Paweł Wszołek i Josue - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Wisłą Płock

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Udany rewanż, skuteczni vs. nieskuteczni, no to fru, uderza jak Borysiuk, wkurzony Josué, premierowy gol Kramera- to najważniejsze punkty po wtorkowej potyczce w derbach Mazowsza w Pucharze Polski przeciwko Wiśle Płock.

1. Udany rewanż
Po piątkowym meczu, gdzie Legia miała kilka dobrych okazji do zdobycia bramki, ale ponownie w obronie grała trochę jak dzieci we mgle, nie miałem wielu oczekiwań przed wtorkowym spotkaniem w Pucharze Polski. Legioniści zaskoczyli głównie skutecznością (o czym poniżej), ale Wisła i tak miała kilka bardzo dobrych okazji do strzelenia gola. Podopieczni trenera Kosty Runjaicia wygrali wysoko i zameldowali się w kolejnej rundzie krajowego pucharu. Wynik był bardzo przekonujący, jak i skuteczność zespołu, chociaż gra nie napawała jeszcze optymizmem. Liczył się jednak awans i on w tej sytuacji był najważniejszy. Udało się? Udało.



2. Skuteczni vs. nieskuteczni
We wtorkowym meczu zawodnicy Legii zdecydowanie popisali się skutecznością. Tak naprawdę stworzyli sobie 4-5 groźniejszych sytuacji, z których wykorzystali trzy. Gdyby lepiej „pocelowali” Maciej Rosołek oraz Ernest Muçi, to wynik mógłby być wyższy, jednak nie można zapominać o sytuacjach dla zespołu gospodarzy. To właśnie Wisła Płock stworzyła sobie kilka naprawdę dobrych okazji podbramkowych, jednak nie grzeszyła skutecznością. Pierwszy obok bramki na początku meczu uderzył Damian Warchoł. W dalszej części dobrze po strzałach Kolara i Szwocha interweniował Miszta, a obok bramki Legii minimalnie uderzali Warchoł i Lesniak. Wisła mogła spokojnie zdobyć dwie bramki, na szczęście legionistów tak się nie stało i wygrała drużyna zdecydowanie bardziej skuteczna.

3. No to fru
To co od kilku meczów w Legii nie działa, to zdecydowanie dośrodkowania w pole karne. We wtorkowym spotkaniu ponownie kilka razy piłkarze z Łazienkowskiej posyłali piłkę za piłką przed bramkę Bartłomieja Gradeckiego, ale nic z tego nie wynikało. Większość zagrań było bez patrzenia w obręb pola karnego i spojrzenia, jak ustawieni są koledzy z zespołu i gdzie najlepiej będzie dośrodkować. Trochę wyglądało to jak no to fru, dośrodkuję i może coś się zdarzy. Niestety, nie zdarzyło się, a najgroźniej było po dograniu z pola karnego przez Pawła Wszołka w stronę Muçiego, którego wyprzedził zawodnik Wisły. Trochę za mało. O stałych fragmentach w ofensywie nie ma co pisać, bo istnieją one jedynie teoretycznie. Trudno przypomnieć sobie dobrze posłaną piłkę ze stałego fragmentu, dzięki której Legia bezpośrednio zdobyła bramkę. Oczywiście gol Muçiego był po rozegraniu rzutu rożnego, jednak chodzi mi o bezpośrednie dośrodkowanie i zdobycie po nim gola.

4. Uderza jak Borysiuk
W świadomości części osób, w tym komentatorów sportowych, utarło się, że Ariel Borysiuk potrafi uderzyć z dalszej odległości, mimo iż wielu bramek właśnie po strzałach z dystansu nie zdobył. W jego przysłowiowe buty wchodzi Ernest Muçi, który naprawdę potrafi huknąć z daleka i zdobywać piękne bramki. Wszyscy pamiętamy jego uderzenia z poprzedniego sezonu przeciwko Wiśle Płock i Dinamu Zagrzeb. We wtorek po dograniu z rzutu rożnego przez Josué, Albańczyk nawinął zawodnika gospodarzy, uderzył sprzed pola karnego i zdobył piękną bramkę. 21-letni zawodnik bardzo dobrze czuje się na pozycji numer „9” i daje dużo rozwiązań legionistom w ofensywie. Tworzy wolne przestrzenie w ataku, w które może wejść Kapustka czy dobrze prezentujący się we wtorkowym starciu Maciej Rosołek. Muci mógł jeszcze wcześniej wpisać się na listę strzelców, ale przegrał pojedynek z Gradeckim, natomiast do swojego dorobku mógł dołożyć asystę. W 70. minucie świetnie popracował w defensywie przy własnym polu karnym – odebrał piłkę i zagrał dłuższe podanie do Macieja Rosołka, którego uderzenie wybronił Gradecki.

5. Wkurzony Josué
W końcu! W końcu zobaczyliśmy naprawdę wkurzonego Portugalczyka, w sportowym tego słowa znaczeniu. Znów przypomniał się poprzedni sezon, gdy kapitan Legii walczył za dwóch, odbierał piłki, asystował i zdobywał bramki. Początek meczu nie zwiastował, że Josué zagra dobrze, jednak z minuty na minutę 32-letni zawodnik się rozkręcał. Najpierw asystował przy bramce Muçiego, a potem w 49. minucie wpisał się na listę strzelców. W tej akcji Gradecki zagrał na krótko do Steve’a Kapuadiego, do którego dobrze doskoczył nasz kapitan, odebrał piłkę i oddał mocne uderzenie, a piłka po rękach bramkarza wpadła do siatki. U Josué widać było chęć pokazania się i udowodnienia, że afera po piątkowym meczu pozytywnie wpłynęła na niego. Można szczerze napisać, że to był jeden z najlepszych meczów tego zawodnika w tym sezonie. Oby taka sportowa złość była zawsze, bo taki kapitan jest bardzo potrzebny Legii.

6. Premierowy gol Kramera
Kolejny raz można napisać: w końcu! Trochę czekaliśmy na premierowego gola nowego napastnika Legii. Wydawało się, że taki punkt pojawi się po piątkowym meczu w Ekstraklasie przeciwko drużynie trenera Stano, ale wówczas Blaž Kramer przegrał pojedynek z Kamińskim, a raczej w 100% sytuacji trafił w niego. Udało się w Pucharze Polski, kiedy to otrzymał bardzo dobre podanie od Carlitosa i w sytuacji sam na sam pewnym uderzeniem w róg bramki ustalił wynik spotkania. Oczywiście liczymy na więcej minut i goli Kramera.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.