fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Klasyk po latach

Adrian, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Trzecim ligowym wyjazdem w sezonie 2022/2023 było spotkanie z Widzewem. Rywalizacja z łódzkim klubem od zawsze wśród fanów Legii wzbudzała wielkie emocje, podobnie było tym razem, gdy po raz pierwszy od 8 lat przyszło nam mierzyć się w spotkaniu nazywanym ligowym klasykiem.

Podobnie jak w 2019 roku przy okazji meczu w Pucharze Polski otrzymaliśmy 907 biletów, które zostały błyskawicznie wykorzystane. Chętnych do wyjazdu było oczywiście znacznie więcej. Podobnie sprawa miała się z gospodarzami - do wejścia na stadion uprawnieni byli tylko karneciarze, a kibice, którzy nie zakupili karnetów, mogli liczyć na ewentualne udostępnienie wejściówki przez posiadacza karnetu, który nie mógł pojawić się na meczu. W Łodzi wspominano nawet, iż zainteresowanie meczem sięgało 60 tysięcy kibiców.

Legioniści wyruszyli do Łodzi specjalem po godzinie 16:00 ze stacji Warszawa Gdańska. Podróż minęła bardzo szybko i po około dwóch godzinach dotarliśmy do miejsca docelowego. Ze stacji Łódź Niciarniana na stadion Widzewa jest rzut beretem, dlatego drogę przebyliśmy spacerem. Trwało to dość długo, jak na odległość, z powodu spiętej policji, która postanowiła zatrzymywać nas co kilkadziesiąt metrów. W pewnym momencie również postanowili potraktować część grupy gazem.

Widzew przygotował "aż" dwa kołowrotki, przez co wejście nie należało do najsprawniejszych, ale z uwagi na spory zapas czasowy całej grupie udało się zameldować na obiekcie RTS-u na kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem meczu.

Od samego początku w powietrzu zdecydowanie można było odczuć nienawiść pomiędzy odwiecznymi wrogami. Stadion wypełnił się szybko i każdy z niecierpliwością oczekiwał na pierwszy gwizdek sędziego. Czas "umilali" nam miejscowi napinacze. Wychodzących na rozgrzewkę piłkarzy zmotywowaliśmy krótkim "jazda z k...", po czym doszło do kilku wymian uprzejmości z Widzewem. Szybko jednak przestaliśmy, ponieważ swoje siły wokalne postanowiliśmy zostawić na mecz. Prowadzący doping długo mobilizował legionistów do wzmożonego wysiłku wokalnego.

W trakcie wyczytywania składu Widzewa każde z nazwisk gospodarzy określane było przez nas po "łódzku". Chwilę później rozpoczęło się "wesele", bowiem fani Widzewa postanowili wyklaskać hymn, doskonale się przy tym bawiąc, co chwilę zmieniając tempo i kołysząc się na boki. Dziwny obyczaj, który wywołał sporo śmiechu i zażenowania z naszej strony.



Na wyjście piłkarzy zaprezentowane zostały oprawy meczowe. W sektorze gości zaprezentowano flagowisko w barwach, które dopełniał pokaz pirotechniczny. Wszystko w akompaniamencie naszego hymnu "Mistrzem Polski jest Legia". Gospodarze natomiast postanowili zaprezentować sektorówkę wykonaną z pasów materiału z wizerunkiem Marszałka Józefa Piłsudskiego i przerobiony słynny cytat w antylegijne hasło. Widzewiacy bardzo długo mieli rozciągniętą oprawę i po kilkunastu minutach postanowili podświetlić ją jeszcze kilkudziesięcioma racami.

fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com

Nasz doping od początku stał na odpowiednim poziomie. Gniazdowy robił co mógł, by nakręcić fanów z Warszawy do głośnego śpiewania. Sprzyjał nam w tym wynik, bowiem już w pierwszej połowie prowadziliśmy 2-0, dzięki czemu szybko mogliśmy zaśpiewać w stronę widzewiaków "coś tak cicho?". Głośno pozdrawialiśmy również nasze zgody, które licznie wspierały nas na wyjeździe. Łodzianom na jakiś czas zgasła energia, zaś my w najlepsze wykonywaliśmy nasze hity, takie jak "Niepokonane miasto", czy "Dziś zgodnym rytmem", tym razem w refrenie "pozdrawiając" Ruch i Widzew. Bluzgi rzecz jasna stanowiły dużą część repertuaru, zarówno u nas, jak i u Widzewa. Były to jedyne pieśni, do których przyłączał się cały stadion.

W drugiej połowie warte odnotowania było nasze wtrącenie się do widzewskich "czterech trybun", każde wykonanie miejscowych zakończone okrzykiem "Widzew" kwitowane było przez nas hasłem "k...". Gospodarze nic sobie z tego nie robili, mimo iż niosło się to wybornie przez kilka minut. Może im się podobało.

W naszym wykonaniu najlepiej wychodziła pieśń "Hej Legia gol", która była doskonale słyszalna na stadionie. Pech chciał, że przy jednym z "wyciszeń", gdy mieliśmy już wjechać z konkretnym pier...ciem, padła bramka dla Widzewa (ostatecznie nieuznana). Trybuny eksplodowały i wtedy ciężko było nam się przebić. Entuzjazm widzewiaków jednak szybko opadł wraz z decyzją sędziego. Gromko skandowaliśmy wówczas "taki ch..!".



Wskutek różnych wydarzeń doliczono aż 10 minut do drugiej połowy, więc musieliśmy jeszcze bardziej zmobilizować się do śpiewu. W 100. minucie padła jeszcze bramka dla Widzewa, jednak nie zdołali wyrównać i po raz kolejny musieli uznać wyższość Legii.

Akurat byliśmy w trakcie wykonania pieśni "Gdybym jeszcze raz", gdy podeszli do nas piłkarze, z którymi przez kilka minut świętowaliśmy wygraną. Nasz tegoroczny hit konkretnie niósł się po szybko opustoszałych trybunach. Każdy z zadowoleniem z dobrze wykonanego zadania oraz wyniku meczu, oczekiwał na możliwość opuszczenia przez nas stadionu, co trwało ponad godzinę. Niestety, drogę na peron pokonywaliśmy w
ulewnym deszczu. Kilka minut po północy wyruszyliśmy w drogę powrotną, do Warszawy wróciliśmy po godzinie drugiej.

Nie zwalniamy tempa, sezon trwa w najlepsze, kolejny mecz już w najbliższy piątek, gdzie na Łazienkowskiej o 20:30 zmierzymy się z Górnikiem Zabrze. Do wtorku można nabyć bilety w niższej cenie.

Frekwencja: 17 045
Goście: 907
Flagi gości: 10

Fotoreportaż z meczu - 88 zdjęć Mishki

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.