fot. Michał Wyszyński / SKLW
REKLAMA
REKLAMA

Relacja z trybun: Spowszedniał już porażki smak i grajków forma zła

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Niespełna dwa miesiące minęły od ostatniego meczu przy Łazienkowskiej - spotkania przyjaźni z Radomiakiem, na którym panowała świetna atmosfera, choć oczywiście okoliczności sportowe były niezbyt sympatyczne dla wszystkich, którym dobro Legii leży na sercu. Minęło kilka tygodni i... niestety zmieniło się niewiele. Osoby zarządzające klubem nie kiwnęły palcem, by w jakikolwiek sposób promować mecz przy Ł3. Sportowo nadal widzimy obraz nędzy i rozpaczy, a ponadto fani z niepokojem patrzą na prywatne ruchy biznesowe właściciela, które pozbawiają nasz klub integralnych części stadionu.

Po wyjazdowym meczu w Lubinie, w niedzielę spotkaliśmy się po raz pierwszy od 19 grudnia przy Ł3. Przed spotkaniem miał miejsce turniej kibicowski "Legia Cup 2022", zorganizowany przez grupę UZaLeżnieni we współpracy z SKLW, w którym wzięły udział legijne grupy oraz oczywiście nasi przyjaciele. Po rywalizacji na parkiecie i wspólnej integracji, która miała miejsce w niedzielę od samego rana, przenieśliśmy się na Łazienkowską. Można było obawiać się o dojazd i możliwość zaparkowania w pobliżu stadionu ze względu na spore utrudnienia komunikacyjne - właśnie rozpoczął się remont Trasy Łazienkowskiej, który potrwa dwa lata, a wobec wyburzania części tej arterii, zamknięte zostało rondo Sedlaczka znajdujące się w pobliżu naszego stadionu.

Mecz z Wartą został poświęcony zmarłemu w ostatnich tygodniach kustoszowi muzeum Legii, Wiktorowi Bołbie. Kibice kupując bilety, mogli zakupić specjalne cegiełki, z których dochód przekazany zostanie rodzinie śp. Wiktora (wnuczce i żonie), będącej w potrzebie. Klub zobowiązał się wpłacić na ten cel po 5 złotych od każdego posiadacza abonamentu, który w niedzielne popołudnie pojawił się na trybunach.

Niestety, w ostatnim czasie legijne środowisko uszczupliło się o kolejne osoby - im właśnie poświęcona została minuta ciszy, która uszanowana została przez wszystkich zgromadzonych, choć nie wiedzieć czemu, byli tacy, którzy postanowili w tym czasie klaskać. Chwilę po zakończeniu chwili zadumy rozpoczęliśmy odliczanie, a na górnej kondygnacji Żylety ponad rozciągniętą sektorówką na wzór "Boras" odpalonych zostało kilkadziesiąt rac w barwach. Od razu ruszyliśmy z głośnym dopingiem ("Warszawska Legio, zawsze o zwycięstwo walcz!"), który miał pomóc piłkarzom walczącym w tym sezonie o utrzymanie w ekstraklasie.



Na początku meczu pojawiły się również transparenty odnoszące się do ostatnich działań właściciela klubu, który najwyraźniej zaczyna robić prywatne interesy na terenie naszego stadionu. Skybox został przejęty przez internetowych celebrytów, którzy organizują swoje festyny (ostatnio jakaś dzieciarnia nagrywała tam rozmówki o nasieniu), a zyski z tej działalności czerpią osoby prywatne, nie zaś nasz klub, do którego Skybox należy. "Spermiarze wypier... ze Skyboxa" - to treść pierwszego transparentu. Drugi zaś - "D. Mioduski sprzedał 100% udziałów w Legia Tenis swojej prywatnej spółce za 5000 złotych" - odnosi się do sytuacji z kortami Legii, których 30-letnią dzierżawę bez przetargu otrzymała od miasta powołana niedawno spółka Legia Tenis, której właścicielem była Legia Warszawa SA. W drugiej połowie poprzedniego roku klub jednak sprzedał 100% udziałów za śmieszną kwotę 5000 złotych prywatnej spółce, w której zarządzie figuruje najbliższa rodzina właściciela piłkarskiej Legii.



Frekwencja na meczu nie była najlepsza, ale wobec zerowego zaangażowania marketingowców z Ł3, trudno o lepszy wynik. Na trybunach pojawiło się niewiele ponad 12 tysięcy osób. Żyleta prezentowała się i tak najlepiej ze wszystkich trybun, tak wizualnie, jak i oczywiście pod względem zaangażowania w doping. Prowadzący doping "Staruch" kilka razy musiał upomnieć zgromadzonych za nieodpowiednie zaangażowanie i po chwili poziom decybeli wzrastał.



Goście już w 23. minucie spotkania wyszli na prowadzenie po głupiej stracie naszych graczy we własnym polu karnym. Świętować mogli więc jedynie zgromadzeni w sektorze gości warciarze, którzy przybyli do Warszawy autokarem w 62 osoby, w tym Błękitni Stargard. Wywiesili pięć flag, w tym płótno ekipy ze Stargardu. Na Żylecie słyszalni byli tylko raz - mniej więcej 20 minut przed rozpoczęciem meczu, kiedy po raz pierwszy zaznaczyli swoją obecność.

Niekorzystny wynik to coś, do czego zdążyliśmy już przywyknąć w tym nietypowym sezonie. Nie załamywaliśmy się zbytnio - niektórzy nawet poprzez szyderę próbują nastrajać się pozytywnie - i jechaliśmy dalej "swoje", wspierając Legię z całych sił. Tym razem obyło się bez jakichkolwiek uprzejmości pod adresem przyjezdnych, nie licząc oczywiście przyśpiewki "Legio, klubie Ty nasz, pokaż k... jak w piłkę grasz". Pobożne życzenie... Schodzących do szatni zawodników żegnały okrzyki "Legia grać, k... mać!".

Drugą połowę zaczęliśmy od pełnej mobilizacji i śpiewanego przez 15 minut hitu "Nie poddawaj się, ukochana ma...". Sytuacja na murawie długo nie zmieniała się, aż w końcu sędzia podgrzał atmosferę, podejmując decyzję po analizie VAR. Otóż arbiter ukarał Artura Boruca czerwoną kartką i zarządził rzut karny dla gości. Ta sytuacja rozwścieczyła fanatyków. Najpierw oberwało się sędziemu - trybuny skandowały "Kuźma! Co? Ty k...!". Później Żyleta skandowała nazwisko Boruca, a przed samym rzutem karnym Czarka Miszty, który stanął w bramce na ostatnie minuty i zaczął od "jedenastki" dla gości. Na szczęście jeden z grajków z Poznania karnego przestrzelił! Pojawiła się iskierka nadziei, że legioniści pójdą za ciosem i w dziesięciu odwrócą losy spotkania. Później na tapetę wzięty został grajek, z którego powodu jedenastka została podyktowana i na dwie strony skandowano "Szymonowicz! Co? Ty piz...!".

Licząc co najmniej na wyrównanie, zachęcaliśmy zawodników do maksymalnego wysiłku, skandując m.in. "Legia walcząca do końca". Niestety, nie przyniosło to rezultatu, pomimo sześciu minut doliczonych do regulaminowego czasu. Dopiero tuż przed końcowym gwizdkiem pod adresem piłkarzy niosło się "Legia grać, k... mać!", a swoje usłyszał również właściciel klubu. "Mioduski! Co? On jest temu winien, on jest temu winien, wyp...ć stąd powinien" - śpiewali kibice. W marnych nastrojach opuszczaliśmy stadion, ale niech nikomu nie przychodzi do głowy odpuszczanie któregokolwiek z meczów z powodu słabych wyników. Jesteśmy tutaj dla Legii i ani kopiący się po czole grajkowie, ani nieudacznicy zarządzający naszym klubem, nie są w stanie tego zmienić.

Kolejny mecz przy Łazienkowskiej już za niespełna dwa tygodnie, z Wisłą Kraków, a w przyszły weekend czeka nas kolejny piłkarski "szlagier" o ostatnie miejsce w tabeli - wyjazd do Niecieczy.

P.S. Na Żylecie wywieszony został transparent "Bobicz zdrówka!".

Frekwencja: 12 137
Kibiców gości: 62
Flagi gości: 5

Autor: Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.