Lindsay Rose i Richard Strebinger - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Rakowem

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Różnica klas, zmiana taktyki, cofnięty Josue, szczęście, co dalej? – to najważniejsze punkty po przegranej 0:1 z Rakowem Częstochowa w półfinale Fortuna Pucharu Polski.

1. Różnica klas
Po ostatnich bardzo udanych spotkaniach w wykonaniu drużyny trenera Aleksandara Vukovicia większość z nas z optymizmem patrzyła na rywalizację w półfinale Pucharu Polski. Pamiętamy dokładnie ostatnie mecz przeciwko Rakowowi w lidze, gdzie padł remis 1-1, który był bardziej pechowy dla naszego zespołu. Niestety tym razem już od pierwszych minut to gospodarze ruszyli mocniej, nie dając legionistom dojść do głosu. Wynik otworzyli już w 5. minucie gry po główce Mateusza Wdowiaka. Legia starała się jak najczęściej posiadać piłkę, ale nic z tego nie wynikało. Wojskowi mieli dużo szczęścia (o tym trochę niżej) i nie potrafili zaskoczyć defensywy zespołu z Częstochowy. Różnica klas była aż nadto widoczna. Zarówno w sferze mentalnej, jak i ambicjonalnej, a przede wszystkim pod względem sportowym. Nie byliśmy w stanie nawiązać równorzędnej walki z takim przeciwnikiem, jakim w środowy wieczór był Raków.

2. Zmiana taktyki
Na mecz z Rakowem trener Vuković zdecydował się na zmianę taktyki. Znów ujrzeliśmy wahadłowych w postaci Mladenovicia i Johanssona, którzy mieli być wspierani kolejno przez Rosołka i Skibickiego. W ostatnich meczach z tyłu graliśmy „czwórką”. Niestety po meczu można napisać, że ta taktyka się nie zdała egzaminu. Mladenović był głównie skupiony na defensywie, podobnie jak Szwed, jednak różnica pod względem sportowym była kolosalna. Maciej Rosołek starał się wspierać w defensywie Serba, natomiast Kacper Skibicki, cóż… Młodzieżowiec był wolnym elektronem, biegał wszędzie, ale nic to nie dawało. Chyba, że piszemy o przebiegniętych kilometrach, to tak, statystyki są ważne. Nie był ani efektywny ani efektowny. Oczywiście można polemizować, czy nie powinniśmy grać „czwórką” w defensywie, jednak wydaje się, że ze względu na brak rezerwowych, którzy by mogli wystąpić w takim ustawieniu, trener zdecydował się na wahadła. Zawiodła przede wszystkim forma dnia zawodników.



3. Cofnięty Josué
Portugalczyk to zdecydowanie nasz najbardziej efektowny i efektywny gracz od początku rundy wiosennej. To na jego barkach spoczywa cała ofensywa legionistów. W meczu półfinału Pucharu Polski trener Vuković zdecydował się wycofać trochę do tyłu doświadczonego gracza. Z głębi miał atakować i przeszywać swoim podaniem szeregi gospodarzy. Nie wyszło. Josue był zagubiony na boisku i z minuty na minutę coraz bardziej zirytowany grą kolegów. Akcje ofensywne z udziałem tego gracza można policzyć na palcach jednej ręki. Do zapamiętania jest jedynie uderzenie z 42. minuty, ale nie sprawiło ono żadnych problemów Kacprowi Trelowskiemu. Josué to nie jest zawodnik, który popracuje w defensywie i ofensywie. Najlepiej czuje się bardziej z przodu, mając za sobą dwóch zawodników, którzy wykonają za niego tzw. „brudną robotę”.

4. Szczęście
Żeby oddać sprawiedliwość, nikt nie mógłby narzekać, gdyby mecz z Rakowem skończył się porażką 0-3 czy nawet 0-4. Gospodarze stworzyli sobie wiele sytuacji podbramkowych, w których „Wojskowi” mieli dużo szczęścia, bądź Richard Strebinger temu szczęściu bardzo pomagał. Chwilę po zdobytej bramce przez Rakowa, ruszyli bowiem z kolejną akcją, po której świetną instynktowną interwencją popisał się nasz bramkarz, broniąc uderzenie Sebastiana Musiolika. W pierwszej połowie golkiper Legii miał sporo szczęścia po strzale Musiolika i wybiciu piłki zmierzającej do bramki przez Jędrzejczyka i po dobrej interwencji Wieteski po uderzeniu Giánnisa Papanikoláou, kiedy piłka wpadła do koszyczka Austriaka. W drugiej odsłonie gry Strebinger miał szczęście po uderzeniu Gutkovskisa, a potem obok bramki uderzał Ivi López, który jeszcze zdobył bramkę będąc na pozycji spalonej. Legia miała dużo szczęścia w tym meczu i bardzo dobrze dysponowanego bramkarza, który wybronił kilka sytuacji.

5. Aleksandar Vuković
Dawno w „Punktach po meczu” nie poświęcałem akapitu trenerowi. Uznałem, że czas najwyższy napisać kilka ważnych słów. Przez ostatnie dni, a zwłaszcza w środę, zauważyłem dziwne zjawisko wśród kibiców, którzy w bardzo dosadnych słowach każą „wypier…” z klubu temu trenerowi. Całkowicie nie rozumiem tej postawy. Aleksandar Vuković to legionista, zarówno jako piłkarz, jak i trener. Za każdym razem wracał do Legii, by jej pomóc. Oczywiście, jak każdy człowiek ma swoje wady i zalety. Tylko, czy naprawdę nie zasługuje na szacunek, za to co zrobił? Wydostał nas ze strefy spadkowej, gdzie wielu z nas myślało, że to już koniec Legii w Ekstraklasie i trzeba będzie wykupić Polsat, by obejrzeć Legię w I lidze. Mimo swoich obiekcji do niektórych ludzi w klubie wrócił, postawił piłkarzy do pionu i ta gra wygląda o wiele lepiej, a co najważniejsze „Wojskowi” punktują. Dostaliśmy tlen dzięki trenerowi. Można go nie lubić, ale uważam, że należy mu się szacunek za to co zrobił.

6. Co dalej?
To jest dobre pytanie. Do końca sezonu zostało siedem spotkań. Miejsce gwarantujące europejskie puchary jest bardzo daleko i raczej mało realne. Chyba, że spełni się najbardziej optymistyczny wariant i Legia wygra wszystko do końca, a rywale mocno pogubią punkty. W piłce możliwe jest wszystko. Co powinna zrobić teraz Legia? Otóż, jak najlepiej przygotować się do letniego okienka transferowego i następnego sezonu. Grać tymi, których należy w końcu sprawdzić (Mustafajew, Włodarczyk czy Strzałek) oraz ludźmi, którzy zostaną na przyszły sezon. Gramy z silnymi przeciwnikami, więc idealna przeprawa dla tych ludzi. Musimy zacząć myśleć o następnym sezonie już teraz.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.