Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. Czerczesow (cz. 4)
Dobiega końca 2021 rok. Wraz z nim obserwujemy zmierzch złotego dziesięciolecia Legii. „Wojskowi” w tym czasie sięgnęli po siedem mistrzostw i pucharów Polski, pięć razy zagrali w Lidze Europy i raz w Lidze Mistrzów. Obecnie zaś zajmują przedostatnie miejsce w lidze i przechodzą potężny kryzys sportowy i organizacyjny. Przez te 10 lat klub 12 razy zwalniał trenerów. Poznajcie te historie.
Czerczesow
fot. Hagi / Legionisci.com
6 października 2015 r. nowym trenerem Legii został Stanisław Czerczesow, przed laty niezły rosyjski bramkarz, a potem trener. - Legia potrzebowała osobowości i po prostu kogoś innego niż Berg. Przy czym zatrudnienie Czerczesowa nie przeszło bez echa również poza Polską. Do Warszawy przyszedł bowiem gość, który coś w piłkarskim świecie znaczył, był rozpoznawalny - zaznacza dziennikarz Adam Dawidziuk. Rosjanin szybko okiełznał towarzystwo i zagonił do ciężkiej pracy. Jednocześnie zyskał poważanie u zawodników - Czerczesow budził naturalny szacunek. Miał w sobie taką naturalną aurę, coś w postawie, gestach, ruchach, co z miejsca sprawiało, że zyskiwał poważanie otoczenia - opowiadał Ariel Borysiuk. - Gdy wchodził do szatni, to momentalnie robiła się mała. Nie musiał nic robić. A jak już coś powiedział, to przyjmowałeś jego słowa za pewnik. Nie było żadnych wątpliwości, że skoro on mówi tak, to tak będziemy robić. Każdy potwierdzi, że biła z niego charyzma. Moim zdaniem to podstawowa cecha, jaką powinien mieć trener. Możemy rozmawiać o taktykach, systemach i tak dalej, ale bez niej ani rusz. Tymczasem trener Czerczesow samą obecnością miał plus trzydzieści do charyzmy - wspominał z kolei Igor Lewczuk.
fot. Piotr Kucza / FotoPyK
Przy czym wszyscy zgodnie podkreślają, że jest sprawiedliwym trenerem. Wprawdzie nie odmienił Legii jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale jego metody oparte o ciężką pracę na treningach, szybko zaczęły przynosić efekty. Zespół piął się w górę. W 10 kolejkach wygrał siedem razy i poniósł jedną porażkę. Ugrał też cztery punkty w Lidze Europy. - U niego nie było tak, że drużyna przeciwna mogła sobie spokojnie budować akcję i na własnej połowie wymieniać podania. Raz, dwa - i już musieliśmy do nich startować. Nie pozwalał na rozgrywanie. Był zwolennikiem bardzo bezpośredniej gry - opowiadał Lewczuk. - Wyprostował też kilku zawodników. Nie było u niego świętych krów. Kiedy Prijović podpadł swoim podejściem do zajęć, szybko wylądował w rezerwach, co znakomicie mu zrobiło. Nikt trenerowi nie mógł podskoczyć. Ale on tego nie wymuszał. Posłuch przychodził sam - przypomina sobie dziennikarz Robert Błoński. - Miał fajną zasadę. Nigdy nie krzyczał na piłkarzy po porażkach, ale za to mocno się czepiał po wygranych - mówi Dawidziuk. - Gdy przegraliśmy 0-3 w Niecieczy, to baliśmy się wejść do szatni. Myśleliśmy, że naprawdę spuści na nas niedźwiedzie, a potem za karę będziemy biec za autokarem do Warszawy. Spodziewaliśmy się nawet nie tyle burzy, co tornada. Tymczasem trener zareagował spokojnie. Wyjaśnił, że taki mecz zdarzył się raz i umawiamy się, że więcej się nie powtórzy. A w każdym razie lepiej dla nas, by się nie powtórzył... - opowiadał Borysiuk. - Pamiętam taki mecz w Lubinie. Wygraliśmy tam 2-1. To nie był nasz dobry mecz. Byliśmy jednak zadowoleni, bo jak się zwycięża, nawet jak się nie gra najlepiej, to pojawia się satysfakcja. Tymczasem jak trener wpadł po spotkaniu do szatni, to wiele osób chciało... zniknąć. Szukaliśmy miejsca, gdzie można się schować. Było grubo - zapamiętał Lewczuk.
fot. Woytek / Legionisci.com
Czerczesowa pokochali kibice, których ujął swą bezpośredniością i bezkompromisowością na wszystkich frontach. Drużyna nie grała wprawdzie porywająco, ale średnia 2,15 punktu na mecz robiła wrażenie. Bez fajerwerków, ale ze skutecznością czołgu T-34 Legia dojechała do podwójnej korony. Choć na finiszu przez moment zrobiło się nerwowo: - By być pewną mistrzostwa Legia musiała zdobyć trzy punkty w dwóch ostatnich meczach. W przedostatniej kolejce jechała do Gdańska. Czerczesow zagrał wówczas va banque - przeciw Lechii wystawił rezerwowych, tak by najlepsi wypoczęci przystąpili do meczu z Pogonią. Nadmorską bitwę przegrał, ale z wojny o tytuł wyszedł zwycięsko - opowiada Błoński. Z Pogonią legioniści bowiem gładko wygrali 3-0. Ale już wówczas nie można było być pewnym przyszłości trenera. - Od paru tygodni słyszało się, że może być różnie. Po korytarzach latały pogłoski - mówił Łukasz Broź.
fot. Hugollek / Legionisci.com
- Nie udało nam się osiągnąć porozumienia w kwestiach, które były kluczowe dla rozwoju Legii w nadchodzących latach. Gdy w październiku 2015 r. trener Czerczesow przychodził do nas, postawiliśmy przed nim konkretne zadania, z których najważniejszym było wywalczenie mistrzostwa Polski. Już wówczas zawarliśmy jednak dżentelmeńskie porozumienie, że po sezonie niezależnie od wyniku sportowego usiądziemy i porozmawiamy o wszystkim, co udało się osiągnąć – mówił Michał Żewłakow w rozmowie z oficjalną stroną Legii. - Nie było tu żadnej wielkiej historii. Trener powiedział w klubie wprost: „Chcecie zarobić 50 milionów za Ligę Mistrzów? To najpierw zainwestujcie 20, bym mógł przeprowadzić drużynę przez eliminacje”. No nie spotkało się ze zrozumieniem, bo Legia nie byłaby w stanie zaryzykować takich pieniędzy. Poza tym wydaje mi się, że niebagatelne znaczenie miało ego prezesa. Czerczesow stał się bardzo popularny, bardziej niż Leśnodorski - twierdzi Błoński. Co ciekawe, Rosjanin był jedynym trenerem w historii klubu, który wymógł zorganizowanie pożegnalnej konferencji prasowej. Przedstawił na niej listę zadań, realizację których postawili przed nim dziennikarze „Weszło”. Z bodaj 25 punktów wypełnił niemal wszystkie, co z satysfakcją podkreślał. - Kto bardziej stracił na rozstaniu? Trudno powiedzieć. Legia w końcu i tak awansowała do Ligi Mistrzów, a Czerczesow objął reprezentację Rosji i radził sobie na tyle dobrze, że przepracował na tym stanowisku pięć lat - zauważa też Błoński. - Ktoś mówił, że Czerczesow miał inne propozycje, kto inny, że się nie dogadał, bo miał swoje wymagania. Znam wersję trenera. Spotkaliśmy się na Legii, gdy był po rozmowach z władzami klubu. Mówił, że prawdopodobnie odchodzi, ale żebym wiedział, że on chciał tu zostać. Wszystko inne, co się o tym mówi, to jest nieprawda. Jak było naprawdę? Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że Czerczesow chciał zostać w Warszawie - wspominał Lewczuk.
fot. Mishka / Legionisci.com
W Warszawie mówiło się też, że Czerczesow, podobnie jak wcześniej Urban, nie chciał zgodzić się na zmiany w swym sztabie. Dla pełnego zobrazowania sytuacji przytaczamy fragment naszej rozmowy z Bogusławem Leśnodorskim z lipca 2016 r.:
Czerczesow okazał się być dokładnie taki, jak o nim mówiono zanim do nas trafił – charakterny, twardy i stosujący nieskomplikowane zagrania taktyczne. Wy też musieliście o tym wiedzieć. Czemu więc w październiku był OK, a w czerwcu już nie?
- Jak ktoś zdobywa dublet, to już dzień później staje się innym człowiekiem i rozmowy z nim stają się niesamowicie trudne (śmiech). Dotyczy to zresztą wszystkich trenerów. Nie to, żeby był konflikt...
Ale liczył na poważne wzmocnienia?
- Nie, to jest fakt medialny. My w rozmowach ze Stasiem w ogóle do tego nie doszliśmy.
fot. Woytek / Legionisci.com
No to o co poszło? O sztab?
- To kwestie dużo bardziej skomplikowane od sztabu. Chcemy mieć zespół przygotowany również na kryzys, który w końcu musi przyjść i mieć gwarancję, że szkoleniowiec ma w zanadrzu alternatywne rozwiązania sposobu gry. Czerczesow to znakomity fachowiec, profesjonalista, który wywiązał się z postawionych przed nim zadań. Uznaliśmy jednak, że na ten moment dla tej drużyny i dla realizacji obranej przez nas drogi rozwoju potrzebujemy kogoś innego.
Za Czerczesowa nie było dużo grania w piłkę. Było za to ogromne zaangażowanie, bieganie i walka.
- To też jest super. Taka Legia mi się bardzo podobała, zwłaszcza w Warszawie. Wiedzieliśmy jednak, że na takiej "spinie" można zagrać sezon, góra dwa, ale co dalej?
Przyzna pan jednak, że zwolnienie trenera po podwójnej koronie to niecodzienna, ba, nawet ekstrawagancka decyzja, a jednocześnie piekielnie trudna.
- Zajebiście trudna. Zwłaszcza, że to fajny gość. Pamiętajmy o tym, że całościowo futbol, to nie tylko strona sportowa, ale i show biznes. Staszek znakomicie się w to wpisywał. Konferencje były barwne, ale z drugiej strony, wielu dziennikarzy czekało tylko, aż Czerczesowowi powinie się noga. Przecież oni by go rozszarpali.
Wiemy też, że w Legii bano się o letnie przygotowania. O to, że Czerczesow nie poluzuje i zawodnicy do bojów o Ligę Mistrzów przystąpią zajechani.
fot. Woytek / Legionisci.com
Czytaj także:
Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. MACIEJ SKORŻA (cz. 1)
Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. JAN URBAN (cz. 2)
Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. HENNING BERG (cz. 3)
Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. STANISŁAW CZERCZESOW (cz. 4)
Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. BESNIK HASI (cz. 5)
Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. JACEK MAGIERA (cz. 6)
Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. ROMEO JOZAK I DEAN KLAFURIĆ (cz. 7)
Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. RICARDO SA PINTO (cz. 8)
Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. ALEKSANDAR VUKOVIĆ (cz. 9)
Jak to z trenerami Legii było 2011-2021. CZESŁAW MICHNIEWICZ (cz. 10)
przeczytaj więcej o: Legia Warszawa historia reportaż Stanisław Czerczesow trener na lata trenerzy na lata