Nasz wywiad
Martins: Natężenie meczów nie jest naszą wymówką
- Za każdym razem, gdy sędzią w naszych meczach jest Bartosz Frankowski, to zawsze coś się dzieje. Tak jest zawsze! Jeżeli taka sytuacja zdarzyłaby się raz to okej, ale zawsze dzieję się coś na naszą niekorzyść. Nie wiem dlaczego. - tłumaczy w rozmowie z nami Andre Martins. Portugalczyk opowiedział nam m.in. o Lidze Europy, Bartoszu Frankowskim i swoim kontrakcie. Zapraszamy do lektury!
W Warszawie jesteś od ponad trzech lat. Jak oceniasz czas który dotychczas spędziłeś w Polsce?
Andre Martins: - Jest to dla mnie bardzo dobry czas, gdyż aż dwukrotnie zdobywałem mistrzostwo Polski. To już mój czwarty sezon w barwach Legii i wreszcie zagram w Lidze Europy - to dla mnie wielka rzecz. Jestem szczęśliwy, bo moja dziewczyna uwielbia Warszawę i całą atmosferę. Jej szczęście jest dla mnie bardzo ważne. Prawda jest taka, że oprócz w Portugalii grałem jedynie w Legii oraz w greckim Olympiakosie Pireus. Tutaj czuję się dużo bezpieczniej oraz jest mi lepiej niż w Grecji. Z pewnością Warszawa to mój drugi dom.
Przez ostatnie trzy lata Legia nie brała udziału w europejskich rozgrywkach. W tym sezonie jest inaczej. Jakie emocje towarzyszą Ci w związku z rywalizacją w Lidze Europy?
- Jeszcze nie myślałem o tym aż tak, jak mogłoby się wydawać. Oczywiście już za chwilę gramy pierwszy mecz ze Spartakiem, lecz same emocje przychodzą dopiero gdy widzisz całą otoczkę, atmosferę na stadionie oraz słyszysz różne kibicowskie przyśpiewki. To niesamowite, że będziemy mieli możliwość grać przeciwko wielkim zespołom, w których na co dzień występują świetni piłkarze. Myślę, że każdy zawodnik chciałby mieć taką możliwość, a my taką mamy. Grupa jest trudna, to prawda, ale mnie to cieszy. Biorąc udział w takich rozgrywkach spodziewasz się rywalizacji z mocnymi ekipami na ogromnych stadionach. Nie wiemy jakimi wynikami zakończą się nasze mecze czy jak będą ciężkie, ale fakt stawienia czoła takim zespołom sprawia, że jestem szczęśliwy. Dla nas jest ważne to, że możemy zobaczyć na jakim poziomie aktualnie jesteśmy oraz czy potrafimy się przeciwstawić najlepszym.
W środę czeka Was potyczka ze Spartakiem w Moskwie. Jesteście gotowi?
- Będziemy gotowi. W ostatnią sobotę graliśmy dziwny mecz, po którym emocji było bardzo dużo. Wciąż jeszcze nie ochłonęliśmy po rywalizacji ze Śląskiem, ale na pewno będziemy gotowi walczyć o zwycięstwo w środę.
Właśnie - mecz ze Śląskiem. Co sądzisz o straconej bramce, gdyż ona dotyczyła bezpośrednio Ciebie?
- Sytuację bramkową Śląska oglądałem w domu ze 150 razy, bo było mi o tym ciężko zapomnieć. Prawda jest taka, że przez to straciliśmy trzy punkty. Powinienem winić siebie, gdyż nie nasłuchiwałem czy sędzia zagwizdał i powinienem grać do gwizdka. Nie jestem pewny, ale sądzę że większość ludzi zachowałaby się w podobny sposób do mnie. Byłem pięć metrów od sędziego liniowego, zobaczyłem chorągiewkę, więc stanąłem. Mam 30 lat, a od 20 lat gram w piłkę i nigdy nie widziałem takiej sytuacji. VAR pogarsza takie sytuacje, bo sędziowie podnoszą chorągiewkę tylko wtedy, gdy są pewni że jest spalony. Kilka minut później, gdy Śląsk strzelił drugą bramkę, arbiter nie podniósł chorągiewki. Zrobił to dopiero, gdy piłka wylądowała w siatce. W tych dwóch sytuacjach sędzia zachował się zupełnie różnie. Jeżeli widzę chorągiewkę w górze to oznacza to dla mnie, że na pewno był spalony, więc nie biegnę dalej. Później poszedłem do sędziego i zapytałem "Dlaczego?". Powiedziałem mu, że to był jego błąd i powinien się poprawić. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że sędzia Bartosz Frankowski będzie arbitrem w spotkaniu Ligi Mistrzów. On nie poniósł za swój błąd żadnych konsekwencji, a my na jego błędzie straciliśmy. Jesteśmy smutni i wkurzeni, a dla niego jest to po prostu błąd, przez który nam zabrał trzy punkty. Nie chodzi tylko o tą konkretną sytuację. Za każdym razem, gdy sędzią w naszych meczach jest Bartosz Frankowski, to zawsze coś się dzieje. Tak jest zawsze! Jeżeli taka sytuacja zdarzyłaby się raz to okej, ale zawsze dzieję się coś na naszą niekorzyść. Nie wiem dlaczego.
Z jednej strony gra w Lidze Europy to świetny moment na pokazanie się, ale z drugiej strony trzeba pamiętać, że trzeba łączyć te rozgrywki z Ekstraklasą oraz Pucharem Polski. Do końca roku rozegracie jeszcze 20 meczów. Sądzisz, że wytrzymacie to mentalnie i fizycznie?
- Dwadzieścia meczów to bardzo dużo, ale właśnie tego chcieliśmy, czyli gry w Europie. Aktualnie w kadrze mamy 25 zawodników do gry, więc jeżeli któryś z nas będzie potrzebował odpoczynku to na pewno szkoleniowiec to zauważy i będzie rotował składem. Trener Czesław Michniewicz ma spore doświadczenie oraz jest mądry, widzi kiedy zawodnik jest zmęczony. Odkąd jestem w Legii pierwszy raz musimy godzić występy w tylu rozgrywkach. Na pewno będziemy wspólnie pracować, aby jak najlepiej radzić sobie na wszystkich frontach. Oczywiście jest różnica, gdy gra się z Napoli a z Wigrami Suwałki, ale motywacja musi być taka sama. Kiedy będziemy rywalizować z Napoli musimy wierzyć i zrobić wszystko, aby wygrać.
Dotychczas rozegraliście pięć ligowych meczów, z czego trzy przegraliście. Z czego to wynika?
- Nie jest łatwo grać w takim odstępie czasowym, tak jak teraz, gdyż dochodzą na przykład podróże po Europie. Natężenie meczów nie jest naszą wymówką. W Legii jestem od trzech lat i wiem, że Ekstraklasa nie jest łatwa. Dobrym przykładem jest zeszły sezon i postawa Lecha Poznań, który grał na kilku frontach. Dopóki poznaniacy grali w Lidze Europy, to przegrywali swoje mecze w lidze, przez co zajmowali niskie miejsce w tabeli. Musimy uczyć się na ich błędzie i go nie popełnić. Prawdą jest, że przegraliśmy już trzy mecze, ale musimy dalej skupiać się na sobie i dawać z siebie wszystko. Musimy się poprawić, bo jeżeli inne zespoły odskoczą nam w tabeli, to później będzie bardzo ciężko je dogonić.
Czy Wasze problemy rozwiążą nowi zawodnicy, którzy trafili do drużyny latem?
- Mam taką nadzieję, bo trafili tutaj, aby pomóc drużynie i przede wszystkim zawodnikom, którzy byli tu przed nimi. Widzę, że mają sporo jakości, lecz potrzebują czasu, aby pokazać się z najlepszej strony, a naszą rolą jest pomóc im przejść aklimatyzację. Przede wszystkim muszą przystosować się do nowego miasta, ligi czy rutyny.
Jak Ty się czujesz? W tym sezonie przegapiłeś tylko dwa spotkania.
- Fizycznie czuję się dobrze. Podczas spotkania ze Slavią Praga skręciłem kostkę, która nie jest jeszcze sprawna w stu procentach, ale nie jest to nic wielkiego i potrafię to kontrolować. Na pewno jestem gotowy na środowe spotkanie ze Spartakiem. Dam z siebie wszystko, aby rozegrać jak najwięcej gier do końca roku.
Twój kontrakt obowiązuje do końca sezonu. Były jakieś rozmowy w związku z jego przedłużeniem? Chciałbyś zostać w Warszawie?
- Póki co klub nie prowadził ze mną żadnych rozmów, ale mają jeszcze sporo czasu. Jeśli chodzi o mnie, to tak jak już wspomniałem: uwielbiam grać w Legii, a pomijając nawet klub, bardzo polubiłem Warszawę i kibiców. Ludzie są niesamowici, a dodatkowo moje zdanie podziela moja dziewczyna. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że tu jesteśmy i chciałbym grać dla Legii najdłużej, jak tylko będę mógł. Niestety nie wszystko zależy ode mnie.
Rozmawiał Maciej Frydrych