Josue - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Widzewem Łódź

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Wygrana z beniaminkiem, dwie twarze, kapitan, Baku, elektryczny Rose, fałszywa „9” - to najważniejsze punkty po piątkowej wygranej 2-1 nad Widzewem Łódź.

1. Wygrana z beniaminkiem
Mecze z Widzewem dla wielu kibiców to spotkania aspirujące do „derbów Polski”, polskiego „El Clásico” czy polskiego klasyka. Po dziewięciu latach znów doszło do tego ważnego spotkania pomiędzy obiema ekipami. W ostatnich meczach przeciwko Widzewowi w Pucharze Polski legioniści wygrali 3-2 w 2019 roku i1-0 w 2020 r. Nie inaczej było i tym razem, podopieczni trenera Kosty Runjaicia wygrali drugie spotkanie z rzędu w Ekstraklasie. Na trudnym terenie w Łodzi rozprawili się z beniaminkiem. Przed zespołem z Warszawy w najbliższej kolejce kolejne starcie z serii klasyków, biorąc pod uwagę historię, czyli mecz z Górnikiem Zabrze. Tutaj jednak będzie potrzeba większej konsekwencji niż w piątek.



2. Dwie twarze
Jeżeli cały mecz w wykonaniu zawodników trenera Runajicia wyglądałby jak pierwsza połowa, to „Punkty po meczu z Widzewem” opiewałyby w same superlatywy. Niestety, w mecz w Łodzi Legia pokazała dwie różne twarze. Pierwsza odsłona gry bezbłędna, Legia dominowała na boisku, miała duże posiadanie piłki, obrona nie popełniała głupich błędów. Jeśli już Widzew wychodził z własnej połowy, to najczęściej ich akcja kończyła się na Charatinie bądź defensorach z Warszawy. Legia przeprowadziła dwie piękne akcje, po których prowadziła 2-0 i wtedy nastąpiła przerwa, a po niej...
...a po niej podopieczni niemieckiego szkoleniowca wyszli całkowicie odmienieni - niestety na minus. Popełniali wiele błędów, nie potrafili dłużej przytrzymać piłki w środkowej strefie, jak to miało miejsce w pierwszej części. Często wybijali piłkę na oślep, a ta momentalnie dostawała się pod nogi graczy Widzewa. Gospodarze próbowali kilkukrotnie zagrozić naszej defensywie, ale ich strzały w znacznej odległości mijały bramkę strzeżoną przez Kacpra Tobiasza. Udało się dopiero w 75. minucie, kiedy to Patryk Stępiński pokonał bramkarza, ale po analizie VAR słusznie nie uznano tego gola. Po tej sytuacji Legia jakby się obudziła, częściej znajdowała się przy piłce, umiejętnie grał Portugalczyk Josué, często dając się sfaulować w środkowej strefie boiska. Niestety, w ostatniej minucie doliczonego czasu gry w prostej wydawało się sytuacji Widzew zdobył kontaktowego gola.

3. Kapitan
Po odejściu z klubu Mateusza Wieteski funkcję kapitana przejął Josué. Trzeba szczerze napisać, że Portugalczyk nie wszedł zbyt dobrze w ten sezon. Może większość z nas ma zbyt wygórowane oczekiwania wobec tego doświadczonego gracza? Josué często źle dogrywał do kolegów z zespołu, jego dośrodkowania ze stałych fragmentów gry zatrzymywały się na pierwszym graczu przeciwników. W meczu z Widzewem widzieliśmy całkowicie innego zawodnika. Pewnego siebie, swoich umiejętności i wierzącego w jakość zespołu. Przy obu bramkach dla Legii to właśnie kapitan był kluczowy. Przy pierwszej bramce popisał się świetnym „no-look passem” i obsłużył Pawła Wszołka, przy drugiej natomiast znów zrobił co do niego należy i ponownie dobrze zauważył byłego reprezentanta Polski. Na uwagę zasługuje także praca 31-latka w defensywie. Wygrał wiele pojedynków z agresywnymi rywalami, pod koniec meczu mając na plecach Szotę, bardzo dobrze zastawił piłkę i tylko mógł zostać sfaulowany. Na 4 próby dryblingu tylko jeden był nieudany, do kolegów zagrał aż 73 (!) podania i jedynie osiem z nich było niedokładnych.

4. Baku
Pamiętając występy Makany Baku w Warcie Poznań, dało się zauważyć, że zawodnik bardzo dobrze wygląda w ofensywie, natomiast o wiele gorzej wygląda jego gra w defensywie. W meczu z Widzewem ta teoria w ogóle się nie potwierdziła. Skrzydłowy świetnie zasuwał po całym boisku, asekurując co rusz Filipa Mladenovicia w zadaniach defensywnych. W 18. minucie Widzew ruszył do przodu, jednak Baku świetnie wślizgiem na własnej połowie odebrał piłkę i nie dość, że utrzymał ją na boisku, to jeszcze wyprowadził atak legionistów. W drugiej odsłonie gry natomiast świetnie odnalazł się we własnym polu karnym i wybił futbolówkę głową, wyprzedzając niepilnowanego zawodnika gospodarzy. To był naprawdę bardzo dobry mecz byłego gracza Warty Poznań. Stworzył kilka sytuacji kolegom, ale był pewny w zadaniach ofensywnych.

5. Elektryczny Rose
Już w minionych „Punktach po meczu” chciałem napisać o występach Lindsaya Rose. To obrońca bardzo doświadczony, jednak w wielu fragmentach gry „odcina mu prąd”. Niestety, nie inaczej było przeciwko Widzewowi. To on otrzymał bardzo głupią kartkę na początku meczu, niepotrzebnie faulując zawodnika gospodarzy. Za nim znajdował się jeszcze Artur Jędrzejczyk, a sytuacja miała miejsce w środkowej strefie boiska. Od tej pory Rose starał się grać asekuracyjnie i bezpiecznie, niestety nie ustrzegł się błędów. Znów zbyt łatwo dał kilka razy dośrodkować w pole karne Legii, nie wybijając piłki poza boisko. W 50. minucie Karol Danielak dośrodkował piłkę z prawego skrzydła, a Rose przegrał pojedynek z Bartłomiejem Pawłowskim, który uderzył ponad bramką Tobiasza. W doliczonym czasie gry całkowicie odpuścił Patryka Lipskiego, który głową zdobył gola kontaktowego dla gospodarzy. Rose niestety jest bardzo elektryczny w większości meczów, musi poprawić koncentrację.

6. Fałszywa „9”
Legia nadal poszukuje typowej „9”, która wzmocni pierwszy skład zespołu. Co chwila przewijają się różne nazwiska, jak Prijović, Pekhart czy w ostatnim czasie Carlitos. Ja bym jednak chciał zwrócić uwagę na to, jak od dwóch meczów wygląda gra fałszywej „9” w zespole Runjaicia w wykonaniu Ernesta Muçiego. Młody Albańczyk zaczął z czystą kartą i widać od razu, że zaczyna się odwdzięczać za zaufanie.
W meczu z Widzewem często wchodził w puste przestrzenie, biorąc na swoje barki rywali i tym samym tworząc miejsce dla kolegów. Częściej był poza polem karnym niż w samym centrum, tworząc zagrożenie bezpośrednio pod bramką Ravasa. 21-letni zawodnik zaliczył dwie bardzo fajne asysty, przy pierwszym golu świetnie dostrzegł przed polem karnym Mattiasa Johanssona, a w drugiej sytuacji dobrze dostrzegł wolne pole po prawej stronie pola karnego, skąd dośrodkował do wbiegającego Kapustki. Muci nie tylko skupiał się na ofensywnych zadaniach, ale bardzo dobrze wracał się pod własne pole karne, gdy wymagała tego sytuacja. Tak było w drugiej połowie, kiedy pojawił się pod własnym polem karnym i przy linii bocznej dobrze powstrzymał rywali. Reprezentant Albanii odżył u Runjaicia, zalicza asysty, zdobywa gole. Z zawodnika niechcianego stał się jednym z pierwszych wyborów w Legii. Liczymy na powtarzalność u tego młodego gracza, bo ona będzie kluczowa w przyszłości.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.