Żyleta na meczu z Lechem - fot. Kamil Marciniak
REKLAMA

Relacja z trybun: Piłka nożna dla kibiców!

Bodziach, źródło: Legionisci.com

Mecze z Lechem zazwyczaj wzbudzają większe zainteresowanie wśród kibiców nie tylko w Warszawie, ale i całej Polsce. Tak dzieje się, kiedy naprzeciwko siebie stają nie tylko czołowe drużyny pod względem sportowym, ale i kibicowskim. Wobec zakazu wyjazdowego dla lechitów niedzielne spotkanie przy Ł3 straciło wiele na atrakcyjności, ale nie na tyle, by nie zgromadzić (po raz trzeci w rundzie wiosennej) kompletu widzów na stadionie. Delegacja fanów "Kolejorza", dzięki uprzejmości legionistów, zasiadła na trybunach.

Sprzedaż biletów na spotkanie z Lechem zakończona została parę dni przed meczem, kiedy wyprzedane zostały wszystkie wejściówki, łącznie z miejscami na sektor gości, które klub przeznaczył dla fanów Legii. Wszystko za sprawą zakazu wyjazdowego dla KKS-u za niedawny mecz z Widzewem. Po awansie legionistów do finału Pucharu Polski, można się było spodziewać, że ultrasi będą już skupieni na szykowaniu choreografii na stadion Narodowy i pod względem opraw odpuszczą mecz z Lechem. Na razie jednak wniesienie opraw na finał Pucharu Polski jest mocno wątpliwe. A wraz z tym nasze uczestnictwo w tym spotkaniu. Wszyscy doskonale pamiętamy zeszłoroczny finał, podczas którego miały miejsce durne zakazy dotyczące nie tylko wnoszenia opraw, ale i flag klubowych - wówczas kilkanaście tysięcy fanów Lecha zbojkotowało finał i spod stadionu Narodowego wrócili do Poznania. Jedynie kibice Rakowa zapomnieli o kibicowskich ideałach i zostawiając flagi w depozycie, poszli na trybuny dopingować swoich piłkarzy, co odbija się im czkawką w światku kibicowskim po dziś dzień.



Jako że pierwsze spotkania ws. tegorocznego finału PP pomiędzy Legią i Rakowem miały już miejsce, wiadomo, że powtórzenie zeszłorocznego zamieszania jest jak najbardziej możliwe. Legioniści już teraz zapowiedzieli, że jeśli szykowana oprawa nie zostanie wpuszczona (a obecnie straż pożarna wymyśla, że sektorówki muszą być sprawdzone pod kątem łatwopalności materiału), wszyscy kibice naszego klubu nie wejdą na stadion Narodowy. Przez cały mecz z Lechem na trybunie Deyny doskonale wyeksponowany był - widoczny wielokrotnie podczas transmisji telewizyjnej transparent "Finał PP bez oprawy = finał bez kibiców Legii".



Ostatecznie na niedzielnym meczu pojawiło się blisko 27,5 tys. Przy wejściu prowadzona była zbiórka na oprawy, a przed spotkaniem można było zakupić bilety na legijne sektory na czerwcową galę KSW na stadionie Narodowym, przy okazji której wspierać będziemy Arka Wrzoska.

Pomimo zakazu wyjazdowego fani Lecha mieli możliwość pojawić się na Ł3 na układzie. Tak jak poznaniacy wielokrotnie w podobnych sytuacjach wykazywali się podejściem pro-kibicowskim, wpuszczając nas na swój stadion podczas konfliktu z ITI, czy naszych zakazów wyjazdowych, tak tym razem oni mieli okazję pojawić się na naszym stadionie. "Kolejorz" przyjechał do Warszawy transportem kołowym, zostawiając samochody we wcześniej przygotowanym miejscu nieopodal stadionu. Lechici zasiedli na górnym sektorze trybuny zachodniej przy SkyBoxie. Wszyscy ubrani na czarno stawili się w 406 osób z płótnem "LPH" oraz flagą dla jednego ze swoich kibiców. Zgodnie z przedmeczowymi ustaleniami obu stron, pomimo obustronnej nienawiści, spotkanie odbywało się bez wzajemnych bluzgów.



Na skraju pomiędzy Żyletą i trybuną im. Deyny wywieszone zostało również płótno naszych przyjaciół z Olimpii nt. budowy nowego stadionu dla ZKS-u - "Nowy stadion dla Elbląga".

Przed meczem trybuny były konkretnie nabite i od pierwszej minuty ruszyliśmy z naprawdę głośnym, fanatycznym dopingiem. A rozpoczęliśmy od skandowania hasła "Piłka nożna dla kibiców" i jego przesłanie jest najlepszym dowodem na to, że fani wrogich ekip mogą sobie wzajemnie pomagać, by nieprzychylne nam instytucje nie mogły zabić wartości (i ruchu kibicowskiego), z którymi się utożsamiamy. Bardzo szybko mieliśmy okazję świętować zdobytą bramkę, którą zdobył Tomas Pekhart. Tym razem, zgodnie z przedmeczowymi ustaleniami, odpowiedzieliśmy jedynie na pytanie o nazwisko strzelca gola, nie było zaś dodatkowych pytań o wynik meczu.



Praca sędziów zazwyczaj oceniana jest negatywnie - zawsze mamy wrażenie, że goście z gwizdkiem robią wszystko, aby tylko nasz klub nie osiągnął korzystnego wyniku. A to odgwiżdżą spalonego w akcji bramkowej, kiedy mamy pewność, że jego nie było, albo nie odgwiżdżą oczywistego naszym zdaniem karnego, innym razem pokażą czerwoną kartkę legioniście. Zawsze podejmują decyzje, które nas wkur.... W sumie to samo dotyczy tych, którzy zamiast gwizdka mają "tylko" chorągiewkę, ale używają jej również zawsze wtedy, kiedy nie powinni - kiedy Legia strzela bramkę, ale gdy już czyni to przeciwnik, bardzo rzadko przerywają grę... Równie wredni co główni. W niedzielę dwukrotnie byliśmy świadkami kilkuminutowych przerw w grze. Bynajmniej nie przez ograniczoną widoczność za sprawą pirotechniki. Otóż najpierw jeden z sędziów bocznych zapewne dostał sraczki biegając (raptem kilka minut) wzdłuż trybuny Kazimierza Deyny... i musiał zastąpić go sędzia techniczny. Później tenże nowy sędzia z chorągiewką uznał, że nie będzie dłużej biegał pod słońce i doszło do... drugiej zmiany sędziego. Tego jeszcze k... nie grali!

I choć do końca pierwszej połowy nasi piłkarze przeważali i tylko czekaliśmy na drugą bramkę w ich wykonaniu, początek drugiej części spotkania był nie lada niespodzianką. Dwie bramki w krótkim odstępie czasu dla poznaniaków, pobudziły kibiców gości, którzy wcześniej dopingowali, ale jakby z mniejszym entuzjazmem.



My z kolei po straconych bramkach mobilizowaliśmy się do jeszcze większego wysiłku. Najpierw po golu na 1-1, ruszyliśmy z "Nie poddawaj się, ukochana ma...", kiedy zaś sytuacja na murawie była jeszcze mniej korzystna (1-2), skandowaliśmy "Legia walcząca do końca" oraz "Cały stadion dopinguje, Legia tego potrzebuje". Cały stadion, rozumiejąc potrzebę chwili, zjednoczył się i kibice ze wszystkich trybun ryknęli tak, jakby tylko od nas zależał wynik końcowy. "Gdybym jeszcze raz miał urodzić się..." brzmiało fenomenalnie. Postronny obserwator chyba miałby problem zrozumieć, że gdy wynik jest niekorzystny, doping jest wyraźnie głośniejszy. A odpowiedzią na nasze zaangażowanie była wyrównująca bramka! Ależ radość! A po chwili rzut oka na sędziego, czy przypadkiem nie będzie doszukiwał się jakichś nieprawidłowości. Kiedy jednak wskazał na środek boiska, ruszyliśmy z pieśnią "Do boju Legio marsz, zwycięstwo czeka nas...".

Mimo ambitnej postawy piłkarzy, nie udało się zdobyć zwycięskiej bramki, a remis mocno komplikuje szanse na mistrzostwo kraju. Mimo wszystko nagrodziliśmy zawodników za ambitną postawę okrzykiem "Hej Legio dzięki za walkę". Później zaś raz jeszcze skandowaliśmy "Piłka nożna dla kibiców". Lechici przyłączając się do tych okrzyków, dodali od siebie "Hej Legio dzięki za wejście". Warto dodać, że przez cały mecz na Żylecie powiewało kilkadziesiąt sporych flag na kiju.

Przed nami wyjazd do Grodziska Wielkopolskiego, gdzie po raz kolejny przyjdzie nam zagrać z Wartą Poznań. Przy Ł3 widzimy się dopiero za dwa tygodnie przy okazji meczu z Wisłą Płock. Miejmy nadzieję, że w równie licznym gronie co w ostatnią niedzielę.

P.S. Na Żylecie zawisły transparenty "Radek, cała Legia jest z Tobą!" (po meczu do zdjęcia z tym płótnem stanęli nasi piłkarze), "Ś.P. Żarłok MLF" oraz "Grabarze won z OKS Otwock".

Frekwencja: 27 416
Kibiców gości: 406 (na układzie)
Flagi gości: 1

Autor: Bodziach

Fotoreportaż z meczu - 83 zdjęcia Mishki
Fotoreportaż z meczu - 41 zdjęć Kamila Marciniaka
Fotoreportaż z trybun - 56 zdjęć Michała Wyszyńskiego / SKLW

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.