Analiza
Punkty po meczu z Jagiellonią Białystok
Plan jest prosty: stworzyć twierdzę, deklasacja, szczęście, jedna, druga, trzecia wciąż za mało, wrzutki, zabawka, łzy Kramera, Gual - to najważniejsze punkty po piątkowym meczu Legii Warszawa z Jagiellonią Białystok.
1. Plan jest prosty: stworzyć twierdzę
W ostatnich Punktach po meczu stwierdziłem, że najważniejsze dwie rzeczy na zakończenie sezonu to zdobycie wicemistrzostwa oraz zatrzymanie Josué i Filipa Mladenovicia. Jednak zapomniałem, że jeszcze jedną ważną sprawą jest utrzymanie w tym sezonie twierdzy z Łazienkowskiej. Do tej pory legioniści u siebie zagrali szesnaście meczów, z których wygrali jedenaście i pięciokrotnie podzielili się punktami z przeciwnikami. Podopieczni trenera Kosty Runjaicia na własnym boisku są bardzo groźną ekipą, nawiązują trochę do starych czasów, kiedy to stadion Legii był twierdzą i bardzo rzadko ktoś tu potrafił wygrywać. Do końca bieżących rozgrywek został jeszcze jeden mecz, ze Śląskiem Wrocław, który może (ale nie musi) niedługo "świętować" spadek do I ligi. Nie wyobrażam sobie, by seria Legii bez porażki została przerwana.
2. Deklasacja
Patrząc końcowy wynik meczu z Jagiellonią Białystok, można napisać, że była to deklasacja przeciwnika. Kiedy jednak przeanalizuje się wydarzenia boiskowe, widać że nie w pełni odzwierciedla on to, co się działo na murawie. Legia miała więcej bardzo dobrych sytuacji do zdobycia bramek. Kilka razy próbował Ernest Muçi - w 57. minucie oddał przepiękne uderzenie sprzed pola karnego, które to Alomerović końcówkami palców zbił na poprzeczkę. Dwie szanse miał Maciej Rosołek, jedną Josué i Rafał Augustyniak. W drugiej połowie legioniści pokazali, że są świetnie przygotowani pod względem fizycznym. Piękne akcje (głównie przy bramce na 2-1), pewne odbiory, powroty za przeciwnikami, dobre krycie w defensywie i rozgrywanie piłki z głową – to wszystko mogło imponować kibicom.
3. Szczęście
Jagiellonii trzeba oddać, że też mogła zdobyć kilka bramek więcej i losy meczu mogły wówczas potoczyć się zupełnie inaczej. W 8. minucie Kacper Tobiasz bardzo dobrze wybronił uderzenie Jesúsa Imaza. Przed zakończeniem pierwszej połowy dwukrotnie Legię ratował słupek, najpierw po uderzeniu Tomáša Přikryla, a następnie Imaza. W drugiej połowie goście mogli zmniejszyć straty za sprawą Imaza czy nowego gracza Legii – Guala. Szczęście jednak sprzyjało Wojskowym i trzeba przyznać, że bardzo dobrze w bramce spisywał się Kacper Tobiasz, któremu w Szczecinie przydarzył się słabszy występ. Można się przyczepić do defensywy Legii, która nie radziła sobie z dłuższymi zagraniami za linię obrony i miała kłopoty, by dogonić szarżujących przeciwników. Jest to jedna z rzeczy, nad którymi należy popracować podczas letnich przygotowań do nowego sezonu, chociaż wiele będzie tu zależeć od tego, czy i kto wzmocni defensywę i kto z niej odejdzie. Głównie tyczy się to lewej strony boiska.
4. Jedna, druga, trzecia? Wciąż za mało
Po niektórych meczach obecnego sezonu można było mieć pretensje dotyczące braku dobicia rywala. Legioniści często kalkulowali, oddawali pole i biernie przyglądali się temu, co działo się na boisku. Podczas piątkowego spotkania było inaczej. Legia bez przerwy napierała na przeciwnika i starała się zdobywać kolejne bramki, nawet po zejściu Josué i Muçiego. To mogło podobać się kibicom - w końcu było widać głód nie tylko zdobycia trzech punktów, ale zrobienia tego w efektownym stylu. Ta sztuka się udała, bo Legia zakończyła strzelanie dopiero po piątej bramce, a gdyby wpadło wszystko to co sobie stworzyła, to mogło być wyżej. Miejmy nadzieję, że taki sam głód podtrzymany będzie w ostatnich dwóch meczach przeciwko Lechii Gdańsk i Śląska Wrocław.
5. Wrzutki
Oprócz niektórych fragmentów w grze defensywnej, muszę się przyczepić do jeszcze jednej rzeczy, mianowicie do wrzutek/dośrodkowań w pole karne rywali. Głównie tyczy się to wahadłowych Legii, którzy nie zaliczą spotkania z Jagiellonią do udanych pod tym względem. Kiedy Makana Baku mijał zawodników po lewej stronie boiska i dochodziło do momentu dośrodkowania w pole karne, gdzie czekali koledzy z zespołu, najczęściej piłka przechodziła ponad bramką Alomerovicia albo w takie miejsce, gdzie nie było nikogo z legionistów. Podobnie było z Pawłem Wszołkiem, który owszem zaliczył asystę przy bramce Kramera, ale powinien ich mieć zdecydowanie więcej. W pamięć zapadła sytuacja, kiedy to źle zagrał w pole karne do Macieja Rosołka, ale miał bardzo duże pretensje do napastnika. Po chwili jednak Bartosz Slisz zaprezentował, jak o powinno się robić. Gdyby spojrzeć na suche statystyki dośrodkowań, to negatywnie wyróżniał się w tym aspekcie kapitan Legii, który wykonał 7 takich prób, a jedna zakończyła się powodzeniem w postaci gola Maika Nawrockiego. Tyle samo prób wykonał Baku (jedno celne dośrodkowanie), natomiast Wszołek cztery próby, z czego połowa udanych. Wrzutki i dośrodkowania do poprawy.
6. Zabawka
Uwaga, uwaga, będzie kolejny pochwalny akapit dotyczący Bartosza Slisza. Trener Kosta Runjaić zdecydował, że pod nieobecność Bartosza Kapustki na pozycji numer 6 wystąpi Jurgen Çelhaka, natomiast Bartosz Slisz zagra wyżej. I co to był za występ. 24-latek rozegrał świetne zawody, chyba najlepsze w koszulce Legii. Była przepiękna asysta piętą do Muciego, a później idealne dogranie do Rosołka. Ten defensywny pomocnik, zyskując trochę wolności w ofensywie, pokazał się z bardzo dobrej strony. Do tej pory wiele osób zarzucało mu zbyt rzadkie podłączanie się do akcji na połowie rywali albo zbyt małą liczbę kreowanych przez niego szans dla kolegów. W meczu z Jagiellonią Slisz bardzo dobrze rozrzucał piłki i dwukrotnie asystował. Należy też wspomnieć o lekkim ośmieszeniu Guala przy linii bocznej, kiedy to zabawił się technicznie. Od wielu meczów Slisz zasługuje na pochwały i uwagę oraz szacunek za coraz lepszą grę. Z zespołem z Białegostoku po prostu na boisku się bawił.
7. Łzy Kramera
Blaž Kramer nie miał łatwego startu w Legii. Ten rosły napastnik częściej odwiedzał gabinety lekarzy niż murawę. Trudno było jednoznacznie określić, jaki to typ gracza, chociaż oglądając go w sparingach przed sezonem, dało się zauważyć, że mocno stoi na nogach, trudno mu odebrać piłkę i próbuje tworzyć przestrzenie dla kolegów, najczęściej biorąc na siebie dwóch przeciwników do krycia. Ciężko było to potwierdzić w meczach ligowych, bo do tej pory nazbierał ich niewiele, więc w tym momencie częściej wymieniany jest w rubryce „niewypały” niż zawodnicy, z którymi warto wiązać przyszłość. Ja bym jednak poczekał z ostatecznym osądem, bo tak naprawdę do końca nie wiemy na co go stać. Patrząc na kilka meczów w rezerwach czy kilka spotkań w pierwszej drużynie Legii, cały czas można mieć nadzieję, że to może być wartościowy zawodnik, jeśli przepracuje cały okres przygotowawczy przy trenerze Runjaiciu. Z Jagiellonią udało mu się zdobyć gola po dograniu Pawła Wszołka i widać było, że dał mu on wielką ulgę. Pojawiły się łzy, po meczu mówił o tej bramce, że była czymś specjalnym. „Dla mnie dzisiejszy dzień jest ogólnie dość emocjonalny. Miałem bardzo ciężki czas. Nie tak chciałem zacząć swoją przygodę w Legii, ale mam nadzieję, że tym występem przełamałem lody i teraz będę wspominał same dobre chwile w klubie.” – powiedział Słoweniec. Życzę, by pojawiały się kolejne łzy po kolejnych bramkach w barwach Legii.
8. Gual
W piątkowym meczu oczy kibiców były zwrócone na Marca Guala, który dzień wcześniej został oficjalnie zaprezentowany jako nowy piłkarz Legii. Hiszpan w starciu z Wojskowymi pokazał wielki profesjonalizm, bo choć od nowego sezonu będzie strzelał dla warszawskiej publiczności, to nie miał problemów z tym, by - jeszcze w barwach Jagiellonii – pokonać bramkarza Legii. Z bramki nie cieszył się jednak w standardowy sposób, wyrażając w ten sposób szacunek dla przyszłego pracodawcy i stołecznych kibiców. Część fanów „Jagi” i niektórzy dziennikarze uznali to za kuriozalne zachowanie i szukali dziury w całym..., ale szkoda na to słów. Marc Gual w tym sezonie w 29 meczach Ekstraklasy strzelił już 15 goli i zaliczył 8 asyst. Gdyby nie hiszpański napastnik, to Jagiellonia najprawdopodobniej już by mogła otwierać szampany i witać się z I ligą. A komuś przeszkadza fakt, że za słabo cieszył się po bramce? Śmiech. Co do samej gry Hiszpana, to był obok Imaza najlepszym piłkarzem zespołu gości. W drugiej połowie miał jedną sytuację do zdobycia kolejnej bramki, ale uderzył w boczną siatkę. 27-latek bardzo dużo widzi na boisku, nie chowa głowy, jest zwrotny, potrafi uderzyć sprzed pola karnego, ma niezły drybling i nie jest żółwiem w swojej grze. Z niecierpliwością czekam na jego debiut w Legii!
Kamil Dumała