Filip Mladenović i Josue - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Lechem Poznań

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Dwóch rannych; jak remisować, to 2-2; ostatni kwadrans; dobij; nie odpuszczaj; przyspieszenie; „Mladen”; krótka kołderka - to najważniejsze punkty po niedzielnym szlagierze w Ekstraklasie, w którym Legia zremisowała z Lechem Poznań.

1. Dwóch rannych
Zarówno Legię Warszawa, jak i Lecha Poznań nie cieszy zdobyty jeden punkt. Podopieczni trenera Kosty Runjaicia tracą już 8 punktów do pierwszego Rakowa, a tak naprawdę 9, bo piłkarze z Częstochowy mają lepszy bilans. Lech do Legii traci 9 punktów i po tej kolejce dogania go Pogoń Szczecin. Patrząc na suche statystyki, może się wydawać, że remis jest sprawiedliwym wynikiem, jednak zarówno Legia (zwłaszcza po pierwszej połowie), jak i Lech (zwłaszcza po drugiej połowie) mogą czuć spory niedosyt. Po niedzielnej rywalizacji zamiast zwycięzców, mamy dwóch rannych, a triumfować może jedynie Raków Częstochowa, który jest od krok od mistrzostwa Polski.



2. Jak remisować, to 2-2
Do tej pory legioniści w lidze zremisowali dziewięć razy. Najczęściej, bo, aż pięciokrotnie dzielili się punktami po wyniku 2-2. Zdarzyło się tak: z Górnikiem Zabrze, Cracovią, Widzewem Łódź, Miedzią Legnica i w niedzielę z Lechem Poznań. Warto wspomnieć, że takie same remisy zdarzyły się dwukrotnie również w Pucharze Polski z Termaliką Nieciecza, gdzie udało się zdobyć zwycięską bramkę w dogrywce za sprawą Carlitosa, jak również z Lechią Gdańsk, gdzie o awansie przesądziły rzuty karne, lepiej wykonywane przez graczy z Warszawy. W pięciu meczach zremisowanych 2-2 Legia trzykrotnie przegrywała 0-1 (z Górnikiem, Cracovią oraz Miedzią), a dwukrotnie prowadziła 1-0 i nie dowoziła wygranej do końcowego gwizdka (z Widzewem i Lechem).

3. Ostatni kwadrans
Nim zacznę wymieniać ze spotkania z Lechem Poznań te gorsze rzeczy, istotny jest jeden akapit, który będzie pozytywny, i to naprawdę pozytywny, bo dotyczy mentalności w ostatnim kwadransie meczów. W ośmiu spotkaniach w samej Ekstraklasie legioniści zdołali w końcówce zdobyć gole na wagę remisu lub zwycięstwa. Połowa tych meczów zakończyła się podziałem punktów, a druga połowa wygranymi. Podopiecznym trenera Kosty Runjaicia należą się duże pochwały za grę do końca. Nie ma odpuszczania, „Wojskowi” do ostatnich minut próbują przechylić szalę meczu na swoją korzyść. Duże brawa dla trenera, który poprawił mentalność piłkarzy, bo większość spotkań w poprzednim sezonie kończyła się po pierwszej straconej bramce, potem Legii na boisku już nie było. Teraz się to odwraca i przeciwnicy do 90. minuty nie mogą być pewni, że osiągną dobry rezultat.

4. Dobij
Od początku niedzielnego meczu to Legia starała się narzucić swój styl i dyktować grę na boisku. Pierwszą dobrą okazję miał Bartosz Slisz, a potem w 13. minucie celnie wślizgiem piłkę do siatki wpakował Tomáš Pekhart. Od momentu zdobycia bramki to podopieczni trenera Runjaicia rządzili na boisku i powinni spokojnie dobić słabych w pierwszej połowie zawodników Lecha. Idealną okazję do tego mieli chociażby Filip Mladenović, Bartosz Kapustka i Ernest Muçi. Jednak zawsze czegoś brakowało – podania do lepiej ustawionego kolegi z zespołu bądź mocniejszego wykończenia akcji. Lech miał jedną znakomitą okazję, ale Dominik Hładun świetnie wybronił uderzenie Ishaka. Po pierwszej połowie wydawało się, że Lech wiele nie będzie w stanie zdziałać, a Legia równie mocno wejdzie w drugą połowę i będzie dyktować tempo gry. Ponownie jednak zabrakło dobicia przeciwnika, który już był na łopatkach, już miał odklepać, ale przez błędy „Wojskowych” wstał z kolan i to legioniści mieli problem.

5. Nie odpuszczaj
Do tej pory około 60. minuty Legia trochę odpuszczała boiskowe wydarzenia. Częściej wtedy widzieliśmy przeciwników pod naszą bramką, legioniści rzadko gościli na połowie rywali. W spotkaniu z Lechem stało się tak jednak już po przerwie - pierwsza akcja dla gości i efektem była bramka. Ponownie stracona w bardzo głupi sposób, bo to odpuścił Mladenović, bo to nikt nie wygrał główki, bo to Hładun nie wyszedł mocniej na przedpole, bo, bo, bo... zawsze coś. W poczynaniach gospodarzy widać było brak wiary w odwrócenie meczu i totalnie zeszło z nich powietrze. To Lech dominował i dyktował warunki gry, czego efektem była bramka na 1-2, a następnie sytuacje Ba Louy i Alana Czerwińskiego. Legia potrafiła odpowiedzieć tylko mocnym uderzeniem nad bramką Lindsay’a Rose'a. Dopiero w 87. minucie przeprowadziła akcję na wagę remisu. Zbyt często w tym sezonie, a zwłaszcza w tej rundzie, zdarza się, że Legia odpuszcza, daje pograć przeciwnikom, którzy skutecznie to wykorzystują. W tym aspekcie jest dużo do poprawy. Ze statystyk wynika, że Legia potrafi grać do końca, ale ma trudność z rozegraniem dwóch identycznie dobrych połówek.

6. Przyspieszenie
Najczęściej Legia gra w ataku pozycyjnym i w wielu fragmentach może podobać się, jak zawodnicy ustawiają się na boisku. Najczęściej jest kilka opcji do wyboru dla kolegi z zespołu, jednak zdarzają się mecze (jak z Miedzią Legnica), kiedy to „Wojskowi” grają w chowanego. To, czego mi brak w grze Legii w ataku pozycyjnym, to przyspieszenie. To właśnie wtedy najczęściej legioniści przeprowadzają groźne akcje, kiedy nie zwalniają akcji i rozgrywają jej spokojnie, tylko na jeden-dwa kontakty. Przykładem niech będą bramki zdobyte przeciwko Lechowi. Przy pierwszej Josué zderzył się z Bartoszem Kapustką i wydawało się, że nic wielkiego z tego ataku nie będzie, jednak jedną prostopadłą piłką uruchomił Wszołka na boku pomocy, który celnym dośrodkowaniem odnalazł Pekharta. Dwa-trzy podania i Legia mogła cieszyć się z prowadzenia. Przy golu na remis Legia wymieniła pięć podań, większość z nich na jeden kontakt (Rosołek-Strzałek-Rosołek-Wszołek). Szybkie przyspieszenie ataku to duża broń w wachlarzu Legii, niestety za rzadko wykorzystywana.

7. Mladen
Muszę się przyznać, że po poprzednim sezonie nie wierzyłem, że Filip Mladenović, da jeszcze coś pozytywnego Legii. Pomyliłem się i rundę jesienną miał znakomitą - nie irytował, asystował, zdobywał ważne bramki. Potem były mistrzostwa świata, informacje o kontrakcie i „Mladena” już nie ma. Irytuje, podejmuje bardzo złe decyzje na boisku, wiecznie spóźniony bądź wracający wolno do defensywy. Z Lechem też się nie popisał. W pierwszej połowie miał znakomitą okazję do dobrego dogrania lub strzelenia gola, jednak uderzył obok bramki Filipa Bednarka. Sześciokrotnie próbował dośrodkowywać w pole karne i udało mu się to celnie tylko raz. Niestety, Serb nie popisał się też przy pierwszej bramce, gdy zbyt łatwo odpuścił Michała Skórasia. Przy drugiej natomiast piłka odbiła się od niego i spadła prosto pod nogi rywala.
Jedni powiedzą, że najlepiej nie przedłużać z nim kontraktu (jakby tylko od nas to zależało...), inni, że nie znajdziemy lepszego. Mladenović irytuje często, ale przemawia za nim 6 goli i tyle samo asyst. Trudno będzie znaleźć podobnie punktującego lewego wahadłowego.

8. Krótka kołderka
To, o czym się mówi od dawna w kontekście Legii, szczególnie po zremisowanych meczach, to że ławka rezerwowych jest za krótka, albo pisząc wprost - za słaba. Trudno z jednej strony nie zgodzić się z tą opinią, bo wielu rezerwowych zawodników jest bez formy. Carlitos jest cieniem samego siebie sprzed lat. W spotkaniu z Lechem pojawił się na boisku jako pierwszy i tak naprawdę graliśmy w „10”. Nie wiem, co jest przyczyną tak słabej formy Hiszpana, który przecież potrafi grać w piłkę, ale po wejściu na boisko znika. W niedzielę z Lechem więcej dał inny znikający - Muci. Maciej Rosołek i Igor Strzałek zrobili akcję na wagę remisu, jednak obaj to w miarę młodzi gracze, więc to nie są jeszcze zawodnicy, którzy stanowią o sile Legii. W spotkaniu z Lechem pojawił się też Lindsay Rose, który wrócił po kontuzji i może lepiej nic nie pisać o tych kilku minutach gry - podobnie w przypadku Makany Baku, który totalnie nie odnalazł się przy Łazienkowskiej. Kołderka jest za krótka i ponownie czeka Legię przebudowa podczas letniego okienka transferowego. Trzeba będzie zdecydować się i pożegnać kilku mało znaczących graczy i sprowadzić na ich miejsce lepszych, którzy po wejściu na boisko będą wiedzieć co na nim robić.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.