fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Felieton

Słowo po niedzieli: Korkociąg

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Kiedy trener Marek Gołębiewski na pomeczowej konferencji prasowej po porażce 1-3 ze Stalą Mielec poruszył kwestie związane z działaniami zarządu, zanosiło się na potężne turbulencje. To, co się wydarzyło w poniedziałek i jego skala były nie tylko wstrząsem, ale i potwierdzeniem tezy, że rządzący Legią zabrnęli w ślepy zaułek. A może jest jeszcze gorzej?

Korkociąg mimowolny to potencjalnie bardzo niebezpieczny stan lotu, powstały na skutek mimowolnego przeciągnięcia płatowca z jednoczesnym zakłóceniem równowagi podłużnej. Dochodzi do niego najczęściej w wyniku przeciągnięcia statku powietrznego w momencie wykonywania zakrętu. Jest szczególnie niebezpieczny, jeśli wydarzy się na małej wysokości. Zaskoczenie wywołane niespodziewanym korkociągiem i deficyt czasowy związany z bezpośrednią bliskością ziemi działają wtedy na niekorzyść pilota i może on mieć zbyt mało czasu, aby przeprowadzić prawidłowe wyprowadzenie z korkociągu. W przypadku płatowców o małej stateczności poprzecznej, korkociąg może nastąpić na skutek zwykłego przeciągnięcia w czasie lotu po prostej.

Nikt nie ma wątpliwości, że Legia znalazła się w głębokim kryzysie. Ale to gorzej, o którym wspomniałem na wstępie, oznacza właśnie zagrożenie dla całego lotu. Klub wpadł w korkociąg. W tym stanie samolot nawet może być sprawny, złożony z dobrych podzespołów i prowadzony przez zespół doświadczonych pilotów, na czele z kapitanem, a i tak nie jest w stanie uniknąć katastrofy.

Przy Łazienkowskiej brakuje wszystkiego. Samolot trzeszczał już od dawna, przeglądy przechodził z trudem i przy życzliwości diagnosty. Nie najwyższej jakości podzespoły pochodzą z różnych modeli, których główny mechanik nie dał rady poskładać, choć możliwe, że sam dobrze nie dokręcił śrub. No i kapitan, co to nie tylko nazbyt odważnie wchodził w kolejne zakręty, ale i lekceważył rozpaczliwie migające czerwone lampki. A na małej wysokości, bo nasz samolot nigdy nie był w stanie wzbić się wyżej, nie było trudno o wprowadzenie do korkociągu. Przy czym nasz kapitan i jego załoga wydają się być nieustająco zaskoczeni - jak to możliwe? Jak do tego doszło? Tymczasem Ziemia już bardzo blisko.

Poniedziałkowe wydarzenia z Łazienkowskiej to taka aberracja, że trudno je ogarnąć umysłem. Najpierw z gabinetów wypuszczono informacje jasno wskazujące, że trener Gołębiewski nie ma przyszłości i najprawdopodobniej zostanie zwolniony, by niedługo potem się z tego wycofać. A wszystko przez to, że działacze nie mają następcy. Przy czym zachowują się tak, jakby na kogoś chętnie zrzuciliby winę, a sami nie byli zdolni do autorefleksji. Gołębiewski już podobno zdążył się pożegnać z drużyną. Teraz ma się z nią znowu przywitać. Wiadomo, że lepiej się witać niż żegnać, ale jak to wygląda w oczach piłkarzy? Jaki autorytet będzie miał szkoleniowiec?

Rządzącym Legią wydawało się, że kolejny raz zmienią trenera, nawet na takiego, co nie ma żadnego doświadczenia w pracy z „Wojskowymi”, przewietrzą szatnię i wszystko się ułoży. Wciąż bowiem jest silne przekonanie, że kadra jest mocna, a obrana droga właściwa. Jednak zespół, choć liczny, jest jednak źle zbalansowany i pod wieloma aspektami nieprzygotowany do łączenia gry w Ekstraklasie z Ligą Europy. No i, co zaskoczenie, trener Gołębiewski sam przyznaje, że nie daje sobie rady. A droga? Drogi nie ma żadnej. I to od dawna. Jest za to niekończące się miotanie od ściany do ściany i pudrowanie rzeczywistości. Jakoś to się udawało przez lata, z naciskiem na jakoś, przedziwne ruchy wynikały z dziwnych, nakręcała się spirala, która wymknęła się spod kontroli. I w końcu nabrzmiewający wrzód pękł z dużym hukiem.

Czy kogoś to dziwi? Czy nie dało się tego przewidzieć? Napisaliśmy o tym dziesiątki tekstów na LL!. Najgorsze jednak, że prezes i właściciel nie ma żadnego pomysłu, jak wyprowadzić klub z kryzysu, do którego doprowadził, czego najlepszym dowodem są poniedziałkowe wydarzenia. Ba, każdej takiej trudnej sytuacji zwykle są jakieś rozwiązania, możliwe wyjścia. Tym razem nie ma ani jednego sensownego. Tak samo jak nie ma sensu, by Dariusz Mioduski wciąż męczył nas i siebie rządzeniem Legią. Szeroko te kwestie opisywałem już przed rokiem i nadal uważam, że postulowane zmiany strukturalne nic nie dadzą jeśli Mioduski nie zmieni sposobu myślenia i funkcjonowania jako właściciel albo po prostu nie odejdzie. Tylko, że to nie nastąpi.

Korkociąg. Tymczasem Ziemia już bardzo blisko.

Jakub Majewski

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.