1277 kibiców dopingowało Legię w Lublinie - fot. Mishka
REKLAMA
REKLAMA

Relacja z trybun: Udane wyjazdowe zakończenie roku

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

W drodze do Lublina okazało się, że mecz z Motorem będzie naszym ostatnim tegorocznym wyjazdem. Z losowania krajowego pucharu w obecnych rozgrywkach możemy być wyjątkowo zadowoleni, bowiem po raz trzeci (po Suwałkach i szczecińskim Skolwinie) dane nam było jechać w zupełnie nowe miejsce. Legia z Motorem nie grała bowiem od blisko 30 lat, więc ten mecz cieszył się zainteresowaniem z obu stron. I miejmy nadzieję, że jeśli piłkarsko Motor nie awansuje do ekstraklasy, ten mecz będzie wspominany w "Kozim Grodzie" przez kolejnych 30 lat.

Motorowcy przy tej okazji ustanowili zresztą rekord frekwencji na lubelskiej Arenie, oddanej do użytku przed kilku laty. W przedsprzedaży rozeszły się wszystkie bilety (ostatnie w dniu meczu), które kosztowały 40 złotych. Część z nich można było otrzymać za oddanie krwi. Również spora, jak na polskie realia, pula wejściówek na sektor gości rozeszła się błyskawicznie. Pierwszego dnia grudnia w Lublinie szykowało się ciekawe widowisko.



Motorowcy mieli w ostatnim czasie trochę przebojów z prezes klubu, Martą Daniewskę, po tym jak skierowała do kibiców z młyna środkowy palec, a piłkarze nie podziękowali fanom za doping. Ostatecznie grajki przeprosiły kibiców, pani prezes tego nie uczyniła, za co otrzymała kilkanaście transparentów na niedawnym meczu ze Zniczem (m.in. "Paluszek i wódka to Marty wizytówka", "Daniewska pisze oświadczenia środkowym palcem", "Marta wsadź sobie tego palca w...", "Daniewska jeździ na wakacje do Świdnika", "Daniewska leje ropę do elektryka" itp.). Pomimo nie zakończonego sporu z prezes, na meczu z Legią lublinianie odpuścili dalsze formy wyrażania dezaprobaty pod adresem Daniewskiej i skoncentrowali się na dopingu dla swojej drużyny.

Zdecydowana większość fanów Legii do Lublina pojechała pociągiem specjalnym, który tuż przed godziną 15, czyli na 5 godzin przed meczem, wyruszył w drogę z dworca Warszawa Wschodnia. Podróż mijała bardzo sprawnie z postojami w legijnych miejscowościach - Otwocku, Garwolinie i Dęblinie. Z odpowiednim zapasem czasowym dotarliśmy do stacji Lublin Główny, skąd czekał nas bardzo krótki, kilkuminutowy przemarsz na pobliski stadion. To co od razu rzucało się w oczy, to olbrzymia mobilizacja policji, która zjechać musiała z całego województwa. Jedyny plus, że obyło się bez prowokacji z ich strony i zupełnie bezproblemowo weszliśmy na stadion. Takie wpuszczanie kibiców na stadiony powinno być wszędzie!

Niedługo później w pobliże stadionu przyjechała cała grupa samochodowa ze stolicy, która również szybko i sprawnie zajęła miejsce w naszym sektorze. To co dało się zauważyć, to przygotowanie miejscowych pod każdym względem na przyjęcie licznej grupy przyjezdnych. Od razu czynne były punkty cateringowe, gdzie serwowano m.in. bigos, a posilić się można było w dość komfortowych, jak na polskie realia, warunkach - były wysokie, wygodne stoły, których możemy pozazdrościć jeśli chodzi o infrastrukturę naszego obiektu.

Stadion wypełniał się z minuty na minutę. Można było spodziewać się co prawda większej liczby osób w lubelskim młynie. Trybuna za bramką zgromadziła co prawda sporo ludzi, ale od razu widać było, którzy z nich wybrali te miejsca z powodu braku wejściówek na pozostałe trybuny, a którzy przyszli dopingować (ci akurat mieli na sobie żółte koszulki). Fani Motoru już parę tygodni wcześniej rozpoczęli internetową zbiórkę pieniędzy na oprawę meczu z Legią - łącznie zebrali ponad 16 tysięcy złotych. Tym bardziej dziwne, że RKS tak mocno przyoszczędził, kupując bardzo słabej jakości race.



Jako pierwsi oprawę zaprezentowaliśmy w sektorze gości. Na "Mistrzem Polski jest Legia" odpalonych zostało sporo stroboskopów, które co nieco zadymiły stadion, ale nie spowodowały przerwy w grze. Motorowcy do prezentacji choreografii zbierali się nieco dłużej i zanim to nastąpiło, ich gracze zdobyli pierwszego gola, który cały stadion - oczywiście oprócz nas - przyjął z olbrzymią radością.



Stracony gol na szczęście nie miał żadnego negatywnego wpływ na nasz doping. A ten w środowy wieczór stał na najwyższym poziomie. "Staruch" od samego początku mobilizował wszystkich, aby ostatni raz w tym roku na wyjazdowym szlaku dali z siebie wszystko i zaprezentowali formę godną Legii.

I tak też było. Śpiewaliśmy równo, głośno i przez bardzo długi czas bez bluzgów pod adresem rywala. Bo choć z Motorem mamy "kosę", to zawsze byli jedną z ekip szanowanych w Warszawie. Często przy okazji meczów z jakąś ekipą "po latach" (w ostatnich kilkunastu latach tak było przy okazji choćby meczów z Arką, Lechią, czy Cracovią, kiedy graliśmy z nimi po wielu latach przerwy) można mówić o sporym "ciśnieniu" pod adresem rywala, tym razem było zupełnie inaczej. I przez około 60 minut z obu stron nie było wzajemnych uprzejmości.



Około 20 minuty lublinianie przystąpili do prezentacji przygotowanej przez siebie oprawy. Najpierw rozciągnęli sektorówkę w barwach, a po kilku minutach na całej trybunie za bramką zaprezentowali racowisko połączone ze stroboskopami i świecami dymnymi w bardzo dobrej liczbie (choć znacznie słabszej jakości). Uzupełnieniem prezentacji były liczne flagi na kijach oraz dwa transparenty - najpierw "Z pasji nie trzeba się tłumaczyć", a następnie udekorowany wstęgą w barwach (przez co stawał się mniej czytelny) "Niech tłumaczą się Ci, którzy jej nie mają". Pirotechnika w sektorze motorowców odpalana była raz za razem, a już pierwsza porcja piro sprawiła, że boisko spowite było siwym dymem, przez co sędzia przerwał spotkanie. Ostatecznie na dobrych 20 minut, a spiker biadolił już o walkowerze oraz by kibice opamiętali się, bowiem Sylwester będzie dopiero za miesiąc. Fakt, że w trakcie prezentacji zza stadionu odpalonych zostało trochę pirotechnicznych wyrzutni. Kiedy piłkarze schodzili przymusowo do szatni, z naszego sektora skandowane były hasła "Je... sędziego, i całą rodzinę jego" oraz "Piłka nożna dla kibiców".



W końcu grajki wróciły na murawę, a my po krótkiej przerwie mogliśmy wrócić do zdzierania gardeł ze zdwojoną mocą. Dwukrotnie w trakcie meczu skandowaliśmy nazwisko obecnego trenera RKS-u, a w przeszłości przez lata związanego z naszym klubem Marka Saganowskiego. W pierwszej połowie najlepiej chyba wychodziła nam pieśń "Za kibicowski trud, za święte barwy Twe...". Do końca pierwszej połowy utrzymywał się korzystny dla gospodarzy wynik. Schodzących do szatni piłkarzy żegnały okrzyki "Legia grać, k... mać!". Kiedy spiker poinformował zebranych, że na trybunach zebrała się rekordowa liczba widzów, z naszej strony poleciało "Przyszliście chamy dlatego, że my tu gramy!".

W drugiej połowie liczyliśmy na odrobienie strat przez piłkarzy, nawet kosztem marznięcia podczas dogrywki. Wszak zdobycie Pucharu Polski to jedyna szansa na europejskie puchary w obecnym sezonie. Inna sprawa, że nie wszystkim było tak zimno i część fanów w naszym sektorze, przez znaczną część drugiej części spotkania dopingowała bez koszulek. Kapitalnie po przerwie wychodziła nam pieśń "Nie poddawaj się, ukochana ma...", śpiewana już po wyrównującym golu Luquinhasa, którego przyjęliśmy z niemałą ulgą.

W pewnym momencie Motor jako pierwszy postanowił ubliżyć, skandując kilka brzydkich haseł pod naszym adresem. W związku z powyższym, nie byliśmy dłużni gospodarzom, odpłacając się m.in. przyśpiewkami "Chcesz być cykorem, trzymaj z lubelskim Motorem" oraz "Pier... cię, lubelski psie".

Później już do samego końca dopingowaliśmy na maksymalnych obrotach, licząc że chociaż na chwilę nasi gracze dopasują się poziomem do fanatyków. Walorów piłkarskich oceniać nie będziemy, ale końcowy gwizdek przyjęliśmy z ulgą - oznaczał on bowiem, że nadal możemy marzyć o podróżach po Europie za naszym klubem w kolejnym sezonie. I marzyć będziemy mogli przez całą przerwę zimową, bowiem ćwierćfinały zaplanowano dopiero na początek marca. Jeśli chodzi o ostatni wyjazdowy mecz w tym roku, to zaprezentowaliśmy naprawdę z bardzo dobrej strony - takie zaangażowanie z naszej strony powinno mieć miejsce za każdym razem.

Tak samo jak po meczu z Jagiellonią, piłkarze nieśmiało zbierali się, aby podejść pod nasz sektor, ale gdy zamiast oklasków usłyszeli "Legia grać, k... mać", szybko zawinęli się na pięcie do szatni. Jeszcze długo będą musieli się starać o odkupienie win, bo to co wyprawiali przez blisko połowę tego sezonu, nie pójdzie w zapomnienie po dwóch wymęczonych wygranych.

Miejscowi podziękowali swoim graczom za walkę i dość szybko opuścili stadion. My również bardzo szybko, jak na wyjazdowe standardy, mogliśmy wyjść z sektora. Po około 30 minutach oczekiwania ruszyliśmy do pociągu, zaś ekipa samochodowa do zostawionych na pobliskim wiadukcie (wyłączonym z użytku na czas meczu) pojazdów. Ze względu na zadymienie murawy i dłuższą, nieplanowaną przerwę w meczu, powrót do Warszawy nastąpił godzinę później niż pierwotnie planowano, a mianowicie ok. 1:30. Wracać w końcu mogliśmy w dobrych humorach, a i parę godzin pozostało na krótki sen przed kolejnym dniem pracy. Jedyne co nie poprawiało nam humorów, to nałożony zakaz wyjazdowy na trzy mecze za ognisko na meczu z Jagiellonią. Tym samym w niedzielę nie będzie nam dane dopingować Legii na stadionie Cracovii, a ponadto odpadną nam wyjazdy do Płocka (przyszły weekend) oraz Lubina (w pierwszy weekend lutego).

W związku z powyższym nie pozostaje nam nic innego jak mobilizacja na nadchodzące spotkania przy Łazienkowskiej, a tych do końca roku zostały trzy. Z czego najbliższy już w czwartek, kiedy walczyć będziemy o wyjście z grupy Ligi Europy ze Spartakiem. Bilety na ten mecz sprzedane zostały już dawno. Ponadto zachęcamy gorąco do wspierania naszych sekcji - najpierw w sobotę na mecz futsalistów (20:00, ul. Gładka 18), a następnie w środę o 18:00, kiedy nasi koszykarze w europejskich pucharach podejmować będą w hali na Bemowie rosyjską Parmę Perm.

P.S. W sektorze gości wywiesiliśmy następujące flagi: "Jesteśmy waszą Stolicą", "Legia to my", "Mińsk Mazowiecki", "Łuków", Otwock", "Dęblin", "Biała-Podlaska", "Siedlce", "Garwolin".

Frekwencja: 14 914
Kibiców gości: 1277
Flagi gości: 9

Autor: Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.