyjazd na pewno zapadnie w pamięć.

Frekwencja: 2500
Goście: 40 (wyjazd na zakazie)
Flagi gości: 1

fot. Piotr Kucza / FotoPyK
fot. Piotr Kucza / FotoPyK

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.