fot. Michał Wyszyński / SKLW
REKLAMA

Relacja z trybun: Festiwal szczerej nienawiści wrócił po dekadzie

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Ponad 10 lat minęło od ostatniego meczu Legii z Widzewem przy Łazienkowskiej. I chociaż w międzyczasie RTS pojawiał się na naszym stadionie wspierając swoje zgody z Krakowa, czy Chorzowa, my zaś obecni byliśmy na wyjazdowych meczach w Pucharze Polski (a w tym sezonie również w lidze), to dekada bez meczu z jednym z największych wrogów (dla obu stron) sprawiła, że wszyscy czekali na mecz ligowy bardziej niż zazwyczaj.



Sporo wcześniej pewne było, że na trybunach zgromadzi się komplet widzów. Wejściówki na Żyletę wyprzedane zostały jako pierwsze. Szybko schodziły również bilety na pozostałe sektory i kilka dni przed meczem ogłoszono brak biletów. Przed spotkaniem przypomniano o możliwości przepisywania miejsc z karnetów - z czego część nieobecnych karneciarzy skorzystała. Warto o tym pamiętać również przy okazji kolejnych meczów.

Widzewiacy do Warszawy przyjechali dwoma pociągami specjalnymi, które wyjątkowo kończyły trasę nie na dworcu Warszawa Zachodnia, a na dworcu Warszawa Gdańska. Stamtąd RTS przewieziony został pięcioma autobusami na dwie tury. Kilkaset osób z widzewskich FC oraz ich zgody podróżowały gazikami. Na stadionie przyjezdni zameldowali się przed pierwszym gwizdkiem w komplecie. W sektorze gości wywiesili 14 flag (część oflagowania zmieniona w przerwie), m.in. Czerwona armia Widzewa, Widzewiacy, RB, Żyrardów, Skierniewice, Zelów, Rawa Maz., WFCG, Łowicz, a także transparent dla kibiców Ruchu. Widzew wykorzystał przyznaną im pulę biletów (1730), a wraz z nimi na sektorze obecne delegacje Wisły, Ruchu i Elany. Wiadomo, że 43 osoby z tej grupy zostały przed meczem zawinięte.



Ze względu na 29 tysięcy sprzedanych biletów, można się było spodziewać tłoku przy wejściu na stadion, w związku z tym wiele osób wzięło sobie do serca apele o możliwie wcześniejsze przybycie na Łazienkowską. Stadion już 30 minut przed meczem prezentował się okazale, a Żyleta nabita była do granic możliwości (oficjalnie ponad 8 tys. osób na naszej trybunie). Przy wejściu na stadion prowadzona była zbiórka na oprawy. A, że naprawdę warto sięgnąć głębiej do kieszeni, by wesprzeć legijny ruch ultras, pokazali kolejny raz Nieznani Sprawcy, prezentując konkretne prezentacje w trakcie meczu.



Doping w piątkowy wieczór, pomimo sporych problemów z nagłośnieniem dolnego sektora Żylety, był taki, jaki powinien mieć miejsce na każdym meczu. Nikogo nie trzeba było mobilizować do pełnego zaangażowania. Dzięki braku przerw pomiędzy pieśniami, przyjezdni - pomimo również niezłego dopingu - na Żylecie byli prawie niesłyszalni. Oczywiście nie mogło zabraknąć obustronnych uprzejmości. Przy okazji takich meczów to rzecz wręcz obowiązkowa. Nie trzeba nawet przywoływać wszystkich okazjonalnych przyśpiewek, bo właściwie cały repertuar anty-widzewski został zaprezentowany, wraz z "pozdrowieniami" dla Wisły i Ruchu. To zupełnie inny ciężar gatunkowy dla wszystkich kibiców z miejscowości, gdzie każdego dnia toczy się wojna.



Jako że niedawno minął rok od rozpoczęcia wojny na Ukrainie, na Żylecie wywieszony został (nie po raz pierwszy zresztą) transparent "Putin ch...".

Pierwsza oprawa legionistów zaprezentowana została na wyjście piłkarzy. Z dachu zjechała postać kobiety (z logo amerykańskiej wytwórni filmowej Columbia Pictures), z wyciągniętą do góry - niczym Statua Wolności - prawą dłonią trzymającą pochodnię. Żyletę przykryła malowana sektorówka, łącząca się z wysokim transparentem na dole w czerwono-biało-zielonych barwach z hasłem "ULTRAS" (czcionka również z filmowej czołówki Columbia Pictures). Całość uzupełniły race odpalone na dachu idealnie wkomponowujące się pochodnię. Przesłanie choreografii interpretować można jako odniesienie się do wolności dla ruchu ultras ("Liberta per gli ultras"). Nieznani Sprawcy kolejny raz pokazali taki poziom, z którym nikt w Polsce nie jest w stanie konkurować.



Już w 18. minucie nasz stadion eksplodował po raz pierwszy - radość po bramce Wszołka była ogromna i jeszcze bardziej zmobilizowała nas do głośnych śpiewów. Na murawie przez 90 minut widać było pełne zaangażowanie w myśl hasła "Legia walcząca do końca". Możemy żałować jedynie, że za walecznością nie szła w parze skuteczność, bowiem legioniści zmarnowali kilka świetnych okazji do podwyższenia wyniku, co zemściło się w 70. minucie, gdy do remisu doprowadził Hansen. Po stracie bramki chcieliśmy od razu ponieść zawodników do dalszych ataków pieśnią "Nie poddawaj się...". I po zaledwie sześciu minutach, piłka wpadła do bramki przed Żyletą, a radości nie było końca.

Niestety gracze z Łodzi nie zamierzali poddawać się i w dość przypadkowy sposób, doprowadzili do wyrównania kilka minut przed końcowym gwizdkiem. Wtedy po raz drugi ruszyliśmy z "Nie poddawaj się...", a nasi gracze stworzyli sobie parę naprawdę doskonałych okazji do zdobycia gola. Najlepsza miała miejsce po strzale przewrotką Sokołowskiego. Wszyscy widzieliśmy już piłkę w siatce, ale ta jednak minęła słupek o centymetry.



Widzewiacy w drugiej połowie zaprezentowali oprawę - malowaną sektorówkę przedstawiającą postać kibica uderzającego dłonią w pierś z herbem swojego klubu oraz bardzo słabo widoczny transparent "Ten złoty herb" + później "ty z dumą noś". Kiedy po kilku minutach sektorówka zjechała, RTS odpalił na dolnej kondygnacji sektora gości kilka petard i parędziesiąt stroboskopów. Całość zaś uzupełniły dwa transparenty (również słabo widoczne) tworzące hasło "I nie pozwól by obrażał go ktoś".



Po prezentacji gości miał miejsce konkretny pokaz pirotechniczny w wykonaniu fanatyków Legii. Było to największe racowisko zaprezentowane na naszym stadionie - na całej Żylecie zapłonęło ok. 320 rac pośród pięknie powiewających wielu, wielu flag na kijach (te powiewały przez całą drugą połowę).




Niestety mecz, w którym zdecydowanie przeważali nasi gracze, zakończył się remisem 2-2, ale za poświęcenie i walkę podziękowaliśmy graczom z eLką na piersi. "Hej Legio, dzięki za walkę" - niosło się pod ich adresem, kiedy przybyli pod Żyletę. Chwilę później skandowaliśmy "Żyleta jest zawsze z Wami", a także skandowaliśmy imię i nazwisko naszego wychowanka, który przeszedł długą i krętą drogę by wejść do pierwszego składu Legii - Patryka Sokołowskiego. Widać było, że to wiele dla niego znaczyło.

Kibiców gości pożegnaliśmy pieśniami "Je...ć łódzki Widzew..." oraz "Koniec wesela, wracajcie do Izraela". Przyjezdni jeszcze długo musieli oczekiwać na opuszczenie stadionu i powrót do swojej ojczyzny. Pod koniec spotkania widzewiacy spalili na płocie jakieś pojedyncze zdobyczne barwy, które po chwili zaczęli gasić strażacy.

Przed nami wtorkowy mecz z Lechią Zielona Góra w 1/4 finału Pucharu Polski, na którym obecnych będzie 5 tysięcy kibiców. Organizatorzy przyznali nam 250 biletów w chorych cenach (90 zł). Za tydzień niestety nie dane nam będzie pojechać do Zabrza, bowiem Górnik postanowił zamknąć sektor gości ze względu na planowane wyburzanie czwartej trybuny, choć obecnie dopiero zakończono przetarg i żadnych prac jeszcze nie rozpoczęto.

P.S. Na Żylecie wywieszone zostały transparenty "Trzymaj się Kazik, trzymaj się Bartek!!!", "Arek do końca" i "Czerwus PDW".

Frekwencja: 27 522
Kibiców gości: 1730
Flagi gości: 14

Autor: Bodziach

Fotoreportaż z meczu - 100 zdjęć Mishki
Fotoreportaż z meczu - 58 zdjęć Kamila Marciniaka
Fotoreportaż z trybunu - 102 zdjęcia Michała Wyszyńskiego / SKLW


REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.