Legioniści w Łęcznej - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Oddalone widmo spadku?

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

W piątkowy wieczór fani Legii wybrali się do Łęcznej, gdzie nie było nas od grudnia 2019 roku, kiedy w podobnych warunkach pogodowych wspieraliśmy nasz klub w Pucharze Polski. Tym razem stawką spotkania były trzy punkty w meczu dwóch drużyn walczących o utrzymanie. Eksperci mówili o tym spotkaniu w kontekście przysłowiowych sześciu punktów.

Konia z rzędem temu, kto przytoczy przysłowie o sześciu punktach. Ale skoro eksperci się znają na futbolu, pozostało nam wierzyć, że w przypadku wygranej dopisanych zostanie nam punktów sześć. Nadzieje rosły tym bardziej, że nasi piłkarze wygrali trzy razy z rzędu, czego nie pamiętają już najstarsi górale.

Podróż do Łęcznej przebiegała bardzo szybko i sprawnie, nawet w piątkowe popołudnie, kiedy wylotówki ze stolicy były tradycyjnie mocno zakorkowane. Na przystadionowy parking dotarliśmy z godzinnym wyprzedzeniem. Wchodzenie na trybuny było w miarę sprawne, ale nie cała nasza grupa zdążyła wejść na pierwszy gwizdek, w związku z czym nasz doping rozpoczęliśmy dopiero w 17. minucie.



Zainteresowanie meczem było spore - na trybunach zebrało się 6 tysięcy kibiców. Najwięcej kibiców zasiadło na obu trybunach prostych. Jedyną trybuną, gdzie były spore prześwity, był młyn Górnika. W nim zebrało się ok. 300 osób, co uznać należy za wynik przyzwoity. Gorzej było z mocą wokalną, co mieliśmy okazję słyszeć w pierwszym kwadransie. Fani z Lubelszczyzny mogli otrzymać bezpłatną wejściówkę, oddając krew przed stadionem.

Nasz sektor był tego dnia dobrze nabity - oczywiście wszystkie przyznane bilety rozeszły się na pniu. W naszym sektorze nie mogło zabraknąć fanklubów z okolic - m.in. z Dęblina, Garwolina, Siedlec, Mińska Mazowieckiego, Łukowa (z flagami) i Puław. Ponadto w sektorze gości wywieszone zostały flagi "Stołeczne Miasto Warszawa", "(L)egia Fans" i "Legia UZL" (debiut).

Doping wyjazdowiczów stał na przyzwoitym poziomie. Nie trzeba było nikogo mobilizować do wysiłku, szczególnie, że śpiewać zaczęliśmy nieco później. Z obu stron obyło się bez wzajemnych uprzejmości. Rozpoczęliśmy od "Jesteśmy zawsze tam, gdzie nasza Legia gra...". Zaskoczyli po raz kolejny piłkarze, którzy jako pierwsi strzelili bramkę, a w naszym sektorze zapanowała radość. Niestety przedłużające się wznowienie gry sprawiło, że można było podejrzewać, iż załoga sędziowska coś kombinuje przeciwko Legii. "PZPN, PZPN, j..., j... PZPN" - niosło się z naszego sektora, a kiedy Marciniak podbiegł do stanowiska VAR usytuowanego przy sektorze gości, pod jego adresem skandowano "Marciniak ch... ci na imię". Sędzia gola anulował. Na szczęście zawodnicy nie przestali dążyć do zdobycia zwycięskiego gola. I w końcu się udało.



Doskonale w drugiej połowie piątkowego meczu wychodziła nam nasza najnowsza pieśń "Gdybym jeszcze raz miał urodzić się". Ta, śpiewana przez kilkanaście minut w akompaniamencie bębna, niosła się doskonale, odbijając się od dachu. Po raz kolejny na wyjazdowym szlaku nie mogło zabraknąć atrakcji ultras z naszej strony. W drugiej połowie, po odliczaniu, odpalone zostały ognie wrocławskie.



Pod koniec meczu z naszego sektora zaintonowana została pieśń "Legia to my, Legia to my, ejaeja Legia to my!". Przez ostatnie minuty meczu śpiewaliśmy z kolei "Nie poddawaj się, ukochana ma...". Dopiero po końcowym gwizdku poświęciliśmy kilka chwil dla marnego grajka Górnika, niejakiego Bartosza Ś. "Hej Śpiączka jesteś ch...wy", "Hej Śpiączka ch... ci na imię", "Dziś trzy punkty macie z głowy, bo ten Śpiączka jest ch...wy" oraz "Śpiączka kut..., nie będziesz grał w ekstraklasie" - skandowali fani Legii. Na koniec jeszcze wyrażono swoje zdanie nt. obecnego właściciela i prezesa klubu - "Mioduski out, Mioduski won, Mioduski wy... stąd".

Piłkarze Legii wygrali po raz czwarty z rzędu, ale nadal nie było żadnych podziękowań dla ich niespodziewanych dokonań. Dosłownie kilka minut po zakończeniu meczu otwarte zostały bramy i mogliśmy udać się do naszych samochodów. Po kilkunastu minutach mogliśmy ruszyć w drogę do Warszawy, gdzie zameldowaliśmy się przed 2 nad ranem. W najbliższy wtorek widzimy się przy Ł3 na zaległym meczu z Termaliką. Niestety w kolejny weekend nie będzie nam dane pojechać na wyjazd do Częstochowy, bowiem na obiekcie Rakowa nie dopełniono wszystkich formalności, aby "klatka" ponownie została dopuszczona do użytku.

Frekwencja: 6006
Kibiców gości: 380
Flagi gości: 8

Autor: Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.