Rafael Lopes - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu ze Stalą Mielec

Kamil Dumała - Wiadomość archiwalna

Znów robi się ciepło; długa piłka styl życia; Rysiek, co się z tobą dzieje?; stałe fragmenty gry; przeciętność; on temu winien, pracować już nie powinien; zamazany obraz - to najważniejsze punkty po sobotniej, kolejnej przegranej w sezonie.

1. Znów robi się ciepło
Pamiętam jak jeszcze kilka meczów temu pisałem, by nie nastawiać się na 4. pozycję w ligowej tabeli. Czytałem opinie, że nie mam wiary w ten klub i zespół. Niestety, rzeczywistość okazała się zgoła inna. Legia przegrała swój 17(!) mecz w tym sezonie i zajmuje 12. miejsce w Ekstraklasie. Przed legionistami jeszcze trzy mecze, z których może zarówno wyjść na tarczy, jak i z tarczą, bo przecież w tej lidze wszystko jest możliwe. Podopieczni trenera Aleksandara Vukovicia jednak do samego końca muszą drżeć o swój byt w Ekstraklasie. Oczywiście, do spadku daleka droga, ale swoją grą „Wojskowi” nie pomagają i nie poprawiają swojej sytuacji.



2. Długa piłka, styl życia
Obserwując mecz przeciwko Stali, widoczne były różnice między obiema ekipami. Podopieczni trenera Adama Majewskiego przystępowali do tego spotkania z dużym zaangażowaniem i wolą walki. Od pierwszych minut było widoczne, że im się bardziej chciało i Legia z minuty na minutę traciła jakiekolwiek argumenty, żeby zdobyć w tym spotkaniu chociażby punkt. Co z tego, że legioniści ładnie klepali sobie piłką we własnej obronie, jak nie było żadnego pomysłu, jak dostarczyć ją pod pole karne rywali. Przepraszam, był pomysł, a były nim posyłane długie piłki do Lopesa, Pekharta czy innych zawodników, którzy szybkością nie grzeszą. To może byłoby dobre, gdyby z przodu występował najszybszy gracz według prezesa Lirim Kastrati, ale nie na wolnych graczy, którzy w tym meczu dostali swoje szanse. Oprócz jednej składnej akcji, po której Rosołek dośrodkował do Wszołka, większość prób polegała na długich piłkach do przodu i niech się dzieje wola boża. Nie podziała, i Legia przegrała swój kolejny mecz.

3. Rysiek, co się z Tobą dzieje?!
Odkąd oglądam mecze Legii i jej kibicuję, dawno nie widziałem tak słabego występu bramkarza w naszych barwach. Przy meczu miałem flashbacki z występów pewnego bramkarza, który miał podbić naszą Ekstraklasę i Legia miała sprzedać go za grube miliony. O kim mowa? Oczywiście o Marijanie Antoloviciu. Pamiętacie tego ananasa? Wspaniały to był transfer, dzięki niemu mieliśmy w tamtym okresie świetne występy. Wracając jednak do Strebingera, to w sobotę wszedł w skórę Antolovicia i chciał go przebić.

Zacznijmy jednak od tego, że już w 5. minucie Krystian Getinger dośrodkował piłkę z rzutu rożnego w pole karne i zrobił to tak dobrze, że zdobył bezpośrednio z rogu gola. Kolejna kuriozalna bramka stracona przez nasz zespół. Nie popisał się w tej akcji bramkarz, który tylko patrzył, jak piłka przelatuje tuż przed nim i zmierza do bramki. Dwie minuty później otrzymał podanie od Ihora Charatina i zwlekał z wybiciem piłki, co chciał wykorzystać były gracz Legii – Grzegorz Tomasiewicz, ale na szczęście Austriakowi udało się wybić piłkę. W kolejnych minutach nie było lepiej. Przy bramce na 2-1 dostał pod ladę bramkę, po uderzeniu głową Adriana Kasperkiewicza. Strebinger był blisko, by dobić Legię w 39. minucie, kiedy to zagrał wprost pod nogi Maksymiliana Sitka, ale na szczęście zrehabilitował się, broniąc uderzenie z bliska. Był to koszmarny występ nowego bramkarza, za głowę na ławce rezerwowych z niedowierzaniem łapał się pan Krzysztof Dowhań. Miejmy nadzieję, że to jednorazowy taki występ Strebingera i w kolejnych meczach będzie lepiej.

4. Stałe fragmenty gry
Gdy w sobotnim meczu piłkarze Stali wykonywali stały fragment gry, to wszyscy drżeliśmy o to, by nie wpadł kolejny gol dla rywali. Nie od dziś wiadomo, że podopieczni trenera Majewskiego dobrze wykonują ten element, a zwłaszcza rzuty rożne. Z nich stwarzają największe zagrożenie pod bramką przeciwnika. Przy pierwszej bramce dla gospodarzy nie popisali się w kryciu przeciwnika Artur Jędrzejczyk i Rafael Lopes oraz Richard Strebinger. Piłka na spokojnie przeszła przez pole karne i wpadła do bramki. Można było o wiele wcześniej ją wybić i zagrożenia by nie było. Kilka minut później ponownie blisko takiej samej bramki był Getinger, ale tym razem bramkarz wypiąstkował piłkę. Przy drugiej bramce, tym razem z drugiej strony boiska, nie popisał się ani bramkarz, ani Rafael Lopes, który łatwo przegrał pojedynek główkowy. Legia w obronie przy stałych fragmentach była tak samo bezradna, jak pod bramką przeciwnika. Większość dośrodkowań w pole karne kończyła się na pierwszym przeciwniku. Nie leżą legionistom stałe fragmenty gry, rywale po nich sprawiają, że obrońcy mają ciepło we własnym polu karnym, natomiast my sprawiamy, że rywale nie mają problemów z wybiciem dośrodkowań.

5. Przeciętność
Można pisać, że nie zadziałała taktyka, złe było boisko, krzywa bramka, piasek w polu karnym. Oczywiście, można szukać miliona wymówek, ale bądźmy szczerzy. Legia jest po prostu bardzo przeciętna w tym sezonie. W wielu sytuacjach podbramkowych piłkarze trafiają albo obok bramki, albo w obramowanie. Chociaż patrząc na niektóre mecze, to nie ma nawet sytuacji podbramkowych. Podanie do najbliższego kolegi sprawia wiele trudności, a co dopiero napisać o składnej akcji bądź graniu na jeden kontakt w trójkącie. Legia stała się przeciętną drużyną, która to wszystko mogłaby nadrobić w walce, zaangażowaniu na boisku, jednak i tego brakuje. Popadła w przeciętność, z której nie widać sposobu na wyjście i dania iskierki nadziei na kolejne mecze.

6. On temu winien, pracować już nie powinien
Oczywiście można mieć kilka „ale” do trenera Vukovicia. Czasem można mieć wątpliwości, dlaczego na boisku pojawia się jeden czy drugi piłkarz, których albo zaraz tu nie będzie, albo nic w tym sezonie nie dają Legii. Można mieć pretensje o ustawienie, zmiany przeprowadzane w trakcie meczu, jednak nie zgodzę się do końca, że obecna sytuacja to tylko wina „Vuko”. Cała ta sytuacja to lata zaniedbań w klubie, zaczynając od góry, kończąc na akademii. Działanie ad hoc z liczeniem, że i tym razem się uda. Niestety, w tym sezonie się nie udało. Kadra wygląda przeciętnie i nie pozwala zagrać w kilku ustawieniach taktycznych, bo brak zmienników bądź zawodników mogących wystąpić na skrzydle, wahadle czy jednej ze stron obrony. Transfery robione na twarz, bez większego planu. Długo będziemy wychodzić z obecnej sytuacji, obecnego marazmu, jaki powstał w klubie. Nie widać wielkiej wiary i nadziei, że nagle od następnego sezonu, dzięki nowemu trenerowi, za pomocą czarodziejskiej różdżki wszystkie problemy znikną i nagle Legia będzie znów hegemonem na krajowym podwórku. Niestety nie. Zmian potrzeba we wszystkich szczeblach legijnej struktury. Najważniejszy jednak jest plan, plan na rozwój akademii, plan na rezerwy, na pierwszy zespół, na transfery i na wiele, wiele innych tematów. To nie wina jednego człowieka, a prezesa, zarządu, dyrektora sportowego, piłkarzy, trenera. Wielu ludzi zostało wymienionych przeze mnie i mam nadzieję, że w następnym sezonie wyciągną wnioski z obecnego i zaczną naprawiać swoje błędy. Bo w tym klubie mało jest osób bez winy za obecny stan.

7. Zamazany obraz
Na końcu trochę o nas, czyli kibicach i dziennikarzach. Będzie to gorzki akapit, ale potrzebny. Większość z nas ma trochę zamazany obraz Legii, co jest oczywiście zrozumiałe. Kochamy ten klub, wydzieramy gardła na meczu, piszemy o nim z pasją i zaangażowaniem, ale często zadowalamy się tym co jest tu i teraz i mamy zamazany obraz prawdziwej twarzy naszego ukochanego klubu. Gdy od początku rundy wiosennej szło nadzwyczaj dobrze, większość z nas chciała pozostania w klubie Vukovicia i sądziła, że będziemy bić się o europejskie puchary w tym sezonie. Rzeczywistość sprowadziła nas na ziemię, podobnie jak w przypadku transferów Legii. Sam pisałem, że Verbić to wielkie wzmocnienie Legii, natomiast Sokołowski to dobre uzupełnienie, które da nam bardzo dużo. Znów rzeczywistość okazała się brutalna, ten pierwszy okazuje się niewypałem, a „Sokół” częściej gra przeciętnie niż dobrze. Ten sezon sprowadził nas brutalnie na ziemię. Od teraz mistrzostwo Polski nie będzie czymś normalnym i traktowanym bez większych emocji, a dużym osiągnięciem. Dużo nauki jest do wyciągnięcia z obecnej gry i postawy pierwszego zespołu Legii, jak i rezerw czy chociażby akademii. Nauki, z której trzeba jak najszybciej wyciągnąć lekcje, że nie zawsze będziemy hegemonem na własnym podwórku, a wszelkie błędy będą wykorzystywane przez rywali.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.