Olympiakos na meczu z Arisem Saloniki - fot. Bodziach
REKLAMA

LL! on tour: Kibicowska Hellada, Olympiakos - Aris Saloniki (4)

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Ostatnim etapem naszej kibicowskiej wyprawy do Aten była wizyta na stadionie im. Karaiskakisa w Pireusie, gdzie swoje mecze rozgrywa Olympiakos. O ile w samych Atenach klubów jest od groma, to w leżącym po sąsiedzku Pireusie Olympiakos nie ma żadnych rywali.

Fotoreportaż z meczu - 31 zdjęć

Na stadion udaliśmy się metrem, które jedną ze stacji linii M1 (przedostatnią) ma właśnie przy samym obiekcie. Z Aten oczywiście również dosiadali się na kolejnych stacjach kibice "czerwonych", choć barwy mieli dobrze skitrane pod kurtkami. Zdradzały ich jedynie widoczne kolory bluz.



Pod samym stadionem bardzo dużo ludzi - część przed meczem udawała się do klubowego sklepu po zakupy (do kupienia m.in. ciuchy innych sekcji Olympiakosu, w tym piłkarzy wodnych - kąpielówki, czepki waterpolo i szlafroki). Zdecydowana większość zajadała się lokalnym grillowanym mięsem pakowanym do bułek oraz piwem. Kramików z takimi specjałami było całkiem sporo. Były również niewielkie kolejki do kas biletowych, choć oczywiście wejściówki nabywać można przez Internet. W porównaniu do AEK-u, ceny bardzo przyzwoite, i to pomimo znacznie bardziej atrakcyjnego przeciwnika. Aris to dla Olympiakosu rywal numer cztery - po PAO, AEK-u i PAOK-u. Do zakupu biletów, tak jak na AEK, konieczne było wyrobienie jednosezonowej karty kibica - wystarczy zapłacić 10 euro i już mamy wirtualną kartę z numerem (jeśli wyrabiamy ją przez Internet), dzięki której możemy dokonać zakupu biletu. Za te, na sektory pomiędzy łukiem i prostą, zapłaciliśmy zaledwie 15 euro. Prawie cztery razy mniej niż na wcześniejszy mecz AEK-u.



Wejście na stadion przebiegało bardzo sprawnie... bez żadnej kontroli ze strony ochrony. Tak więc lokalsi bez problemu wnosili na trybuny wszystko to, na co mieli ochotę, w tym całe siatki browarów. W stadionowym cateringu w sprzedaży jest tylko bezalkoholowy browar, po którego jednak nikt nie sięgał.

Frekwencja na trybunach po raz kolejny zaskoczyła pozytywnie, szczególnie mając w pamięci wizytę na meczu Olympiakosu w PAS Giannina. Kompletu może nie było, ale spory stadion wypełniony był w znacznym stopniu (ok. 27 tysięcy). A w młynie Olympiakosu (Gate 7) doping rozpoczął się już 20 minut przed meczem. I to nie jedna-dwie piosenki, tylko normalny, rytmiczny i regularny śpiew. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego pojawił się pierwszy, całkiem przyzwoity pokaz pirotechniczny (kilkadziesiąt rac podczas klubowej pieśni puszczonej z głośników). I tak jak parę godzin wcześniej na AEK-u, fani "czerwonych" ani trochę nie maskowali się przy (ani po) odpalaniu rac. Na naszym sektorze dwukrotnie odpalał je kilkulatek i nikogo wokół to nie dziwiło.



Przechodzenie pomiędzy poszczególnymi sektorami (prawdopodobnie chodzi o różnice w cenach biletów) jest teoretycznie uniemożliwione, ze względu na ogrodzenie, ale lokalsi radzą sobie z tym bardzo sprawnie, przeskakując wysoki płot bez większych kłopotów. Widać mają w tym wprawę, a do skakania w wyznaczonych punktach tworzą się kolejki. To samo robią flagowi, którzy by powiesić klubowe płótna na prostej, przeskakują ogrodzenie w ten sam sposób, a nie śmigają np. z identyfikatorami po murawie.

Tradycją jest już, że rytmiczne klaskanie, kończone okrzykami "Olympiakos, Olympiakos, Olympiakos" rozpoczyna melodia wygrywana na trąbce. Wygląda na to, że sygnał ten puszczany jest w młynie z głośników, bowiem nigdzie nie dostrzegliśmy samego instrumentu w sercu młyna. W młynie przez całe spotkanie powiewało kilkanaście flag na kijach. Piro odpalane było parokrotnie.



Niestety, na stadionie zabrakło kibiców Arisu - ze względów bezpieczeństwa. Szkoda, bo bez wątpienia dodałoby to wiele, szczególnie wobec wrogości wobec ekipy z Salonik. Parokrotnie gospodarze śpiewali pieśni pod adresem rywali. Jeśli chodzi o sam poziom dopingu - przez większość meczu stał on na średnim, równym poziomie. Porządniejsze jeb...cie miało miejsce tylko parę razy w trakcie meczu. Fakt, że doping prowadzony jest bez jakichkolwiek przerw na przemowy gniazdowego i bardziej melodyjnie niż w Polsce. Choć z drugiej strony pod względem melodyjności lepiej wypadli fani PAO i AEK-u. Kibice z pozostałych trybun włączają się do śpiewów sporadycznie. Zresztą niewiele jest tu pieśni śpiewanych na dwie strony (w trakcie meczu parę razy inicjowano tę samą jedną).

Piłkarsko mecz nie zachwycił. Gospodarze zwyciężyli 1-0, po bramce zdobytej tuż po przerwie. Po golu miało miejsce kolejne większe racowisko, wraz z klubową melodią, przy której bawił się cały stadion. Po meczu fani Olympiakosu w bardzo dobrych nastrojach opuszczali stadion i zdecydowana ich większość ruszyła w kierunku portu. Ci, którzy mieszkają w Atenach, wsiedli na setki zaparkowanych w pobliżu stadionu skuterów lub metrem wrócili do miasta, gdzie jednak nie bardzo mogą paradować w barwach klubowych, bo rywale nie śpią.

Fotoreportaż z meczu - 31 zdjęć

Kibicowska Hellada, Sekcyjny Panathinaikos (1)
Kibicowska Hellada, Kifissia - Panachaiki (2)
Kibicowska Hellada, AEK Ateny - Panetolikosem (3)

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.