Kartoniada na meczu ze Spartakiem - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Jazda z k...!

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Mecz ze Spartakiem był ostatnią nadzieją na przedłużenie europejskiej przygody w obecnym, okrutnie ch... sezonie w wykonaniu naszych piłkarzy. Przez ograniczenia kowidowe nie dane nam jak dotąd było pojeździć po Europie tak, jak byśmy chcieli. Wypadł nam m.in. ciekawy wyjazd do Moskwy, gdzie w żaden sposób przed dwoma miesiącami nie dało się dostać. W czwartkowy wieczór przy Łazienkowskiej stworzyliśmy niesamowitą atmosferę i można powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, aby ponieść piłkarzy do zwycięstwa.

Wygrana bowiem gwarantowała Legii awans do 1/16 finału Ligi Europy z drugiego miejsca, zaś każdy inny wynik oznaczał koniec rywalizacji w europucharach w tym sezonie. Jako że wszystko zależało od nas, a gracze Spartaka również nie radzą sobie ostatnio najlepiej (choć oczywiście nie tak tragicznie jak nasze gwiazdeczki), była nadzieja. Ba, mimo faktu, że gramy straszny piach, im bliżej było meczu, tym kibicowska wiara stawała się nadspodziewanie duża.

Słabiej tym razem wypadła frekwencja, szczególnie wobec sprzedania wszystkich biletów już parę tygodni przed meczem. Jak się okazuje, wielu posiadaczy pakietów na wszystkie mecze w europucharach) zrezygnowało - albo wobec słabych wyników, albo wobec mrozu, albo znaleźli sobie jakiekolwiek inne wymówki. I każda z nich jest słaba, bowiem na mecze przychodzimy nie tylko kiedy "idzie". Ostatecznie na trybunach pojawiło się 21,6 tys. widzów, czyli o ponad 5 tys. mniej niż być mogło. Największe "dziury" widoczne były na trybunie zachodniej, choć i na pozostałych trybunach widoczne były tu i ówdzie prześwity. Daleko było do nabitych trybun jak na meczu z Napoli.



Tym razem, w przeciwieństwie do pierwszego meczu obu drużyn w Moskwie, przyjezdni mogli pojawić się na trybunach. Wyjazd z Rosji jest w jakiś tam sposób utrudniony, ale nie niemożliwy. Zdecydowana większość Rosjan poleciała do Budapesztu, skąd dalej udała się do Warszawy - często drogą lądową aby uniknąć kwarantanny. Część fanów Spartaka przybyło z Niemiec oraz Rygi (z flagami), a wśród oflagowania widoczny był choćby fanklub z St. Petersburga i Wiednia (również z "wizytówkami"). Oczywiście na stadionie nie zabrakło przyjaciół Spartaka z Poznania. Ci dotarli lekko spóźnieni, przez co flaga "LPH" oraz transparent "Żaba PDW" wywieszone zostały już w trakcie spotkania. Rosjanie przywieźli ze sobą sporą liczbę małych flag (doliczyliśmy się 22 sztuk). Ponadto wywiesili transparent "фанат нет преступник" ("Kibic nie przestępca"), a w pierwszej połowie zaprezentowali również sektorówkę z zaznaczonymi na mapie miejscowościami, w których przyszło mierzyć się Spartakowi w grupie Ligi Europy i hasłem "For Spartak fans". W sektorze gości stawiło się łącznie 410 osób. Przez większość meczu prowadzili doping, machali jedną flagą na kiju, ale ich śpiewy były zupełnie niesłyszalne z naszej perspektywy.

Inaczej być nie mogło, wobec bardzo dobrego dopingu z naszej strony przez cały mecz. Pełna gotowość była już pół godziny przed rozpoczęciem spotkania, a to m.in. ze względu na zapowiedzianą oprawę Nieznanych Sprawców, którzy zdecydowali się na zaprezentowanie choreografii na dwóch trybunach. Na wyjście piłkarzy pokazana została kartoniada na Żylecie i trybunie Deyny, która utworzyła hasło "Jazda z ku...i". Oczywiście NS-i zadbali o szczegóły, odpowiednio przygotowując wszystkie przejścia oraz przerwy pomiędzy kondygnacjami poszczególnych trybun. Proste hasło z prostym przesłaniem, które oprócz nas tego wieczora zrealizować mieli również piłkarze. "Ruska k... aejaejao" - niosło się na początku meczu z trybun, a przyśpiewek pod adresem rywali tego dnia nie brakowało. Kartony od razu po prezentacji zaczęły fruwać nad naszymi głowami, a później... żyły już swoim życiem. Raz po raz zdolni modelarze zaczęli robić kolejne samolociki, które latały nad trybunami, a także lądowały na murawie. "Kontrola lotów" miała prawdziwe urwanie głowy, kiedy grajki Spartaka wykonywały rzut rożny w narożniku pomiędzy Żyletą i trybuną Deyny - wtedy miał miejsce prawdziwy "nalot" samolocików, jak również innych wymyślnych rzeczy utworzonych z papieru.



Żyleta nakręcała cały stadion i ten żył niesamowicie. Nie było słabych momentów... Nawet po stracie bramki jechaliśmy swoje z pełną mocą. Może każdy z nas zdążył już przywyknąć do niekorzystnych wyników, może też mieliśmy świadomość, że to ostatnich kilkadziesiąt minut, kiedy możemy sławić Legię w Europie. Wykorzystaliśmy ten czas jak należy i naprawdę nasz doping niósł się niesamowicie przez pełnych 90 minut. Nie brakowało oczywiście okrzyków pod adresem "Kolejorza", który zbratał się (po raz drugi) ze Spartakiem "Jest k... taka, co ma kolegę Spartaka" - skandowała Żyleta, by po chwili zaintonować "Stara k... do je..., Lech z Poznania". Zresztą tych "uprzejmości" było nieco więcej i skandowane były co najmniej kilka razy w trakcie całego meczu - m.in. "J...ć Ruskich i ich k...y, hej, hej!", "Hej k..., śmiecie, ruskie kut...y ciągniecie", "J...ć ruskich i Putina, hej!", "J... Lecha i Spartaka, hej, hej!".

Na początku drugiej połowy odśpiewaliśmy cztery zwrotki hymnu państwowego. Pewnie lechici stojący ramię w ramię z Rosjanami w tym czasie coś tam "gawarili pa ruski", podczas gdy płótno ich ekipy chuligańskiej wisiało bezpośrednio obok flagi z podobizną Lenina.

A później dalej jechaliśmy na maksymalnych obrotach. "Warszawska Legio, zawsze o zwycięstwo walcz!" - śpiewała Żyleta, a wraz z nią cały stadion. Jak w transie dopingowaliśmy do samego końca, łudząc się, że może jednak stanie się cud i uda się najpierw doprowadzić do remisu, a potem jeszcze padnie zwycięska bramka. "Nie poddawaj się, ukochana ma..." - przez mniej więcej 10 ostatnich minut śpiewaliśmy aż przechodziły ciarki. Ale cudu nie było i sen się nie spełnił. Jedyna radość miała miejsce po tym, jak sędzia odgwizdał rzut karny - po wcześniejszej analizie VAR. I chociaż miało to miejsce w ostatniej minucie doliczonego czasu, i szanse na wygraną byłyby minimalne... aby przedłużyć nadzieje, trzeba było tego karnego wykorzystać, a Pekhart strzelił beznadziejnie i rosyjski golkiper wybronił, ratując swojej drużynie zwycięstwo i awans z pierwszego miejsca od razu do 1/8 finału LE. Nasza przygoda z Ligą Europy dobiegła końca. Na koniec spotkania zaśpiewaliśmy jeszcze "Legia to my", a pod adresem schodzących do szatni piłkarzy - "Legia grać, k... mać!". Zanim jeszcze opuściliśmy trybuny, poubliżaliśmy kibicom Lecha i Spartaka.

Ze swojej postawy na trybunach możemy być w pełni zadowoleni. Szkoda, że kolejny raz do naszego poziomu nie dostosowali się zawodnicy. A przed nami jeszcze dwa spotkania na naszym stadionie do końca roku. Bez żadnych wymówek - widzimy się na meczach z Zagłębiem Lubin (środa) i na meczu przyjaźni z Radomiakiem (kolejna niedziela). Niestety, w najbliższą niedzielę nie dane nam będzie jechać na mecz do Płocka - na rozbudowywanym stadionie Wisły nie ma sektora dla przyjezdnych, a ponadto za ognisko na meczu z Jagiellonią mamy zakaz wyjazdowy.

P.S. Na meczu wywieszony został transparent "Kryniek PDW".

Frekwencja: 21 629
Kibiców gości: 410
Flagi gości: 22

Autor: Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.