fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Cracovią

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Pozytyw? Brak porażki, remis na własne życzenie, karne, które dużo kosztują; tylko prawa strona, cześć Tomek, największy problem Legii? Legia - to najważniejsze punkty po niedzielnym spotkaniu przeciwko Cracovii.

1. Pozytyw? Brak porażki
Jak to w ogóle brzmi... Największym pozytywem spotkania z podopiecznymi trenera Jacka Zielińskiego był brak porażki Legii. Patrząc na przebieg meczu, to z jednej strony dobrze, że legioniści potrafili doprowadzić do remisu, z drugiej jednak ten jeden punkt jest tylko i wyłącznie na własne życzenie. Najważniejsza informacja, że Legia nie straciła punktów na własnym boisku od dziesięciu spotkań w Ekstraklasie. Siedmiokrotnie podopieczni trenera Kosty Runjaicia schodzili z boiska z trzema punktami i trzykrotnie z jednym punktem. I to by było na tyle pozytywów i plusów po niedzielnym meczu.



2. Remis na własne życzenie
To co pokazali legioniści (oczywiście nie wszyscy) w meczu przeciwko Cracovii, trzeba nazwać kryminałem. Podanie Mladenovicia, który widać, że jest bardzo spragniony asyst, do Michała Rakoczego to jest coś niewytłumaczalnego. Później podobnie chciał zagrać Slisz, ale na szczęście z akcji przeciwników nic nie wyszło. Gospodarze tworzyli sytuacje, ale legioniści najczęściej piłkę posyłali wysoko nad bramką Niemczyckiego albo obok. W 54. minucie powinno być już 1-1, ale Josué chyba nieco lekceważąco podszedł do „jedenastki” i fatalnie uderzył w sam środek. A gdy za sprawą Nawrockiego udało się doprowadzić do remisu, to wystarczyły dwie minuty, tak zwany „wylew” w obronie i Cracovia znów była na prowadzeniu. Podopieczni trenera Runjaicia spokojnie mogli wygrać to spotkanie i tak naprawdę zremisowali na własne życzenie. Jak widać granie na luzie w niektórych meczach nie przynosi rezultatu i trzeba się trochę przyłożyć. Niestety to nie było tak, że przeciwnicy postawili niesamowite warunki. Nie, to Legia dała tlenu i sprezentowała dwie bramki.

3. Karne, które dużo kosztują
Do tej pory Legia nie wykorzystała trzech rzutów karnych. Spokojnie można napisać, że kosztowały one zespół sześć punktów. Najpierw fatalnie spudłował z Pogonią Szczecin Carlitos, mając okazję na podwyższenie prowadzenia, a mecz zakończył się podziałem punktów. Następnie Josue dwukrotnie popisał się pudłami w spotkaniach ze Śląskiem Wrocław i Cracovią. Wszystkie te mecze Legia zremisowała, a mogła przechylić szalę na własną korzyść. Oprócz pracy przy stałych fragmentach gry, czyli głównie rzutach rożnych czy wolnych, może warto zacząć ćwiczyć rzuty karne. Te niewykorzystane kosztują dużo naszą drużynę - obecnie przynajmniej 6 punktów mniej w ligowej tabeli.

4. Tylko prawa strona
Mocno rzucało się w oczy, że Legia atakując bramkę Cracovii, głównie robiła to prawą stroną. Trzeba szczerze przyznać, że dobrze wywiązywał się z ofensywnych zadań Paweł Wszołek, który był główną siłą napędową legionistów. To on wywalczył karnego i wiele razy dobrze wrzucał piłki w pole karne. Cieszyła postawa Maika Nawrockiego, którego często widzieliśmy na połowie przeciwników, właśnie po prawej stronie. Dzięki jego grze Legia miała możliwość powiększenia puli rozwiązań na połowie Cracovii. Niestety, dobrego słowa nie można napisać o lewej stronie. Jeszcze Yuri Ribeiro starał się grać i nie można mu wiele złego zarzucić po niedzielnym meczu, tak już o Filipie Mladenoviciu można napisać elaborat pod tytułem „Jak nie grać w meczu”. Serb szuka swojej asysty, jednak w meczu z zespołem z Krakowa pomylił bramki i podał nie do swojego zawodnika, a przeciwnika. Potem na boisku był już stary „Mladen”, który człapał, nie dośrodkowywał groźnie w pole karne, a jak już szukał podań, to bez namysłu, z każdej możliwej pozycji. Czas się obudzić, bo z taką grą Mladenović będzie największym zagrożeniem, ale we własnych szeregach.

5. Cześć Tomek
Kiedy po raz pierwszy pojawiła się informacja, że ponownie w barwach Legii ma zagrać Tomáš Pekhart, posypały się negatywne komentarze, że stary „odgrzewany kotlet”, że za wolny, że znów będziemy grali tylko na wrzutki. Oczywiście z niektórymi tekstami trudno się nie zgodzić, Pekhart nie jest demonem prędkości i ma wiele ograniczeń, jednak ci bez ograniczeń nie grają w Legii i nigdy nie spojrzą dobrym okiem na Ekstraklasę. Osobiście byłem za powrotem Pekharta, biorąc pod uwagę wszelkie problemy w ataku Legii. Wrócił oficjalnie tydzień temu i niemal od razu wpisał się na listę strzelców, doprowadzając do remisu. Na pewno da jeszcze wiele dobrego Legii. Zespół będzie w pewien sposób ograniczony, ale biorąc pod uwagę grę na dwóch napastników, to zdecydowanie nie będzie to wyglądać tak, jak podczas pierwszej przygody Pekharta z Legią. Wtedy był osamotnioną „9”, teraz do pomocy będzie miał innego gracza i to może być z dużym pożytkiem dla całego zespołu. Tak, po prostu „Cześć Tomek”, dobrze widzieć cię znów w Legii.

6. Największy problem Legii? Legia
Po trzech meczach w rundzie wiosennej wniosek, że największym problemem Legii jest sama Legia nasuwa się automatycznie. Wszystkie stracone gole przez rywali były po błędach legionistów, wręcz „wielbłądach”. Legia sama stwarza zagrożenie pod własną bramką, a po straconej bramce drżymy o końcowy wynik, bo w pewnym momencie zabrakło koncentracji. Bądźmy szczerzy, że w tych trzech meczach Legia była lepsza, ale w każdym z nich musieliśmy spoglądać z nerwami na tablicę wyników. Czas na poprawę koncentracji, bo z o wiele lepszymi przeciwnikami może to kosztować nie dwa punkty, a trzy.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.