fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Górnikiem Zabrze

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Comeback, „zagraliśmy gówno”, lej w środku, stary Mladenović?, Tobiasz, powrót Carlitosa - to najważniejsze punkty po zremisowanym 2-2 meczu Legii Warszawa przeciwko Górnikowi Zabrze.

1. Comeback
Zacznijmy od jednego z najbardziej pozytywnych aspektów piątkowego meczu, czyli remisu. Dlaczego pozytywnego? Gdyż mecze, w których legioniści ze stanu 0-2 zamieniali w co najmniej remis, można policzyć na palcach jednej ręki w ostatnich parunastu lat. Ostatni taki mecz miał miejsce w sezonie 2018/2019 w III rundzie eliminacji Ligi Europy przeciwko Football 1991 Dudelange, gdzie dwie bramki dla nas zdobył José Kanté. Tym razem ponownie udało się z sytuacji beznadziejnej, wręcz tragicznej wywalczyć ważny remis, który nie tylko dał nam jeden punkt, ale miejmy nadzieję pozytywnie wpłynie na mentalność i głowy zawodników. Podopieczni trenera Runjaicia nie poddali się i do ostatnich minut próbowali odwrócić losy spotkania - rzadko spotykane w ostatnich latach.



2. Co to było?
Takie pytanie zadałem sobie po pierwszych 45. minutach w wykonaniu „Wojskowych”. Po ostatnim meczu z Widzewem napisałem, że pierwsza połowa była perfekcyjna, tutaj natomiast śmiało mogę stwierdzić, że pierwsza połowa była najgorsza w tym sezonie. Legioniści mieli kłopot, by przekroczyć linię środkową. Bawili się w obronie w tiki-takę, gdzie najczęściej piłkę posiadali obrońcy wraz z Ihorem Charatinem. Nie potrafili wyjść z tych sytuacji, a bardzo dobry pressing gości działał na naszych zawodników paraliżująco. Pomysł na grę? Tego nie było widać, popełnialiśmy proste błędy, głównie w wyprowadzeniu piłek, a te zawsze padały łupem zawodników Górnika. Zabrakło wszystkiego - ambicji, woli walki, pomysłu, techniki i boiskowego cwaniactwa. Najlepiej podsumował to trener, na pomeczowej konferencji, który w krótkim zdaniu zawarł całą prawdę: „Zagraliśmy gówno”. Zaczęło się to zmieniać po przerwie, chociaż też nie od razu. Głównie po wejściu na boisku Bartosza Slisza i większej pracy Kapustki i kapitana Legii…

3. Lej w środku
Trudno było nie zauważyć, że podczas pierwszej połowy w środku pola Legii mieliśmy duży lej, jak po bombie. Legioniści swoją grę rozpoczynali na krótko od bramki i po pierwszym podaniu rozpoczynała się nerwowa próba podania piłki do ofensywy. Niestety bardzo rzadko to się udawało, gdyż Górnik mocniej podchodził pressingiem pod „Wojskowych”, a bardzo mocno schowani byli Josué i Bartosz Kapustka, którzy wysoko ustawieni bardzo rzadko wychodzili pod obrońców, by otrzymać piłkę. Inną kwestią jest gra Ihora Charatina, który popełnił wiele błędów. Nie wszystkie jednak były spowodowane jego złą grą, a raczej tym, że musiał bardzo mocno podchodzić pod defensorów. Głównie był ustawiony tyłem do reszty boiska, nie widział innych kolegów, którzy jak wyżej wspomniałem nie wspomagali go w grze. Zmieniło się to w drugiej połowie, gdy odważniej na murawę wszedł Bartosz Slisz, który lepiej wypełnił lukę po Charatinie. Zaczęła grać też dwójka Josué i Kapustka, która częściej cofała się pod piłkę i pokazywała w wolnych przestrzeniach.

4. Stary Mladenović?
Po ostatnich meczach Filip Mladenović zasłużył na pochwały, bo wyglądał o wiele lepiej niż Yuri Ribeiro i dawał więcej niż Portugalczyk, głównie w ofensywie. Natomiast w meczu z Górnikiem niestety wrócił trochę stary „Mladen”. Bardzo dużo pretensji do kolegów, machanie rękami i dwa kardynalne błędy. Pierwszy przy bramce na 0-2, kiedy to głową podał wprost pod nogi Piotra Krawczyka, który nie miał żadnych problemów z pokonaniem Kacpra Tobiasza. Druga sytuacja miała miejsce kilka minut później, gdy zbyt lekko podawał do swojego bramkarza, który na szczęście zdecydował się wyjść z bramki i wyprzedzić szarżującego sam na sam Szymona Włodarczyka. Oczywiście Serbowi oddać trzeba też to, że dzięki jego główce i podaniu do Rose padł gol wyrównujący stan rywalizacji. Jednak od lewego obrońcy wymagamy zdecydowanie więcej ambicji, woli walki i dobrej gry niż pretensji i prostych błędów.

5. Kacper Tobiasz
Po piątkowym remisie tak naprawdę nikt praktycznie nie zasługuje na plusy. No może lekko naciągany dla Ernesta Muçiego i mniej naciągany, ale bardziej zasłużony dla Kacpra Tobiasza. Albańczyk, jako jedyny w pierwszej połowie, starał się coś zrobić w ofensywie Legii, walczył, biegał, odbierał piłki, ale bez efektu pod bramką przez bierność pozostałych kolegów z ataku. Odnośnie Kacpra Tobiasza to młody bramkarz utrzymał Legię przy tlenie. W pierwszej połowie świetnie wyłuskał piłkę spod nóg Roberta Dadoka, a potem wybił uderzenie Krawczyka. W drugich 45. minutach nie miał najpierw szans przy straconej bramce, potem świetnie wyprzedził Szymona Włodarczyka, jednak najlepszą interwencją popisał się w 72. minucie po uderzeniu głową z bliska w wykonaniu Krzysztofa Kubicy. Oczywiście „Tobi” popełnił też błędy, przy pierwszej bramce mógł wyjść do tej piłki i ją wybić, albo chociaż powinien spróbować to zrobić. Na ten moment często mam wrażenie, że Tobiasz przyspawany jest przy dośrodkowaniach do linii bramkowej i rzadko wychodzi, by interweniować.

6. Powrót Carlitosa
Dawno żaden transfer Legii nie wzbudził tyle emocji co powrót Carlitosa. Szczerze sam nie jestem przekonany pod względem charakteru Hiszpana, czy to najlepszy wybór, ale nie mam wątpliwości już pod względem umiejętności, bo ten napastnik ma duże i udowodnił to po wejściu na boisko. Najpierw uderzył sprzed pola karnego, ale z jego uderzeniem nie miał problemów bramkarz. Następnie szukał swojej bramki z rzutu wolnego, ale ponownie górą okazał się Daniel Bielica. Oprócz tego odegrał ważną rolę, bo to po faulu na nim drugą żółtą kartkę otrzymał Richard Jensen, antybohater z Zabrza w tym spotkaniu. Carlitos dał jakość w ofensywie i rozruszał poczynania legionistów. Trzymamy kciuki za kolejne udane mecze i za bramki!

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.