fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Widzewem Łódź

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Widowisko, błąd za błędem, osąd, profesor, nonszalancki kapitan, debiut Hładuna, atak na papierze - to najważniejsze punkty po piątkowym meczu Legii Warszawa z Widzewem Łódź, w który zakończył się remisem 2-2.

1. Widowisko
Bezstronnym kibicom mecz pomiędzy Legią Warszawa a Widzewem Łódź mógł się podobać. Zwłaszcza w drugiej połowie drużyny stworzyły widowisko, które życzyłbym sobie w każdym meczu, oczywiście zakończone korzystnym dla legionistów wynikiem. Trzeba szczerze przyznać, że zespół z Łodzi nie przyjechał do Warszawy, by zamurować się we własnym polu karnym i liczyć na jakieś pojedyncze kontrataki bądź jedynie przeszkadzać i faulować swoich przeciwników, tylko przyjechał grać w piłkę. Obserwując drugą odsłonę gry, spokojnie można było dojść do wniosku, że ten mecz mógł skończyć się wynikiem 4-3 dla Legii, ale równie dobrze i takim samym dla przeciwników. Jak zwykle na wysokim poziomie stanęli kibice z Łazienkowskiej, którzy stworzyli niesamowite widowisko na trybunach, które dodawało emocji wydarzeniom boiskowym.



2. Błąd za błędem
To już nie pierwsza taka sytuacja w tym sezonie, gdzie w ostatnich fragmentach meczu w drużynie legionistów brak koncentracji i jest lekki strach o wynik końcowy. Tak samo było w meczu z Widzewem, kiedy to w 70. minucie Filip Mladenović dał łatwo dośrodkować we własne pole karne, niepewnie zachował się Dominik Hładun, a Maik Nawrocki odpuścił krycie Kristoffera Hansena, który doprowadził do remisu. W każdym meczu rundy wiosennej brak wśród legionistów koncentracji w ważnych fragmentach. "nie wiem czy to wina tego, że prowadzą grę przez cały mecz i zdarzają im się fragmenty odpuszczenia, czy to wina braku umiejętności. Bramka na wagę remisu pod koniec meczu wpadła po błędzie Patryka Sokołowskiego, który źle przyjął piłkę i musiał ratować się faulem. Przy tej akcji nie pomógł też Paweł Wszołek, który dziwnie się zachował w murze i wyraźnie pomógł piłce wpaść do siatki. Zdecydowanie jest to problem Legii, zbyt łatwo rywale mogą strzelić jej gola, natomiast podopieczni trenera Kosty Runjaicia muszą się wysilić, by to uczynić.

3. Osąd
Największe pretensje po piątkowym meczu były do Patryka Sokołowskiego, którego występ w pierwszej jedenastce mógł dziwić wielu kibiców. Oczywiście, to on stracił piłkę w środkowej strefie i musiał ratować się faulem, po którym z rzutu wolnego bramkę zdobył Bartek Pawłowski. Jednak wychowanek Legii zagrał chyba najlepszy do tej pory mecz w barwach Legii, oprócz spotkania z Górnikiem Zabrze z zeszłego sezonu, gdzie zdobył dwie bramki. Były gracz Piasta Gliwice zaliczył dwa odbiory, był bardzo pewnym zastępcą Bartosza Slisza. Dobrze rozgrywał piłkę, był nawet blisko zdobycia pięknej bramki z przewrotki, ale pomylił się nieznacznie. To był naprawdę dobry mecz w wykonaniu Sokołowskiego, tym bardziej nie rozumiem tego niesprawiedliwego osądu jego osoby. Niestety, nie działa to tak, że przez jednego gracza cały zespół wygrywa, przegrywa bądź remisuje. Na to składa się wiele zmiennych, bo tak naprawdę, gdyby Legia wykorzystała swoje sytuacje podbramkowe, gdyby Nawrocki przykrył Hansena, Mladenović nie dał dośrodkować, Wszołek nie ustawił się dziwnie w murze, to nie byłoby remisu, a pewne zwycięstwo Legii. Właśnie, ale to jest wyłącznie gdyby. Sokołowski popełnił błąd w ostatnich minutach, jednak całościowo oceniając jego występ, zasługuje na pochwałę.

4. Profesor
Stary Polak i może? W przypadku Artura Jędrzejczyka to sama prawda. W piątkowym meczu z Widzewem był prawdziwym profesorem w defensywie. Nawet pokuszę się o stwierdzenie, że był najlepszym zawodnikiem Legii przeciwko Widzewowi. To on około 15. minuty gry, kiedy to Josué w głupi sposób stracił piłkę na własnej połowie, wślizgiem powstrzymał wychodzącego sam na sam Letniowskiego. 35-latek świetnie krył napastnika Widzewa - Jordi Sáncheza, który z minuty na minutę coraz bardziej irytował się, że nie może dać sobie rady z doświadczonym graczem Legii. W 74. minucie świetnie powstrzymał Sancheza, który miał okazję do oddania strzału. Doświadczony stoper przez 90 minut zagrywał piłkę do kolegów 47 razy i tylko trzy z tych piłek były niecelne.

5. Nonszalancki kapitan
Josué to jeden z najlepszych, jak nie najlepszy zawodnik Legii, który daje mnóstwo zespołowi w ofensywie, jednak i jemu zdarzają się takie słabsze mecze, jak ten z Widzewem. Nie zgodzę się z opinią, że Portugalczyk jest hamulcowym Legii, bo jedynie można w takim przypadku napisać, że kapitan Legii dobrze dyktuje tempo gry czy to ją zwalniając, czy przyspieszając. W piątkowym spotkaniu jednak zbyt często grał nonszalancko, co kończyło się najczęściej stratami. Po około kwadransie gry zbyt długo zwlekał z zagraniem piłki na własnej połowie, co skrzętnie wykorzystali przeciwnicy i tylko świetna interwencja Jędrzejczyka uchroniła Legię przed stratą bramki. Jeszcze kilka razy Josué próbował zagrań piętkami bądź efektownych, jednak często te piłki trafiały pod nogi przeciwników. Dużo nonszalancji było w występie tego zawodnika przeciwko Widzewowi, ale trzeba oddać mu, że stworzył kilka dobrych sytuacji dla kolegów z zespołu, między innymi świetnie zagrał do wbiegającego w pole karne Bartosza Kapustki i dwukrotnie po jego dośrodkowaniach sytuacje miał Filip Mladenović.

6. Debiut Hładuna
W spotkaniu z Piastem Gliwice urazu nabawił się Kacper Tobiasz i trener Kosta Runjaić musiał go zastąpić. Na boisku pojawił się Dominik Hładun, dla którego był to debiut w barwach Legii. Były gracz Zagłębia Lubin zagrał niezłe spotkanie i nie można mieć większych pretensji do niego po straconych bramkarz. Oczywiście, gdybym chciał się mocno przyczepić, to nie podobało mi się zdecydowanie, a raczej jego brak przy pierwszym golu, kiedy to wyszedł z własnej bramki i wiedząc, że nie złapie dośrodkowania, cofnął się na linię bramkową. Hładun popisał się kilkoma dobrymi interwencjami, jak w pierwszej połowie, kiedy obronił mocne uderzenie z dystansu Bartłomieja Pawłowskiego bądź w drugiej, kiedy po rzucie rożnym swojej okazji szukał Hansen.

7. Atak tylko na papierze
Trener Kosta Runjaić zdecydował się wystawić w pierwszej „jedenastce” w ataku Macieja Rosołka oraz Ernesta Muçiego. Niestety, obaj zawodnicy w ogóle nie przekonali w tym meczu. Z lepszej strony pokazał się Rosołek, który tworzył wolne przestrzenie dla innych zawodników, walczył z rywalami, ale nie przekładało się to na nic konkretnego w ofensywie dla kolegów. Muci natomiast miał jedną bardzo dobrą sytuację tuż przed przerwą, jednak będąc sam na sam, zbyt mocno wypuścił sobie piłkę i jeden z graczy Widzewa zablokował jego uderzenie. Niestety, to zbyt mało, jak na tych dwóch zawodników. Można napisać, że Legia przekornie grała w „9” i niestety żaden z napastników nie pomógł na boisku.

Kamil Dumała

WYNIKI SONDYCzy wierzysz w mistrzostwo Polski Legii Warszawa w sezonie 2022/23?
SUMA GŁOSÓW: 12416
START: 25.02.2023 / KONIEC: 01.05.2023

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.