REKLAMA
REKLAMA

Czyte(L)nia

Biblioteka legionisty: Czas narodzin i czas umierania. Wspomnienie o Janku Ciszewskim

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legendarny komentator, jakim był Jan Ciszewski kojarzy się chyba wszystkim, również kibicom młodego pokolenia, którzy nie mieli okazji słuchać jego relacji na żywo, z meczami naszej reprezentacji na mistrzostwach świata w 1974 roku. W wydanej blisko ćwierć wieku temu książce "Czas narodzin i czas umierania. Wspomnienie o Janku Ciszewskim" Ryszard Dyja przedstawia nam barwną postać Ciszewskiego.

Poznajemy jak wyglądały początki pracy dziennikarskiej pochodzącego z Sosnowca komentatora. Jak odnosili się do niego kibice Górnika Zabrze, przy okazji relacji radiowych, a później telewizyjnych. A także jakie dyscypliny komentował najczęściej. Wszak piłka nożna wcale nie była tą jedyną.

"Słynne było jego powiedzenie na meczu Legii, kiedy kolejny raz Kazio Deyna sknocił jakieś podanie: - 'jeżeli on jeszcze raz tak zagra, to, jak Boga kocham, rzucę w diabły mikrofon i nie będę więcej komentował' - powiedział Ciszewski. W podobny sposób wyraził się też o paru zagraniach Grzegorza Lato. Ale o dziwo, o publiczne skarcenie ich gry zawodnicy pretensji do 'Cisa' nie mieli. Deyna, czy Lato pozostawali dalej w przyjaźni z 'Cisem'. Natomiast huczeli najwięcej działacze i pseudokibice. Oni najbardziej naciskali, by ukarać Ciszewskiego, no i oczywiście 'usłużni' koledzy, którzy takie krytykowanie uznawali za skandal" - czytamy w książce.

Wśród historii z życia Ciszewskiego poznajemy także i tę, kiedy krytykowanie piłkarzy Legii było nie na rękę wojskowym, którzy postanowili "działać". "Kiedyś zgłosiło się do mnie dwóch podpułkowników ze służb specjalnych w wojsku i bez ceregieli zażądali, bym wycofał Janka Ciszewskiego jako komentatora z najbliższego meczu Legii. Zaczęli używać tych samych argumentów, które przytoczyłem wyżej. Początkowo zbiło mnie to z pantałyku. Przez moment byłem nawet zaskoczony. Ale, gdy po chwili doszedłem do siebie - zapytałem wprost: czy to jest opinia ich przełożonych; widziałem, jak się zaczęli mitygować w swoich zamiarach. Teraz ja byłem w ataku! Powiedziałem gościom: panowie, w sporcie w TV rządzę tylko ja, a mną rządzą w pewnym zakresie moi przełożeni, którzy mają pełne zaufanie do moich decyzji. O wycofaniu Ciszewskiego nie ma mowy. Tylko on i nikt więcej będzie komentował ten mecz. Ciszewski zna sprawy Legii jak swoje pięć palców, z wieloma piłkarzami jest w przyjaźni, a że niekiedy powie coś złego o grze Legii, to jego prawo, jak partaczą grę. - Ale my nie pozwolimy krytykować graczy Legii, bo oni reprezentują Wojsko Polskie - przekrzykiwali się. My jesteśmy z kontrwywiadu. - Tak? - odpowiedziałem błyskawicznie - to proszę o telefony do waszych przełożonych! (...)" - czytamy w książce.

Ciszewski miał problemy z hazardem, o czym wiedzieli wszyscy piłkarze reprezentacji. Tor służewiecki był jego drugim domem i przyczyną problemów z jedną z kobiet, z którą się związał. Czytelnicy poznają również jego problemy zdrowotne - choroba doskwierała przede wszystkim podczas mundialu w Hiszpanii, kiedy po powrocie do kraju na lotnisku zamiast świętować z licznie zgromadzoną publicznością i medalistami, musiał czekać na pomoc medyczną. Postać znaną przede wszystkim za sprawą głosu poznajemy na kartach niezbyt obszernej publikacji, wydanej w 1999 roku. Jedynej na temat Jana Ciszewskiego jak do tej pory.

Tytuł: Czas narodzin i czas umierania. Wspomnienie o Janku Ciszewskim
Autor: Ryszard Dyja
Wydawnictwo: Solo
Rok wydania: 1999
Liczba stron: 94

Więcej recenzji książek w dziale Biblioteka legionisty.


REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.